Kategoria: Zdowie Strona 1 z 2

Ryż czerwony – życiodajne zboże

Poniższy artykuł (raport o czerwonym ryżu p.t. „Życiodajne zboże”) pochodzi z 53-go numeru Nexusa.

Strona internetowa jego wydawcy (Agencji Nolpress) to http://www.nexus.media.pl/

Ich e-mail to nexus@nexus.media.pl

Telefon do Agencji Nolpress to 85 653 55 11

Mieszkańcy Azji spośród różnych gatunków zbóż najwyżej cenią sobie ryż, który stanowi podstawę ich wyżywienia. Pochodzi z Indii, ma wiele odmian, po raz pierwszy opisany został w starodawnych źródłowych traktatach ajurwedyjskich (tradycyjnej medycyny indyjskiej):  BhelasamhicieCaracasamhicie i Susrutasamhicie autorstwa lekarzy będących jednocześnie mędrcami. Mają one charakter autorytatywny, ponieważ zawarta w nich wiedza pochodzi z objawienia, a nie tylko z samego doświadczenia. Współcześnie nauka akademicka coraz częściej potwierdza osiągnięcia tego systemu, który dokonał wielu ważnych odkryć na długo przed powstaniem cywilizacji Zachodu.

Ajurweda przypisuje ryżowi smak słodki, smak cierpki po strawieniu oraz działanie chłodzące, redukujące czynnik biologiczny pit, nieznacznie podnoszące czynniki wat i kaph, hamujące perystaltykę jelit, moczopędne, natłuszcające, pobudzające seksualnie, wzmacniające. Jest łatwo strawny, pobudza łaknienie, dodaje sił, korzystnie wpływa na głos i zdrowie. Leczy choroby skóry, cukrzycę, trąd.

Za najbardziej wartościowe ze wszystkich zbóż ajurweda uważa ryż czerwony. Uprawiany jest w różnych krajach azjatyckich, a także we Włoszech. Poszczególne odmiany różnią się wyglądem i walorami smakowymi. Bogata w składniki odżywcze pokrywa otaczająca zarodek jest łatwo strawna, dlatego spożywa się ziarno niepolerowane. natomiast ryż brązowy, tak zwany „naturalny”, „pełnoziarnisty”, uchodzi w Azji za ciężko strawny z powodu jego otrębów. Nie dotyczy to pozostałych produktów z ziarna niepolerowanego.

Ryż czerwony wyróżnia się spośród innych odmian i zbóż wszechstronnym działaniem, redukuje bowiem wszystkie trzy subtelne czynniki biologiczne: wat, pith i kaph, które regulują wszelkie funkcje fizjologiczne. U człowieka zdrowego pozostają one w stanie równowagi. Oprócz uprzednio wymienionych właściwości wspólnych całego gatunku, odmiana ta korzystnie działa na serce, barwę skóry, wzrok. Leczy chorobliwe pragnienie, duszność, gorączkę, kaszel, owrzodzenia, zatrucia. Likwiduje pieczenie, pobudza czynności trawienne i zwiększa produkcję tkanki rozrodczej (nasienie, jajo).

Ponadto sprzyja tworzeniu się odzi (witalności) mającej kluczowe znaczenie dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Jest to subtelna substancja płynna o działaniu chłodzącym dająca siłę, która powstaje ze wszystkich tkanek, ma swoją siedzibę w sercu i przenika całe ciało. Od niej zależy odporność organizmu, jak również długowieczność. Decyduje o budowie i stabilności mięśni, promiennym wyglądzie skóry, czystości głosu, zdolności do skutecznego działania, czynnościach narządów czynnościowych (narządów mowy: języka, krtani i ust, a także ręki, stopy, narządów płciowych, odbytu), czynnościach narządów zmysłów (ucha, skóry, oka, języka, nosa) oraz czynnościach psychicznych. Zwiększona ilość odzi dodaje sił, odżywia organizm, a także powoduje uczucie zadowolenia.

Z upływem czasu wiedza o cennych właściwościach ryżu czerwonego została utracona. Dopiero w dwudziestym wieku słynący z długowieczności indyjscy jogi przypomnieli o nim społeczeństwu, uznając go za ważny pokarm satwiczny, czyli taki, który sprzyja zarówno zdrowiu, jak i rozwojowi duchowemu człowieka. Zalecają uwzględnienie tego produktu w postaci kaszy w codziennym jadłospisie. Podobnego zadania podjęła się następnie kierownik Międzynarodowej Akademii Ajurwedyjskiej w Punie, dr S. Ranadem, publikując wegetariańską książkę kucharską, w której opisała odmianę czerwoną. Najbardziej jednak wskazane jest spożywanie go jako składnika opracowanej przez jogich ajurwedyjskiej diety satwicznej, która zapewnia zrównoważone odżywianie będące istotnym czynnikiem warunkującym zdrowie. Pokarmy dobierane są indywidualnie do konstytucji, pory roku i choroby.

Ziarna wszystkich oraz nasion strączkowych powinny być sezonowane – przechowywane przez jeden rok przed dopuszczeniem do obrotu. Podnosi to wartość odżywczą produktów. Dawniej w Polsce był obowiązek leżakowania mąki. Ryż należy przechowywać w workach jutowych lub innych przewiewnych opakowaniach w suchym miejscu – odmianę czerwoną w chłodnym, a mąkę bez dostępu światła.

Zboże to spożywa się w postaci preparowanej, kaszy, płatków, skrobi, makaronu, pieczywa przekąskowego, chrupek, syropu otrębowego, słodu, herbaty, mleka. Z mąki, także prażonej, można przyrządzać kaszę, kleik, naleśniki (dosę), warzywa lub twaróg prasowany w cieście (pakorę), słodycze oraz stosować jako zagęszczacz. Unikać naczyń aluminiowych, z tworzyw sztucznych i z uszkodzoną emalią. Nie używać kuchni elektrycznej ani mikrofalowej ze względu na ich szkodliwe promieniowanie. Potraw gotowanych nie wolno odcedzać, aby zatrzymać cenne składniki.

Ryż czerwony niepolerowany sezonowy odgrywa obecnie znaczącą rolę w żywieniu człowieka ze względu na wagę, jaką przywiązuje się do zdrowego stylu życia.

Opracował Miłosz Woźniak

Zdrowe produkty

Poniżej opisuję różne zdrowe produkty, to co zawierają i ich wpływ na zdrowie:

  • jajka kur hodowanych w naturalnych warunkach – zawierają rozpuszczalne w tłuszczu witaminy A i D, które mają bardzo dobry wpływ na nasze zęby
  • zielony groszek, szpinak, kapusta, brukselka, jarmuż, brokuły – zawierają luteinę – jeden z kartenoidów – która chroni oczy prezd chorobą AMD (zwyrodnienie plamki żółtej w oku)
  • kukurydza i szafran – zwierają zeaksantynę – drugi z kartenoidów – która też chroni oczy przed chorobą AMD
  • ryby morskie – kwasy tłuszczowe omega 3 (które te ryby zawierają) działają pozytywnie na naczynia krwionośne i siatkówkę  oka.
  • borówki czernice – są w nich zawarte antycyjanozydy, które  mają zdolność do regeneracji części oka odpowiedzialnej za dobre widzenie po zmierzchu
  • buraki naciowe, boćwina, jarmuż, cukinia, brokuły, seler, fasolka szparagowa – są bardzo zdrowe dla zębów
  • organiczne, dzikie wątróbki – też są dla nich zdrowe
  • granaty – zawierają kwas elagowy, który zwalcza raka piersi
  • produkty mleczne – wapń z tych produktów jest najlepiej przyswajalny, więc są one bardzo zdrowe na kości
  • owoce dzikiej róży, porzeczki, owoce cytrusowe (np. cytryny) – zawierają witaminę C, która uczestniczy w reakcjach odpornościowych organizmu, a jej niedobór jest przyczyną gorszej przyswajalności żelaza przez ustrój. Kwas askorbowy (witamina C) może być skuteczny w leczeniu chorób wirusowych, takich jak: wśród dzieci różyczka, ospa wietrzna, opryszczka pospolita, rumień nagły, mononukleoza zakaźna i inne, a u dorosłych: wirusowe zapalenie płuc i wątroby, różne grypy i przeziębienia. Kwas askorbowy niszczy również nadmiar wolnych rodników i przywraca stan równowagi (czyli homeostazy). Każdy człowiek posiada te rodniki, które działają przeciwko szkodliwym drobnoustrojom, ale ich zbyt duża ilość może prowadzić do uszkodzeń śródbłonka, ścian komórek i materiału genetycznego. Witamina C ma także działanie przeciwalergiczne, a w połączeniu z pewnymi pierwiastkami (wapniem, magnezem, potasem, cynkiem) i innymi mikroelementami pomaga utrzymać równowagę kwasowo-zasadową. Zaleca się (w przypadku równowagi kwasowo-zasadowej) stosować 250-500 mg witaminy C, którą rozpuszczamy w 1/3 szklanki wody 3-4 razy dziennie w takich samych odstępach czasowych. Można (gdy zajdzie potrzeba) podwoić dawkowanie.
  • daktyle – są bogatym źródłem błonnika – 100g daktyli dostarcza prawie 7g błonnika, co zapobiega zaparciom i pomaga utrzymać perystaltykę jelit. Błonnik pełni też ważną rolę w regulacji poziomu cukru we krwi. Spowalnia trawienie co może zapobiegać nagłym skokom glukozy. To szczególnie ważne dla osób z cukrzycą i tych, które chcą unikać gwałtownych wahań energetycznych w ciągu dnia. Daktyle w ogóle nie wpływają na długoterminowy poziom cukru we krwi, nawet jeśli ktoś choruje na cukrzycę. Badania wykazują, że daktyle nie wpływają na średni poziom glukozy na czczo, a niektóre wskazują nawet, że mogą obniżać średnie stężenie cukru oraz poziom cholesterolu. Poadto daktyle zawierają przeciwutleniacze i polifenole, które mogą zmniejszać uszkodzenia komórek wywołane przez wolne rodniki. Daktyle to zdrowa alternatywa dla cukru. S ą też bogate w wapń, magnez, potas i witaminę K, które wspierają zdrowie układu kostnego i mogą przeciwdziałać osteoporozie.

Uzdrów swoje życie

(opracowano na podstawie książki Louise L. Hay „Możesz uzdrowić swoje życie”)

Louise L. Hay założyła i prowadzi w Kalifornii ośrodek terapeutyczny, którego celem jest pomaganie zgłaszającym się osobom w odkryciu i wykorzystaniu pełni potencjału sił wewnętrznych, które mają decydujący wpływ na zachowanie zdrowia. Źródłem wiedzy autorki książki „Możesz uzdrowić swoje życie” są jej własne doświadczenia: uznana za nieuleczalnie chorą na raka, w okresie przygotowywania się do operacji zdołała wyleczyć się sama. Jej główne przesłanie streszcza się w zdaniu: „Jeżeli tylko jesteś gotów uruchomić siły swojego umysłu, możesz wyleczyć się z niemal każdej choroby”.

Nieuleczalna choroba – określenie, które przeraża bardzo wielu ludzi – dla Louise oznacza tyle, iż danej choroby nie da się wyleczyć metodami zewnętrznymi i że trzeba sięgnąć do wnętrza człowieka, aby znaleźć sposób leczenia. Hay pisze, że „gdyby poddała się operacji w celu usunięcia raka, nie dokonując przy tym oczyszczenia „wzorca” myślowego, który go spowodował, lekarze kroiliby ją tak długo, aż by ze mnie nic nie zostało i nie podobał jej się ten pomysł”.

Louise nie poddała się jednak operacji – po 6 miesiącach pracy nad gruntownym oczyszczeniem ciała i umysłu mogła otrzymać orzeczenie lekarskie, które było zgodne z tym, co już wiedziała – że nie ma już nawet śladu raka! Teraz wiedziała z własnego doświadczenia, że CHOROBA MOŻE BYĆ ULECZONA, JEŚLI BARDZO CHCEMY ZMIENIĆ SWÓJ SPOSÓB MYŚLENIA, DZIAŁANIA ORAZ NASZE PRZEKONANIA!

W czasie sesji Louise wyjaśnia, że JAKIKOLWIEK nie byłby problem pacjenta, to podstawową przyczyną jest NIEKOCHANIE siebie. Czym jest prawdziwa miłość do siebie? Dla mnie pokochanie siebie jest to po prostu bezwarunkowa akceptacja siebie takim, jakim się jest. Wielu z nas ma długą listę rzeczy, które muszą zrobić, żeby siebie pokochać. Od razu wyrzuć tę listę!

Trzeba też wyraźnie zaznaczyć, że samo kochanie siebie to droga DONIKĄD. Tak samo ważne jest kochanie i akceptowanie innych ludzi. Era chrześcijaństwa, która niedługo się skończy opiera się tylko na kochaniu innych ludzi i to także jest droga DONIKĄD.

Natomiast tzw. Kościół Scjentologiczny założony przez Rona Hubbarda prezentuje filozofię związaną z pełną akceptacją i kochaniem siebie, co prowadzi do tego, że prawie nie mamy poważnych problemów i w naszym życiu zdarzają się „małe cuda” przy małym wysiłku z naszej strony. Według mnie zamiast afirmacji „Kocham i akceptuje siebie”, której powtarzanie nawet około 100 razy dziennie (nie, to nie jest za dużo, pisze Louise; chodzi o to, żeby to stwierdzenie „zakorzeniło się” w podświadomym umyśle) można (żeby w naszym życiu zaczęły wydarzać się małe i duże cuda) powtarzać w myślach (lub pisać albo mówić na głos) afirmację „kocham i akceptuję siebie i innych ludzi”.

Ponadto bardzo dobre efekty jeśli chodzi o nasze zdrowie dają afirmację związane z różnymi częściami ciała i dolegliwościami oraz chorobami. Na przykład skóra chroni naszą indywidualność i jest organem czuciowym. Żeby spróbować wyleczyć jej chorobę lub jej zapobiec można stosować stwierdzenie „bycie sobą jest bezpieczne”. Zawał serca to wyciskanie z serca całej radości na rzecz pieniędzy lub stanowiska. Na to pomoże „przywracam radości centralne miejsce w moim sercu; obdarzam miłością wszystkich”. Bardzo ciekawa jest przyczyna grypy według Louise – Reakcja na powszechne negatywne nastawienie i przekonania. Lęk. Wiara w słuszność tego, co statystycznie uznawane.

Afirmacja lecząca lub zapobiegająca to: „Jestem ponad ogólne przekonania lub wiarę we „właściwą porę”. Jestem wolny od wpływów wszystkiego, co masowe.”

Z kolei kości symbolizują budowę wszechświata. Ja stosuję związaną z nimi afirmację „jestem dobrze zbudowany i zrównoważony” nie dlatego, że mam jakieś problemy z nimi, ale zapobiegawczo i po to, żeby wiedzieć, że nie będę miał z nimi żadnych problemów.

Oczy reprezentują zdolność widzenia. Jeśli występują kłopoty z oczami, zazwyczaj oznacza to, że nie chcemy widzieć czegoś w sobie lub w życiu, w przeszłości, teraźniejszości lub w przyszłości.

Ilekroć Louise widzi małe dzieci noszące okulary, wie że coś dzieje się w ich domach – coś, na co one nie chcą patrzeć. Jeśli nie mogą zmienić przeżywanego doświadczenia, wolą „rozproszyć” wzrok, by nie widzieć tego dokładnie.

Wielu ludzi miało dramatyczne doświadczenia uzdrawiające, gdy zdecydowali się wrócić do przeszłości i oczyścić z problemów, na które nie chcieli patrzeć kilka lat przed założeniem okularów.

Czy odnosisz się negatywnie do tego, co dzieje się teraz? Jakiemu problemowi nie chcesz stawić czoła? Obawiasz się widzieć teraźniejszość czy też przyszłość? Gdybyś widział wyraźnie – cóż takiego mógłbyś zobaczyć, czemu nie chcesz się przyjrzeć teraz? Czy zdajesz sobie sprawę, jaką krzywdę sobie wyrządzasz?

Warto skupić się nad tymi pytaniami.

Skóra symbolizuje naszą indywidualność. Kłopoty ze skórą oznaczają, że odczuwamy w jakiś sposób zagrożenie naszej indywidualności. Czujemy, że inni mają władzę nad nami. Mamy cienką skórę, coś zachodzi nam za skórę, czujemy się żywcem z niej obdzierani, nasze nerwy, nasze nerwy są już pod skórą.

Jednym z najszybszych sposobów uzdrowienia skóry jest wprowadzenie do świadomości twierdzenia: „Ja akceptuję siebie”, wypowiadanego kilkaset razy dziennie. Odzyskaj swoją moc.

Przyczyna swędzenia to brak satysfakcji. Na to można stosować afirmację: „Spokojnie przyjmuję sytuację, w jakiej jestem. Akceptuję moje dobro wiedząc, że wszystkie moje potrzeby i pragnienia będą spełnione”. Trzeba ją powtarzać jak najwięcej (można też pisać), a przedtem usunąć negatywny wzorzec myślowy z umysłu (swędzenie jest wyrazem braku satysfakcji.

„Dziecinne łzy, ofiara” to przyczyna umysłowa nadprodukcji śluzu. Na to jest afirmacja: „Potwierdzam i akceptuję swoją twórczą moc w moim świecie. Od tej chwili chcę cieszyć się życiem”.

Najlepiej kupić sobie tę książkę („Możesz uzdrowić swoje życie” Louise L. Hay, Wydawnictwo Medium) gdyż znajduje się tam pełna lista chorób i dolegliwości oraz prawdopodobna przyczyna, a także afirmacja, która w tym przypadku pomoże. Poza tym książka jest bardzo ciekawa i znajduje się w niej m.in. Historia życia Louise.

Polecam też bardzo mudry – jogę małych palców – zdrowie przez Mudras (Indie). Ja wykonuję mudrę wiedzy, która m.in. polepsza pamięć i możliwości koncentracji, a także wzmacnia duchowo. Jest też środkiem przeciwko duchowemu napięciu i wewnętrznemu bałaganowi, Pomaga przy bezsenności i nadmiernej senności, przy depresjach oraz przy wysokim ciśnieniu krwi.

Pozycja: czubek kciuka i palca wskazującego lekko stykają się. Pozostałe trzy palce pozostają wyprostowane (nie spięte).

Ogólnie czas ćwiczenia nie powinien być krótszy niż 45 minut, ale nie trzeba tyle czasu ćwiczyć bez przerw – można go podzielić na mniejsze dziesięcio- lub piętnastominutowe „porcje”.

Sposób na epidemię otyłości

(opracowano na podstawie artykułu z 73-go numeru Nexusa p.t. „Sposób na epidemię otyłości” Sherill Sellman; strona internetowa wydawcy (Agencji Nolpress) to http://www.nexus.media.pl/; ich e-mail to nexus@nexus.media.pl; telefon do Agencji Nolpress to 85 653 55 11)

Tu link do http://sklep.proneo.com.pl/index.php?id_product=35&controller=product Jest tam dostępne m.in. homeopatyczne HCG. 

Zdumiewająca niskokaloryczna dieta, która wykorzystuje ludzką gonadotropinę kosmówkową, okazała się niezwykłym sukcesem w leczeniu ludzi z nadwagą i otyłością i oferuje drogę wyjścia z globalnego kryzysu zdrowia.

Kosztowny problem na całym świecie

Rozejrzyjmy się dookoła. Zauważyliście coś? Nasz świat staje się coraz grubszy… znacznie grubszy. Nigdy wcześniej w historii ludzkości po Ziemi nie chodziły tak korpulentne ciała. Stany Zjednoczone (74,1% ludzi otyłych), Australia (67,4%), Nowa Zelandia (68,4%) i Wielka Brytania (61%) wiodą prym wśród 25 krajów świata z największą liczbą otyłych ludzi.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) określa obecnie powszechne występowanie otyłości jako epidemię. Stan otyłości jest określany na podstawie procentowej zawartości tłuszczu w ogólnej masie ciała, przy czym w odniesieniu do kobiet ta wartość wynosi 32 procent, zaś w przypadku mężczyzn – 25 procent.

Co się naprawdę dzieje?

Zmarły w roku 1970 genialny endokrynolog, dr A.T.W. Simeons, poświęcił 30 lat swojego życia na poszukiwanie przyczyn otyłości. Odkrył, że jądro problemu stanowi głównie działalność podwzgórza.

W czasie gdy powszechnie uważano, że przejadanie się powoduje otyłość, dr Simeons ustalił, że przejadanie się jest rezultatem zaburzenia metabolizmu, a nie jego przyczyną.

Dr Simeons wydał okrzyk 'Eureka!’, kiedy zauważył, że bardzo szczupłe ciężarne Indianki, mimo iż spożywały niskokaloryczne pokarmy i jednocześnie wykonywały wyczerpujące prace fizyczne, rodziły zdrowe dzieci o normalnej wadze. Te ciężarne kobiety mogły z łatwością zmniejszyć swoją wagę poprzez drastyczne zmniejszenie ilości spożywanych pokarmów, nie odczuwając przy tym głodu ani nie szkodząc dzieciom znajdującym się w ich łonach. Po przeprowadzeniu szeroko zakrojonych badań przypisał to zjawisko obecności substancji zwanej ludzką gonadotropiną kosmówkową (human chorionic gonadotrophin; w skrócie hCG), którą w dużych ilościach wytwarza organizm ciężarnej kobiety.

Czy hCG stanowi klucz pozwalający na bezpieczne i sukcesywne resetowanie rozregulowanego podwzgórza?

Znaczenie gruczołu podwzgórza

Problem magazynowania tłuszczu prowadzący do nadwagi i otyłości zdaje się mieć związek z głównym gruczołem – podwzgórzem. Podwzgórze jest zbiorem wyspecjalizowanych komórek mieszczących się w dolnej centralnej części mózgu umożliwiających komunikację między układem dokrewnym i centralnym układem nerwowym. Jest to jeden z centralnych elementów mózgu zawierający obwody neuronów, które kontrolują emocjonalne zachowania i motywację popędów. Bez właściwego działania podwzgórza te dwa układy nie reagują w odpowiedni sposób na wzajemne sygnały.

Przy upośledzonym działaniu podwzgórza ilość tłuszczu będzie rosła bez względu na to, czy ktoś je dużo, normalnie, czy bardzo mało.

Bez względu na stosowane diety i intensywne ćwiczenia zapasy tłuszczu pozostaną nietknięte. Jest oczywiste, że u ludzi z nadwagą ten gruczoł nie działa normalnie i jest prawdopodobnie do pewnego stopnia upośledzony u większości ludzi. W celu uwolnienia zmagazynowanych rezerw tłuszczu, zintensyfikowania metabolizmu i zmniejszenia niesłabnącego fizycznego odczucia głodu, podwzgórze musi być zresetowane.

Nie każdy tłuszcz jest taki sam

W organizmie są trzy rodzaje tłuszczu: tłuszcz strukturalny oraz normalne i nienormalne rezerwy tłuszczu. Tłuszcz strukturalny zapewnia ochronę głównym organom ciała i stawom i nie jest spalany w procesie metabolizmu. Normalne rezerwy tłuszczu są rozrzucone po całym ciele i są wykorzystywane jako paliwo, kiedy organizm staje przed natychmiastową potrzebą wynikającą z niedoborów żywieniowych lub kalorycznych. Te dwa pierwsze rodzaje tłuszczu są konieczne do utrzymania organizmu w zdrowiu. Nienormalne rezerwy tłuszczu są składowane pod skórą i wokół organów jako „dodatkowe dostawy paliwa” przeznaczone na przypadki dużych niedoborów żywieniowych. U otyłych osób tłuszcz ma tendencję do gromadzenia się w takich miejscach, jak brzuch, biodra, pośladki, uda, kolana, kostki, górne części ramion i szyja. Jest to tłuszcz, który, który nie tylko powoduje deformację ciała, ale jest przyczyną innych problemów ze zdrowiem. Przy normalnej diecie organizm uwalnia strukturalne i normalne rezerwy tłuszczu. Może też dojść do spalania mięśni i wody. Ostatnim tłuszczem, jaki organizm spali, są jego nienormalne rezerwy, jako że dochodzi do tego w ostateczności, w ramach strategii przetrwania, w przypadku dużego niedożywienia organizmu.

Dr Simeons odkrył, że hCG utrzymuje strukturalny tłuszcz i mięśnie w nietkniętym stanie i jednocześnie rozbija nienormalne rezerwy tłuszczu, wykorzystując je jako paliwo i powodując, że otyła osoba nie tylko traci kilogramy, ale i centymetry. Przy pomocy hCG organizm uwalnia i przekształca zgromadzony nienormalny tłuszcz w ilości 1500-3000 kalorii dziennie. Im więcej tłuszczu zostało zgromadzone, tym większy jest jego ubytek.

Dr Simeons odkrył ponadto, że hCG maksymalizuje funkcjonalną pojemność wszystkich ośrodków podwzgórza, w tym tego, który nazwał „ośrodkiem tłuszczu”, umożliwiając uwalnianie tłuszczu z jego nienormalnych rezerw oraz udostępnianie go organizmowi jako źródła paliwa.

hCG na ratunek

Ludzka gonadotropina kosmówkowa to substancja produkowana w ogromnych ilościach przez macicę w czasie ciąży. To największa glikoproteina (technicznie nie będąca hormonem) obecna w ludzkim organizmie.

Dr Simeons opracował specjalny protokół stosowania hCG razem z dokładnym planem diety, którego należy skrupulatnie przestrzegać. Ludzie, którzy chcą zrzucić 7 kg lub mniej, potrzebują protokołu obejmującego 23 dni. Ten sam protokół można stosować aż do 40 dni, aby pozbyć się aż do 15 kg nadwagi. (A.T.W. Simeons, Pounds and inches)

Kiedy hCG jest podawana w połączeniu z niskokaloryczną dietą, w organizmie dochodzi do wytworzenia szczególnego stanu – przekazania mu informacji, że w organizmie wystąpił alarmowy stan głodu. W efekcie podwzgórze wydaje polecenie uwolnienia zmagazynowanych rezerw tłuszczu. Wskutek zamiany od 1500 do 3000 kalorii odłożonego nienormalnego tłuszczu na energię i pokarm, dochodzi do gwałtownego i zarazem bezpiecznego spadku wagi o ponad 0,5 kg dziennie (im jest więcej tłuszczu do stracenia, tym szybsza jest jego utrata).

Bardziej niezwykłe jest gwałtowne kształtowanie ciała, jako że nienormalne i zniekształcające rezerwy tłuszczu dosłownie wytapiają się ukazując nowe kontury na obszarach ciała, które były najbardziej odporne na zmiany. Brzuch staje się płaski, biodra i uda wracają do normalnych proporcji, zaś pokłady tłuszczu na plecach, górnych ramionach i kolanach znikają. Jednocześnie ciało staje się bardziej jędrne a skóra błyszcząca. Kiedy nienormalne rezerwy tłuszczu zostają zamienione na energię i pokarm, ludzie donoszą o rozpierającej ich energii i rzadkim, jeśli w ogóle, odczuciu głodu.

Największą zaletą hCG jest to, że spożyta w czasie programu odchudzania jej niewielka ilość nie wywołuje żadnych negatywnych efektów ubocznych.

Moje własne doświadczenie z hCG

Tak jak wiele innych kobiet nabrałam w środku życia wagi. Pewnego dnia natknęłam się przypadkowo na opis pewnego programu pozbywania się nadmiernej wagi, który zmienił moje życie. W ten sposób dowiedziałam się o hCG.

Kiedyś sądziłam, że w pozbywaniu się tłuszczu będzie pomocna tarczyca. Tymczasem, jak utrzymuje dr Simeons, tarczyca nie odgrywa żadnej roli w uwalnianiu tłuszczu, który jest przyczyną nadwagi. To była dla mnie rewelacja.

W swojej książce Pounds and inches (Funty i cale) dr Simeons napisał: „Kiedy odkryto, że gruczoł tarczycy kontroluje tempo spalania paliwa organizmu, sądzono, że podanie gruczołu tarczycy otyłym pacjentom może przyspieszyć spalanie rezerw tłuszczu. To również okazało się błędne, ponieważ, jak już wiemy, te nienormalne rezerwy tłuszczu nie biorą udziału w przemianie energetycznej organizmu – są zlokalizowane w niedostępnym miejscu.

Kuracja tarczycowa zmusza organizm do konsumowania jego normalnych rezerw, które u ludzi o otyłych są już i tak uszczuplone, a następnie rozbicia tłuszczu istotnego strukturalnie bez naruszania depozytów nienormalnego tłuszczu. W ten sposób pacjent może być doprowadzony do skrajnego wyczerpania z głodu, mimo iż wciąż ma na zbyciu 45 kilogramów tłuszczu. Tak więc wszelkie ubytki wagi wywołane leczeniem za pośrednictwem tarczycy zawsze odbywają się kosztem tłuszczu, którego organizm bardzo potrzebuje”.

Oryginalny program dra Simeonsa wymaga przepisania przez lekarza codziennych podskórnych, wykonywanych przez samego pacjenta, zastrzyków hCG. Istnieje także doustna forma hCG, która również jest dostępna wyłącznie na receptę. Istnieje jednak jeszcze jedna efektywna opcja hCG – homeopatyczne remedium hCG przyjmowane codziennie w postaci kropel. Homeopatyczne hCG wywiera taki sam efekt jak przepisywane przez lekarza wersje hCG. No i postanowiłam wypróbować to na sobie.

Zażywając trzy razy dziennie przez 23 dni homeopatyczne krople hCG i postępując zgodnie z protokołem dra Simeonsa w sprawie spożywania określonych pokarmów w określonych ilościach i przez określony czas, zrealizowałam ten eksperyment. Program ten nie wymaga żadnych specjalnych ćwiczeń, kosztownych pokarmów ani specjalnej diety.

W czasie realizowania go wstępowałam na wagę, aby odkryć, że w nocy zdematerializował się funt tłuszczu (0,45 kg)! Ale to nie był tylko tłuszcz, ale również cale. Moje stare ubrania wręcz spadały ze mnie, a mimo to wcale nie czułam głodu, zaś energia wręcz mnie rozsadzała. Na własne oczy widziałam, jak zmienia się moje ciało.

Od momentu wkroczenia w świat hCG pomogłam ponad 200 moim pacjentkom w realizacji tego protokołu. Wszystkie kuracje były udane, nawet te z dużą otyłością, których ofiary dawno już straciły nadzieję na stanie się „normalnymi”.

Rzadko zdarza się, aby program zmniejszenia wagi ciała dawał tak wspaniałe wyniki. Szczęśliwie dla tych z nadwagą odkrycie dra Simeonsa dało w końcu bezpieczne, niewygórowane finansowo i efektywne rozwiązanie globalnej epidemii otyłości.

Dr Sherill Sellman

Jak żyć, żeby mieć jak najzdrowsze kości?

Z tego, co wiem, wapń jest najlepiej przyswajalny z produktów mlecznych, więc, uważam, że warto jest spożywać produkty mleczne. Od chyba około dwóch i pół miesiąca (stan na 4 stycznia 2022) regularnie piję kefiry (wyprodukowane BEZ STOSOWANIA GMO, co jest napisane na opakowaniu) oraz rzadziej jem jogurty naturalne (wyprodukowane z mleka od krów karmionych PASZAMI BEZ GMO). Oczywiście w przeszłości też spożywałem produkty pochodzenia mlecznego, ale potem miałem pewną przerwę od mleka, kefirów i jogurtów.

Czytałem kiedyś w jednym  artykule, że regularne ćwiczenia fizyczne z ciężarami oraz jazda na rowerze przy jak najmniejszym przełożeniu przerzutki może mieć pozytywny wpływ na nasze kości. Przez całe życie całkowicie unikam kawy i na pewno TAK JEST ZAWSZE – udowodniono, że zawarta w kawie kofeina wypłukuje wapń z kości. 

Regularnie przyjmuję też suplementy diety, zawierające witaminę D oraz witaminę D3 – z tego, co wiem jest to dobre dla zdrowia kości.

Jeśli chodzi o regularne ćwiczenia fizyczne z ciężarami, to ćwiczenia te sprzyjają zwiększeniu gęstości tkanki kostnej i są szczególnie zalecane kobietom w okresie po menopauzalnym. Bardzo długo nie brano pod uwagę kobiecych diet jako jednego z czynników utraty tkanki kostnej. Trwające 7 lat, dobrze kontrolowane badania ujawniły, że w czasie stosowania diety, podczas której kobieta traci masę, traci również tkankę kostną. Ostatnie badania dowiodły, że w czasie stosowania diety, podczas której kobieta traci masę, traci również tkankę kostną. Ostatnie badania dowiodły, że w ciągu niespełna 22 miesięcy u kobiet ćwiczących przynajmniej trzy razy w tygodniu nastąpił wzrost gęstości ich kości o 5,2 procenta. Kobiety, które nie ćwiczyły w ogóle straciły w tym czasie 1,2 procenta masy kości. Efektywny trening siłowy składa się z takich ćwiczeń jak wchodzenie pod górę, jazda na rowerze górskim przy jak najmniejszym przełożeniu przerzutki, wspinanie się na stopień oraz ćwiczenia z ciężarami.

Jeśli chodzi o dietę to żyję Wiecznie bez narkotyków, bez papierosów, bez alkoholu, bez JAKIEGOKOLWIEK piwa (kiedyś słyszałem czy czytałem, że tzw. „piwo bezalkoholowe” NAPRAWDĘ ZAWIERA ALKOHOL) oraz bez NADUŻYWANIA rafinowanego cukru (i wszystkich produktów zawierających go), waty cukrowej, bez pączków (zero pączków w „Tłusty Czwartek” od iluś lat i tak jest przez Wieczność na 100%), bez kawy (Kawa zawiera kofeinę, a udowodniono, że wypłukuje ona wapń z kości. Ponadto kawy (między innymi kawy) powinno się unikać, jeśli chce się w ogóle nie mieć próchnicy zębów), bez NADMIERNIE CZĘSTEGO jedzenia pizzy, zapiekanek, słodyczy (a być może bez słodyczy – chyba W OGÓLE MI SMAKUJĄ – wolę zdecydowanie MIÓD), bez NADUŻYWANIA lodów, wafli, bez tortów i ciast, bez NADUŻYWANIA ciasteczek, deserów, bez fast-foodów, bez kurczaka z rożna (jego skóra to praktycznie sam CHOLESTEROL), bez skóry kurczaków (to pewnie dużo cholesterolu), bez NADUŻYWANIA „żywności” w rodzaju paluszków, biszkoptów i krakersów, gazowanych napojów (na pewno wiesz, jakie napoje mam na myśli), wszystkich napojów, zawierających chemiczne barwniki i/lub sztuczne substancje smakowe, bez NADUŻYWANIA kiełbasek, chleba i bułek z ogniska, płatków do mleka, lizaków, pop-corn’u, gumy do żucia, chrupków, chipsów, prażynek, żelków, bez boczku, bez musztardy, bez NADUŻYWANIA białej kiełbasy (zawiera spore ilości cholesterolu oraz niezdrowe nasycone kwasy tłuszczowe; Jednak, moim zdaniem, NIEWIELKIE IOŚCI tłuszczów nasyconych  są POTRZEBNE ORGANIZMOWI – i dlatego piję regularnie kefiry, zawierające MINIMALNE ILOŚĆ kwasów nasyconych (tłuszczów nasyconych)) i bez NADUŻYWANIA kiełbas, zawierających cholesterol i dużo tłuszczu, bez NADMIARU śmietany, pierników, koktajlów oraz bez mortadeli (jest bardzo niezdrowa).

Ponadto żyję Wiecznie: pijąc niegazowaną nisko sodową wodę mineralną z sokiem cytrynowym (0,75l w pon, śr, piąt, sob) i niegazowaną nisko sodową wodę mineralną bez soku z cytryny (ogólnie we wszystkie dni tygodnia), pijąc sok pomarańczowy ze  świeżych pomarańczy oczywiście bez dodatku trucizny (cukru) i bez żadnych dodatków, jedząc różne owoce (banany, pomarańcze, mandarynki, winogrona, śliwki, jabłka, jeżyny, maliny i inne) i warzywa (groszek, kukurydzę – groszek to źródło luteiny, a kukurydza zeaksantyny, które to składniki są w stanie utrzymać w dobrym stanie plamkę żółtą oka oraz marchew, fasolkę szparagową, pomidory, pietruszkę, i inne oraz zioło melisę w pewnym okresie), spożywając ciemne pieczywo, jedząc latem chłodnik (zupę z warzywami na zimno) i inne zdrowe i jednocześnie dobre w smaku zupy, jedząc makaron z truskawkami (BEZ cukru i śmietany), pijąc kefiry (wyprodukowane BEZ STOSOWANIA GMO) oraz uprawiając różne sporty (głównie koszykówkę, ale też tenis ziemny, piłkę nożną, bieganie, pływanie, jazdę na rowerze i inne).”

Kość jest tworzona przez dwa typy komórek: komórki kościogubne (osteoklasty) i komórki kościotwórcze (osteoblasty). Zadaniem tych pierwszych jest poszukiwanie w tkance kostnej części wymagających odnowy. Osteoklasty rozpuszczają zużyte komórki kości, w wyniku czego w ich miejscu powstaje pusta przestrzeń. Wówczas w to miejsce wędrują osteoblasty i wypełniają to miejsce nową tkanką kostną. W ten sposób kość sama się leczy i odnawia. Proces ten nosi nazwę „ponownego modelowania kości”. Owa zdolność kości do samo naprawy ma naprawdę istotne znaczenie. Jego zaburzenie przyczynia się bowiem do powstania osteoporozy. Kiedy usuwanych jest więcej komórek niż odbudowywanych, wówczas dochodzi do utraty masy kości. 

Woda alkaliczna – życie bez chorób

WODA ALKALICZNA – ŻYCIE BEZ CHORÓB

Od mniej więcej półtora miesiąca piję regularnie wodę alkaliczną, czyli taką, jaka powstaje w procesie jonizacji (elektrolizy). Polega on na przepuszczeniu przez wodę prądu elektrycznego. Proces zachodzi przy pomocy jonizatora. W naczyniu z elektrodą ujemną (katodą) powstaje zjonizowana woda alkaliczna, a w naczyniu z elektrodą dodatnią (anodą) – woda kwaśna. Ja piję tylko alkaliczną. Kwaśna ma zastosowanie do innych celów.

Na skutek jedzenia przetworzonej żywności i picia różnych napojów (np. coca cola czy alkohol) organizm zakwasza się. Prowadzi to do chorób i starzenia się. 

Coca-cola posiada ORP (potencjał oksydacyjno-redukcyjny) tylko trochę niższy niż 5% kwas octowy (+400 dla kwasu, a +300 do +350 dla coca-coli). ORP określa zdolność (potencjał)  roztworu do przyłączania lub oddawania elektronów. Wartości potencjału utleniania-redukcji (utlenianie nie jest możliwe bez równoczesnej redukcji i odwrotnie; jeśli jedna substancja jest utleniana, tj. uwalnia elektrony, to inna substancja przyłącza te elektrony i redukuje się) są mierzone w miliwoltach (mV). Mogą być ujemne lub dodatnie.

Ujemna wartość ORP wskazuje na to, że roztwór zawiera wolne elektrony, które mogą być oddane, tj. roztwór ma właściwości redukcyjne. Takie właściwości posiada woda alkaliczna, która staje się swego rodzaju dawcą elektronów. Dlatego ta woda posiada właściwości przeciwutleniające.

Płyny z ujemnym ORP uzupełniają brakujące im elektrony, zabierając je z komórek i tkanek.

Kolorowe potrawy chronią wzrok

(opracowano na podstawie artykułu Elżbiety Bielińskiej „Kolorowe potrawy chronią wzrok” z 235-go (lipiec 2010) numeru miesięcznika Nieznany Świat)

Jedną z głównych przyczyn ślepnięcia ludzi powyżej pięćdziesiątki jest zwyrodnienie plamki żółtej w oku. Można temu zapobiec, a nawet doprowadzić do cofnięcia się choroby, ale należy jeść kilka razy w tygodniu szpinak, brokuły, kapustę i inne zielone warzywa oraz ryby morskie.

Aż 81 procent Polaków nigdy nie słyszało o zwyrodnieniu plamki żółtej, związanej z wiekiem (inaczej AMD, z ang.Age-related Macular Degeneration). Jest ona wykrywana co roku u około 250 tysięcy osób w naszym krajuW Polsce ogółem cierpi na nią około 1,9 miliona osób. W Europie z tego powodu choruje 50% pacjentów powyżej 65 roku życia, natomiast liczba chorych na świecie wynosi 50 milionów.

Plamka żółta to bardzo ważna część oka, a jej degeneracja jest związana z uszkodzeniem części siatkówki, która jest odpowiedzialna za centralne, ostre widzenie, a także za prawidłowe postrzeganie barw i kontrastów.

Pacjenci z AMD nie widzą jedynie tego, co znajduje się przed nimi.

Według badań przeprowadzonych przez uczonych jednym z ważnych czynników wpływających na rozwój AMD jest  zbyt niski poziom antyoksydantów: witamin A, C, E i beta-karotenu czy kartenoidów: luteiny i zeaksantyny, a także cynku i selenu. Witaminy A, C i E są odpowiedzialne za usuwanie wolnych rodników oraz nawilżają i odżywiają zewnętrzną powłokę oka i dzięki temu nie ulega ona wysuszeniu. Kartenoidy działają jak wewnętrzne okulary słoneczne. Luteina (żółty barwnik obecny w wielu roślinach) chroni oko przed wolnymi rodnikami, a zeaksantyna przyjmuje energię fali światła niebieskiego i chroni przed uszkodzeniami fotochemicznymi. Oba  te składniki są zdolne utrzymać plamkę żółtą w dobrym stanie.

Chociaż nie możemy zmienić naszego wieku, genów i płci, zawsze możemy zmienić sposób odżywiania na taki, który będzie bardziej dla nas korzystny.

Żeby dostarczyć naszemu organizmowi kartenoidów, powinno się trzy, cztery razy w tygodniu jeść bogate w luteinę zielone warzywa liściaste – jarmuż, kapustę, szpinak, brokuły, zielony groszek i brukselkę.

Dobrze też, aby w naszym jadłospisie znalazły się kukurydza i szafran, które są  dobrym źródłem zeaksantyny. Ryzyko choroby AMD  może zminimalizować spożywanie ryb morskich przynajmniej dwa razy w tygodniu. Kwasy tłuszczowe omega 3 (które te ryby zawierają) działają pozytywnie na naczynia krwionośne i siatkówkę  oka.

Zrobimy coś bardzo dobrego dla naszych oczu,jeśli wzbogacimy dietę w borówki czernice (są w nich zawarte antycyjanozydy, które  mają zdolność do regeneracji części oka odpowiedzialnej za dobre widzenie po zmierzchu).

Zdrowa dieta, przyjmowanie suplementów zawierających luteinę, zeaksantynę, selen, cynk oraz witamin A, C i E, unikanie nikotyny, okresowe badania wzroku u okulisty po ukończeniu 45 lat, noszenie dobranych u optyka, chroniących oko okularów przeciwsłonecznych – mogą skutecznie zapobiec utracie wzroku. (której to obawia się ponad połowa Polaków!)

Trzeba też powiedzieć, że należy unikać jedzenia w barach fast-food’owych chipsów, frytek, przemysłowo produkowanych ciasteczek, zawierających niezdrowe tłuszcze, które mogą doprowadzić do niebezpiecznej, mokrej odmiany choroby AMD.

Dlatego należy unikać szybko przygotowywanej żywności i samemu przygotowywać sobie jedzenie, które będzie dobre dla zdrowia.

Cudowna moc witaminy C

(opracowano na podstawie artykułu „Wspaniała, niedoceniana witamina C” z 238-go (październik 2010 – numer jubileuszowy – 20 lat Nieznanego Świata) numeru miesięcznika Nieznany Świat – artykuł z czasopisma powstał na podstawie wykładu wygłoszonego 1 grudnia 2009 roku przez doc. dr hab. Aleksandra Ożarowskiego na spotkaniu z czytelnikami Nieznanego Świata z okazji wręczenia Mu Nagrody Honorowej naszego miesięcznika za 2009 r.)

Z poniższego artykułu wynika, że witamina C jest dobra na wszystko, więc warto ją przyjmować. Ponadto uważam, iż najlepiej spożywać ją w postaci naturalnej i dlatego piję 4 razy w tygodniu od wielu lat wodę mineralną wymieszaną z sokiem z cytryny (sok z 1/2 cytryny na ok. 0,75 litra niegazowanej wody mineralnej).

Bardzo polecam zapobieganie chorobom przeziębieniowym na przykład poprzez spożywanie witaminy C w naturalnej postaci, ruch na powietrzu lub w hali i zapewnienie sobie witaminy D (przebywanie na słońcu, łosoś, surowe niepasteryzowane mleko).

CUDOWNA MOC WITAMINY C

Rośliny w czasie fotosyntezy wytwarzają glukozę (cukier prosty) i przetwarzają ją w kwas askorbowy (znany bardziej jako witamina C). Ludzie nie mogą wytwarzać jej sami, ponieważ nie posiadają w wątrobie odpowiedniego enzymu. Zwierzęta natomiast potrafią wywarzać witaminę C potrzebną do wzmocnienia i odbudowy komórek. Dlatego właśnie zwierzęta nie chorują na udary słoneczne i zawały, tylko my – ludzie.

Wielkie znaczenie witaminy C dla człowieka jest związane przede wszystkim z ochroną przed szkorbutem (gnilcem) – jest to straszna choroba, kończąca się śmiercią w ogromnych męczarniach, ponieważ doprowadza do stanu zapalnego i obrzęku w jamie ustnej. Wypadają zęby i nie można spożywać posiłków. Ponadto powstaje stan ropny. Zapobiec temu może dzienna dawka witaminy C w ilości około 70-80 miligramów.

Od 1928 roku, gdy naukowiec z Węgier, Albert Szent-Gyorgyi, wyizolował z cytryn i papryki kwas askorbowy (witaminę C) rozpoczęły się intensywne badania nad witaminą C, związkiem mogącym zapobiegać szkorbutowi (słynny Vasco da Gama w czasie swojej podróży do Indii stracił 100 marynarzy wskutek tej strasznej choroby, a pozostali powrócili bardzo chorzy).

W trakcie 80 lat badań, wykryto 40 tysięcy doniesień naukowych na temat różnych aktywności leczniczych witaminy C.

Kwas askorbowy może być skuteczny w leczeniu chorób wirusowych, takich jak: wśród dzieci różyczka, ospa wietrzna, opryszczka pospolita, rumień nagły, mononukleoza zakaźna i inne, a u dorosłych: wirusowe zapalenie płuc i wątroby, różne grypy i przeziębienia.

Dwaj badacze (profesor Pauling i Ewan Cameron) stwierdzili dużą przydatność witaminy C w leczeniu przypadków nowotworów hormonozależnych (nowotwór prostaty, jąder, macicy, jajników, pochwy i piersi). Mechanizm polega na tym, że cząsteczki witaminy C rozpadają się w komórkach i wytwarzają nadtlenek wodoru, który – przekształcając się w wodę utlenioną – zabija komórkę rakową.

Terapię dożylną w naszym kraju (dawki do 25 g witaminy C co 2-3 dni jeżeli są przerzuty) prowadzi Polskie Towarzystwo Terapii Chelatowej w Gdyni (ma ono gabinety lekarskie w całej Polsce).

Badania wykazały, że przyczyną męskiej niepłodności są plemniki, uszkodzone częściowo i mało ruchliwe. Wykryto też, że zawartość w nich witaminy C jest niska. Może tu pomóc przyjmowanie przez okres kilku tygodni (doustnie) 2-3 razy w ciągu dnia 1000 mg witaminy C rozpuszczonej w 1/2 szklanki wody. Analitycznie potwierdzono, że plemniki odzyskały zdolność zapładniania i wtedy można zapobiegawczo przyjmować przez kilka miesięcy witaminę C w dawkach wynoszących 500 mg, z rana i wieczorem.

Kwas askorbowy niszczy również nadmiar wolnych rodników i przywraca stan równowagi (czyli homeostazy). Każdy człowiek posiada te rodniki, które działają przeciwko szkodliwym drobnoustrojom, ale ich zbyt duża ilość może prowadzić do uszkodzeń śródbłonka, ścian komórek i materiału genetycznego.

Witamina C ma także działanie przeciwalergiczne, a w połączeniu z pewnymi pierwiastkami (wapniem, magnezem, potasem, cynkiem) i innymi mikroelementami pomaga utrzymać równowagę kwasowo-zasadową. Zaleca się (w przypadku równowagi kwasowo-zasadowej) stosować 250-500 mg witaminy C, którą rozpuszczamy w 1/3 szklanki wody 3-4 razy dziennie w takich samych odstępach czasowych. Można (gdy zajdzie potrzeba) podwoić dawkowanie.

Kwas askorbowy (witamina C) ma oprócz tego jeszcze 15 innych pozytywnych oddziaływań, ale tutaj pominiemy to.

Rozpropagujmy wiedzę o witaminie C i jej wspaniałych leczniczych właściwościach wśród rodziny, znajomych i kogo się da, a najlepiej zacznijmy od siebie i pijmy „eliksir wiecznej młodości”, czyli wodę mineralną z sokiem cytrynowym, gdyż oprócz zdrowia zapewni to nam także młodość – witamina C neutralizuje nadmiar wolnych rodników, które są jednym z czynników odpowiedzialnych za starzenie organizmu.

Bardzo polecam link https://portal.abczdrowie.pl/woda-z-cytryna-5-powodow-dla-ktorych-warto-ja-pic

PantherMedia A519156

Rafinowany cukier – najsłodsza trucizna

Poniższy artykuł pochodzi z 14-go numeru Nexusa.

Jego wydawca (Agencja Nolpress) ma stronę internetową zamieszczoną pod adresem http://www.nexus.media.pl/

Ich e-mail to nexus@nexus.media.pl

Telefon do nich to 85 653 55 11

Na stronie http://www.nexus.media.pl/ jest dużo ciekawych książek.

Sugar Blues to opowieść o rafinowanym cukrze, jednej z najpowszechniej używanych w naszej współczesnej cywilizacji substancji, która jest głównym składnikiem niezliczonej ilości produktów, które jemy i pijemy, od owsianki do zupy i od coli do kawy. Spożywany przez każdego w ilości kilkudziesięciu kilogramów rocznie jest równie uzależniający jak nikotyna czy heroina, jest też równie trujący i odpowiedzialny za współczesne epidemie, poczynając od depresji a na zakrzepicy tętnicy wieńcowej kończąc. Działa bardzo podstępnie niszcząc powoli organizm osób, które go spożywają. 

Książka Sugar Blues została zainspirowana przez antycukrową krucjatę legendy Hollywood, Glorię Swanson. Autor przedstawia w niej historię wprowadzenia tej trucizny do naszej diety, od czego zaczęły mnożyć się choroby zwane dziś cywilizacyjnymi i nieuleczalnymi, a ich liczba jest tak wielka, że aż przeraża. Autor na własnym przykładzie opisuje, do jakich zniszczeń w organizmie może doprowadzić spożywanie rafinowanego cukru, który jest pozbawiony witamin, minerałów, enzymów, aminokwasów i włókien obecnych w burakach i trzcinie, z których jest wytwarzany. Co więcej, wypłukuje te substancje z organizmu prowadząc do poważnych zaburzeń.

W poprzednich wiekach, kiedy cukier był bardzo drogim ?rarytasem?, na który stać było tylko najzamożniejszych, ludzie doskonale zdawali sobie sprawę z jego szkodliwości, mając punkt odniesienia w postaci szerokich rzesz, których nie było nań stać. Dziś, kiedy każdy z nas zatruwany jest nim od kołyski, uzmysłowienie sobie jego szkodliwości jest niezwykle trudne, stąd różne dziwaczne teorie tworzone na temat genezy chronicznych, nieuleczalnych chorób, które ani trochę nie przybliżają nas poradzenia sobie z nimi. Dobrze byłoby, żeby badacze medyczni wrócili do korzeni i ponownie przejrzeli się rafinowanemu cukrowi, którego ograniczenie, a najlepiej eliminacja z naszej diety, z całą pewnością odciążyłoby systemy zdrowia, a ludziom podniosło komfort życia.

Sugar Blues to książka, która pomogła wyleczyć się milionom ludzi na świecie.

RAFINOWANY CUKIER – NAJSŁODSZA TRUCIZNA

Wiele różnych schorzeń, zarówno fizycznych, jak i psychicznych, ma bezpośredni związek ze spożywaniem „czystego”, rafinowanego cukru, czyli sacharozy.

DLACZEGO CUKIER JEST TOKSYCZNY DLA ORGANIZMU?

W roku 1957 dr William Coda Martin próbował odpowiedzieć na pytanie: „Kiedy żywność jest żywnością, a kiedy trucizną?” Jego roboczą definicją „trucizny” było: „Medycznie: każda substancja dostarczona ciału, strawiona lub powstała wewnątrz ciała, która powoduje lub może powodować choroby. Fizycznie: każda substancja, która hamuje aktywność katalizatorów, które są znajdującymi się w organizmie w niewielkich ilościach substancjami chemicznymi lub enzymatycznymi aktywującymi reakcje”. Słownik podaje nawet szerszą definicję „trucizny”: „aby wywrzeć szkodliwy wpływ lub aby wypaczyć funkcję”.

Dr Martin sklasyfikował cukier rafinowany jako truciznę, ponieważ jest on pozbawiony swoich sił witalnych, witamin i substancji mineralnych. „To, co zostaje, zawiera czyste, rafinowane węglowodany. Ciało nie może wykorzystywać tej rafinowanej skrobi i węglowodanów, jeśli nie występują razem z nimi usunięte białka, witaminy i substancje mineralne. Natura dostarcza tych elementów w każdej roślinie w ilościach wystarczających do metabolizowania zawartych w niej w niej węglowodanów. Nie ma środków występujących w nadmiarze dla innych dodanych węglowodanów. Niekompletny metabolizm węglowodanów powoduje tworzenie metabolitów toksycznych, takich jak kwas pirogronowy lub nienormalne cukry zawierające 5 atomów węgla. Kwas pirogronowy akumuluje się w mózgu i systemie nerwowym a nienormalne cukry w czerwonych krwinkach krwi. Te toksyczne metabolity zakłócają oddychanie komórek, które nie mogą zapewnić odpowiedniej ilości tlenu dla przeżycia i normalnego funkcjonowania organizmu. Z upływem czasu niektóre z komórek obumierają. To zakłóca funkcje części ciała i staje się początkiem chorób degeneracyjnych”.

Cukier rafinowany jest szkodliwy, gdy jest spożywany przez ludzi, ponieważ dostarcza tylko to, co żywieniowcy określają jako „puste” lub „gołe” kalorie. Brak w nim naturalnych substancji mineralnych, które obecne są w korzeniu buraka cukrowego. Co więcej, cukier jest gorszy od innych rzeczy, ponieważ drenuje i wypłukuje z organizmu cenne witaminy i substancje mineralne z powodu wymagań procesu trawienia, detoksykacji i eliminacji, co wpływa na cały system.

Równowaga jest tak ważna dla naszych ciał, że mamy wiele dróg, aby zabezpieczyć się przed nagłym szokiem spowodowanym dużym spożyciem cukru. Substancje mineralne takie jak sód (z soli), potas i magnez (z roślin) oraz wapń (z kości) są mobilizowane i wykorzystywane w przemianie chemicznej; wytwarzane zostają neutralne kwasy, które próbują przywrócić równowagę kwasowo-zasadową krwi do normalnego stanu.

Spożywany codziennie cukier powoduje wytworzenie ciągłego stanu nadmiernego zakwaszenia i konieczne staje się pobieranie coraz większej ilości pierwiastków z głębi ciała w celu przywrócenia równowagi. W końcu w celu zabezpieczenia krwi, z kości i zębów zostaje pobrane tyle wapnia, że powstaje próchnica i rozpoczyna się ogólne osłabienie.

Nadmierna ilość cukru ma wpływ na każdy narząd organizmu. Początkowo jest magazynowany w wątrobie w formie glukozy (glikogenu). Ponieważ pojemność wątroby jest ograniczona, dzienny pobór cukru rafinowanego (powyżej naturalnej ilości naturalnego cukru) szybko powoduje, że wątroba rozszerza się jak balon. Gdy wątroba jest wypełniona do swojej maksymalnej objętości, nadmiar glikogenu powraca do krwi w formie kwasów tłuszczowych, które zostają przeniesione do każdej części ciała i magazynowane w najmniej aktywnych miejscach: na brzuchu, pośladkach, piersiach i biodrach.

Gdy te stosunkowo nieszkodliwe miejsca są całkiem wypełnione, kwasy tłuszczowe zostają następnie rozprowadzone do aktywnych narządów, takich jak serce i nerki. To powoduje osłabienie ich funkcji; w końcu tkanki ulegają degeneracji i zmieniają się w tłuszcz. Organizm jako całość zostaje uszkodzony w wyniku ich obniżonej zdolności działania i powodują zakłócenia ciśnienia krwi.

Następuje uszkodzenie parasympatycznego układu nerwowego, a podlegające mu narządy, takie jak móżdżek, stają się mało aktywne i ulegają paraliżowi (rzadko myśli się o normalnej funkcji mózgu jako o czymś równie biologicznym jak trawienie). Zostają opanowane układy krążenia obwodowego i limfatycznego i jakość czerwonych ciałek zaczyna się zmieniać. Występuje nadmierna ilość białych ciałek i spowolnieniu ulega proces tworzenia tkanek. Tolerancja i odporność naszego ciała ulega ograniczeniu wskutek czego nie możemy odpowiednio reagować na ekstremalne zakłócenia, bez względu na to, czy będzie to zimno, ciepło, komary czy bakterie.

Nadmiar cukru wywiera silny negatywny efekt na funkcjonowanie mózgu. Kluczowym czynnikiem w jego prawidłowym działaniu jest kwas glutaminowy, żywotny składnik znajdowany w wielu roślinach. Witaminy B odgrywają główną rolę w podziale kwasu glutaminowego na antagonistyczne-dopełniające składniki, które generują reakcje mózgu takie jak „działanie” lub „kontrola”. Witaminy B są wytwarzane między innymi przez symbiotyczne bakterie, które żyją w naszych jelitach. Kiedy spożywamy codziennie rafinowany cukier, bakterie te marnieją i umierają, co powoduje spadek naszego zasobu witaminy B. Nadmiar cukru powoduje senność i drastyczny spadek naszej zdolności oceny i zapamiętywania.

CUKIER: SZKODLIWY DLA LUDZI I ZWIERZĄT

Niektórych z tych urazów doznali rozbitkowie, którzy przez dziewięć dni jednli i pili wyłącznie cukier i rum. To, co mieli do powiedzenia, przysporzyło bólu głowy propagatorom spożywania cukru.

Wypadek ten wydarzył się w roku 1793, kiedy rozbił się statek wiozący ładunek cukru. Pięciu marynarzy, którzy przeżyli, a następnie zostali uratowani, było przez dziewięć dni zdanych na siebie samych. Byli w stanie wyniszczenia spowodowanego głodem, nie jedząc nic innego oprócz cukru i rumu.

Zainspirowany tym wypadkiem wybitny francuski fizjolog F. Magendie przeprowadził szereg doświadczeń na zwierzętach, których wyniki opublikował w roku 1816. W eksperymentach tych karmił psy pokarmami opartymi na cukrze lub oleju z oliwek i wodzie. Wszystkie psy uległy wyniszczeniu i zdechły.

Rozbitkowie i eksperymentalne psy francuskiego fizjologa dowiodły tego samego – cukier jako stała dieta jest gorszy od braku pokarmu. Czysta woda może utrzymać cię przy życiu przez jakiś czas, cukier i woda – zabije cię. Ludzie (i zwierzęta) nie mogą utrzymać się przy życiu na diecie cukrowej.

Zdechłe psy w laboratorium prof. Magendie uświadomiły przemysłowi cukrowniczemu, jakim niebezpieczeństwem są niezależne badania naukowe. Od tego czasu przemysł cukrowniczy przeznaczył po cichu miliony dolarów na subsydiowanie nauki. Wynajęto najbardziej znane autorytety naukowe, które można było kupić za pieniądze, w nadziei, że uda się znaleźć coś, nawet pseudonaukowego, co pozwoliłoby oczyścić opinię o cukrze.

Mimo to udowodniono, że (1) cukier jest głównym czynnikiem powodującym próchnicę zębów; (2) występując w ludzkiej diecie powoduje nadwagę; (3) usunięcie go z diety leczy objawy okaleczających, szeroko rozpowszechnionych chorób, takich jak cukrzyca, rak i choroby serca.

Sir Frederick Banting, współodkrywca insuliny, odnotował w roku 1920 w Panamie, że wśród właścicieli plantacji cukru, którzy jedli duże ilości produkowanego przez siebie rafinowanego cukru panuje powszechnie cukrzyca. Nie stwierdził jej natomiast u tubylców, którzy żuli jedynie surową trzcinę cukrową.

Pierwsze wysiłki zmierzające do stworzenia pozytywnego obrazu cukru podjęto w roku 1808 w Wielkiej Brytanii, kiedy Komitet Indii Zachodnich poinformował parlament o ufundowaniu nagrody w wysokości 25 gwinei dla każdego, kto przedstawi najbardziej „satysfakcjonujący” eksperyment dowodzący, że nie rafinowany cukier jest dobry do żywienia i tuczenia bydła, krów, wieprzy i owiec.

Pasza dla zwierząt jest często sezonowa i zawsze droga. Cukier był wówczas tani jak barszcz. Ludzie nie zjadali go dostatecznie szybko.

Oczywiście próby żywienia zwierząt gospodarskich cukrem i melasą w Anglii w 1808 stały się katastrofą. Gdy Komitet Indii Zachodnich przygotował czwarty raport skierowany do parlamentu, jeden z członków parlamentu, John Curwin, doniósł, że próbował bez powodzenia karmić cukrem i melasą cielęta. Zasugerował, że może warto byłoby spróbować dodawać cukier i melasę do odtłuszczonego mleka. Gdyby coś z tego wyszło, handlarze cukrem z Indii Zachodnich z całą pewnością rozprzestrzeniliby to na całym świecie. Po tym niepowodzeniu w dodawaniu cukru do paszy krów poddali się.

Z nieustającym zapałem mającym na celu zwiększenie zapotrzebowania rynku na ten najważniejszy produkt rolny Indii Zachodnich, działania Komitetu Zachodnich Indii zostały zredukowane do taktyki, która z powodzeniem służyła propagatorom cukru przez prawie 200 lat. Sprowadzała się ona do rozpowszechniania nie znaczących i ewidentnie głupich ocen pochodzących z odległych miejsc od niedostępnych ludzi z pewnym statusem „naukowym”. Jeden z ówczesnych komentatorów nazwał ich „wynajętymi sumieniami”.

Komitet Parlamentarny tak bardzo popierał lokalnych wodzirejów od cukru, że ograniczył się do zacytowania lekarza z dalekiej Filadelfii, lidera ostatniej amerykańskiej rebelii kolonialnej: „Jak donoszą, wielki dr Rush z Filadelfii powiedział, że ta sama objętość cukru zawiera więcej substancji odżywczych niż jakakolwiek inna znana substancja”. W tym samym czasie dr Rush udowadniał, że masturbacja jest przyczyną obłędu! Cytowanie takich wieloznacznych stwierdzeń oznacza, że nie dałoby się znaleźć w Anglii ani jednego weterynarza, który zalecałby stosowanie cukru jako składnika pokarmowego w żywieniu krów, świń lub owiec.

Przygotowując swoje epokowe dzieło Historia Żywienia, opublikowane w roku 1957, prof. E.V. McCollum (Uniwersytet im. Johna Hopkinsa), czołowy amerykański żywieniowiec i bez wątpienia pionier na tym polu, dokonał przeglądu około 200 000 artykułów naukowych opisujących doświadczenia dotyczące produktów żywnościowych, ich właściwości, wykorzystania i wpływu na zwierzęta i człowieka. Zgromadzony materiał obejmował okres od połowy XVIII wieku do 1940 roku. Z tej wielkiej kopalni badań naukowych McCollum wybrał te eksperymenty, które uznał za znaczące „w odniesieniu do historii postępu w wykrywaniu ludzkich błędów w tym segmencie nauki [żywieniu]”. prof. McCollum nie zanotował ani jednego kontrolowanego eksperymentu naukowego z użyciem cukru w okresie od 1816 do 1940 roku.

Tak się nieszczęśliwie składa, że dzisiejszy naukowcy nie mogą zbyt wiele dokonać bez sponsora. Protokoły nowoczesnej nauki zwiększyły koszty badań naukowych.

W tej sytuacji trudno być zaskoczonym, czytając we wstępie do Historii żywienia McColluma, że „autor i wydawcy są wdzięczni The Nutrition Fundation, Inc. [Fundacji ds. Żywienia] za dotację przeznaczoną na pokrycie części kosztów wydania tej książki”.

Można by zapytać, czym jest Fundacja ds Żywienia, jako że autor i wydawca nie mówią nam tego. Tak się składa, że jest to fasadowa organizacja za którą kryją się czołowi producenci żywności zawierającej duże ilości cukru, tacy jak American Sugar Refining Company, Coca-Cola, Pepsi-Cola, Curtis Candy Co., General Foods, General Mills, Nestle Co., Pet Milk Co. oraz Sunshine Biscuits – łącznie około 45 tego typu przedsiębiorstw.

Zapewne najbardziej znaczącą rzeczą związaną z dziełem McColluma było pominięcie przezeń wcześniejszej monumentalnej pracy, którą pewien profesor Harvardu określił jako „jedną z tych epokowych prac badawczych, które sprawiają, że każdy inny badacz pluje sobie w brodę, że nigdy nie pomyślał o zrobieniu tego samego”. W latach 1930-tych dentysta-badacz z Cleveland w stanie Ohio, dr Weston A. Price, podróżował po świecie – od siedzib Eskimosów po Wyspy Morza Południowego i od Afryki po Nową Zelandię. Jego praca zatytułowanaNutrition and Physical Degeneration: A Comparison of Primitive and Modern Diets nad Their Effects (Żywienie i fizyczna degeneracja: porównanie prymitywnych i współczesnych sposobów odżywiania i ich skutków), ilustrowana setkami zdjęć, została po raz pierwszy opublikowana w roku 1939.

Dr Price uznał cały świat za swoje laboratorium. Jego druzgoczący wniosek zanotowany z przerażającymi szczegółami dotyczącymi każdego odwiedzanego miejsca był prosty. Ludzie, którzy żyją w tak zwanych prymitywnych warunkach, mają wspaniałe zęby i wspaniały stan zdrowia ogólnego. Jedzą naturalne, nie rafinowane pożywienie z ich miejscowego otoczenia. Importowanie w wyniku kontaktu z cywilizacją rafinowanego, słodzonego pożywienia zapoczątkowuje fizyczną degenerację w sposób, który można wyraźnie zaobserwować w czasie jednego pokolenia.

Dawanie posłuchu propagatorom spożywania cukru wynika z naszej ignorancji dotyczących prac takich jak ta dra Price’a. Producenci cukru nie dają jednak za wygraną i sowicie opłacają badania naukowe, lecz laboratoria badawcze nigdy nie ogłaszają niczego konkretnego, co mogłoby być użyte przez nich do promowania cukru. Wyniki badań są niezmiennie złymi wiadomościami.

„Pozwólmy sobie na wizytę u niedouczonego dzikusa, zastanówmy się nad jego sposobem odżywiania i bądźmy mądrzy” – napisał profesor Harvardu Edward Hooten w Apes, Men and Morons (Małpy Ludzie i Debile) – „przestańmy udawać, że szczoteczki i pasty do zębów są ważniejsze niż pasty do butów i ich czyszczenie. Przechowywane pożywienie jest tym, co daje nam sztuczne zęby”.

Gdy badacze kąsają ręce, które ich żywią, i na światło dzienne wypływają istotne wiadomości, powstaje niezręczna sytuacja dla wszystkich. W roku 1958 magazyn Time doniósł, że pewien biochemik z Harvardu i jego asystenci badali przez ponad 10 lat myszy w celu ustalenia, w jaki sposób cukier powoduje próchnicę i jak temu zapobiegać. Badania były finansowane przez Fundację do Badań nad Cukrem i pochłonęły 57 000 dolarów dotacji. Potrzeba było aż 10 lat, aby odkryć, że nie ma sposobu, aby zapobiec próchnicy powodowanej przez cukier. Gdy badacze ogłosili swoje wyniki w Dental Association Journal, źródło finansowania ich badań z miejsca wyschło. Fundacja do Badań nad Cukrem przestało ich wspierać.

Im bardziej naukowcy rozczarowują propagatorów spożywania cukru, tym bardziej muszą oni polegać na ludziach z reklamy.

SACHAROZA: „CZYSTA” ENERGIA ZA NISKĄ CENĘ

Gdy w latach 1920-tych kalorie stały się ważną sprawą i ludzie dowiedzieli się, jak je liczyć, propagatorzy spożywania cukru wystąpili z nowym wabikiem. Zaczęli zachwalać fakt, że w funcie cukru (0,454 kg) jest 2 500 kalorii. Mniej niż ćwiartka cukru zaspokaja 20 procent całkowitego dziennego zapotrzebowania na kalorie.

„Jeśli mógłbyś kupić potrzebną sobie, zawartą w pożywieniu energię tak tanio, jak to można zrobić kupując kalorie zawarte w cukrze” – powiedzieli nam – „twój roczny rachunek za pożywienie byłby bardzo niski. Jeśli funk cukru kosztuje 7 centów, to cała potrzebna ci energia kosztowałaby rocznie poniżej 35 dolarów”.

Bardzo tani sposób na popełnienie samobójstwa.

„Oczywiście nie można żyć na tak niezrównoważonej diecie” – przyznali później – „ale liczba ta pozwala wyobrazić sobie, jak tani jest cukier jako zapewniający energię pokarm. Co kiedyś było luksusem jedynie dla wąskiej grupy uprzywilejowanych, teraz jest pożywieniem najbiedniejszych”.

Później propagatorzy spożywania cukru reklamowali, że cukier jest chemicznie czystszy od mydła Ivory, które zawiera czystego mydła tylko 99,4 procenta, podczas gdy cukier zawiera aż 99,9 procenta czystego cukru. „Żadne pożywienie naszej codziennej diety nie jest czystsze” – zapewniano nas.

Co oznacza czystość poza nie podlegającym dyskusji faktem, że w procesie rafinowania usunięto wszystkie witaminy, sole mineralne, włóknik i białka. W odpowiedzi na ten zarzut propagatorzy spożywania cukru zaproponowali nowy punkt widzenia dotyczący czystości.

„Nie trzeba go sortować jak ziaren fasoli ani myć jak ryżu – każde ziarenko jest identyczne z pozostałymi. Nie ma odpadków podczas jego stosowania. Nie pozostają nieużyteczne kości, jak w przypadku mięsa, ani fusy jak w kawie”.

„Czysty” jest ulubionym przymiotnikiem propagatorów spożywania cukru, ponieważ oznacza co innego dla chemików niż dla zwykłych śmiertelników. Jeśli miód jest oznakowany na nalepce jako czysty, oznacza to, że jest w swoim naturalnym stanie (ukradziony pszczołom, które go zrobiły), bez fałszowania sacharozą w celu zwiększenia jego ilości i bez szkodliwych pozostałości chemicznych, którymi mogą być opryskane kwiaty. Nie oznacza to, że cukier jest wolny od składników mineralnych takich jak jod, żelazo, wapń, fosfor lub witaminy. Proces oczyszczania trzciny cukrowej i buraków cukrowych, któremu poddawane są one w rafineriach, jest tak efektywny, że jego końcowy produkt, cukier, jest chemicznie czysty jak morfina lub heroina. Propagatorzy spożywania cukru nigdy nam nie powiedzą, jaką wartość odżywczą przedstawia ten chemiczny ekstrakt.

Na początku I wojny światowej, propagatorzy spożywania cukru przyoblekli swoją propagandę w gotowe hasło. „Dietetycy wiedzą od dawna, jak wysoką wartość odżywczą posiada cukier” – pisano w rozprawie z lat 1920-tych. „Ale dopiero wojna spowodowała, że ta świadomość trafiła pod strzechy. Zawarta w cukrze energia dosięgła mięśni w ciągu minut – było to przydatne w wojsku jako dawka żywieniowa podawana żołnierzom tuż przed rozpoczęciem ataku”. Propagatorzy spożywania cukru przez lata powtarzali do znudzenia o energetycznej mocy sacharozy, ponieważ nie zawiera ona nic więcej. Energia kaloryczna i smak tworzący nawyk, to wszystko, czym jest sacharoza.

Wszystkie inne produkty spożywcze zawierają oprócz energii coś jeszcze. Wszystkie produkty spożywają niektóre czynniki odżywcze, takie jak białka, węglowodany, witaminy lub składniki mineralne, albo wszystkie je jednocześnie, natomiast sacharoza zawiera wyłącznie energię kaloryczną!

„Szybka” energia, która zdaniem propagatorów spożywania cukru wynosi opornych żołnierzy na szczyty, jest rezultatem tego, że rafinowana sacharoza nie jest trawiona w ustach lub w żołądku, ale przechodzi bezpośrednio do niższej części jelit i stamtąd do krwioobiegu. Nadzwyczajna szybkość, z jaką sacharoza przenika do krwi, przynosi więcej szkód niż pożytku.

Wiele zamieszania dotyczącego rafinowanego cukru powoduje wśród opinii publicznej język. Cukry są sklasyfikowane przez chemików jako „węglowodany”. To wymyślone przez nich słowo oznacza „substancję zawierającą węgiel z tlenem i wodorem”. Wszystko jest w porządku, dopóki chemicy stosują tego typu hermetyczne terminy w swoich laboratoriach podczas rozmowy ze sobą, jednak stosowanie słowa „węglowodany” poza laboratorium – zwłaszcza na oznakowaniu i w języku reklam – do opisu naturalnych, pełnych ziaren zboża (które są podstawową żywnością człowieka od tysięcy lat) oraz rafinowanego przez człowieka cukru (który jest produkowanym narkotykiem i podstawową trucizną ludzi od setek lat) jest w oczywisty sposób niegodziwe. To nieporozumienie umożliwia propagatorom spożywania cukru rozpowszechnianie bzdur mających na celu umacnianie zaniepokojonych matek w przekonaniu, że cukier jest potrzebny ich dzieciom do życia.

W roku 1973 Sugar Information Foundation (Fundacja Informacji Cukrowej) umieściła pełnostronicowe reklamy w ogólnokrajowych miesięcznikach. W rzeczywistości były one zakamuflowaną ucieczką, do jakiej była ona zmuszona po przegranej bitwie z Federalną Komisją Handlu toczonej w sprawie wcześniejszej kampanii reklamowej, która głosiła, że małe dawki cukru przed posiłkiem „zmniejszają” apetyt. „Węglowodany są wam potrzebne i właśnie cukier jest najlepiej smakującym węglowodanem”. Równie dobrze można powiedzieć, że każdy potrzebuje codziennie płynu. Na podobnej zasadzie wielu ludzi może też powiedzieć, że szampan jest najlepiej smakującym płynem. Ciekawe, jak długo Kobieca Unia Chrześcijaństwa pozwalałaby, aby lobby napojów alkoholowych propagowało taki punkt widzenia.

Użycie słowa „węglowodany” do opisu cukru rozmyślnie wprowadza w błąd. Odkąd wymaga się dokładnego podawania wartości pokarmowych na opakowaniach i puszkach, rafinowane węglowodany, takie jak cukier, są umieszczone razem z takimi węglowodanami, które mogą lub nie mogą być rafinowane. Szereg rodzajów węglowodanów jest dodawanych razem dając ogólną zawartość węglowodanów. W rezultacie następuje ukrycie zawartości cukru przed nieświadomym tego faktu klientem. W dużym stopniu do tego zamieszania przyczyniają się chemicy, którzy stosują słowo „cukier” do opisu całej grupy substancji, które są podobne, ale nie identyczne.

Glukoza jest cukrem znajdującym się normalnie wraz z innymi cukrami w owocach i warzywach. Jest podstawową substancją w metabolizmie wszystkich roślin i zwierząt. Wiele naszych podstawowych produktów żywnościowych jest zamienianych w naszych ciałach na glukozę. Glukoza jest zawsze obecna w naszej krwi i często jest zwana również „cukrem krwi”.

Dekstroza, zwana również „cukrem zbożowym”, jest wydobywana syntetycznie ze skrobi. Fruktoza jest cukrem owocowym. Maltoza jest cukrem pochodzącym ze słodu. Laktoza jest cukrem mlecznym. Sacharoza jest rafinowanym cukrem produkowanym z trzciny cukrowej i buraków cukrowych.

Glukoza zawsze była podstawowym elementem krwi ludzkiej. Uzależnienie od sacharozy jest czymś nowym w historii ludzkiego zwierzęcia. Stosowanie słowa „cukier” do opisu dwóch substancji, które wcale nie są do siebie podobne, które mają różne struktury chemiczne i w różny sposób wpływają na organizm, powoduje zamieszanie.

Umożliwia to głoszenie bzdurnych sugestii przez propagatorów spożywania cukru, którzy mówią nam jak ważny jest cukier jako podstawowy składnik ludzkiego ciała, jak jest utleniany w celu produkcji energii, jak jest metabolizowany wytwarzając ciepło itd. Opowiadają oczywiście o glukozie, która jest wytwarzana w naszych ciałach, ale słuchaczom wmawiają, że to chodzi o sacharozę, która jest produkowana w rafineriach. Sytuacja, w której słowo „cukier” może być używane na określenie glukozy zawartej w naszej krwi oraz sacharozy w Coca-coli, jest wprost wymarzona dla propagatorów spożywania cukru i jednocześnie bardzo niebezpieczna dla wszystkich pozostałych.

Ludzie skłaniani są do myślenia o swoich ciałach w taki sam sposób, w jaki myślą o swoich kontach bankowych. Są tak zaprogramowani, że kiedy podejrzewają, iż mają niski poziom cukru we krwi, sięgają po słodycze z automatu lub słodki napój w celu podniesienia jego poziomu. W rzeczywistości jest to najgorsza rzecz, jaką można zrobić. Poziom glukozy w ich  krwi ma tendencję do obniżania się, ponieważ są uzależnieni od sacharozy. Ludzie, którzy odrzucają uzależnienie od sacharozy i obchodzą się bez niej, stwierdzają, że poziom glukozy w krwi powraca do normalnego i taki pozostaje.

Począwszy od końca lat 1960-tych miliony Amerykanów powróciły do naturalnych produktów spożywczych. Nowy typ sklepów, sklepy z naturalną żywnością, zachęcił wielu do rezygnacji z usług supermarketów. Naturalna żywność może być instrumentem w przywracaniu zdrowia. Dla wielu ludzi „naturalne” zaczęło oznaczać „zdrowy”. W tej sytuacji propagatorzy spożywania cukru zaczęli wypaczać słowo „naturalne” w celu wprowadzenia w błąd opinii publicznej.

„Wykonane z naturalnych składników” – powtarzają w telewizji bez końca propagatorzy cukru zachwalając jeden produkt za drugim. Słowo „z” nie jest akcentowane w telewizji, a powinno. Nawet cukier rafinowany jest wytwarzany z naturalnych składników. To nic odkrywczego. Jego naturalne składniki to trzcina cukrowa i buraki cukrowe, ale słowo „z” z trudem przekonuje, że nadal zawiera on owe 90 procent elementów zawartych w trzcinie i burakach, które zostały zeń usunięte. Heroina także może być reklamowana jako wykonywana z naturalnych składników. Opium jest równie naturalne, jak burak cukrowy. Istotne jest to, co człowiek z nich wytwarza.

Jeśli chce się unikać cukru w supermarkecie istnieje tylko jedna pewna droga. Nie kupować niczego, dopóki nie stwierdzimy, że na etykiecie w widocznym miejscu widnieje prosty zapis: „bez dodatku cukru”. Stosowanie słowa „węglowodany” jako „naukowego określenia” cukrów stało się standardową strategią obronną propagatorów cukru i jego medycznych apologentów. Jest to ich zasłona bezpieczeństwa.

PRAWIDŁOWE ŁĄCZENIE ŻYWNOŚCI

Czy to będą słodzone płatki zbożowe, ciasto, czarna kawa na śniadanie, hamburgery z coca-colą na lunch czy obiad „smakosza” wieczorem, z punktu widzenia chemii przeciętna dieta amerykańska jest formułą, która gwarantuje bulgoty i kłopoty żołądkowe.

Jeśli nie wziąłeś za dużo insuliny i nie znajdujesz się w stanie szoku hipoglikemicznego, praktycznie nie ma sposobu spożywania samego cukru. Ludzie potrzebują go tak samo jak nikotyny w tytoniu. Głód to jedna sprawa, a potrzeba to inna. Od czasów Imperium Perskiego do dzisiaj cukier najczęściej używany jest do poprawiania smaku pokarmów i napojów jako składnik dodawany w kuchni lub jako przyprawa podawana na stole. Pozostawmy na razie z boku znany efekt działania cukru (długo- i krótkoterminowy) na cały system i skoncentrujmy się na jego działaniu po spożyciu go razem z innymi codziennymi składnikami żywieniowymi.

Gdy babcia ostrzegała, że słodzone ciastka przed posiłkiem „zepsują twoją kolację”, wiedziała, co mówi. Jej wyjaśnienie nie jest może satysfakcjonujące dla chemika, ale jak wiele tradycyjnych aksjomatów z prawa Mojżeszowego dotyczącego żywności koszernej i rozdziału w kuchni zasady te są oparte na latach prób i błędów są oczywiście prawdziwe. Większość współczesnych badań dotyczących łączenia składników pokarmowych jest niczym innym jak odkrywaniem rzeczy, które babcia przyjmowała za pewnik. Każda dieta lub reżym przyjmowana jedynie w celu utraty wagi jest z definicji niebezpieczny. O otyłości mówi się i traktuje się ją jako chorobę Ameryki XX wieku. Otyłość nie jest chorobą. Jest jedynie symptomem, ostrzeżeniem, że z ciałem, organizmem jest coś nie w porządku. Stosowanie diety w celu obniżenia masy ciała jest równie głupie i niebezpieczne, jak branie diety w celu uniknięcia bólu głowy, zamiast szukanie jego przyczyny. Usuwanie symptomu jest jak wyłączanie alarmu. Pozostawia przyczynę nietkniętą.

Każda dieta lub reżym stosowany obojętnie w jakim celu bez zamiaru przywrócenia pełni zdrowia całemu organizmowi jest niebezpieczny. Wielu otyłych ludzi jest niedożywionych, co mocno akcentuje w swojej wydanej w roku 1971 książce Overfed But Undernourished (Przekarmieni ale niedożywieni) dr H. Curtis Wood. Ograniczenie jedzenia może pogorszyć ten stan, chyba że człowiek skoncentruje się na jakości pokarmu zamiast na jego ilości.

Wielu ludzi – włącznie z lekarzami – przypuszcza, że wraz z obniżeniem wagi (masy) ciała obniża się ilość tłuszczu w organizmie. Każda dieta, która jednakowo traktuje wszystkie węglowodany, jest niebezpieczna. Każda dieta, która nie bierze pod uwagę jakości węglowodanów i nie tworzy ważnego dla życia i śmierci rozróżnienia między naturalnymi, nie rafinowanymi węglowodanami jak pełne ziarna i warzywa oraz rafinowanymi przez człowieka, takimi jak cukier i biała mąka, jest niebezpieczna. Każda dieta, która pozwala na spożywanie rafinowanego cukru i białej mąki, bez względu na to jak bardzo „naukową” ma nazwę, jest niebezpieczna.

Odrzucenie cukru i białej mąki i zastąpienie ich pełnym ziarnem, warzywami i sezonowymi owocami jest podstawą każdego sensownego naturalnego reżymu żywienia. Zmieniając jakość węglowodanów można zmieniać jakość swojego życia i zdrowia. Jeśli jecie naturalne jedzenie dobrej jakości, jego ilość z reguły sama dba o siebie. Nikt nie zje pół tuzina buraków cukrowych lub całej skrzynki trzciny cukrowej. A nawet jeśli to zrobi, będzie to mniej niebezpieczne niż zjedzenie kilku uncji cukru.

Cukier wszystkich rodzajów – naturalne cukry, takie jakie znajdują się w miodzie i owocach (fruktoza), jak również rafinowany biały cukier (sacharoza) – ma skłonność do blokowania wydzielania soków żołądkowych oraz hamujący wpływ na naturalną zdolność ruchu żołądka. Cukry nie są trawione w ustach jak zboża lub w żołądku jak tkanki zwierzęce. Gdy są spożywane same, przechodzą szybko przez żołądek do jelita cienkiego. Gdy cukier jest jedzony z innymi składnikami pożywienia – na przykład mięsem i chlebem na kanapce – zatrzymuje się na pewien czas w żołądku. Cukier w chlebie i w coca-coli zostaje tam zatrzymany wraz z hamburgerem i czeka, aż zostaną one strawione. Podczas gdy żołądek pracuje nad cukrem zwierzęcym i rafinowaną skrobią chleba, dodatek cukru powoduje szybką fermentację kwasową za sprawą ciepła i dużej wilgotności panujących w żołądku.

Jedna kostka cukru w twojej kawie wypitej po kanapce wystarczy, aby zmienić żołądek w komorę fermentacyjną. Jeden napój gazowany wypity wraz z hamburgerem wystarczy, aby zmienić twój żołądek w komorę rektyfikacyjną. Ziarno połączone z cukrem, bez względu na to, czy kupujesz je już scukrzone w pudełku, czy sam dodajesz do niego cukier, prawie zawsze gwarantuje fermentację kwasową.

Od niepamiętnych czasów przestrzegano naturalnego prawa dotyczącego łączenia składników pokarmowych. Zauważono, że ptaki jedzą owady o innej porze dnia niż ziarna. Inne zwierzęta mają tendencję do jedzenia jednego pożywienia naraz. Białko zwierząt jedzących mięso jest surowe i czyste.

Na wschodzie zgodnie z tradycją spożywa się yang przed yin. Zupa z miso (sfermentowanym białkiem ziarna soi – yang) na śniadanie, surową rybę (więcej białka – yang) na początku posiłku, potem ryż (który jest mniej yang niż miso i ryba), a następnie warzywa, które są yin. Jeżeli kiedykolwiek spożywałeś posiłek z tradycyjną rodziną japońską i naruszyłeś ten porządek, zapewne poprawili cię uprzejmie, ale bardzo stanowczo (jeśli byli twoimi przyjaciółmi).

Prawo stosowane przez ortodoksyjnych Żydów zabrania wielu połączeń w tym samym posiłku, zwłaszcza mięsa i produktów mlecznych. Specjalne przybory kuchenne są stosowane do posiłków mlecznych a inne do posiłków z mięsa, co wzmacnia przestrzeganie tabu u źródła pożywienia, czyli w kuchni.

Człowiek bardzo wcześnie nauczył się, że nieprawidłowe połączenie żywności może mieć wpływ na jego organizm. Gdy bolał go brzuch z powodu połączenia surowych owoców z ziarnem lub miodu z owsianką, nie sięgał po tabletkę hamującą wydzielanie kwasu. Nauczył się nie jeść w ten sposób. Gdy obżarstwo i nadmiar zaczęły się rozprzestrzeniać, powołano przeciwko nim normy religijne i przykazania. Obżarstwo jest grzechem głównym w większości religii, lecz niestety nie ma specjalnych ostrzeżeń religijnych ani przykazań dotyczących rafinowanego cukru, ponieważ nadużywanie cukru podobnie jak narkotyków nie występowało w czasach, kiedy spisywano święte księgi.

„Dlaczego musimy akceptować jako normalne to, co znajdujemy w wyścigu chorych i osłabionych ludzi” – zapytuje dr Herbert M. Shelton . – „Czy zawsze musimy przyjmować jako pewnik, że aktualne praktyki odżywiania się człowieka cywilizowanego są normalne… Cuchnące stolce, luźne stolce, zaparte stolce, kamykowate stolce, cuchnące gazy, zapalenie okrężnicy, hemoroidy, krwawienie przy oddawaniu stolca, konieczność używania papieru toaletowego – wszystko to stało się normalne”.

Kiedy organizm trawi skrobię i złożone cukry (takie jak w miodzie i owocach), są one rozkładane na proste cukry zwane „monosacharydami”, które są użytecznymi substancjami – składnikami odżywczymi. Gdy skrobia i cukry są zjadane razem i zachodzi fermentacja, zostają one rozłożone na dwutlenek węgla, kwas octowy, alkohol i wodę. Wszystkie te substancje, z wyjątkiem wody, są nie wykorzystywane – są truciznami.

W procesie trawienia białka rozkładane są na aminokwasy, które są wykorzystywanymi substancjami odżywczymi. Gdy białka są wymieszane z cukrem, gniją, rozkładają się na szereg ptomain i leukomain, które są nie wykorzystywanymi substancjami – truciznami.

Enzymatyczne trawienie żywności przygotowuje ją do wykorzystania przez nasze ciała, natomiast rozkład bakteryjny czyni ją dla nich nieprzydatną. Pierwszy proces daje nam substancje odżywcze, drugi truciznę.

Wiele z tego, co uchodzi za nowoczesne żywienie, jest związane z obsesją, manią podejścia ilościowego. Ciało jest traktowane jak konto bankowe. Odkładaj kalorie (tak jak dolary) i wybieraj energię. Odkładaj białka, węglowodany, tłuszcze, witaminy i substancje mineralne – zbilansowane ilościowo – dzięki czemu teoretycznie uzyskasz zdrowe ciało. Ludzie oceniani są dzisiaj jako zdrowi, jeśli mogą wyczołgać się z łóżka, dojść do biura i się podpisać. Jeśli nie mogą tego dokonać, wzywają lekarza, aby uznał ich za chorych i zastosował leczenie szpitalne lub kurację odpoczynkiem.

Co z tego, że spożywa się codziennie teoretycznie wymagane kalorie i substancje odżywcze, jeśli przypadkowe jedzenie w biegu, pokarm złożony z przekąsek fermentuje i gnije w przewodzie pokarmowym. Jaki jest zysk z żywienia organizmu białkami, jeśli gniją one w przewodzie pokarmowym? Węglowodany fermentujące w przewodzie pokarmowym są przetwarzane na alkohol i kwas octowy, a nie na nadające się do strawienia monocukry.

„Aby spożywany pokarm był pożywieniem, musi być on strawiony” – ostrzegał już przed laty dr Shelton. – „On nie może gnić”.

Oczywiście ciało może pozbyć się trucizn wydalając je z moczem i poprzez pory; ilość trucizn w moczu może służyć jako wskaźnik tego, co się dzieje w jelicie cienkim. Ciało ustanowiło tolerancję dla tych trucizn, tak jak dopasowuje się stopniowo do wchłaniania heroiny. Ale jak powiada Shelton, „dyskomfort wynikający z akumulacji gazu, złego oddechu oraz cuchnących i nieprzyjemnych zapachów jest tak samo niepożądany jak obecność trucizn”.

CUKIER A ZDROWIE PSYCHICZNE

W średniowieczu osoby targane wewnętrznymi konfliktami rzadko zamykano w odosobnieniu z powodu ich szaleństwa. Zamykanie ich rozpoczęło się dopiero w Oświeceniu, po tym jak cukier pokonał drogę od przepisu aptekarskiego do produkcji cukierków. „Wielkie odosobnienie chorych umysłowo”, jak nazywa to jeden z historyków, zaczęło się w końcu XIX wieku, kiedy spożycie cukru w Wielkiej Brytanii wzrosło w ciągu 200 lat od szczypty lub dwóch w beczce piwa do ponad dwóch milionów funtów rocznie. W tym okresie londyńscy lekarze zaczęli dostrzegać i odnotowywać nieuleczalne fizyczne objawy „sugar blues”.

Gdy osoby spożywające cukier nie manifestowały wyraźnych objawów fizycznych i lekarze byli z tego powodu zdezorientowani, pacjentów nie uznawano już za będących pod wpływem czarów, ale za szalonych, chorych psychicznie lub niezrównoważonych emocjonalnie. Lenistwo, zmęczenie, rozpasanie, niezadowolenie rodziców – każdy z tych powodów wystarczał do zamknięcia każdego poniżej 25 roku życia w którymś z pierwszych paryskich szpitali dla psychicznie chorych. Aby do nich trafić wystarczyły skargi zgłaszane przez rodziców, krewnych lub wszechpotężnych pastorów parafii. Mamki ze swymi dziećmi, nastolatki w ciąży, opóźnione lub uszkodzone dzieci, starcy, paralitycy, epileptycy, prostytutki lub lunatycy – zamykano każdego, kogo chciano usunąć z ulic lub pola widzenia. Szpitale psychiczne zastąpiły polowanie na czarownice i heretyków jako bardziej oświecona i humanitarna metoda kontroli społecznej. Lekarze i księża zajęli się brudną robotą oczyszczania ulic z niewygodnych osobników w zamian za królewskie przywileje.

Początkowo, gdy na podstawie dekretu królewskiego utworzono w Paryżu Szpital Ogólny, zamknięto w nim 1 procent jego mieszkańców. Od tego czasu do XX wieku wraz ze wzrostem konsumpcji cukru rosła – szczególnie w miastach – liczba ludzi umieszczanych w tym szpitalu. 300 lat później można już było z pomocą kontrolujących mózg leków psychotropowych zamieniać „emocjonalnie niezrównoważonych” ludzi w chodzące automaty.

Dzisiaj pionierzy psychiatrii ortomolekularnej, tacy jak dr Abraham Hoffer, dr Allan Cott, dr A. Cherkin, a także dr Linus Pauling, twierdzą, że choroby psychiczne są mitem i że zaburzenia emocjonalne mogą być pierwszym symptomem oczywistej niezdolności organizmu danego człowieka do zwalczenia stresu uzależnienia od cukru.

W swojej Orthomolecular Psychiatry (Psychiatrii Ortomolekularnej) dr Pauling pisze: „Funkcjonowanie mózgu i tkanki nerwowej jest w sposób bardziej wrażliwy zależne od tempa przebiegu reakcji chemicznych niż funkcjonowanie innych organów i tkanek. Uważam, że choroby umysłowe są w większości powodowane przez nienormalny przebieg reakcji determinowany przez budowę genetyczną i dietę, a także przez nienormalne stężenie molekularne niezbędnych substancji… Wybór pożywienia (i leków) w świecie, który przechodzi gwałtowne naukowe i technologiczne zmiany często może być daleki od właściwego”.

Z kolei w Megavitamin B3 Therapy for Schizophrenia (Terapii schozofrenii megadawkami witaminy B3) dr Abram Hoffer zauważa: „Pacjentom zaleca się stosowanie się do programu dobrego odżywiania z ograniczeniem sacharozy i bogatych w nią produktów”.

Badania kliniczne prowadzone z dziećmi nadaktywnymi lub psychotycznymi, a także dziećmi z uszkodzeniami mózgu lub zaburzeniami w uczeniu się wykazały: „nienormalnie wysoką historię rodzinną cukrzycy, to znaczny rodziców i dziadków, których organizm nie mógł kontrolować przyswajania cukru; nienormalnie wysoką ilość przypadków niskiego poziomu glukozy w krwi lub funkcjonalną hipoglikemię u badanych dzieci, co wskazuje, że ich system nie może dać sobie rady z cukrem; uzależnienie od wysokiego poziomu cukru w diecie wielu dzieci, których organizm nie daje sobie rady z jego przyswajaniem. Wywiad dotyczący historii diet pacjentów diagnozowanych jako schizofreników ujawnia, że wybierana przez nich dieta jest bogata w słodycze, cukierki, ciastka, kawę, napoje z kofeiną i żywność przygotowaną z użyciem cukru. Żywność, która stymuluje nadnercza, powinna być eliminowana lub ściśle ograniczona”.

Awangarda nowoczesnej medycyny odkryła na nowo to, czego skromne czarownice nauczyły się dawno temu przez cierpliwe badanie natury.

„Przez ponad 20 lat pracy psychiatrycznej” – pisze dr Thomas Szasz – „nigdy nie spotkałem psychologa klinicznego, który doniósłby na podstawie planowanego testu, że pacjent jest normalną, zdrową psychicznie osobą. Podczas, gdy niektóre czarownice mogły przeżyć próbę wody przez pławienie, żaden wariat nie jest w stanie przejść pomyślnie testów psychologicznych… nie ma zachowania lub osoby, której nowoczesny psychiatra nie mógłby w sposób budzący zaufanie zdiagnozować jako nienormalnej lub chorej”.

Tak też było w XVII wieku. Gdy wzywano doktora lub egzorcystę, znajdował się on pod presją, aby coś zrobić. Gdy jego starania nie przynosiły skutku, biedny pacjent musiał być usunięty z drogi. Często mówi się, że chirurdzy zakopują swoje błędy. Lekarze i psychiatrzy dla odmiany usuwają je, zamykając w odosobnieniu.

W latach 1940-tych dr John Tintera odkrył ponownie doniosłą wagę systemu endokrynologicznego, szczególnie gruczołów nadnerczy, w „patologicznym działaniu mózgu” lub „leniwym mózgu”. Analizując 200 przypadków leczenia z hipoadrenokortyzmu (brak odpowiedniej produkcji hormonu kory nadnerczy lub brak równowagi między tymi hormonami) odkrył, że główne skargi jego pacjentów były często podobne do tych, jakie stwierdzał u osób, których organizm nie mógł dać sobie rady z cukrem: zmęczenie, nerwowość, depresja, obawy, łaknienie słodyczy, niezdolność metabolizowania alkoholu. alergie, niskie ciśnienie krwi/ Sugar blues!

Dr Tintera zaczął nalegać, aby wszyscy jego pacjenci poddali się czterogodzinnemu testowi tolerancji glukozy (Glucose Tolerance Test; w skrócie GTT) w celu stwierdzenia, czy ich organizm może metabolizować cukier. Wyniki były tak zaskakujące, że laboratoria dwukrotnie sprawdziły swoje techniki, a następnie przeprosiły za coś, co uznały za nieprawidłowe odczyty. To, co ich zadziwiło, to niskie, mocno spłaszczone krzywe uzyskane u niezrównoważonych emocjonalnie młodocianych. Ta procedura laboratoryjna była wcześniej stosowana tylko u pacjentów z objawami fizycznymi nasuwającymi podejrzenie cukrzycy.

W definicji schizofrenii Dorlanda (dementia praecox Blueulera) znajdujemy zdanie: „często rozpoznawana podczas lub krótko po dojrzewaniu” – a w odniesieniu do hebefrenii i katatonii: „występuje wkrótce po osiągnięciu dojrzałości”.

Wydawać się może, że warunki te powstają lub zaostrzają się w czasie dojrzewania, ale sięgając do przeszłości pacjentów często odkrywa się wskazania, które były obecne podczas urodzin, w pierwszym roku życia, a także w latach przedszkolnych oraz szkoły podstawowej. Każdy z tych okresów posiada swój własny charakterystyczny obraz kliniczny. Obraz ten staje się bardziej znaczący w momencie osiągnięcia dojrzałości i często powoduje, że pracownicy szkolni skarżą się na młodzieńcze wykroczenia lub niedostateczne osiągnięcia.

Przeprowadzony w każdym z tych okresów test tolerancji glukozy powinien zaalarmować rodziców i lekarzy. Może on zaoszczędzić im niezliczonych godzin czasu i małych fortun traconych na poszukiwanie w psychice dziecka i środowisku domowym wątpliwych przyczyn jego niedopasowania.

Negatywizm, nadaktywność i uparta niechęć do dyscypliny są dostatecznymi wskazaniami do przeprowadzenia przynajmniej minimum testów laboratoryjnych: badania moczu i morfologii, określenia poziomu jodu związanego z białkiem (PBI) i pięciogodzinnego testu tolerancji glukozy. Test tolerancji glukozy powinien być wykonany u małego dziecka mikrometodą, która zaoszczędzi mu urazu. W rzeczywistości nalegam, aby te 4 testy obowiązywały rutynowo wszystkich pacjentów, nawet zanim zostanie przeprowadzony wywiad i badanie fizyczne.

W prawie wszystkich dyskusjach dotyczących uzależnienia od leków, alkoholizmu, schizofrenii stwierdza się, że wszystkie te osoby są emocjonalnie niedojrzałe. Od dawna staramy się przekonać lekarzy, bez względu na to, czy zajmują się oni psychiatrią, genetyką, czy fizjologią, do uznania, że jeden typ indywidualności endokrynologicznej przeważa w większości tych przypadków: hipoadrenokortyczny.

Tintera opublikował kilka epokowych artykułów medycznych. Wielokrotnie podkreślał, że poprawa złagodzenie, uśmierzenie lub leczenie 'zależy od odtworzenia normalnych funkcji całego organizmu”. Pierwszym, co zapisywał, była odpowiednia dieta. Wielokrotnie mówił, że „nie da się przecenić doniosłości diety”. Wprowadzał daleko idące trwałe zakazy używania cukru w jakiejkolwiek postaci i pod jakimkolwiek pretekstem.

Podczas gdy Egas Moniz z Portugalii odbierał nagrodę Nobla za wynalezienie lobotomii w celu leczenia schizofrenii, nagrodą Tintery było nękanie i napastowanie przez mędrców zorganizowanej medycyny. Chociaż daleko idące implikacje dotyczące cukru jako przyczyny tego, co się nazywa „schizofrenią”, mogły być publikowane w czasopismach medycznych, pozostawał osamotniony i ignorowany. Był tolerowany, dopóki ograniczał się do „swojego terytorium” – endokrynologii. Nawet kiedy sugerował, że alkoholizm jest związany z uszkodzeniem nadnerczy wskutek nadużycia cukru, nikt go nie słuchał, albowiem medycy zdecydowali, że w alkoholizmie nie ma dla nich nic do roboty, i scedowali ten temat na stowarzyszenia Anonimowych Alkoholików. Gdy jednak Tintera ośmielił się zasugerować w powszechnie dostępnym magazynie, że „mówienie o alegoriach jest śmieszne w sytuacji gdy jest ich tylko jeden rodzaj, który jest powodem uszkodzenia gruczołów nadnerczy.. przez cukier”, wzięto go na celownik.

Same alergie powodują wielki rozgłos. Alergicy zabawiali się nawzajem przez lata skargami na egzotyczne alergie – od sierści konia po ogon homara. I tu pojawia się ktoś, kto mówi, że to wszystko jest bez znaczenia, że wystarczy przestać jeść cukier i trzymać się z dala od niego.

Przypuszczalnie przedwczesna śmierć Tintery w roku 1969 w wieku 57 lat ułatwiła profesji medycznej zaakceptowanie odkryć, które wydawały jej się tak samo odległe, jak proste zasady medycyny orientalnej dotyczące genetyki i diety, yin i yang. Dziś lekarze na całym świecie powtarzają to, co Tintera głosił wiele lat temu: nikt pod żadnym pozorem nie powinien zaczynać tego, co nazywa się „leczeniem psychiatrycznym”, bez wcześniejszego przeprowadzenia testu tolerancji glukozy w celu ustalenia, czy organizm danej osoby jest zdolny do przyswajania cukru.

Tak zwana medycyna prewencyjna idzie dalej i sugeruje, że jeśli myślimy, że nasz organizm może przyswajać cukier, ponieważ początkowo mieliśmy sprawne nadnercza, lepiej nie czekajmy na sygnały ich uszkodzenia. Zdejmijmy z nich ciężar już teraz usuwając cukier we wszystkich formach, zaczynając od tej szklanki gazowanego napoju, którą trzymamy w ręku.

Doprawdy aż kręci się w głowie, kiedy rzuci się okiem na to, co nazywamy historią medycyny. Przez stulecia zagubieni ludzie byli paleni za czary, egzorcyzmowani z powodu opętań, zamykani z powodu chorób umysłowych, torturowani z powodu szaleństwa masturbacji, leczeni z powodu chorób psychicznych i poddawani lobotomii z powodu schizofrenii. Ilu pacjentów uwierzyłoby, gdyby miejscowy uzdrowiciel powiedział im, że jedyną rzeczą, jaka powoduje ich dolegliwości, jest „sugar blues”?

OD TŁUMACZA

(Ponieważ nic tak nie przekonuje czytelnika, jak własne przeżycia autora, pozwalam sobie przytoczyć fragment 4 rozdziału „Hipoglikemia” książki Alchemia Zdrowia Żywii Pląskowskiej, który opowiada o jego perypetiach zdrowotnych)

Bywa też inaczej – czasem chory znajduje rozwiązanie bez pomocy lekarza. Tak stało się w przypadku Williama Dufty’ego.

W dzieciństwie nagradzany słodyczami – przecież tak się postępuje na całym świecie – w szkole zamiast drugiego śniadania zjadał batoniki czekoladowe (proszę się przyjrzeć naszym sklepikom szkolnym!). Pił stale „pożywne” mleko z maltozą (malted milk). Był typowym przykładem amerykańskiego dziecka a później małego chłopca. Typowe były też jego dolegliwości. W pierwszym rzędzie uporczywy trądzik młodzieńczy na całym ciele. Gimnastyka i basen stały się udręką. Jak można pokazać światu tak okropną skórę.

Następny etap to służba wojskowa. Zakupy w kantynach i nadmiar słodyczy, mleka z maltozą, słodkiej kawy, ciastek, czekolady, coca-coli itp. Skutki: krwawiące hemoroidy w wieku dwudziestu paru lat! Pełzające zapalenie płuc, wielomiesięczny pobyt w szpitalu. To już okres drugiej wojny światowej. Gdy wreszcie za pomocą fortelu wydostał się ze szpitala i wrócił do swojej jednostki, został wysłany na Saharę. Nadal słaby i chory. I wtedy nastąpił cud. Na Saharze nie było kantyn wojskowych. Żołnierze byli skazani na wyżywienie tubylcze. Wszystkie dolegliwości ustąpiły. Siły wracały z dnia na dzień. Doskonałe zdrowie nie opuszczało Dufty’ego i po przeniesieniu jego jednostki do Francji. W Wogezach jedli również to co miejscowa ludność, a ponieważ nadal trwała wojna, pożywienie stanowił czarny chleb, konina, króliki i wiewiórki. Mimo ostrej zimy nie miał nawet marnego kataru!

Po zakończeniu wojny i powrocie do Stanów nastąpił, rzecz jasna, powrót do dawnego stylu życia. Ciasta, coca-cola, bita śmietana z cukrem, mleko z maltozą, czekolada… Skutki nie dały na siebie czekać. Temperatura niewiadomego pochodzenia, odnowienie się hemoroidów, mononukleoza, malaria i dziesiątki  innych chorób. W końcu nasz pacjent trafił do znajomego lekarza, który przepisał mu zmianę odżywiania. Jednak trudno było zerwać z dawnymi przyzwyczajeniami. I wtedy do rąk Dufty’ego trafiła mała książeczka, której sens można zamknąć w prostym zdaniu: „Jeśli jesteś chory, to jest to twoja własna wina. Wynik błędów, jakie popełniasz”.

Nagle przypomniały mu się dwa zdarzenia z dawnej przyszłości. Pierwsze, to spotkanie z Glorią Swanson. Ta słynna z wiecznej młodości gwiazda filmowa prowadziła specjalny styl życia, którego podstawą było naturalne odżywianie. Spotkanie miało miejsce na pikniku. Gloria Swanson nie tknęła niczego z przygotowanego dla gości jedzenia. Przyniosła własne. Do dziś dnia pamiętał wspaniały smak owocu, którym go poczęstowała. Owocu dojrzałego na drzewie, a nie w dojrzewalni. I grymas obrzydzenia, jaki pojawił się na jej twarzy na widok kostki cukru, którą wrzucał do kawy. Powiedziała wtedy cicho; „To jest śmiertelna trucizna”. Powiedziała mu również, że wie już dzisiaj, iż każdy musi się sam tej prawdy nauczyć, że cena tej nauki jest wysoka: że jest to droga ciężkich doświadczeń. Drugie wydarzenie dotyczyło wojny w Wietnamie. W 1956 roku pewien japoński filozof powiedział mu w rozmowie: „Jeśli naprawdę chcecie opanować Północny Wietnam, wyślijcie tam swoje kantyny wojskowe – cukier, ciastka i coca-colę. To pokona ich szybciej niż bomby”.

Czy choroby nie były ciężkim doświadczeniem. I czy naprawdę odzyskanie zdrowia na pustyni i w Wogezach niczego nie nauczyło?

Dufty wyrzucił z domu cukier i słodycze. Okazało się, że trzeba było wyrzucić również wszystkie konserwy – też zawierały cukier. Następne dwa dni to był czysty koszmar. Mdłości, obezwładniający ból głowy, niemożność wykonania jakiegokolwiek ruchu. Jednak po paru dniach nastąpił niemal cud. Noc przespana kamiennym snem. Przebudzenie z uczuciem odnowy. Zmiany następowały z dnia na dzień. Odnalezienie smaku w prostych potrawach. Cofanie się dolegliwości. Przestały krwawić dziąsła i hemoroidy. Wracało zdrowie.

Na okładce książki Williama Dufty’ego są dwa jego zdjęcia. Na późniejszym wygląda na człowieka o dwadzieścia lat młodszego.

William Dufty

Uzdrawiająca moc wody

Poniższy artykuł pochodzi z 30-tego numeru Nexusa.

Strona internetowa wydawcy (Agencji Nolpress) to http://www.nexus.media.pl/

Ich e-mail to nexus@nexus.media.pl

Telefon do Agencji Nolpress to 85 653 55 11

Dążąc do zachowania zdrowia rzadko zwracamy uwagę na wodę, nie zdając sobie sprawy, w jak wielkim stopniu zależy ono od właściwego stanu tej jednej z najbardziej magicznych substancji w przyrodzie.

W ostatnich latach zaczęła znacząco wzrastać świadomość społeczeństwa w kwestii zdrowia. Obecnie wielu ludzi zwraca coraz większą uwagę na to, co wprowadza do swojego ciała – stale rośnie sprzedaż witamin, ziół oraz organicznej żywności. Mimo tego wszystkiego często w ogóle nie zwraca się uwagi na wodę, która jest najistotniejszą sprawą dla wszystkich żywych stworzeń, i uzdatnia się ją wyłącznie za pomocą filtrowania.

Woda stanowi fundament całego ziemskiego życia. Jest krwią życia naszej planety, cieczą dającą życie wszystkim organizmom, roślinom, zwierzętom i ludziom. Nasze istnienie jest ściśle związane z jakością wody, którą spożywamy. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że woda niesie w sobie subtelną, zasadniczą dla naszego przetrwania, energię. Jest bardzo ważne, abyśmy wszyscy zrozumieli więzy łączące czystą wodę z siłą życia, czyli świadomością wszechistnienia.

„25 procent ludzkiego ciała to materia stała a 75 procent to woda” – stwierdza dr med. F.Batmanghelidj, autor książki Your Body’s Many Cries For Water (Liczne wołania naszego ciała o wodę). Mówi się, że ludzki mózg to w 85 procentach woda, krew w 90 procentach, mięśnie w 75 procentach, wątroba w 82 procentach, zaś kości zawierają aż 22 procenty wody. Każda część ludzkiego ciała zależy od wody.

Jeśli nasze gruczoły i wewnętrzne organy nie są karmione dobrą, czystą wodą, funkcje naszego organizmu zaczynają się rozpadać. Jest sprawą zasadniczą, abyśmy zaczęli dbać nie tylko o zdrowie, żywotność i jakość wody, którą pijemy, ale także o jej zasadnicze źródło i procesy, jakim jest poddawana. Skoro jakość i żywotność wody jest dla nas tak istotna, dlaczego nieustannie dodajemy do niej chemikalia i toksyny? Gdybyśmy znali prawdziwą uzdrawiającą wartość wody i traktowali ją z respektem, na jaki zasługuje, wówczas nasze zdrowie i dobre samopoczucie radykalnie by się poprawiły.

Współczesna technologia w bezwzględny sposób niszczy życiodajne własności wody. Rosnąca liczba ludzi, ścieki przemysłowe i chemikalia stosowane w rolnictwie – wszystko to zanieczyszcza nasze źródła wody. Niemal na każdym kroku można znaleźć przykłady rozlanych chemikaliów, składowisk materiałów toksycznych w ziemi, nadmiernych oprysków herbicydami i pestycydami, chemicznych wysypisk oraz wypłukiwania nadmiaru nawozów azotowych – wszystko to skaża nasze jeziora, podziemne zbiorniki, wody i rzeki. Co roku przemysł wyrzuca do atmosfery miliony ton zanieczyszczeń i chemikaliów, które trafiają z niej do gruntu, skąd przenikają do wód gruntowych.

OBECNE METODY UZDATNIANIA WODY

Przyrodnik naturalista Viktor Schauberger (1885-1958) przewidywał już w latach czterdziestych 20 wieku narastanie tych problemów i starał się ostrzec przed nimi rządy i elity władzy.

Schauberger uważany jest za prekursora badań wody. Badania naturalnych energii rozpoczął od obserwacji zimnych, czystych górskich strumieni.

„Prawie nie ma miast, w których woda nie byłaby sterylizowana lub dezynfekowana poprzez dodawanie do niej związków chloru, srebra lub naświetlanie lampami kwarcowymi” – twierdził Schauberger. – Kiedy stale pijemy taką wodę, wówczas w naszym ciele musi również zachodzić proces identyczny do tego, jakiemu poddajemy wodę sterylizując ją. Następstwa ciągłej konsumpcji takiej wody mogą być przerażające. Konsekwencją samej tylko sterylizacji wody mogą być różne formy choroby, którą nazywamy ogólnie rakiem…”

Dr med. Richard C.Sweeting dodaje: „kiedy [chlor] styka się z materią organiczną, rozpuszczony w wodzie lub w treści zawartej w jelitach, powstaje wiele różnych związków fluorowcowanych.

W swojej książce Coronaries/Cholesterol/Chlorine (Choroby wieńcowe – cholesterol – chlor) dr Joseph M.Price podaje: „Chlor potrafi dotkliwie okaleczyć, jest jednym z potężniejszych współczesnych zabójców. To podstępna trucizna. Większość naukowców z dziedziny medycyny uległa złudzeniu, że jest bezpieczny, lecz obecnie ciężko płacimy za to, że kiedy sądziliśmy, iż zapobiegamy epidemiom chorób zakaźnych, powodowaliśmy inną chorobę”.

Callum Coast, autor Living Energies (Żywe energie), twierdzi: „Obecne metody oczyszczania wody zabijają ją… co w konsekwencji prowadzi do zniszczenia organizmów, które stale piją taką wodę. Tak więc pijąc chlorowaną wodę, w rzeczywistości sterylizujemy naszą krew, przygotowując w ten sposób nasz organizm na przyjęcie chorób”.

Callum Coast jest również przeciwnikiem fluorowania wody, którego konsekwencje są równie złowieszcze jak chlorowania. Niestety, fluorowanie wody jest równie rozpowszechnione, jak jej chlorowanie.

Chociaż fluorek wapnia wykryto w wodach gruntowych i są badania wskazujące na to, że ten związek pomaga w zapobieganiu próchnicy zębów, to w przypadku fluorowania wody pitnej dodajemy do niej fluorek sodu, który jest toksyczną substancją powstającą w procesie wytopu aluminium.

„Co jednak można zrobić z rosnącą ilością trucizny [fluorek sodu]… nie można go przecież zrzucić do rzek ani wykorzystać w rolnictwie, ponieważ jest zabójczy dla trzody chlewnej, dzikich zwierząt, ryb i zbiorów” – pisze Callum. – „W jaki sposób i z jakich przyczyn fluorek sodu trafił do pasty do zębów, pozostaje tajemnicą. Możliwe że jakiś biurokrata doszedł do wniosku, że ma on równie korzystne działanie jak fluorek wapnia i zażądał dodawania go do wody pitnej…”

Magistraty miast na Zachodzie powoli zaczynają zdawać sobie sprawę z problemu, jaki powoduje dodawanie fluorku do wody pitnej. W roku 1998 do magistratu Calgary w Kanadzie dostarczono wyniki badań przeprowadzonych przez profesora uniwersytetu, który zaleca zmniejszenie o 30 procent ilości fluorku dodawanego do wody.

Australijski stan Queensland uparcie przeciwstawia się lobby fluorowemu. Tylko w sześciu miastach woda jest fluorowana: w Townsville (osiedle wojskowe, które podlega prawom wojskowym), w Gatton, Dalby, Mareeba, Callide i Moranbah. Na szczęście, miasta te zamieszkuje zaledwie 5 procent ogólnej liczby mieszkańców stanu.

Większość miast europejskich zrezygnowała z fluorowania. Zdano sobie bowiem sprawę, że istnieją proste alternatywne sposoby i wprowadzono je w życie. Zęby ich dzieci wcale nie cierpią z tego powodu, a rodzice, którzy pragną poddać swoje dzieci działaniu fluoru, mogą po prostu zafundować im fluoryzowaną pastę do zębów.

W maju 2000 roku aktywiści i naukowcy z 12 krajów założyli stowarzyszenie przeciwstawiające się fluoryzacji Fluoride Action Network (FAN; patrz www.fluridealert.org). Celem stowarzyszenia jest całkowite wyeliminowanie fluoryzacji i maksymalne zmniejszenie możliwości wystawienia ludzi na działanie fluoru. Jednym z członków – założycieli FAN jest dr Hardy Limeback, czołowy kanadyjski stomatolog, specjalista od fluoryzacji, który w roku 1999 publicznie przeprosił za to, że przez 15 lat zachwalał fluoryzację.

W wielu miastach, w których nie dodaje się fluoru do wody pitnej, temat ten jest często dyskutowany i prosi się obywateli o wyrażenie swojej woli w drodze głosowania.

Stały nacisk na wprowadzenie fluoryzacji wywiera lobby organizacji stomatologicznych oraz duże firmy przemysłu chemicznego.

Mimo narastania poważnych problemów i złych wieści większość ludzi poświęca wodzie niewiele uwagi. Społeczeństwo uważa, że z kranów zawsze będzie płynęła „czysta” woda. „Chemizowana” fluorem i chlorem woda jest akceptowana bez jakiegokolwiek wahania jako najlepsza z możliwych. Nawet lekarze często zalecają picie 8 szklanek wody dziennie w przekonaniu, że jest ona czysta i bezpieczna.

MIKROSKOPOWE ZANIECZYSZCZENIA

Zdrowotność i żywotność naszej wody nie zależy wyłącznie od usunięcia z niej fizycznych zanieczyszczeń. Woda jest również „nośnikiem informacji”, która ma bezpośredni wpływ na nasze zdrowie. Jednym z pionierów badań w tej dziedzinie był Samuel Hahnemann (1755-1843), który uchodzi dziś za ojca homeopatii. Hahnemann uważał, że choroba jest zniekształceniem informacji występującym na najwyższym poziomie. W roku 1796 odkrył zasady homeopatii znane dziś pod nazwą „praw podobieństw”. Hahnemann uważał, że lekarstwa w dużym rozcieńczeniu również działają, o ile są dopasowane do chorób. Podstawą rozwoju i uznania homeopatii jest fakt, że woda jest nośnikiem informacji.

Dr Klaus Kronenberg z Kalifornijskiego Uniwersytetu Technicznego powiada: „Woda jest chemicznie neutralna i jednocześnie jednym z najlepszych rozpuszczalników, jakie zna człowiek. Ma zdolność do otaczania innych substancji, inaczej mówiąc woda ma inklinację do skupiania się wokół cząsteczek innych substancji i tworzenia z nimi konglomeratów lub związków”.

Thelma MacAdam, przewodnicząca Health Action Network Society, twierdzi, że „otwarta struktura wody i jej zdolność do łączenia się z niemal wszystkim, z czym się kontaktuje, pozwala jej na dostosowanie się do innych elementów i ich rozpuszczanie”.

Wolfgang Ludwig, fizyk i konsultant Światowej Fundacji Badań (World Research Foundation), utrzymuje, że woda posiada zdolność do magazynowania informacji, która została do niej wcześniej wprowadzona na pewnej określonej częstotliwości, a następnie przekazywania tej informacji innym układom. Uważa, że zanieczyszczona woda może być oczyszczona chemicznie i uwolniona od bakterii, lecz w dalszym ciągu będzie zawierała w sobie elektromagnetyczne oscylacje o określonej długości fal, odpowiadające tym zanieczyszczeniom. Tak więc nawet po oczyszczeniu woda zawiera w sobie pewne sygnały, które mogą być bardzo szkodliwe dla zdrowia człowieka. Woda z całą pewnością posiada pamięć.

„Kiedy pijemy trująco naładowaną wodę” – twierdzi dr Ludwig – „z biegiem lat tworzymy podstawę do rozwoju chorób i słabego stanu zdrowia w ogólności. Na całym świecie woda jest zwykle oczyszczana chemicznie i mechanicznie, które to procesy mają na celu usunięcie z niej tylu trujących substancji, ile się tylko da. Niestety, nawet w tym zakresie nie są to metody wystarczające. Jeśli przyjrzymy się na przykład dopuszczalnym ilościom azotanów, łatwo dojdziemy do wniosku, że mogą być one rzeczywiście nieszkodliwe dla dorosłych, jednak mogą stanowić śmiertelne niebezpieczeństwo dla niemowląt. Brak jest zarówno politycznej, jak i naukowej zgody w poglądach na chemiczną czystość wody, na to, jaką ma ona być!

Bardzo niewielu ludzi wie, że mocno szkodliwa, naładowana śmiercionośnie, obciążona woda, taka, jaką czerpiemy dziś z naszych studni, kranów, rzek, jezior, warstw podziemnych etc., jest często dodatkowa zanieczyszczona takimi substancjami jak ołów, kadm, azotany i niezliczona ilość stanowiących śmiertelne zagrożenie substancji pochodzących z gospodarstw domowych, rolnictwa i przemysłu. Całość tej wody można poddać oczyszczeniu chemicznemu, usunąć z niej bakterie etc., jednak po poddaniu jej temu procesowi oczyszczania, przynajmniej w zakresie przewidzianym przez wczorajszą naukę, woda wciąż będzie zawierała elektryczne częstotliwości, oscylacje o określonych częstotliwościach (długościach fal). Dalsza ich analiza może wykazać ich powinowactwo z tymi szkodliwymi substancjami, które wykryto w wodzie przed poddaniem jej procesowi oczyszczenia.

Nawet po poddaniu procesowi oczyszczania i uzdatniania, woda wciąż wykazuje pewne niepożądane oznaki obecności tych trujących substancji, które w zależności od długości ich fali, mogą być niszczące lub co najmniej szkodliwe dla naszego zdrowia”.

Pamięć wody badał również dr Jacques Benveniste (Francuski Państwowy Instytut Badawczy Zdrowia i Medycyny Uniwersytetu Paryskiego). Przeprowadził on szereg eksperymentów, które potwierdziły istnienie tej pamięci. Jego eksperymenty i badania dotyczyły skutków wielokrotnego rozcieńczania substancji w destylowanej wodzie. Podobne eksperymenty przeprowadziła fizyk teoretyk Lynn Trainer z Uniwersytetu Toronckiego. Uznała, że uzyskane wyniki mogą być efektem „fizycznej” pamięci, która pozostała w wodzie.

Dr inż. Horst Felsch, znany w Austrii specjalista w dziedzinie chemii technicznej i ekspert w zakresie ochrony środowiska, twierdzi: „Nie ma wątpliwości, że istnieje związek między informacją i zdrowiem… Jak wynika z badań przeprowadzonych w roku 1988 przez Englera i Kokoschinegga, woda posiada pamięć strukturalną i strukturalną zmienność i z tego powodu potrafi magazynować przez długi czas informacje i przekazywać je ciału”.

Poważne konsekwencje wynikające z tego zjawiska ilustruje przykład podany przez dra Ludwiga:

„Określone częstotliwości elektromagnetyczne wody skażonej ciężkimi metalami odkryto w tkance rakowej… bez względu na chemiczne oczyszczanie, filtrowanie, a nawet destylowanie, szkodliwe informacje przekazane wodzie w postaci elektromagnetycznych drgań przez substancję ją zanieczyszczające mogą być przekazane następnie do organizmu człowieka. Są zawarte w molekułach wody w wielkości mierzalnej i to zarówno przed, jak i po procesie konwencjonalnego oczyszczania wody. Tak więc, nawet gdy nasza słodka woda zostaje poddana konwencjonalnemu procesowi chemicznego oczyszczania, nadal zawiera informację o fizycznym zanieczyszczeniu. Czynnikiem szkodliwym dla ludzkiego organizmu nie jest sama substancja rozpuszczona w wodzie, którą pijemy, ale niekorzystne częstotliwości elektromagnetyczne”.

WYMAZYWANIE SZKODLIWYCH INFORMACJI

Woda niesie w sobie wszelkie rodzaje energii eterycznej i przekazuje je wszystkim formom życia, i z tego właśnie względu jest cenniejsza od najcenniejszych kamieni, takich jak brylanty, a także od złota. Kiedy przepływ wody zostaje zakłócony, traci ona swoją energię. Przyczyną tego mogą być wielkie tamy albo zwykłe domowe rury. Jeśli zakłócamy naturalny przepływ wody, to tym samym zakłócamy przepływ znacznie bardziej subtelnej energii „chi”, od której zależy całość życia.

Coraz bardziej narasta wsparcie dla dwóch koncepcji: „woda jest nośnikiem informacji” i „woda posiada pamięć”. Istnieje jednak jeszcze trzecia, dobrze udokumentowana koncepcja dotycząca możliwości „kasowania informacji”. Właśnie przy pomocy tego procesu przywraca się zanieczyszczonej wodzie jej oryginalny stan. Aby zrozumieć, na czym polega kasowanie pamięci wody, przyjrzyjmy się najpierw, na czym polega zakłócanie jej przepływu.

Hans Kronberger, autor On the Track of Water’s Secret (Na tropie sekretu wody), twierdzi: „Szkody wyrządzone naturze biorą początek w mało znaczących wydarzeniach, na przykład w przepływie wody dostarczanej konsumentom zwykłymi rurami wodociągowymi. Jak twierdzą naturaliści, woda traci swoją oryginalną energię w wyniku tarcia o ścianki rur i przepływu w linii prostej. To nie przypadek, że Rzymianie budowali długie, otwarte, napowietrzane, kręte akwedukty z wykorzystaniem naturalnych materiałów – drewna i kamienia”.

„W normalnych warunkach” – głosi Johann Grander, australijski wynalazca i przyrodnik – woda spływa po powierzchni ziemi lub głęboko pod nią, zawsze wyszukując sobie naturalną trasę, natomiast w naszym układzie zaopatrzenia w wodę jest ona zbierana, a następnie przepompowywana przez rury. Na tym etapie woda jest poddawana po raz pierwszy poważnym naciskom. Wysokie ciśnienie… jest bardzo niekorzystne dla cieczy. Następnie woda jest zanieczyszczana poprzez dodawanie do niej silnych chemikaliów, takich jak na przykład chlor. Po spożytkowaniu, wraca rurami do środowiska. Odbieramy naturze czystą wodę, a zwracamy ją zabrudzoną i chorą”.

Po dziesiątkach lat badań Granderowi udało się ostatecznie zwrócić wodzie naturalne i uniwersalne energie. Zasadniczą rolę w tym procesie rewitalizacji wody lub wykasowywania jej pamięci odgrywa implozja. Czym jest owa implozja? Jest to po prostu przeciwieństwo eksplozji.

„Podstawą wszystkich obecnie stosowanych technologii i systemów generowania energii jest eksplozja i rozprężanie uzyskiwane poprzez generowanie ciepła w wyniku spalania surowych lub uszlachetnionych materiałów” – twierdzi Hans Kronberger. – „Eksplozja i rozprężanie są siłami działającymi w kierunku na zewnątrz, podczas gdy implozja działa do wewnątrz, to znaczy dośrodkowo. Implozja powoduje skoncentrowanie sił w środku i w związku z tym ich działanie jest najsilniejsze z możliwych.

Natura doprowadziła ten system do perfekcji. Takie procesy można zaobserwować w przyrodzie.

Obecny system zamykania i łączenia rur w wielokilometrowe ciągi jest przeciwieństwem tego, co zalecają teorie Schaubergera. Jak można zachować pozytywną energię naturalnej wody w takich zamkniętych, uniemożliwiających swobodny przepływ systemach? Grander badał wpływ natury na wodę przez wiele lat.

„Woda potrzebuje wolności” – podkreśla. -„Żywa woda sama wyszukuje sobie źródła energii. Płynie po powierzchni ziemi, pod nią i zatacza pętlę. Dopóki nie poznamy dokładnie działania i wzajemnych zależności czterech żywiołów – ziemi, wody, powietrza i ognia – nie będziemy potrafili uzmysłowić sobie, jak destrukcyjne jest nasze wtrącanie się w przyrodę i jak zakłóca ono równowagę i porządek rzeczy”.

Woda jest najistotniejszym elementem życia. Zaopatruje wszystkie formy życia, od roślin zaczynając, a na ludziach kończąc, w najistotniejsze dla życia energie. Skąd jednak woda bierze te energie?

Własności wody nieustanie się zmieniają. Naturaliści odkryli, że woda niesie w sobie ogromne ilości energii i informacji. W przyrodzie wody pozostawione same sobie, nie zakłócone przez człowieka, zmieniają się poprzez wicie się, oddziaływanie wiatru i napowietrzanie, pienienie się, zawirowywanie i opadanie kaskadami. Taka nietknięta, naturalna woda ma niesamowitą zdolność ożywiania zrzucanych do niej ścieków. Woda absorbuje energię, a także ją emituje.

Olaf Alexandersson, autor książki Living Water (Żywa woda), opisuje, skąd wzięło się przekonanie Victora Schaubergera, że tak właśnie jest. Schauberger badał wodę i jej krzywizny, a następnie zbudował drewniane koryta, aby jak najlepiej wykorzystać skomplikowane układy występujące w przyrodzie. Podstawą jego teorii był ruch wody. W przyrodzie woda bez przerwy porusza się, przelewa z boku na bok, zakręca i ulega zakrzywieniu, wchodzi w spirale, przepływa ponad skałami i kamieniami. To właśnie te czynniki wpływają na jej odnowienie.

System Grandera służący do odnawiania wody działa na zasadzie zmiany biegunowości z ujemnej na dodatnią, która zachodzi w trakcie procesu dynamicznej implozji. Biegunowość ujemna zmienia się na dodatnią i wzrasta ilość rozpuszczonego w wodzie tlenu. Powoduje to, że szkodliwe elementy przechodzą przez nasze ciała nie czyniąc nam szkody. Woda z kranu zmienia się w wodę, jaka tryska z górskiego źródła.

Grander twierdzi, że proces reenergetyzacji wody zachodzi w prostej zgodności z prawami natury. „To, że dla tak wielu ludzi wydaje się to tajemnicą, dowodzi jedynie tego, jak bardzo nauka oddaliła się od natury”. Nauka kompletnie przeoczyła fakt, że woda – jako nośnik życia – sama jest żywa i wymaga, aby utrzymywać ją przy życiu, jeśli ma pełnić przypisaną jej przez naturę funkcję.

ENERGIA EMOCJONALNA ZMAGAZYNOWANA W WODZIE

Jeśli pijemy wodę zawierającą negatywne wibracje, to tym samym uszkadzamy siebie fizycznie i emocjonalnie. Czy może to być jedną z przyczyn cierpień i problemów występujących we współczesnym świecie?

Wróćmy jednak do naszych rozważań dotyczących zjawiska noszącego nazwę „pamięć wody”. Podobnie jak taśma video, taśma magnetofonowa lub twardy dysk w komputerze, woda jest zdolna do zapisu w sobie i magazynowania w podobny sposób informacji poprzez odciśnięcie jej na poziomie energetycznym lub świadomości. Co więcej, woda jest zdolna do dzielenia się zawartymi w niej informacjami z naszym ciałem!

Ponieważ powierzchnia Ziemi pokryta jest w 80 procentach wodą, a jej atmosfera wypełniona jest molekułami wody, oznacza to, że Ziemia stanowi jeden wielki bank danych, ogromną bibliotekę zapamiętanych informacji, która pozostaje w ciągłym ruchu poprzez włączanie tych informacji do różnych form życia.

Ponieważ emocje są bardzo silnymi i potężnymi energiami, jest bardzo możliwe, że ziemska świadomość (woda) zmagazynowała w sobie wiele emocji. Jeśli rzeczywiście tak jest, to dominujące emocje ludzi (które są bardzo niezrównoważone na obecnym etapie dziejów) wpływają na świadomość Ziemi. Wskutek swojej ignorancji oraz niechęci do zmian nieustannie karmimy w ten sposób świadomość Ziemi naszymi niezrównoważonymi emocjami.

Co trzy sekundy wdychamy tysiące, jeśli nie miliony, molekuł wody. Wraz z każdym napojem, jaki wypijamy, i z każdym posiłkiem jaki spożywamy (który zawiera setki tysięcy molekuł wody), dostarczamy naszym ciałom ten niezrównoważony, bazujący na strachu przekaz emocji (energii). Za każdym razem, kiedy się myjemy, bierzemy prysznic lub pływamy, rezonujemy z tą świadomością w formie energii, a także wchodzimy z nią w kontakt fizyczny poprzez pory naszej skóry. Molekuły ziemskiej wody dzielą się z nami i naszymi polami energii swoją pamięcią, owym emocjonalnym zrównoważeniem. Tak więc zbieramy to, co zasialiśmy.

MOC MODLITWY, UCZUĆ I MYŚLI

Przenosząc się w dziedzinę metafizyki odkrywamy moc naszych myśli w określaniu naszego zdrowia, dobrego samopoczucia i poziomu świadomości. To właśnie tu, na tym wyższym poziomie świadomości, uzyskujemy zdolność wpływania na świat fizyczny. Zamiast być ofiarami okoliczności, możemy użyć prostych narzędzi, takich jak modlitwa i pozytywne myślenie, które stanowią sprawdzoną ochronę przeciw złym energiom. Idąc dalej, warto zauważyć, że te procesy można zastosować do transformacji niezrównoważonej energii zawartej w wodzie.

Japoński naukowiec dr Masaru Emoto odkrył, że myśli ludzi, ich modły i uczucia, oddziałują na strukturę wody. Powiada, że „ponieważ woda pokrywa większą część naszej planety i stanowi główny składnik naszego fizycznego ciała, nasze myśli i uczucia muszą mieć znaczny wpływ na to, w jaki sposób tworzy się nasze środowisko, zarówno w skali jednostki, jak i globalnej”.

Dr Emoto, który stoi na czele Instytutu Hado w Tokio, opracował technikę pomiaru i demonstracji wpływu subtelnych energii na wodę i prowadzi eksperymenty bazujące na przekonaniu, że kryształy wody są odzwierciedleniem ich charakteru.

Fotografie kryształów wykonywane przy zastosowaniu bardzo krótkiego czasu naświetlania uwidoczniają molekularne zmiany zachodzące w tym samym zbiorniku wody po poddaniu jej działaniu skoncentrowanej wiązki myśli. Do stymulowania wody stosowano również muzykę i obrazy wizualne.

Istota tego zjawiska wyrażona przez dra Emoto przedstawia się następująco: „Wewnętrzny wzorzec drgań na poziomie atomowym całej materii. Najmniejsza jednostka energii. Podstawa energii ludzkiej świadomości”.

Jeden z eksperymentów opisanych w jego książce Messages from Water (Przesłania od wody) dotyczył wody pobranej z Shingawy w Tokio, która nie mogła uformować kryształów ze względu na jej zbyt duże skażenie. Zawierający ją pojemnik dr Emoto umieścił w swoim biurku i zwrócił się z prośbą do pięciuset współpracowników z całej Japonii o wysłanie pozytywnych myśli w jej kierunku w określonym czasie. W wodzie uformowały się piękne kryształy, mimo iż wcześniej nie była ona w stanie wytworzyć żadnych kryształów. Na podstawie tego eksperymentu dr Emoto doszedł do wniosku, że „odległość nie stanowi przeszkody – głównymi czynnikami, które miały wpływ na wodę, była czystość intencji lub modłów”.

W ramach osobiście przeprowadzonych eksperymentów odkrył, że „jeśli jedna osoba modli się z uczuciem głębokiej czystości, uformowany kryształ będzie bardzo klarowny. Kiedy modli się grupa, której intencje nie są zbyt zbieżne, struktura kryształu odzwierciedli ten brak zbieżności. Jeśli jednak wszyscy skupią się na jednym celu, wówczas uformowany przez tę wspólną myśl kryształ będzie równie czysty, jak ten uformowany pod wpływem myśli jednej osoby modlącej się z jasną intencją”.

Kiedy zapytano go, które słowa wydały mu się najpotężniejsze… słowa, które utrzymywały swój „przekaz” mimo towarzyszenia im skonfliktowanych przekazów, dr Emoto odrzekł: „Słowa miłości i wdzięczności połączone razem tworzyły czysty, piękny kryształ i miały zdolność przeciwstawienia się zmiennym intencjom. Wyglądało na to, że posiadały silniejsze wibracje i mogły utrzymać przekaz lepiej od słów o słabszej wibracji”.

Zapytany o te „wibracje”, odrzekł, że każde słowo jest nazwą i niesie z sobą wibracje myśli lub obiektu, który reprezentuje, i że te wibracje mogą odciskać się w wodzie, która przenosi je tam, dokąd zostaje wlana.

Niektórzy ludzie wypisali słowa miłości na butelkach wody kranowej i odkryli, że trzymane w tej wodzie cięte kwiaty oraz podlewane nią ogródki żyją dłużej i zdają się być zdrowsze.

Kiedy zdamy sobie sprawę z tego, jak wielka część Ziemi i naszych ciał składa się z wody, implikacje wynikające z badań dra Emoto okażą się przeogromne – wpływ naszych myśli i uczuć odgrywa ogromną rolę w tworzeniu naszego środowiska, zarówno w skali indywidualnej, jak i globalnej.

Jason Jeffrey

Bardzo polecam link https://portal.abczdrowie.pl/woda-z-cytryna-5-powodow-dla-ktorych-warto-ja-pic

Strona 1 z 2

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén