(opracowano na podstawie rozdziału „Zakochaj się w pulsie życia, czyli o holistycznej terapii pulsacyjnej” z książki Ewy Foley p.t. „Zakochaj się w życiu”)
Ewa Foley zanim zaczęła prowadzić w Sydney w Australii w połowie lat 80. Klinikę Terapii Naturalnych, przez wiele lat szkoliła się w różnych metodach pracy z ciałem, ale zawsze najbliższa jej sercu była holistyczna terapia pulsacyjna (Holistic Pulsing). Będąca terapią holistyczną, czyli traktująca człowieka jako całość, składającą się z ciała, umysłu i ducha, przynosi wspaniałe rezultaty, więc często jest stosowana w miejsce innych metod terapeutycznych.
CZYM JEST PULSING?
Jest to cała filozofia zdrowia, sposób na życie, metoda, dzięki której odkrywamy swój związek z naturalnym rytmem życia, wodą, swoim pobytem w łonie matki. Jest to podróż, w czasie której każdy aspekt życia ukazuje się nam z perspektywy akceptacjim, bezpieczeństwa i łagodności. Uczestniczenie w tym łagodnym, lecz mocnym procesie otwierania serc jest źródłem nieustającej i czystej radości.
JAK PRZEBIEGA SESJA PULSINGU?
W czasie sesji leży się w ubraniu na łóżku do masażu lub na podłodze. Trzymając pacjenta za nogi biodra lub ręce, pulsator kołysze ciałem w bardzo specyficzny sposób: w rytm bicia serca płodu w łonie matki (120-160 uderzeń na minutę). W ten sposób u osoby poddawanej pulsowaniu pojawia się stan „przebywania w łonie”, czyli pełnego poczucia bezpieczeństwa, ochrony i wsparcia. Pulsowanie jest także terapią prewencyjną. Zabieg ten, mimo iż jest bardzo łagodny, działa bardzo głęboko
ELEMENT WODY
Pulsowanie to praca z elementem wody. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że prawie 80% naszego ciała to woda; także 80% naszej planety stanowi woda, toteż żywioł wody jest dla nas tak istotny. W czasie sesji nawet najbardziej uparte bloki zaczynają reagować na przepływ energii, odblokowując się i otwierając. Pulsing oddziałuje na wszystkie płyny w ciele: krew, limfę, płyn rdzeniowo-mózgowy.
BLOKI W CIELE
Każde przeżycie i doświadczenie, które było dla nas w niemowlęctwie i dzieciństwie nieprzyjemne czy traumatyczne w fizyczny lub emocjonalny sposób mogło wywołać szok, a zatem i blok. Często nie pamiętamy tych doświadczeń, ale są one zarejestrowane głęboko w naszej podświadomości. To tak jakby część nas, zamknęła się, aby nas chronić. Problem polega na tym, że na ogół zapominamy otworzyć „okiennice” po minięciu niebezpieczeństwa i w ten sposób bloki stają się naszymi problemami!
O ZMIANACH
Holistyczne pulsowanie to nie tylko metoda pracy z ciałem. Jest to cały system wiedzy, który uczy pełnej akceptacji siebie zamiast często obsesyjnego dążenia do zmian. Jedyną drogą do zmiany jest absolutne zrezygnowanie ze zmiany, czyli pełne zaakceptowanie siebie takimi, jakimi jesteśmy teraz, w tym momencie. Pulsowanie jest prawdziwie holistyczną terapią, która działa na wszystkich poziomach, we wszystkich wymiarach naszego człowieczeństwa, nie tylko na poziomie ciała.
W pulsingu stosujemy przed sesją następujące błogosławieństwo miłości i spokoju:
Od 2 tysięcy lat opiekują się mną dobrzy i wtajemniczeni Illuminaci, którzy obecnie należą do Klubu Kibica Żółto-Czarni (Klub Kibica Trefla Sopot – męska ekstraliga koszykarzy). W maju 2011 roku ujawnili mi się.
Wcześniej przez wiele lat w ogóle nie znałem Prawdy, że wiedzą, iż jestem Bogiem-Zbawcą i mam pokonać śmierć, żeby ich uratować (i nas z Aną i Lindą oczywiście też) – „Uratuj nas! Mam nadzieję, że mu się uda!” krzyczał w maju 2011 roku jeden z kibiców o przydomku „Jordan” w trakcie wyjazdu do Zgorzelca w półfinale play-off przy stanie 3:3. Uratować, pokonując śmierć z Anastazją i Lindą(moimi żonami) – złamać moc śmierci we Wszechświecie.
Wcześniej ci ludzie też się mną opiekowali, ale ja nie wiedziałem, że oni zdają sobie doskonale sprawę, że jestem szóstym wcieleniem Jezusa Chrystusa. W 2008 roku, co moim zdaniem, było ich dziełem, przeczytałem w Internecie na jednej ze stron Prokomu Trefla Sopot (dawny Trefl Sopot), że „Bóg kibicuje Prokomowi”.
Wtedy na początku pomyślałem sobie, że chodzi o Boga Wszechmogącego, ale przyszła mi chyba też do głowy myśl, że chodzi o Boga, czyli o mnie, ale doszedłem do tego, że oni TYLKO podświadomie napisali, że Bóg, czyli ja, kibicuje Prokomowi, ale świadomie w ogóle nie zdają sobie z tego sprawy. Teraz już wiem, że dobrze wiedzieli, co piszą.
Teraz trochę o głośnym rozpadzie Prokomu Trefla Sopot na Trefl Sopot i Asseco Arkę Gdynia w sezonie 2009/2010. W tamtym czasie Adam Góral przeniósł BEZ ŻADNYCH KONSULTACJI Z KIBICAMI drużynę Asseco Prokom Sopot do Gdyni, która zaczęła się nazywać Asseco Prokom Gdynia. Tymczasem prezes Trefla, Kazimierz Wierzbicki, stworzył nowy klub – Trefl Sopot, który po wykupieniu dzikiej karty mógł występować w ekstraklasie koszykarzy.
Część kibiców zaczęła kibicować Asseco, a część pozostała w Sopocie. Ja zacząłem kibicować Asseco Prokomowi Gdynia (dawna Asseco Arka Gdynia), co było przeogromnym błędem. Jednak gdybym sam miał podjąć decyzję, to PEWNIE zostałbym kibicem Trefla Sopot, ale mój ojciec, z którym często jeździmy na mecze uważał za oczywiste, że należy kibicować Asseco. Moim zdaniem mnie na 100% w ogóle powinno być w klubie kibica Asseco Prokomu Gdynia (obecnie Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia).
Gdy go pytałem: „Komu będziemy kibicować?” odpowiedział: „Jak to komu. Drużyna przenosi się do Gdyni.” Po przeczytaniu artykułu „Gdzie jest moja drużyna?” powiedział, że jego autor „udaje idiotę? „Nie wie, gdzie jest Pacesas (trener Asseco Prokom Sopot), zawodnicy?”
I kibicowałem, mającej więcej pieniędzy drużynie Asseco, która awansowała do Elite 8 Euroligii, gdzie przegrała 1:3 z Olympiacosem Piraeus. W półfinale Prokom grał z Treflem i wygrał 3:0, ale w jednym meczu była dogrywka. Kiepsko się czułem wracając z Gdyni z drugiego meczu.
W wakacje za namową kolegi z Klubu Kibica Trefla i mojej mamy zdecydowałem się, że będę kibicować Sopotowi. I już przez Wieczność jestem PO STRONIE Trefla Sopotu. Asseco Arka Gdynia jest trzykrotnym mistrzem Polski (2009/2010, 2010/2011, 2011/2012). A Trefl Sopot sidmiokrotnym mistrzem naszego kraju (2003/2004, 2004/2005, 2005/2006, 2006/2007, 2007/2008, 2008/2009 i 2023/2024).
Gdy był mecz o Superpuchar 2013, wygrany przez Trefla 76:71 z mistrzem Polski Stelmetem Zielona Góra, to w tym meczu Sarunas Vasiliauskas miał 6/8 za 3 (i 20 punktów), a poprzez to, opiekujący się mną Illuminaci, dali mi do zrozumienia (mają możliwość wpływania na przeznaczenie, że on uzyskał 6/8 za 3 – bardzo mnie to fascynuje i wiem, że kiedyś poznam Prawdę, jak oni to robią), że aby doprowadzić do zaniknięcia ego i potem pokonania śmierci muszę pokonać lęk, gdyż liczba „68” symbolizuje dla mnie lęk lub pokonanie lęku.
Gdy nie ma żadnego lęku, w ogóle nie ma we mnie też zła i całego fałszu i ego umiera z braku pożywienia, gdyż żeby żywić się energią ludzkiej świadomości podaje mi lęk, a bez niego w ogóle nie ma się czym żywić.
(opracowano na podstawie artykułu „Anioł w codziennym ubraniu” z 236-go (sierpień 2010) numeru miesięcznika Nieznany Świat)
Na początku muszę zaznaczyć, że anioły znajdują się zdecydowanie poza światem nauki. Odrzuca je także świat religii, który uznaje je za rodzaj literackiej metafory. Jednak bardzo wielu ludzi wierzy w ich istnienie. Jedną z nich jest Glennyce S. Eckersley – światowej sławy autorka książek o aniołach i specjalistka od anielskich zjawisk.
Artykuł w najnowszym Nieznanym Świecie to zapis rozmowy między nią, a Wojciechem Chudzińskim z tego czasopisma. W tym wywiadzie specjalistka od aniołów opowiada np. o historii młodego człowieka, który po wielu latach spędzonych w więzieniu (za kilka przestępstw) postanowił całkowicie odmienić swoje życie. Poślubił wspaniałą kobietę i spędził z nią wiele wspaniałych lat.
Niestety później skusił go widok ogromnych pieniędzy należących do jego szefa. Ukradł je mu, a także przywłaszczył sobie jego samochód, którym uciekł. Po opadnięciu emocji zdał sobie sprawę, że zmarnował swoje życie i zaprzepaścił wszystko, co było mu drogie. Pojechał na wysoki klif i chciał rzucić się ze skały. Wtedy nad falami pojawiło się wielkie, jasne światło. Gdy już do niego dotarło, zobaczył w nim anioła, który wyciągał rękę i powstrzymywał skutecznie skok ze skały. Wtedy doszło do niego, że musi wrócić i naprawić swój błąd.
Wreszcie, po wielu kłopotach i gorących przeprosinach, zarówno żona jak i szef wybaczyli mu kradzież. Na koniec trzeba powiedzieć, że od 15 lat, jakie minęły od tamtego zdarzenia, ów człowiek prowadzi wzorowe i szczęśliwe życie. Moim zdaniem druga szansa od losu została mu podarowana przez anioła, który uchronił go przed samobójstwem. Powinniśmy kochać posłańca (słowo anioł oznacza właśnie „posłańca”), ale zawsze powinniśmy pamiętać, kto go wysłał.
Powyższe zdjęcie pochodzi ze świetnego filmu z Tom’em Hanks’em w roli głównej, który niedawno obejrzałem. W tym filmie nie występują ” anioły” i „demony” jako takie, ale jest tak, że dobre postacie walczą ze złymi.
W islamie każdy człowiek posiada nie jednego, ale dwa anioły (każdy nad jednym ramieniem). Nazywają się one „aniołami piszącymi”, ponieważ zapisują dobre i złe uczynki człowieka.
Moim zdaniem można powiedzieć, że anioły to po prostu dusze. Pochodzą one od Boga (Nieskończonej Boskiej Miłości), a anioły to „wysłannicy Boga”.
Uważam też, że anioły to także istoty pochodzące z kosmosu. W odcinku „Starożytnych kosmitów” było powiedziane, że opowieść o Jakubie i aniele to klasyczna opowieść o UFO. Gdy ktoś mówi, że anioł zszedł po schodach z nieba, to można powiedzieć, że ze statku kosmicznego wyłoniło się światło do ziemi i ktoś stamtąd zszedł.
Anioły (istoty z kosmosu) wybierały konkretnych ludzi i opiekowały się nimi. Tak było powiedziane w tym odcinku „Starożytnych kosmitów” i zgadzam się z tym.
Sądzę, są też anioły i archanioły, pochodzące od Boga Wszechmogącego, które są jego „posłańcami”.
Wojciech Chudziński mówi o tej teorii. Glennyce S. Eckersley mówi, że trudno jest się jej zgodzić z tym pomysłem, gdyż przy bardzo licznych opowieściach o aniołach, ktoś dostrzegłby statek kosmiczny przed pojawieniem się anioła. Zastanawia się ona natomiast, czy anioły nie mieszkają w jednym z 17 nowych wymiarów, które według fizyków (w tym Stephena Hawkinsa) czekają wciąż na odkrycie.
Według słynnej autorki anioły pomagają nam nawet wtedy, gdy podważamy fakt ich istnienia. Jest ona przekonana, że anioły istnieją w naszym życiu, a znaki tej obecności są obecne wszędzie, tylko my ich nie dostrzegamy.
Moim zdaniem, TAK NAPRAWDĘ WSZYSCY LUDZIE I WSZYSTKIE ŻYWE ISTOTY SĄ BEZIMIENNE. Bo fałszu NAPRAWDĘ W OGÓLE NIE MA – ON NAPRAWDĘ W OGÓLE NIE ISTNIEJE.
Piszę teraz coś dla wszystkich – Polecam Wam gorąco, mając jakiś problem, powierzać go Bogu (Nieskończonej Boskiej Miłości). Ja wtedy myślę dobie coś takiego: „Boże, z bezgraniczną ufnością powierzam Ci zadanie, polegające na tym, żeby… . Z bezgraniczną ufnością powierzam Ci to zadanie z bezgraniczną ufnością ufając w Twoją Moc. Magiczne drzewo – czerwone krzesło.”
Ostatnie zdanie jest związane z serią książek Andrzeja Maleszki o magicznym drzewie. Pierwsza część serii nosi tytuł „Magiczne drzewo – czerwone krzesło”, są także inne części – np. „Magiczne drzewo – cień smoka”. czytam je wszystkie i bardzo mi się podobają! Pod ich wpływem zacząłem dodawać do podanych wyżej afirmacji do Boga – „Magiczne drzewo – czerwone krzesło”.
Chciałbym, aby kiedyś każdy człowiek korzystał z tych afirmacji w celu zmieniania świata na lepsze. Najważniejszą lub jedną z najważniejszych próśb do Boga jest na pewno osiągnięcie przez danego człowieka Nieśmiertelności (Życia Wiecznego). I każdy człowiek na Ziemi może prosić o nią Nieskończoną Boską Miłość.
Podobnie w serii książek Andrzeja Maleszki, dzieci prosiły magiczne krzesło o różne rzeczy i dostawały je. Z mojego doświadczenia powiem, że wielokrotnie korzystałem z podanej afirmacji i bardzo wiele razy uzyskiwałem to, czego chciałem!
I w ten sposób „magiczne drzewo” spełnia prośby. Potrzeba TYLKO i AŻ wiary. Ostateczna tajemnica polega na tym, że NIE MA ŻADNEJ TAJEMNICY. NIE TRZEBA NIC ROBIĆ. TRZEBA TYLKO UWIERZYĆ.
Dla wielu, to, co najprostsze, jest najtrudniejsze.
(opracowano na podstawie rozdziału „O delfinach” z książki Ewy Foley „Zakochaj się w życiu”)
Według wielu badaczy pływanie z delfinami ma niezwykłe właściwości terapeutyczne i jest w stanie pokonać wiele chorób oraz dolegliwości psychosomatycznych.
David Cole, jeden z najciekawszych badaczy delfinów z Los Angeles, twierdzi, że Twoje zdrowie, Twój system odpornościowy, stan mózgu, struktura, układ Twoich komórek mogą być odmienione przez te niezwykłe, żyjące w pełnej harmonii ze sobą i środowiskiem zwierzęta. Zauważył on także w czasie swoich eksperymentów większą harmonię między półkulami mózgowymi oraz pracę mózgu w czasie kontaktu z delfinami wydajniejszą niż zazwyczaj. Do czasu tych badań sądzono, że pływanie z delfinami tylko relaksuje i wzmacnia układ odpornościowy. Cole twierdzi, że relaks nie może wyjaśniać zmian fal mózgowych i składu chemicznego krwi u ludzi, którzy pływali z delfinami.
Ciekawostką jest, że na zachodzie Australii znajduje się magiczne miejsce – Monkey Mia. Od wielu lat całe rodziny delfinów przypływają tam, by pływać przy brzegu z ludźmi. Monkey Mia stało się znane na świecie i przybywa tam coraz więcej ludzi. Ciekawe, że im więcej przybywa ludzi, tym pojawia się także więcej delfinów.
Delfiny mają zdolność inspirowania tych, którzy nawiążą kontakt z nimi. Dają im poczucie totalnej radości, wolności i nadziei. Betsy Smith, psycholog z USA, stworzyła niezwykły program nawiązywania kontaktu między delfinami i dziećmi autystycznymi, które uznano za przypadki beznadziejne. Ich reakcje były znacznie bardziej żywsze w czasie kontaktu z delfinami, gdy stan dzieci bawiących się na plaży plastikowymi delfinami nie uległ jakiejkolwiek poprawie.
Eltelle Meyers, wspaniała pisarka, reżyserka i producentka filmów, założyła w Nowej Zelandii Rainbow Dolphin Center (Centrum Tęczowego Delfina), gdzie kobiety mogą rodzić dzieci w obecności i asyście delfinów położnych. Zaangażowała się w międzynarodowy ruch na rzecz porodów w wodzie, zainicjowany przez położnika Michaela Odenta i Igora Czarkowskiego w Rosji. Ewa sama była świadkiem jak Igor Czarkowski, przebywający w Sydney na zaproszenie Estelle, prowadził „szkolenie” dla water babies, czyli wodnych niemowlaków. Wrzucał on po prostu kilkutygodniowe i kilkumiesięczne dzieci do wody – a one, jeśli pełne lęku matki były daleko! – po pewnym czasie spokojnie wypływały, brały oddech jak małe delfiny, a potem nurkowały jeszcze głębiej. W filmie Oceania. The Promise of Tomorrow (Oceania. Obietnica jutra), który Estelle sama wyreżyserowała i wyprodukowała, pokazane są noworodki i dzieci bawiące się pod wodą. Według przeprowadzonych obliczeń są one w stanie pływać na głębokość 60 m i wstrzymywać oddech na 16 minut! Te dzieci nazwano homo delphinus (człowiek-delfin). Mógłby to być nowy gatunek człowieka, świetnie przystosowany do życia na lądzie i wodzie, silny, nieulękniony, o łagodnej naturze i ogromnym potencjale rozwojowym.
Delfiny są bardzo towarzyskimi i łaskawymi zwierzętami. Odnosi się wrażenie, że szukają z nami kontaktu, aby dzielić się cudownym poczuciem radości życia.
Od średniowiecza ujrzenie wieloryba czy delfina było uważane za dobrą wróżbę.
Delfiny żyją około 50 lat, a ich waga zależy od gatunku i waha się od 30 do 200 kg. Wydają na świat tylko jednego potomka i opiekują się nim od 12 do 18 miesięcy. Ich mózg ma podobne możliwości do ludzkiego. U nich na odcinek ciała długości 35 cm przypada około 220 gramów mózgu, a u nas – około 255 gramów. W obu przypadkach kora mózgowa jest porównywalnych rozmiarów.
Delfiny zdają się doświadczać czystej radości i umiłowania świata, które przenika do każdego obszaru ich życia. Uczmy się od nich!
Do atmosfery tego, co tu opisuję, doskonale pasuje piosenka Piaska „Szczęście jest blisko”, która jest jedną z najlepszych piosenek mojego ulubionego artysty.
W tekście „O kopalni diamentów” opisana jest historia farmara Ali Hafeda, który obsesyjnie poszukiwał bogactwa. Udał się on w podróż dookoła świata, żeby odnaleźć diamenty. W końcu po latach tułaczki popełnił samobójstwo. Ta obsesja na punkcie bogactwa go zabiła.
Z kolei farmer, który kupił ziemię od Hafeda był zadowolony z życia. Codziennie wieczorem przy kolacji z rodziną dziękował za owoce swojej pracy. Pewnego dnia zrobił niezwykłe odkrycie – w opuszczonym przez Hafeda ogrodzie znalazł kopalnię diamentów – prosty człowiek miał bogactwo, które przekraczało jego najśmielsze oczekiwania!
Ta opowieść była przytaczana po to, żeby przekazać niezwykłe przesłanie – w każdym z nas tkwi jakieś marzenie, które czeka, abyśmy je odkryli. Wszyscy mamy miejsce, od którego możemy zacząć kopać. Gdzie znajduje się Twoja kopalnia diamentów?
Moja kopalnia diamentów jest związana z faktem, że Jestem na najlepszej drodze do pokonania śmierci, czyli osiągnięcia Życia Wiecznego. Będę prawdopodobnie pierwszym człowiekiem od niepamiętnych czasów, który osiągnie Nieśmiertelność. Cały czas pracuję nad całkowitym zaniknięciem mojego ego (fałszywego ego).
Jestem także o krok od odnalezienia Prawdziwej Miłości i wierzę, że mogę żyć Wiecznie. Jestem strasznie blisko zakończenia cyklu reinkarnacji na Ziemi – gdy to nastąpi osiągnę Życie Wieczne i w ogóle nie będę już musiał umierać i rodzić się ponownie.
Do tej pory umierałem 5 razy, gdyż tyle było moich poprzednich żyć. To jest moje szóste życie, w którym osiągnę Życie Wieczne. Zresztą jest bardzo dużo ludzi, którzy pomagają mi to osiągnąć, gdyż wtedy złamana zostanie śmierci moc i oni także będą mogli osiągnąć Nieśmiertelność. Pokonanie śmierci to sens istnienia Świętego Graala, a także sens życia każdego z Nas. Tak, można żyć Wiecznie i nigdy nie umrzeć – jest to możliwe!
Poniżej prezentuję piękne zdjęcie legendarnej Atlantydy, bo na tej wyspie istniał kiedyś Ziemi Złoty Wiek!
Poniżej prezentuję 3 zdjęcia z filmu Titanic. Co ciekawe, Titanic wyruszył w swój pierwszy i ostatni rejs 10 kwietnia:
„Punktualnie w południe 10 kwietnia 1912 długi i głęboki ryk syren Titanica dał znać, że nadszedł czas wypłynięcia. Był to znak dla holowników, by stanęły w dryf. Wydano rozkaz „Cała naprzód!”, a gdy trzy potężne śruby zaczęły się obracać, Titanic z wolna ruszył.
Wypłynięcie statku nie przebiegało bez problemów – o mało nie doszło do zderzenia z mniejszym statkiem „New York”, który oderwał się od lin cumujących, porwany ssącym kilwaterem nowej jednostki „White Star Line”. Przerwa, jaką spowodował ten incydent, trwała godzinę i została wykorzystana na błyskawiczną inspekcję statku. Część pasażerów potraktowała to wydarzenie jako zły omen i wysiadła w porcie w Queenstown. Ta decyzja – jak się okazało – prawdopodobnie uratowała im życie. Innym „złym omenem” był wygłup jednego z palaczy – wychylił się on przez będący atrapą czwarty komin statku, cały umorusany w pyle. Wywołało to przerażenie u niektórych pasażerów, którzy również woleli wysiąść w porcie w Queenstown.” (z Wikipedii; link; ostatnie 2 akapity pod „Wypłynięcie”)
(wiemy, że katastrofa w Smoleńsku (na którą naprawdę nie ma żadnych dowodów; raport MAK nie mówi NIC o zapisie od uderzenia w brzozę do rozbicia po 3-6 sekundach w okolicach asfaltowej drogi – BRAK ZAPISU PRZEBIEGU KATASTROFY OZNACZA BRAK DOWODÓW NA TO, ŻE MIAŁA ONA MIEJSCE) miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku – 98-mą rocznicę dnia, w który wypłynął Titanic)
Jeśli chodzi o WYNISZCZAJĄCE organizm nałogi, to mam tu na myśli na przykład palenie papierosów, picie alkoholu (szkodzi zdrowiu i wywołuje najprawdopodobniej raka jamy ustnej), branie narkotyków, jedzenie sacharozy, czyli sztucznego cukru (czytałem kiedyś, że jest trzecim narkotykiem – po nikotynie i alkoholu – pod względem liczby uzależnionych ludzi i szybkości uzależnienia), spożywanie niezdrowej żywności, takiej jak fast-foody i chipsy (kaczki w ogóle nie chcą jeść chipsów; najwyraźniej wyczuwają intuicyjnie, że mogłyby im zaszkodzić) oraz picie niesportowych napojów gazowanych.
Moim wielkim nałogiem jest sport, a szczególnie koszykówka. Gdy ileś lat temu w ogóle jeszcze nie było dużo śniegu jeździłem dosyć daleko na rowerze na boisko i grałem w koszykówkę około 3 godziny dziennie na jednym z ulubionych boisk także przy dużym deszczu i niskiej temperaturze, a jak byli jacyś koledzy, to graliśmy mecze na jeden kosz.
Moim ulubionym koszykarzem jest Juan Carlos Navarro, którego zdjęcie prezentuję poniżej.
Inne sporty, które pomagają mi zachować dobrą kondycję to m.in. tenis ziemny, piłka nożna, bieganie, rower, pływanie i kung fu. Od 20 marca 2016 wykonuję też 3 (z 11 dodatkowych ćwiczeń) ćwiczenia „Powrót wiosny” („Huichungong”; czytaj „Heiczungun”): podążanie za policzkami, uderzenie w smoczy pysk i pocieranie głowy smoka.
Zobacz artykuł „Ćwiczenia Huichungong” (link). Właściwie na początku (od pierwszego dnia astronomicznej wiosny) wykonywałem 2 pierwsze z podanych ćwiczeń, a po dwóch, trzech dniach jeszcze to trzecie (pocieranie głowy smoka).
Teraz trochę o stacji radiowej wymienionej w tytule. Można było jej słuchać do około 2015 roku, a potem, w ogóle nie z mojej winy, przestało być dostępne, także dla mnie.
Na początku, gdy wyskakiwało okno, warto było kliknąć w święcący się na czerwono napis „Gram ulubione”. Wtedy nie były grane te same utwory w takiej samej kolejności, ale różne przeboje bardzo fajnie ułożone jeśli chodzi o kolejność. Gdy w ogóle nie klikaliśmy w napis „Gram ulubione” słyszeliśmy tylko ulubione piosenki w ustalonej, tej samej kolejności.
Tworząc radio CUD MIŁOŚCI FM MUZYKA NAJLEPSZA DLA DUSZY wybrałem Andrzeja Piasecznego (jako ulubionego wykonawcę) i piosenki świąteczne (jako rodzaj muzyki, która ma być grana). Bardzo wiele z nich nie było granych w żadnych innych stacjach, a niektórych nie było też na YouTube.
Poniżej prezentuję 14 pięknych, według mnie, piosenek, które można było usłyszeć w tej stacji.
(opracowano na podstawie książki „Tao kung fu. Studia nad metodą chińskiej sztuki walki zebrane przez Johna Little” Bruce’a Lee)
Moje spojrzenie na kung fu jest bardzo podobne do tego, co głosił w swoim czasie Bruce Lee. Dla mnie kung fu jest prostą ekspresją uczuć wykonywaną przy minimum ruchów i energii. Każdy ruch jest osobnym istnieniem bez tych wszystkich sztuczności przy pomocy których ludzie starają się go skomplikować. Prosta droga jest zawsze drogą właściwą, a kung fu nie jest niczym szczególnym. Im bliżej jest się prawdziwej drogi kung fu, tym mniej marnotrawstwa wyrazu.
Do czego się to wszystko sprowadza?
Zanim zacząłem trenować kung fu uderzenie było dla mnie po prostu uderzeniem, kopnięcie tylko kopnięciem. Po tym jak zacząłem trenować uderzenie nie było już tylko uderzeniem, kopnięcie tylko kopnięciem. Teraz, kiedy pojąłem na czym polega kung fu uderzenie jest dla mnie po prostu uderzeniem, kopnięcie tylko kopnięciem.
Nie ma nic więcej w tej sztuce. Bierz rzeczy jakimi są. Uderzaj kiedy musisz uderzać. Kop, kiedy musisz kopnąć.
Nie być spiętym, ale gotowym, nie myśleć, ale i nie śnić, nie być sztywnym, ale elastycznym – to być całkowicie i zupełnie żywym, świadomym i ostrożnym, gotowym na cokolwiek może nadejść.
Najwyższe pielęgnowanie sprowadza się do prostoty. Połowiczne pielęgnowanie prowadzi do ozdobników.
To nie jest codzienny wzrost, ale codzienny spadek – odrzuć to, co nieistotne.
Gdybyż było tak, żeby można było uderzać wprost z oczu! Na długiej drodze od oczu do ramienia do pięści – ileż czasu się traci!
Proszę, nie pozbywaj się swoich pięciu zmysłów aby polegać tylko na tym tak zwanym szóstym.
Poruszam się i nie poruszam się jednocześnie. Jestem jak odbicie księżyca w falach, które wiecznie kołyszą się i toczą.
Porzuć myślenie jakbyś go nie porzucał wcale. Obserwuj techniki jakbyś ich w ogóle nie obserwował.
Zmienić się wraz ze zmianą to niezmienny stan.
Stałość w stałości nie jest prawdziwą stałością. Uniwersalny rytm przejawia się tylko w stałości w ruchu.
Nicości nie można ograniczyć, najmiększej rzeczy nie da się złamać.
O Yin i Yang
Kung fu opiera się na teorii yin i yang, pary współzależnych i wzajemnie dopełniających się sił, które nieustannie oddziałują na siebie determinując bieg Wszechrzeczy. Dla Chińczyków yin i yang to kosmiczne pole sił, w którym yin i yang wiecznie uzupełniają się i wiecznie zmieniają. Europejski dualizm postrzega byty fizycznie i metafizyczne jako dwie oddzielne jakości, w najlepszym razie jako przyczynę i skutek, ale nigdy jako nierozdzielne zjawiska jak na przykład dźwięk i echo czy światło i cień tak jak są one ujęte w chińskim symbolu yin i yang.
Prezentowany powyżej znak przedstawia symbol tai chi lub, w dialekcie kantońskim, tai kik, w którym yin i yang to dwie wzajemnie powiązane części całości, każda zawierająca w sobie element pierwiastka przeciwnego. Etymologicznie znaki yin i yang oznaczają ciemność i jasność. Starożytny znak yin, oznaczający czarną część koła, pisany jest przy pomocy dwóch innych znaków: „chmury” i „wzgórze”.
Yin to wszystko we Wszechświecie, czemu można by przypisać następujące cechy:
negatywny pasywny delikatny wewnętrzny
nieistotny żeński ciemny księżycowy nocny
Pierwiastkiem dopełniającym yin i jednocześnie drugą połową koła jest yang.
Yang to cokolwiek, czemu można by przypisać następujące cechy:
pozytywny aktywny solidny zewnętrzny
istotny męski jasny słoneczny dzienny
Naturalna równowaga istnieje we wszystkim
Widniejący na czarnej części biały element (oraz czarny na białej części) ilustruje równowagę istniejącą we wszystkim, gdyż nie przetrwa nic, co dąży do skrajności – żar może zabić, zabić może też mróz. Twardość bez miękkości jest jak beczka bez wody, zaś miękkość bez twardości jest jak woda bez beczki.
Dopóki yin i yang będą traktowane jak dwie odrębne całości realizacja Tao kung fu nie będzie możliwa.
W kung fu powinno się być w harmonii z siłą przeciwnika, a nie opierać się jej. Kiedy ktoś nas atakuje powinniśmy dopełnić siłę przeciwnika swoją (mniejszą) siłą (twardość zawarta w miękkości) i skierować siłę przeciwnika w pożądanym kierunku. Wtedy atakujący zostanie wmanipulowany w sytuację niekorzystną dla siebie i poniesie klęskę.
Z serialu „Legendy kung fu” z Davidem Carradinem i Chrisem Potterem pamiętam, że mistrz Caine (grany przez Davida Carradine’a) mówił podopiecznemu i synowi (granemu przez Chrisa Potter’a), że musi stać się jednością z przeciwnikiem. Polega to na tym, co opisałem powyżej – trzeba być w harmonii z siłą przeciwnika, a nie opierać się jej.
Ponadto kung fu jest niezwyciężone jeżeli stosuje się je w obronie.
Adept kung fu powinien unikać:
1. Chęci zwycięstwa
2. Chęci uciekania się do technicznych sztuczek
3. Chęci pokazania wszystkiego, czego się dotychczas nauczył
4. Chęci odgrywania biernej roli
5. Chęci pozbycia się jakiejkolwiek choroby jaką może się zarazić
Oto, co adept kung fu powinien robić:
1. Myśleć nie myśląc. Obserwować techniki nie obserwując ich.
2. Przy umyśle całkowicie pustym utrzymywać go w stanie czystości od jakiejkolwiek treści – wtedy lustro pokaże obrazy w ich podstawowej treści.
3. Cały dzień poruszam się i nie poruszam się wcale. Jestem jak księżyc pod falami, który stale toczy się i kołysze. Podążaj za swoją chorobą, bądź z nią, dotrzymuj jej towarzystwa – to jedyny sposób by się jej pozbyć.
4. Mówi się, że stałeś się mistrzem kung fu kiedy twoje techniki wychodzą z twojego ciała i kończyn jakby niezależnie od twojego świadomego umysłu.
5. Stań się lalką wykonaną z drewna – ona nie ma ego, nie myśli – i pozwól ciału i kończynom pracować niezależnie od umysłu w zgodzie z wyuczoną techniką. To jest sposób na zwycięstwo.
6. Zrozum związek między yin i yang, miękkością i twardością. Miękkość nie pozostaje miękkością, twardość nie pozostaje twardością. Gotowe są stale zmieniać się z jednego stanu w drugi. Taki jest prawdziwy bieg rzeczy i adept kung fu powinien być zawsze gotowy aby dostosować się do zmiany sytuacji będącej wynikiem działania przeciwnika. Ale kiedy tylko jego umysł zatrzyma się na którymkolwiek z nich, traci swą płynność. Dlatego adept kung fu powinien utrzymywać swój umysł w stanie pustki, tak aby nie zakłócić swobody swych działań.
Poniżej filmy z serialu „Legendy kung fu” z Davidem Carradinne’m i Chrisem Potterem w rolach głównych: