Poniższy artykuł pochodzi z 68-go i 69-go numeru Nexusa.
Jego wydawca ma stronę internetową pod adresem http://www.nexus.media.pl/
Ich adres e-mail to nexus@nexus.media.pl
Telefon do wydawcy (Agencji Nolpress) to 85 653 55 11
Poniżej prezentuję niezwykły i fascynujący artykuł o legendarnej Szambali wraz z pięknymi zdjęciami tego tajemniczego królestwa. Poleć przeczytanie go znajomym, żeby dowiedzieli się ciekawych rzeczy o Szambali.
Neo
Krążące od stuleci legendy o tajemniczym himalajskim królestwie Szambala odżywają co jakiś czas za sprawą niezwykłych wydarzeń, które potęgują otaczającą je atmosferę mistycyzmu.
Jadeitowa wieża
W tybetańskich księgach i legendach dalekiego Wschodu istnieje starożytna i szeroko rozpowszechniona wiara w istnienie Tajnego Królestwa Mądrych Ludzi żyjących w odosobnieniu w niedostępnych partiach gór Azji. Orientaliści zwą to tajemnicze miejsce Chang Shambhala lub Północną Szambalą. Tybetańscy mnisi twierdzą niezłomnie, że istnieje piękna enigmatyczna dolina otoczona kręgiem ośnieżonych gór ciągnących się od północnego Tybetu aż po Mongolię, która jest niedostępna dla wędrowców nie posiadających doświadczonego lub mistycznego przewodnika.
Podania głoszą, że ta ukryta kraina jest dostępna jedynie dla wtajemniczonych lub oddanych duchowemu odrodzeniu ludzkości osób. W jej centrum wznosi się słynna wieża z jadeitu. Stoi ona w starożytnym mieście, które, jak utrzymują mnisi, jest ogrzewane ciepłą wodą wypływającą z podziemnych strumieni, zaś wytwarzana para unosi się do atmosfery i tworzy naturalną inwersję temperatury. Doliny tej nie widać z powietrza, ponieważ zjawisko inwersji temperatury tworzy grubą, jasną, mglistą osłonę, która zasłania leżący pod nią krajobraz. Członkowie różnych ekspedycji badawczych podróżujących po Himalajach utrzymują, że obozowali przy gorących źródłach termalnych otoczonych rosnącą wokół nich bogatą roślinnością, poza którą rozciągało się pokryte skałami i lodem pustkowie. W realność miejsca zamieszkiwanego przez doskonałych mężczyzn i kobiety nazywane Kalapami (czasami Katapami) z Szambali, którzy żyją w nieustającej obecności energii z innych światów, wierzą nie tylko Tybetańczycy, ale również Rosjanie, Chińczycy i lud Indii.
Mikołaj Konstanowicz Roerich (1874-1947). wybitny rosyjski pisarz, malarz i odkrywca, przez pięć lat (1923-1928) podróżował po wszystkich siedmiu prefekturach Tybetu. W swojej książce Himalayas – Abode of Light (Himalaje – siedziba światła) (Nalanda Publications, Bombay, 1947) napisał, że ta sekretna dolina leży za wielkimi jeziorami i pokrytymi śniegiem szczytami najwyższych gór świata. Wygląda na to, że Roerich dotarł do Szambali, i dlatego jego książki i obrazy zostały poddane dokładnej analizie do celów tego artykułu, podobnie zresztą jak prace jego syna, dra Jurija Roericha (1902-1960), wybitnego orientalisty, filologa, krytyka sztuki i etnografa ze stopniami naukowymi z Harvardu i Sorbony. Rodzina Roerichów mieszkała w Dolinie Kulu w północnych Indiach bardzo blisko granicy z zachodnim Tybetem, skąd zorganizowała wiele ważnych ekspedycji do niezbadanych rejonów płaskowyżu tybetańskiego, najwyżej położonych na Ziemi zamieszkałych terenów. W tych ekspedycjach, które trwały czasami wiele miesięcy, uczestniczyły dziesiątki Szerpów oraz norweskich, tybetańskich, mongolskich i chińskich pomocników.
Inny renomowany badacz, Andrew Thomas, autor książki Shambhala: Oasis of Light (Szambala – oaza światła)(Sphere Books, Londyn, 1977), który spędził wiele lat w Tybecie, dowiedział się, że Królestwo Szambali leży w dolinie osłoniętej z każdej strony potężnymi śnieżnymi pasmami i że jego mieszkańcy chronią się w ogromnych podziemnych katakumbach.
Oprócz nich o nieznanych dolinach położonych pośród ogromnych ośnieżonych gór na tybetańskim płaskowyżu, o których mówi się, że leżą skryte wśród ogromnych wyżyn Himalajów, pisali też inni badacze Azji. Bhagawata Purana i sanskrycka encyklopedia Vachaspattya lokalizują Szambalę na północy Himalajów u stóp góry Meru, gdzie zdaniem wielu spotykają się śmiertelni z wiecznymi. Dokładniejsza lokalizacja widnieje na siedemnastowiecznej mapie opublikowanej w roku 1830 w Antwerpii przez Csomę de Korosa, węgierskiego filologa, który spędził cztery lata w buddyjskim klasztorze w Tybecie. Podaje on, że Szambala leży pomiędzy 45 a 50 stopniem szerokości północnej za jeziorem Mamus Hu około 100 kilometrów na wschód od wsi Karamay. Co niezwykłe, inny stary klasztorny dokument oglądany przez rosyjskiego badacza środkowej Azji Mikołaja Michałowicza Przewalskiego (Prżewalski) (1893-1888), geografa, generała, członka Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego oraz członka honorowego Petersburskiej Akademii Nauk, podaje długość geograficzną Szambali, która odpowiada 88 stopniom (M. M. Przewalski, Mongolia, Londyn, 1876, str. 63). Ta para współrzędnych wskazuje, że Szambala leży nieco na wschód od Ałtaju, głównego masywu górskiego Azji Środkowej wznoszącego się na wysokość 4500 metrów, dokładnie tam, dokąd wielokrotnie wędrowały ekspedycje Roericha.
Tajne wejście do „Doliny Nieśmiertelnych”
Ludy Azji wierzyły przez tysiąclecia, że to zakazane miejsce jest dobrze strzeżone i dostępne jedynie ludziom o czystym sercu. Tym niemniej rodzą się następujące pytania: kim są ludzie mieszkający w tym odosobnionym miejscu i jaka jest ich natura? Tybetańska legenda głosi, że to sekretne miejsce zasiedlają „cisi strażnicy” będący kiedyś zwykłymi kobietami i mężczyznami, którzy otrzymali „paszport” do Szambali w nagrodę za swój duchowy rozwój.
Andrew Tomas przedstawia robiące wrażenie dowody pochodzące z tybetańskich źródeł znajdujących się w starożytnych bibliotekach klasztornych, do których miał zaszczyt być dopuszczonym. To, co tam znalazł, dostarcza nam dodatkowej wiedzy o tej oświeconej kolonii:
Bractwu Szambali przewodzi niewielka elita wybitnych istot przedstawianych nam jako mahatmowie, co w sanskrycie oznacza „wielcy duchem”. Są to nadludzkie istoty o nadnaturalnej mocy, które zakończyły swój rozwój na tej planecie, ale pozostają z ludzkością, aby wspomagać jej rozwój duchowy… czas życia ich ciał jest prawie nieskończony, ponieważ koło odrodzeń zatrzymało się dla nich.
Andrew Tomas, Shambhala: Oasis of Light, str. 43-44.
Innymi słowy, są to Istoty Nieśmiertelne i z tego, co nam wiadomo o tej plejadzie oświeconych ludzi, koncepcja reinkarnacji stanowi zasadniczą część ich filozofii. Tybetańskie manuskrypty podają, że „dynasta mądrych władców niebiańskiego pochodzenia rządzi królestwem Szambali od niepamiętnych czasów, zachowując bezcenną spuściznę Kalaczakry, mistycznej wiedzy ezoterycznego buddyzmu” [Giuseppe Tucci, Tibetan Pointed Scrolls (Tybetańskie malowane zwoje), Rzym, 1949, tom 1].
Po siedmiu latach spędzonych w Tybecie i Chinach niemiecki pisarz Hurtwig Hausdorf napisał w swojej książceDie Weisse Pyramide (Biała piramida), że patriarchowie z Szambali „nie są zupełnie z tego świata, oni bardziej pasują do Obcego Rozumu… gatunku, który umieścił na Ziemi Uniwersalny Umysł”.
Tybetańczycy i inne azjatyckie ludy wierzą od niepamiętnych czasów, że wśród nich żyją mędrcy, którzy wyzwolili się od śmierci i zgodnie ze swoim życzeniem wędrują po Ziemi i Wszechświecie w fizycznych ciałach. Starożytni nazywali ich „świętymi nieśmiertelnymi” i utrzymywali, że opracowali oni serię alchemicznych „eliksirów nieśmiertelności”, w tym sproszkowany jadeit zmieszany cynobrem, który pili w celu przygotowania swoich ciał do stanu hsien – materialnej nieśmiertelności w eterycznym ciele.
Znane Mahatma Letters to A.P. Sinnett (Listy mahatmów do A.P. Sinneta) zostały napisane między rokiem 1880 a 1885 przez mahatmów, o których mówi się, że zamieszkiwali w Szambali, w związku z czym byli oni źródłem wiedzy z pierwszej ręki o tym królestwie wśród zamkniętego kręgu Mędrców Wschodu. (Alfred Pency Sinnett, 1840-1921, był brytyjskim redaktorem angielskiej gazety Pioneer wydawanej w Allahabadzie w Indiach, gdzie mieszkał od roku 1879 do 1889, który dostąpił zaszczytu przyjęcia w poczet Himalajskiego Bractwa Wysokich Joginów). Na podstwie tej korespondencji Sinnett napisał w roku 1881 książkę The Occult World (Okultystyczny świat), w a w roku 1884 Esoteric Buddism (Ezoteryczny buddyzm). Książki te wpłynęły znacząco na zainteresowanie się społeczeństwa teozofią. Odpowiedzi i wyjaśnienia udzielone przez mahatmów z Szambali na pytania Sinnetta zostały włączone do ich listów i opublikowane w roku 1923 jako The Mahatma Letters to A.P. Sinnett. (Oryginalne listy di mahatmów są przechowywane w British Library i można je oglądać ze specjalnym zezwoleniem Wydziału Rzadkich Manuskryptów).
Po przestudiowaniu pism mahatmów, których uważa się za klasę ludzi o zdolnościach proroczych, obraz tego tajemniczego królestwa staje się bardziej zrozumiały. W jednym z listów do Sinnetta jego autor, czcigodny Mahatma Morya, opisuje imponujące tajne wejście do Doliny Nieśmiertelnych:
W pewnym miejscu, o którym nie wspomina się obcym, jest szczelina z brzegami połączonymi mostem ze splecionych traw, pod którym płynie rwący potok. Mało który z najodważniejszych członków klubów alpejskich odważyłby się zaryzykować przejście po nim, ponieważ przypomina on pajęczynę i zdaje się być przegniły i niemożliwy do przejścia. Tak jednak nie jest i ten, kto odważy się po nim przejść, i uda mu się to… jeśli jest mu to dane… wchodzi do wąwozu o niezrównanej piękności, do jednego z naszych miejsc i ludzi, o której nie ma najmniejszej wzmianki wśród europejskich geografów. O rzut kamieniem od starego klasztoru stoi stara Wieża, której łono wydało na świat pokolenie Bodgisattwów [przebudzonych istot].
Passport to Shambhala (Paszport do Szambali), Towarzystwo Geograficzne Zachodniej Syberii, 1923, List 18, str. 31 (zawiera pełny zbiór Listów Mahatmów do A. P. Sinneta).
Mieszkańcy różnych wsi w Tybecie utrzymują, że nikt nie jest w stanie przejść przez pewne tereny bez pozwolenia. Mahatma Morya dodaje:
Słyszeliście już od wiarygodnych podróżników, jak przewodnicy odmawiają prowadzenia ich w pewnych kierunkach. Woleliby raczej zginąć, niż iść dalej. Tak więc kiedy lekkomyślny podróżnik mimo wszystko idzie naprzód, górskie osuwisko zaczyna toczyć się przed nim. Jeśli podróżnik przezwycięży jednak tę przeszkodę, porywa go deszcz kamieni, ponieważ nieproszony nie osiągnie tego celu.
List 18, str. 32.
Wiadomo, że ludzie i zwierzęta nienaturalnie trzęśli się w momencie zbliżania się do pewnych okolic w tamtym rejonie, jakby bombardowały ich niewidzialne promienie. Pewien nie wymieniony z nazwiska dziewiętnastowieczny Dalaj Lama, duchowy przywódca Tybetu, „…udał się pewnego razu w długą podróż z Lhasy do Mongolii i w pewnym miejscu na trasie ludzie i zwierzęta z jego karawany zaczęli trząść się z niewiadomego powodu. Dalaj Lama wyjaśnił to zjawisko, mówiąc, że grupa przechodzi przez część zakaznej strefy Szambali, której psychiczne wibracje są zbyt wysokie dla podróżników” [M.K. Roerich, Heart of Asia (Serce Azji), Roerich Museum Press, Nowy Jork, 1930; również Andrew Tomas, Shambhala, str. 54].
Rosyjski eksplorator M.M. Przewalski i niemiecki lingwista i historyk A.H. Francke piszą w swoich książkach o dziwnym zachowaniu miejscowych ludzi, których w żaden sposób nie można skłonić do wkroczenia na pewne tereny w północnym Tybecie [M.M. Przewalski, Mongolia, str. 101; A.H. Francke, A History of Western Tibet (Historia Zachodniego Tybetu), Partridge & Co., Londyn, 1907].
Pewien Rosjanin, członek jednej z ekspedycji Roericha, powiedział Andrew Tomasowi, że ich grupa doświadczyła podobnego zjawiska w głębi Azji, gdzie pomocnicy ekspedycji odmówili w pewnym miejscu w północnym Tybecie bez żadnego wyraźnego powodu dalszego przemieszczania się do przodu. Rosjanin ten przyznał, że nie mógł również zrozumieć własnej niechęci do dalszej jazdy, określając to uczucie jako „dziwne i niewytłumaczalne”, którego nie chciałby więcej doznać (Andrew Tomas, Shambhala, str. 58).
Tajemniczy ludzie gór
W Turfan w prowincji Sinkiang w zachodnich Chinach członkowie ekspedycji Roericha wysłuchali intrygującej historii o wysokiej, ciemnowłosej kobiecie o poważnym wyrazie twarzy, która regularnie wychodziła z głębokich pieczar, aby pomagać tym, którzy byli w potrzebie. Jej uczynki wzbudzały ogromny szacunek wśród ludności całego azjatyckiego regionu.
„Wspomniano również o jeźdźcach z pochodniami znikających w podziemnych przejściach” (Andrew Tomas,Shambhala, str. 59) oraz o jasno ubranych koronowanych lamach (przypuszczalnie z Szambali), których widziano siedzących w palankinach (używane w krajach Dalekiego Wschodu zamknięte lektyki umieszczone na drążkach i niesione przez tragarzy – Przyp. tłum.) niesionych przez czterech mężczyzn.
Roerich sygnalizuje, że widziano, jak wysocy, szczupli, o białej karnacji ludzie znikali w skalnych galeriach w momencie przybycia obcych. Pisze też, że później, kiedy jego ekspedycja przechodziła przez przełęcz Karakorum, miejscowy przewodnik poinformował go o wysokich, biało przyodzianych mężczyznach i kobietach, których czasami widywano, jak wyłaniają się ze znajdujących się na tym terenie ukrytych wejść, i że czasami ci górscy ludzie pomagają podróżnikom. Na początku XX wieku wychodząca w Indiach gazeta Statesmanopublikowała historię o brytyjskim majorze, który widział wysokiego, lekko ubranego mężczyznę o długich włosach, który wspierał się na długim łuku i obserwował dolinę. Po zauważeniu majora mężczyzna skoczył w dół pionowego stoku i zniknął. Miejscowi ludzie spokojnie oświadczyli Roerichowi: „Zobaczył jednego z ludzi śniegu, którzy strzegą świętej ziemi” (M. K. Roerich, Heart of Asia).
Na jednym ze swoich obrazów Roerich portretuje Śnieżną Pannę pośród skał i śniegu, która również trzyma łuk. Pomimo lodowców i najwyraźniej ostrego zimna jest ona lekko ubrana, jakby chroniła ją przed chłodem ciepła aura. Roerich wyjaśnia:
U stóp Himalajów jest wiele jaskiń i mówi się, że wychodzące z nich podziemne przejścia prowadzą daleko za Kinchinjungę. Niektórzy widzieli kamienne drzwi, których nigdy nie otwierano, ponieważ nie nadszedł jeszcze na to czas. Te głębokie przejścia wiodą do wspaniałej doliny.
M.K. Roerich, Himalayas – Abode of Light, cytowane w Shambhali Andrew Tomasa, str. 39.
Wspomnienia Roericha zawierają definicję „wspaniałej doliny” „Nieśmiertelnych”. Na początku długiej podróży Roerich natknął się na pielgrzymów, którzy powiedzieli mu, że „za tymi grami mieszkają święci mężczyźni i kobiety, którzy poprzez Mądrość zbawiają ludzkość. Wielu próbowało ich zobaczyć, ale nie udało im się to… jakoś tak się dzieje, że kiedy tylko przejdą za grzbiet pasma górskiego, gubią się” (M.K. Roerich, Heart od Asia, także Andrew Tomas, Shambhala, str.59).
A Mikołaj Konstantowicz Roerich pojechał tam na pony. Nie było go przez kilka dni, a kiedy wrócił, Azjaci padli na twarz u jego stóp, wykrzykując, że jest „bogiem”, ponieważ żadnemu człowiekowi bez boskich referencji nie udało się spenetrować pogranicza Szambali.
Andrew Tomas, Shambhala, str.58.
Być może istnieje powód wyjaśniający nie zagrożone wkroczenie Roericha na teren zakazanej enklawy, ponieważ Mahatmowie zapewnili Sinnetta, że … [ci, których] chcemy, znajdą nas na pograniczu” (Paassport to Shambhala, List 15, str.131). Uwagi Roericha skierowane do pewnego lamy (religijnego nauczyciela) w Tybecie sugerują posiadanie przezeń wiedzy z pierwszej ręki o jego dotarciu do Szambali: „Sami widzieliśmy jedno białe pograniczne stanowisko z trzech takich stanowisk Szambali” (M.K. Roerich, Himalayas – Abode of KLight).
Poza poszukiwaniami siedziby Mahatmów cel jednej z wypraw Roericha w roku 1928 wiodących przez Tybet i Xinjiang (Chiny Zachodnie) do Ałtaju nie jest dostatecznie jasno określony w jego dziennikach i wydaje się być związany z powrotem małej części świętego Kosmicznego Kamienia do jej prawowitego domu w Jadeitowej Wieży w samym środku Szambali.
„Tę część przesłano ostatnio do Europy, aby pomóc w ustanowieniu Ligi Narodów, która mimo iż niezbyt udana była bardzo pożądana po pierwszej wojnie światowej” [J. Saint-Hilaire, On Eastern Crosswords (Na wschodnich rozdrożach), Nowy Jork, 1930, cytowane przez Andrew Tomasa w Shambhali, str. 63]. Mówi się, że ten odłamek jest częścią znacznie większego Kosmicznego Kamienia, i wydaje się, że to właśnie Roerich był wysłannikiem niosącym go z powrotem do Szambali.
Zagubiona oaza zaawansowanej duchowej kultury
Są również stare rosyjskie podania, które mówią o istnieniu społeczności natchnionych mężczyzn i kobiet w miejscu będącym sercem Azji, zwanym Białowodje. W roczniku magazynu Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego z roku 1903 znajduje się artykuł zatytułowany „Wyprawa uralskich Kozaków do Królestwa Białowodje” napisany przez badacza nazwiskiem Korolenko. Z kolei w październiku 1916 roku Towarzystwo Geograficzne Zachodniej Syberii opublikowało relację rosyjskiego historyka Biełosliudowa zatytułowaną „Przystanek do historii Biełowodje”.
Oba artykuły były opublikowane w tonie naukowym i są bardzo interesujące, ponieważ ujawniają głęboko zakorzenione i wciąż przekazywane wśród rosyjskich „starowierców” podanie, które mówi, że Biełowodje to sekretny ziemski raj istniejący gdzieś w rejonie południowo-zachodniej Syberii.
Oba artykuły wspierają naszą podstawową tezę o istnieniu ukrytego, świętego królestwa położonego w pobliżu najbardziej na północ wysuniętej części Tybetu – królestwa wielkiej starożytnej mądrości.
Tę ludową opowieść o niezwykłych, samotniczych członkach starożytnej cywilizacji żyjących w tym ukrytym kraju pewien tajemniczy mędrzec przekazał rosyjskiej doktor psychiatrii i autorce Oldze Charitidi podczas jej pobytu w odległych rejonach Syberii.
Ich główne osiągnięcia dotyczyły wytworzenia wewnętrznych wymiarów umysłu. Cała ich społeczność posiadła piękną intensywność duchową, jaką we współczesnej materialistycznej kulturze posiedli tylko nieliczni. Posiedli oni niezwykłą psychologiczną mądrość. Byli w stanie kontrolować swoje własne odczucie i nauczyli się telepatycznej łączności na ogromne odległości. Posiedli wielką zdolność przewidywania przyszłości, zaś ich społeczna struktura była efektywniejsza od tych, jakie dotąd istniały.
Dr Olga Charitidi, Entering the Circle (Wkraczanie w krąg), Harper, San Fransisco, 1996.
Prawo Doliny Nieśmiertelnych mówiące, że „niechciani nie osiągną” jej pozostaje wciąż w mocy [Road to Shambhala (Droga do Szambali), rzadka osiemnastowieczna tybetańska książka napisana przez trzeciego Panchen Lamę, czyli „Wielkiego Nauczyciela”, (1738-1780), 1901].
Tylko ci, którzy słyszeli „Kalagiję, wołanie Szambali niesione wiatrem” lub w formie telepatycznego przekazu od Wielkich Mistrzów, mogą mieć nadzieję na bezpieczne dotarcie do „Doliny Najmądrzejszych ludzi na Ziemi [L.C. Hammoto, The Soul Doctrine (Doktryna ducha), Lhasa, 1916, str. 67].
Raporty naocznych świadków istnienia Szambali
W pierwszym wieku n.e. Apolloniusz, bardzo ceniony i charyzmatyczny grecki mędrzec, otrzymał „wezwanie” i udał się do Szambali. Wcześniej otrzymał „wskazówki” i wiedział dokładnie, gdzie ma znaleźć to, co nazywano wówczas „Domem Mędrców” (Encyklopedia Britannica, wydanie IX, tom 10, „Apollonius”). Nauczał doktryny „Wewnętrznego Życia”, chodził boso, nosił długie włosy i brodę i ubierał się w białą lnianą szatę. Na swoje podróże zabierał asyryjskiego skrybę imieniem Damis, który dokumentował jego wypowiedzi i czyny w prowadzonym przez siebie dzienniku. To właśnie w zbiorze 97 kodycyli Damisa zachowały się niezwykłe historie o przeżyciach Apolloniusza.
Około 200 roku n.e. cesarzowa Julia Domna, druga żona urodzonego w Brytanii rzymskiego cesarza Septimusa Severusa (rządził w latach 193-211 n.e.), zainteresowała się ważnymi wydarzeniami w życiu Apolloniusza do tego stopnia, że wynajęła greckiego skrybą i sofistę Flawiusza Filostratosa (ok. 170-245 n.e.), ale napisał jego biografię, którą zatytułował Żywot Apolloniusza z Tiany.
Z tych zapisów wiemy, że Apolloniusz przebywał w tym transhimalajskim kraju przez wiele miesięcy [Filostratos,The Life od Apollonius of Tyana (Żywot Apolloniusza z Tainy), Loeb Classical Library, Londyn Library, Londyn, 1912, osiem ksiąg w dwóch tomach; przytoczone cytaty z Apolloniusza zostały zaczerpnięte z III księgi, która jest niemal w całości poświęcona jego podróży do północnego Tybetu]. Po przybyciu do „miasta położonego pod górą Paraca” Apolloniusz przedstawilł jego ówczesnemu królowi Hiarchasowi (w niektórych tłumaczeniach Larchasowi, które to imię znaczy „Święty Władca”) list i był bardzo zdziwiony tym, że jego treść była już mu znana.
Apolloniusz zwrócił się do Damisa i rzekł: „Dotarliśmy do ludzi, którzy są prawdziwie mądrzy, ponieważ zdają się posiadać dar przewidywania”. W czasie pobytu tam był świadkiem niesamowitych rzeczy, takich jak studnie wyrzucające wiązki olśniewającego niebieskawego światła. Opowiadała również z zachwytem o czymś, co nazywa pantarbes lub święcącymi kamieniami, które można pobudzać do wypromieniowywania tak dużych ilości światła, że noc zamienia się w dzień. Naukowe i umysłowe osiągnięcia mieszkańców zagubionego miasta wywarły na Apolloniuszu tak wielkie wrażenie, że tylko kiwał głową, kiedy Hiarchas rzekł: „Pytaj nas o wszystko, co chcesz, bo znalazłeś się wśród ludzi, którzy wiedzą wszystko”. Apolloniusz zapytał go, za kogo siebie uważają, na co król Hiarchas odrzekł: „Uważamy się za bogów”. Apolloniusz nie tylko widział, jak lud Szambali wykorzystuje siłę Słońca, ale…
… widział jak lewitują dwie kobiety [około jednego metra] nad ziemią wcale nie po to, by się popisywać cudami, ponieważ wszelkie tego rodzaju popisy są im obce. Wszelkie swoje obrzędy, w ty, wypadku odrzucenie ziemi i pójście za Słońcem, traktują jak akceptowalne przez Boga akty hołdu.
Filostratos, The Life of Apollonius of Tyana, księga III.
O podobnych zjawiskach donosiła w XX wieku renomowana orientalistka, autorka i pierwsza zachodnia kobieta-lama, wspierając w ten sposób zapisali Filostratosa. Opisuje ona Szambalę jako królestwo „nie osadzone w czasie lub przestrzeni, tak jak jest to w naszym przypadku – Szambala jest tu dziś i będzie jutro” [Aleksanda David-Neel, Magic and Mystery in Tibet (Magia i tajemnice Tybetu), Dover Publications, Nowy Jork, 1971, I wydanie z roku 1929].
O mieszkańcach Szambali Apolloniusz mówi, że „żyją na ziemi i zarazem nie na niej, chronieni bez fortyfikacji, nie posiadają niczego i jednocześnie posiadają bogactwa wszystkich ludzi” (Filostratos, The Life of Apollonius of Tyana, księga III).
Jeśli chodzi o ideologię mieszkańców, król Harchias prezentował kosmiczną filozofię, zgodnie z którą „Wszechświat jest żywym tworem”. The Mahatma Letters (Listy Mahatmów) podkreślają, że nie są oni ani ateistami, ani gnostykami, ale panteistami (panteizm to pogląd teologiczny i filozoficzny lub przekonanie religijne utożsamiające Boga ze światem, często rozumianym jako przyroda. Panteizm często łączy się z ideami rozumnego rozwoju wszechświata, jedności, wieczności oraz żywości świata materialnego. Neguje istnienie Boga jako istoty rozumnej i głosi obecność Boga we wszystkich ziemskich substancjach – Przyp. tłum.) w najszerszym tego słowa znaczeniu, którzy wierzą, że Bóg i Wszechświat to jedno i to samo. Ich koncepcja kosmicznej ewolucji stanowi podstawę idei reinkarnacji, która jest główną częścią folozofii tych Strażników Ludzkości.
Transhimalajskie Stonehenge
W roku 1928 na wysokości 15 000 stóp (4572 m) w czasie swojej transhimalajskiej podróży Roerich został zaskoczony widokiem trzech długich rzędów wysokich, stojących pionowo kamieni z inskrypcjami, które odróżniały się od otoczenia dziwnym kształtem i konstrukcją. Ten ogromny kamienny kompleks kończył się dużym kręgiem stojących kamieni z trzema menhirami (menhir to w kulturze celtyckiej nie ociosany lub częściowo obrobiony głaz (najczęściej zaostrzony u góry) ustawiony pionowo na grobie zmarłego. Spotykany a Anglii, Bretanii, Skandynawii, a także w Afryce, Azji i Ameryce, gdzie pełnił prawdopodobnie funkcje kultowe – Przyp. tłum.) w środku. Roerich opisał go jako coś pośredniego między Stonehenge w Anglii i Carnaciem (jest to miejscowość i gmina we Francji w Bretanii w departamencie Morbihan; w jej pobliżu znajdjue się „aleja” starożytnych menhirów, grobowców i kromlechów – Przyp. tłum.) w Bretanii – stanowiskami, które wcześniej odwiedził. Jego karawana miała zatrzymać się w pobliżu tej kamiennej zagadki tylko na jedną noc, ale ostatecznie przebywali tam przez trzy dni i odkryli w pobliżu cztery dodatkowe rzędy pionowych głazów.
Zdziwiony tymi obiektami Roerich zwrócił się do swoich tybetańskich przewodników, mówiąc: „Błagam, powiedzcie mi, kto ustawił te kamienie?” W odpowiedzi usłyszał: „Nikt tego nie wie… ale ten region od niepamiętnych czasów nazywany jest Doring… miejscem stojących świętych głazów. Nasi Starożytni mówią, że nieznani ludzie przechodzili tędy bardzo dawno temu i zatrzymali się tu na kilka pokoleń, ale to miejsce nie stało się ich domem” (M.K. Roerich, Himalyas – Abode the Light). Roerich bardzo się dziwił, że podrózując przez himalajskie wyżyny natknął się na „wcielenie Stonehenge i Caenacu”.
Kolejne dziwne zjawiska w Tybecie
Na tym ogromnym terenie doszło do dziwnych wydarzeń, których część dowodzi obecności wyższych istot duchowych.
W swojej książce The Superhuman Life of Gesar of Ling (Nadludzkie życie Gesara z Ling) (Claude Kendall, Nowy Jork, 1931) Aleksandra David-Neel relacjonuje ciekawy epizod, w którym sama uczestniczyła. Miał on miejsce w małym miasteczku Jyekundo położonym w odludnym rejonie północno-wschodniego Tybetu, gdzie spotkała tybetańskiego lamę, o którym mówiono, że od czasu do czasu znika w okolicy góry z pokrytym śniegiem wierzchołkiem, gdzie nie ma żadnych osad i gdzie można bardzo łatwo umrzeć z głodu lub zamarznąć na śmierć. Lama ten po jakimś czasie wracał do cywilizacji i, odpowiadając na pytania ciekawskich, mówił, że przybywał z „bogami w górach”.
Pewnego dnia David-Neel zapytała go pół żartem, czy w czasie swojej następnej wyprawy nie przekazałby „Władcy Gór” małego prezentu w postaci wiązki chińskich papierowych kwiatów. Kilka miesięcy później, po powrocie ze swojej wyprawy do tego tajemniczego królestwa, lama wręczył jej pamiątkę, którą przekazał mu „władca”. Był to piękny niebieski kwiat, który rośnie w południowym Tybecie i kwitnie w lipcu. David-Neel była tym bardzo zaskoczona i podkreśliła, że w tym czasie w Jyekundo panował 20-stopniowy mróz, rzekę pokrywał lód o grubości dwóch metrów, zaś ziemia była zamarznięta na kamień. „Gdzie go zdobyłeś?” – zapytała. Lama odrzekł: „Być może w ciepłej dolinie na północy”.
Również Roerich odnotował całą serię nadzwyczajnych nadnaturalnych wydarzeń. Jednym z nich było pojawienie się Rigdena Jyope (lub Djapo), władcy Szambali. Mówi się, że kiedy wkroczył do pewnej lamajskiej świątyni, nagle wszystkie świece same się zapaliły. Roerich tak relacjonuje to zdarzenie:
Doszło do nagłego pojawienia się zapachu wyszukanych perfum, jakby ze świątynnego kadzidła, dokładnie w samym sercu Gobi, gdzie na przestrzeni setek kilometrów we wszystkich kierunkach rozciąga się kamienna pustynia. Żadnej świątyni ani chaty w zasięgu wzroku, a mimo to wszyscy członkowie ekspedycji poczuli jednocześnie ten zapach. Zdarzyło sie to wiele razy i ani razu nie udało się tego wyjaśnić.
Andrew Tomas, Shambhala, str. 57.
Wiele razy w nocy Roerich widywał w ciemnościach jaskrawe rozbłyski pionowych słupów białego światła strzelających w niebo. „Co się dzieje?” – pytał lamów przewodników, którzy odpowiadali: „To są promienie z Wieży Szambali” (M.K. Roerich, Himalyas – Abode of Light) – i wyjaśniali, że te związki światła są celowo kierowane w górę i pochodzą z dużego trójkątnego, świecącego kamienia, tak zwanego Kamienia Chintamani, który jest umieszczony na szczycie Jadeitowej Wieży. Powiedzieli mu, że ten kamień ma własności okultystyczne umożliwiające telepatyczny przekaz wewnętrznych wskazówek oraz pobudzające transformację świadomych osób będących z nim w kontakcie. Zadziwiające w tym podaniu jest to, że Kamień Chintamani został rzekomo dostarczony na Ziemię przez posłańców bogów z układu słonecznego położonego w konstelacji Oriona, którzy przybyli „na skrzydlatym koniu [lung-ta]” [Dr Walter Y. Evans-Wentz, The Tibetian Book of The Great Liberation (Tybetańska Księga Wielkiego Wyzwolenia), Oxford Uniwersity Press, 1954].
Wydaje się, że jest więcej niż jeden dziwny i „Drogocenny Kamień”, ponieważ zgodnie z starożytnym lamajskim podaniem na Ziemię dostarczono trzy stożkowe kamienie, które umieszczono w miejscach, w których prowadzono duchowe misje o kluczowym znaczeniu dla ludzkości. Pewne wskazówki mówią, że jeden z nich wieńczył wierzchołek Wielkiej Piramidy w Gizie, inny znajduje się w Wieży Szambali, zaś trzeci spoczywa przypuszczalnie w morskich głębinach w miejscu, gdzie była Atlantyda.
Tajemnica magicznego berła
W Tybecie krąży legenda mówiąca, ze w roku 331 n.e. „z nieba przybyła” szkatuła (Andrew Tomas, Shambhala), w której znajdowały się cztery święte obiekty, w tym magiczny pręt zwany dorge, który posiada rzekome nadzwyczajne i nadnaturalne właściwości. Jego fantastyczne opisy krążą po Tybecie od stuleci, zaś srebrne, mosiężne i żelazne repliki znajdują się dziś w większości lamajskich klasztorów. Uważa się, że w czasie specjalnych religijnych ceremonii emanował on olśniewające światło. W rękach króla Szambali był zdolny do ogniskowania potężnych sił kosmicznych i pozwalał manipulować nimi. Mówi się też, że miał również moc rzucania piorunów i wypalania dziur w chmurach.
Wiele lat po odkryciu szkatuły przed ówczesnym królem Szambali Tho-tho-ri Nytan-tsanem zjawiło się pięciu obcych, którzy poinstruowali go, jak właściwie wykorzystywać przedmioty zawarte w szkatule.
Dziwny pojazd powietrzny nad Himalajami
Mahatma Morya nazywał Szambalę „Miastem Nauki” (Passport to Shambhala, list 62, str. 101), co uzasadnia zbadanie możliwości, czy ta kolonia (lub kolonie) wybitnej kultury posiada zaawansowaną technologię.
To, że mieszkańcy tego enigmatycznego miejsca są świadomi nauki, można stwierdzić na podstawie przekazanej przez Roericha historii o lamie, który po długiej podróży do tej oddalonej społeczności wracał do swojego klasztoru. W wąskim tajnym podziemnym przejściu lama spotkał dwóch mężczyzn niosących rasową owcę, którzy powiedzieli mu, że zwierzę posłuży do naukowo prowadzonej hodowli w Dolinie Nieśmiertelnych [M.K. Roerich, Atlai-Himalaya: A Travel Diary (Ałtaj-Himalaje – dziennik podróży), Arun Press, Brookfield, 1983; I wydanie, 1929].
W innej relacji pochodzącej z Azji Środkowej zatytułowanej Beasts, Men and Gods (Zwierzęta, ludzi, bogowie), badacz i pisarz Ferdynand Ossendowski podaje kilka interesujących faktów. Jego relacja jest równie intrygująca, jak relacje Roericha, Alexandry David-Neel i Andrew Tomasa. Mongolski lama opowiedział Ossendowskiemu nie tylko o rozległym systemie tuneli pod Himalajami, ale również o „dziwnych pojazdach, które poruszały się w nich z ogromną prędkością” [Ferdynand Ossendowski, Beasts, Men, Gods (Zwierzęta, ludzie, bogowie), E.P. Dutton&Co., Nowy Jork, 1922; polskie wydanie Geberther i Wolf, Warszawa, 1923, i Wydawnictwo „Łuk”, Białystok, 1991 (reprint)].
Mówienie o pojazdach przemieszczających się szybko pod ziemią sugeruje wysokie zaawansowanie techniczne w czasach, które, jak się wydaje, poprzedzały o stulecia naszą obecną wiedzę na temat budowy złożonych maszyn. Ten przekaz pochodzi z czasów znacznie poprzedzających okres, w którym świat Zachodu opanował jakąkolwiek technikę. Podobne pogłoski mówią, że podziemne pojazdy przemieszczały się niegdyś pod płaskowyżem Gizy (Arabskie podania z X wieku n.e.). Powinniśmy poważnie rozważyć możliwość, że Szambala i Wielka Piramida są połączone ze sobą systemem tuneli.
W czasie swoich podróży Roerich czytał stare lamajskie teksty mówiące o „żelaznych wężach, które wypełniają przestrzeń ogniem i dymem” oraz o „mieszkańcach odległych gwiazd” (M.K. Roerich, Heart of Asia). Istnieją także liczne obserwacje szybko przelatujących w strefie Szambali statków powietrznych. Pochodzący z dziennika Roericha raport opisuje, co przydarzyło się, kiedy jego ekspedycja posuwała się w okolicy łańcucha gór Karakorum:
5 sierpnia: Coś niesamowitego! Znajdowaliśmy się w naszym obozie w rejonie Kukunor niedaleko łańcucha gór Humboldta. Rankiem około wpół do dziesiątej kilku członków naszej karawany zauważyło bardzo dużego czarnego orła unoszącego się nad nami. Siedmiu z nas zaczęło obserwować tego niezwykłego ptaka. W tym momencie inny członek naszej karawany zauważył: „Tam wysoko nad tym ptakiem coś jest” – krzyknął z wrażenia. Wszyscy zobaczyliśmy, że w kierunku północ-południe z dużą prędkością leciało coś dużego w kształcie owalu, co świeciło jakby odbitymi promieniami słonecznymi. Przelatując nad naszym obozem to coś zmieniło kierunek z południowego na południowo-zachodni, po czym zniknęło w błękicie nieba. Mieliśmy nawet czas, by wyjąć lornetki. Widzieliśmy całkiem wyraźnie owalny kształt mający błyszczącą powierzchnię, którego jedna strona olśniewająco połyskiwała, odbijając promienie słoneczne.
M.K. Roerich, Altai-Himalaya: A Travel Diary
Obserwacje Roericha poprzedzają o około dwadzieścia lat słynną obserwację Kennetha Arnolda, który widział formację srebrzystych, okrągłych, metalicznych pojazdów lecących falistym ruchem po niebie w pobliżu góry Rainier w stanie Washington w USA, co doprowadziło do powstania terminu „latające spodki”. Tylko nieznanego typu samolot mógł wykonać nagłe manewry w powietrzu, jakie zanotował w swoim dzienniku Roerich. Jeden z uczestniczących w ekspedycji lamów, widząc dysk na niebie, spokojnie rzekł do Roericha: „To znak Szambali… jesteście pod ochroną Nieśmiertelnych z Szambali… czy zwróciłeś uwagę na kierunek, w którym przemieszczała się ta kula… musicie iść w tym samym kierunku” (M.K. Roerich, Heart of Asia)
Podróż do Świętego Królestwa
Lud zamieszkujący azjatycki kraj przeczesujący wierzchołkami gór niebo, trafnie zwany Dachem Świata, od wieków jest przekonany, że Szambala istnieje naprawdę. Istnienie tego tajemnego Królestwa Mądrych Ludzi potwierdza liczący tysiąc lat pisemny przekaz, o którym wspomina rosyjski manuskrypt odnaleziony w roku 1893 w eremie Wyszeński-Uspieński położonym koło Szacka w prowincji Tambow. Ową opowieść noszącą tytuł „Saga o Białowodje” (rosyjskie określenie Szambali lub Kraju Żywych Bogów) przedstawiła 4 kwietnia 1949 roku wychodząca w San Fransisco rosyjska gazeta Nowaya Zarya (Nowy Świt).
Opisana tam historia jest zapisem relacji młodego słowiańskiego mnicha Sergiusza, który spędził kilka lat w klasztorze na górze Athos w północnej Grecji nad Morzem Egejskim. Choroba jego ojca zmusiła go do powrotu do Kijowa. Jakiś czas później dobiegający trzydziestki Sergiusz został przyjęty przez księcia Włodzimierza I Wielkiego, aby opowiedzieć mu o tym, czego dowiedział się w bibliotece klasztornej o tajemniczym „kraju na Wschodzie, w którym króluje cnota i sprawiedliwość” („Saga o Białowodje”, Nowaya Zaraya). Historia o tym legendarnym kraju tak zafascynowała księcia Włodzimierza, że w roku 987 zorganizował on dużą wyprawę w celu odszukania tej azjatyckiej krainy czarów, mianując jej przywódcą Sergiusza. Doradcy księcia oszacowali, że licząca 6000 mil (9660 km) podróż tam i z powrotem zajmie trzy lata, tymczasem, mimo upływu dziesiątków lat, o ekspedycji wszelki słuch zaginął. Kijowianie uznali, że wszyscy członkowie ekspedycji zginęli, aż w końcu w roku 1043 w Kijowie zjawił się stary człowiek, który oznajmił, że jest zakonnikiem Sergiusza, którego 56 lat wcześniej książę Włodzimierz I Wielki wysłał na poszukiwanie Doliny Nieśmiertelnych. Jego historia została spisana i zachowana przez mistyków rosyjskiego klasztoru i to właśnie ten dokument odnaleziono w roku 1893.
Ojciec Sergiusz oświadczył, że pod koniec drugiego roku ich trudnej podróży wielu członków wyprawy i zwierząt zmarło z powodu bardzo ostrych warunków pogodowych lub wskutek ataków wilków i niedźwiedzi. W pewnym opustoszałym rejonie wyprawa natknęła się na duże skupisko ludzkich, końskich, wielbłądzich i oślich szkieletów, co tak ich przeraziło, że odmówiła dalszej podróży. Jedynie dwóch członków wyprawy zgodziło się kontynuować podróż u boku Sergiusza, ale pod koniec trzeciego roku obydwaj zostali w jednej z wsi ze względu na zły stan zdrowia. Sam Sergiusz był na skraju zupełnego wyczerpania, niemniej postanowił dotrze do celu podróży lub zginąć. Pogłoski, jakie słyszał od wyznawców różnych religii, których mijał po drodze, wskazywały, że słynna Szambala rzeczywiście istnieje i że zmierza we właściwym kierunku. Najął nowego przewodnika, który zapewnił go, że potrafi doprowadzić go blisko Świętego Królestwa, które miejscowi ludzie nazywali „Zakazanym Krajem… rajem Żywych bogów lub Krajem Cudów” („Saga o Biełowodje”).
Trzy miesiące później ojciec Sergiusz dotarł do granic Szambali. W pewnym momencie jego jedyny przewodnik odmówił dalszej podróży ze strachu przed niewidzialnymi strażnikami ośnieżonych ośnieżonych gór. Sergiusz nie bał się śmierci i był pełen wiary w istnienie społeczności świętych ludzi, do których chciał dotrzeć. Ponadto był zbyt wyczerpany, aby zawrócić. Po dwóch kolejnych dniach samotnej włóczęgi natknął się nagle na dwóch nieznajomych, którzy sprawili, że ich zrozumiał, mimo iż mówili doń w nieznanym mu języku.
Zaraz potem zabrano go do wsi, gdzie po powrocie do zdrowia dano mu zajęcie w przypominającej klasztor placówce gromadzącej manuskrypty. Później zaprowadzono go do podziemnej jaskini oświetlonej dziwnym światłem, które wprawiło go w zdumienie, bowiem „oświetlało wszystko, rozpraszając ciemności tak, że wszystko wydawało się ciemne i łagodne” („Saga o Białowodje”). Później przeniesiono go w inne, pobliskie miejsce, gdzie zaakceptowano go jak brata.
Wraz z upływem miesięcy i lat słowiański zakonnik zyskał wielką wiedzę duchową. Był niezmiernie szczęśliwy, że w końcu znalazł cierpliwych, współczujących wszystkowidzących mądrych ludzi, którzy pracowali dla dobra ludzkości. Dowiedział się, że, pozostając niewidzialni, obserwują wszystko, co dzieje się w zewnętrznym świecie, i bardzo niepokoją się wzrostem sił zła na Ziemi. Dowiedział się również, ze wielu ludzi z różnych krajów usiłowało bez powodzenia wkroczyć do ich królestwa. Jego mieszkańcy ściśle przestrzegają zasady zgodnie z którą tylko siedem osób w ciągu stu lat może odwiedzić miejsce ich pobytu. Sześć wraca do zewnętrznego świata wyposażonych w tajemną wiedzę, a jedna pozostaje w Szambali i przestaje się starzeć, ponieważ czas zatrzymuje się w mechanizmie jej genów.
Przed powrotem do Kijowa ojciec Sergiusz przeżył swoje końcowe lata, nauczając mądrości w systemie jaskiń, który został potem przekształcony w Klasztor Jaskiń. Wydaje się, że sześciu ludzi, takich jak Sergiusz, staje się współpracownikami Szambali, tworząc niewielki krąg nosicieli mądrości. Jeden z nich, „współpracownik mahatmów, Brahma Jyoti z Delhi, był w stałym kontakcie z nadludźmi w Himalajach, którzy zarządzają światem potęgą swoich myśli” (Anne Marshall, Hunting the Guru in India (Poszukiwanie guru w Indiach), Victor Gollancz Ltd, Londyn, 1963).
Mówi się również, że „na przestrzeni wieków małe grupy tybetańskich mędrców [z Doliny Niesmiertelnych?] założyły Szkoły Białej Tajemnicy Wschodu i Zachodu” (Dr Albert Mackey, A Concise History of Freemasonry (Krótka historia masonerii), McClure Publishing, Filadelfia, 1917). Oświecone dusze z Szambali są uważane za „apostołów z Doliny Nieśmiertelnych”, ponieważ ci „posłańcy są bezpośrednio kierowani przez mahatmów i przeznaczeni dla określonej części świata i określonego czasu” (Sergy C. Tatyana, Crimson Snow-haeps in the Himalayas (Szkarłatne śnieżne kopce w Himalajach), Lvovich Publishing, Moskwa, 1925, przekład Larissa M. Vasiler).
Według tybetańskich podań swego czasu istniały ważne zapiski o Szambali i jej mieszkańcach. Były opublikowane w kilku tomach Yung-Lota-tien, największej encyklopedii świata, która zawierała ogrom starożytnej wiedzy, łącznie ze zbiorem starożytnych obserwacji yeti (yeti w języku tybetańskim oznacza „magiczne stworzenie”). To wspaniałe dzieło spisane w XV wieku składało się z 50 milionów chińskich ręcznie napisanych znaków zawartych w 11 095 woluminach. Przechowywane niegdyś w Yang Ming Yuan (Starym Letnim Pałacu) w Pekinie uległo w większości zniszczeniu podczas drugiej wojny opiumowej w roku 1860, kiedy brytyjskie i francuskie siły splądrowały i częściowo zniszczyły pałac. Do dziś przetrwało jedynie 370 woluminów porozrzucanych w bibliotekach całego świata.
Kiedy widzimy, jak wiele utraciliśmy z dorobku starszych cywilizacji, nie powinniśmy mieć trudności z wyobrażeniem sobie, że wcześniej istniało wiele wysoko rozwiniętych cywilizacji, o których niewiele wiadomo. Jedną z nich może być właśnie Szambala.
Podziemia w Himalajach
Legendy o ukrytych podziemnych bibliotekach, skarbach i niezwykłych artefaktach związanych z Szambalą wciąż krążą po Azji. Miejsca te są opisywane jako tajemne magazyny wiedzy starożytnych. Wcześniejsze cywilizacje uważały za właściwe zachowanie czegoś z wiedzy i sztuki kultur, które znikały później wskutek naturalnych katastrof, wojen lub innych przyczyn.
Tybetański przekaz ustny mówi, że w najskrytszych zakamarkach „boskiej” góry Kanczendzonga, himalajskiego, trzeciego co do wysokości szczytu Ziemi, znajdują się ukryte „kapsuły czasu” wraz z cennymi, oprawionymi w jedwab, woluminami. Nicholas Roerich dowiedział się, że pewne kamienne wrota prowadzą do czegoś, co nazwał „Pięcioma Świętymi Skarbami Świętego Śniegu”. Jego przewodnicy ostrzegali przed wchodzeniem do tych pomieszczeń, „ponieważ wszystko, co zostałoby ujawnione przed właściwym dniem, doprowadziłoby do niesłychanych szkód” (M.K. Roerich, Himalayas – Abode of Light (Himalaje – siedziba światła), Nalanda Publications, Bombaj, 1947).
W górach Ałtaj Roerich dowiedział się także, że podnóża Himalajów skrywają wejścia prowadzące do podziemnych korytarzy i komór znajdujących się głęboko pod powierzchnią ziemi, w których ukryto zagadkowe artefakty i egzotyczne skarby pochodzące z początków historii świata.
Roerichowi opowiedziano także o tajnych podziemnych magazynach położonych na przełęczy Karakorum w Himalajach biegnącej na wysokości 19 500 stóp (5944 m n.p.m.). Jego główny przewodnik poinformował go, że wielkie skarby ukryto pod ośnieżonym łańcuchem górskim i dodał, że nawet przeciętni członkowie społeczeństwa wiedzą o ogromnych jaskiniach, w których przechowywane są wytwory starożytnych. Pytał, czy Roerich wie o książkach z zewnętrznego świata, które opisują miejsca położenia tych podziemnych skarbców. Ten mądry stary przewodnik spędził wiele lat w górach i zapytał Roericha, dlaczego obcokrajowcy, którzy twierdzą, że wiedzą tak wiele, nie potrafią znaleźć oczywistych wejść do podziemnych pałaców na Przełęczy Karakorum.
W XIX wieku w czasie dwunastoletniego pobytu w północnym Tybecie chiński podróżnik Jia Chun-Pingwa rozmawiał z buddyjskimi mnichami, którzy utrzymywali, że pod bezludną częścią gór Ałtyn-Tag istnieje rozległa sieć podziemnych galerii i muzeów zawierających kilka milionów zapierających dech w piersiach wytworów chronionych przez czujnych dozorców. W swoich pamiętnikach wspomniał o podziemnym muzeum, które zawiera rozmaite przedmioty sztuki odzwierciedlające ewolucję rodzaju ludzkiego na Ziemi na przestrzeni tysięcy lat (Jia Chun-Pingwa, The Land of No Grass and No Water (Kraj bez trawy i wody), The Great Liberation Publishing House, Lhasa, Tybet, 1917; wyjątki zostały przetłumaczone na język angielski na zamówienie Tony’ego Bushby przez Wendy Shin Liu,, Jiangwan Town, Shanghaj, Chiny, 2009). Podał, że wejście do tej szczególnej serii komór było położone na lewo od głębokiego wąwozu, w którym znajduje się niewielkie skupisko pospolitych chałup będących znacznikiem miejsca mogącego być największym muzeum świata.
Jia nie jest jedynym, który opisał ten zbiór. „Jest zabezpieczona przed najściem i nic nie jest w stanie zakłócić jej wiekowych eksponatów… wejścia są ukryte, zaś krypty z manuskryptami i artefaktami tkwią głęboko w trzewiach ziemi” (Fundamental Promises (Zasadnicze obietnice), chiński buddyjski manuskrypt z około roku 1820, autor nieznany, przekład Ti-tzang, 1911, str.79-81, przechowywany obecnie w Bibliotece Tybetańskich Prac i Archiwaliów w Dharamsali w Indiach). „Tamtejszy mieszkaniec powiedział, że na ich obszar przychodzą ludzie z okolic z bardzo dziwnymi starożytnymi pieniędzmi i nikt nie potrafi nawet przypomnieć sobie, kiedy były one w użyciu” (Sergy C. Tatyana, Crimson Snow-heaps in the Himalayas). Pisarz Andrew Tomas uważał, że wszystkie te sekretne miejsca są związane z tajemnicą Szambali” (A. Tomas, Shambhala: Oasis of Light (Szambala – oaza światła), Sphere Books, Londyn, 1977).
Helena Pietrowna Bławacka, podróżniczka i mistyczka, robiła aluzje do istnienia Szambali, przyczyniając się do wzrostu jej popularności wśród zachodnich entuzjastów okultyzmu. Utrzymywała, że mędrcy Wschodu mogą ogłosić światu treść starożytnych dokumentów, która mocno zmartwi historyków. Pisała, ze widziała wiele tajemnych skarbnic w północnych Indiach i że wtajemniczeni jogini znają ogromną sieć podziemnych bibliotek, która ciągnie się od ich świątyń w pieczarach poprzez cały północny Tybet.
Watykańskie archiwa zawierają rzadkie raporty misjonarzy z początku XIX wieku, które mówią, że w czasach kryzysów przywódcy wielu krajów słali w Himalaje swoje delegacje, aby uzyskać radę od „Geniuszów w górach” (Encyklopedia Katolicka, Pecci Edition, tom. II, str. 299), przy czym dokumenty te ujawniają, dokąd udawały się te delegacje.
Dokument bez daty napisany około 120 lat temu przez biskupa Chin, wielebnego Delaplace’a, potwierdza opowieści o mędrcach w Azji Środkowej mówiące, że w niedostępnych częściach Himalajów mieszkają ludzie o szczególnej wiedzy (Annales de la Propagation de la Foi (Annały niesienia wiary), przekład Pierre L. Josselin, 1929; cytowane w: A. Tomas, Shambhala, str.28).
Tybetańska opowieść o Ghesarze Khanie przewiduje otwarcie pewnych ukrytych archiwów w czasie, „gdy na niebie będą latały stalowe statki”, z kolei Bławacka stwierdziła, że pewne ukryte manuskrypty zostaną subtelnie i w zamierzony sposób ujawnione w „duchowo bogatszej przyszłości” (The Theosophist, lipiec 1912).
Tybetańska wiara w oświeconych mieszkańców podziemi, których widuje się okazyjnie nocą z pochodniami, jest ogromna. Roerich wspomniał o „człowieku wspaniałego wyglądu, który przybył do Tybetu z Syberii razem z członkami swojej karawany i z dumą oświadczył: „Udowodnię wam, że opowieść o mieszkańcach podziemi nie jest fantazją. Zaprowadzę was do wrót ich podziemnych królestw” (M.K. Roerich, Flame in Chalice (Płomień w kielichu), Muzeum Mikołaja Roericha, Nowy Jork, 1929). Roerich nie napisał jednak, czy spełnił on swoje przeznaczenie.
Przez całą Azję, przez wszystkie pustynie, od oceanów po Ural krążą niezwykłe opowieści o świętych ludziach żyjących w tajemniczych podziemnych miastach. Chociaż wiele rozdziałów historii człowieka na tej planecie zniszczyła ręka Czasu, te starożytne podania dowodzą realności tajemniczych skarbów i położonych w odizolowanych miejscach przechowalni rzadkich pisanych przekazów wiedzy pochodzącej z zamierzchłej przyszłości.
Biała piramida i Trójkąt Szambalijski
W uzupełnieniu do rzadkiej osiemnastowiecznej tybetańskiej książki zatytułowanej Road to Shambhala (Droga do Szambali) autorstwa trzeciego Panchen Lamy (1738-1780) i przetłumaczonej przez Cheng Yuana (1901) znajdują się intrygujące odwołania do żyjącej niegdyś w Tybecie skrzydlatej humanoidalnej rasy, która „zniszczyła sama siebie”. Ta sama książka informuje również o istnieniu licznych piramidalnych struktur w różnych miejscach Dachu Świata, nieznanych Zachodowi. Niektóre z tych budowli określa się jako „bajeczne” i „wielokolorowe” wersje umieszczone pośród dziesiątków innych piramid.
Prawdziwość skupisk piramid w Himalajach została potwierdzona w bardziej współczesnych nam czasach. Pierwsze dostępne doniesienie jest dziełem amerykańskiego handlowca Freda Meyera Schrodera, który w roku 1912 natknął się przypadkowo na gigantyczną piramidę otoczoną mniejszymi budowlami. Zdziwiony zapytał swojego przewodnika, buddyjskiego mnicha, co one przedstawiają, i w odpowiedzi usłyszał, że liczące sobie 5000 lat lamajskie dokumenty nie tylko opisują przeznaczenie tych piramid, ale podaja także, że były one bardzo niezwykłe już wtedy, kiedy je opisywano. Gdyby to datowanie potwierdziło się, wówczas okazałoby się, że te himalajskie piramidy są znacznie starsze od egipskich w Gizie.
Około 33 lata później zaobserwowano inną pokaźnych rozmiarów piramidę, co wprawiło w niemałe zakłopotanie naukowców. Wiosną 1945 roku pilot Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych James Gaussman leciał samolotem nad Tybetem w drodze z Chin do Indii. W pewnym momencie niedomaganie silnika zmusiło go do zejścia na niższy pułap. Oto, co podobno zobaczył:
Leciałem nad górą, później dotarłem nad dolinę. Bezpośrednio nad nami znajdowała się gigantyczna biała piramida. Wyglądała jak twór baśniowy. Otulała ją lśniąca biel. Mógł to być metal albo jakiś rodzaj kamienia. Najbardziej osobliwy był jednak wierzchołek: wyglądał jak olbrzymi kawałek metalu szlachetnego. Nie było możliwe lądowanie, choć chętnie byśmy to uczynili. Zaskoczył nas obraz tej piramidy.
Hartwig Hausdorf, Die Weisse Pyramide (Biała piramida), wydanie angielskie: The Chinese Roswell (Chińskie Roswell), New Paradigm Books, Floryda, 1998, str. 112.
Gaussman sądził, że wysokość piramidy przekracza 1000 stóp (305 m), czyli że była ponad dwa razy wyższa od Wielkiej Piramidy w Gizie. Nigdy nie opublikowano wykonanych przez niego zdjęć, natomiast jako fotografię tej „gigantycznej białej piramidy” w roku 1990 opublikowano czarnobiałe zdjęcie ziemnej piramidy położonej w pobliżu Xian, stolicy chińskiej prowincji Shaanxi. Była to mistyfikacja, ponieważ trasa przelotu Gaussmana biegła około 500 mil (805 km) na północny zachód od piramidy, której zdjęcie opublikowano. Należy przypuszczać, że prezentacja tego zdjęcia miała na celu zachowanie w tajemnicy istnienia Białej Piramidy.
W roku 1947, dwa lata po rewelacjach Gaussmana, inny amerykański lotnik, Maurice Sheahan, lecąc w kierunku południowo-zachodnim nad prowincją Shaanxi również dostrzegł gigantyczną białą piramidę. Opis jego obserwacji opublikowało następnie kilka amerykańskich gazet, w tym New York Times (28 marca 1947 roku).
W swojej książce Himalayas – Abode of Light Roerich wspomina o trzech „granicznych posterunkach Szambali”, co sugeruje istnienie obszaru w kształcie trójkąta wyznaczającego położenie tego tajemniczego królestwa. Miejsca położenia tych znaków granicznych nie są znane, ale kiedy wytyczy się trójkąt, wykorzystując te same kąty, pod którymi nachylone są kąty Wielkiej Piramidy w Gizie (51 stopni i 51 minut), zaczynając od około 50 stopni szerokości północnej i 88 stopni długości wschodniej jako jego zachodniej granicy i zarazem podstawy, wówczas jego wierzchołek znajdzie się na linii lotu Gaussmana z roku 1945 w pobliżu miejsca, w którym dostrzegł on ogromną białą piramidę. Na linii lotu Gaussmana w miejscu jej przecięcia z 88 południkiem leży dolny wierzchołek trójkąta (patrz poniższa mapka). W obszarze tego trójkąta doszło do wielu zadziwiających wydarzeń, z których przypuszczalnie najbardziej fascynujące jest tak zwane „tybetańskie Roswell”.
„Tybetańskie Roswell”
Na początku stycznia 1928 roku naukowa ekspedycja kierowana przez chińskiego archeologa Chi Pu Teia dotarła w głąb górskiego regionu Bajan-Chara-Uła w pobliże miejsca, z którego rzeki Jangcy i Mekong rozpoczynają swoje długie, meandrujące wędrówki na południe. Odkryli tam system grobów ułożonych wzdłuż równoległych linii nietkniętych od tysięcy lat. Groby nie miały kamieni nagrobnych i epitafiów, jednakże ściany jaskiń pokrywały wizerunki postaci o podłużnych głowach oraz wyobrażenia planet.
Archeolodzy odkopali groby i znaleźli w nich szkielety o nienaturalnie dużych czaszkach i małych ciałach o długości nie przekraczającej czterech stóp (1,22 m). Na podłodze jaskini znaleźli także na wpół zagrzebany w piasku pierwszy spośród 716 dziwnych kamiennych dysków, z których każdy miał otwór w środku, czym przypominał długogrającą płytę gramofonową. Każdy dysk miał wygrawerowane spiralnie biegnące rowki, które składały się, jak się okazało, z ciasno wyrytych znaków zawierających przekaz.
Później, w roku 1962, czterej naukowcy kierowani przez japońskiego profesora Tsum Um Nuia z Pekińskiej Akademii Prehistorii, oświadczyli, że udało się im oczytać wyryty na tych dyskach tekst. Ogłosili, że dyski mówią o katastrofie dysku kosmicznego obcych istot, do którego doszło około 12 000 lat temu. Załoga ocalała, ale statek był zbyt uszkodzony, aby móc odlecieć. Po natknięciu się na szereg przeszkód, które uniemożliwiały publiczne ogłoszenie wyników tych badań, profesor Tsum Um Nui zrezygnował ze swojego stanowiska i wrócił do Japonii. Jednak społeczność naukowa Związku Radzieckiego nie odrzuciła jego doniesienia i w rezultacie dalszych badań prowadzonych przy wykorzystaniu oscylografa potwierdzono niezwykłe odkrycia profesora Tsum Um Nuia.
Kryształowa jaskinia Nagów
Na początku Mahabharaty znajduje się wzmianka mówiąca, że epopeję tę spisano „w pięknej dolinie u stóp góry Meru”. Mówi się, że ta dolina to właśnie Szambala. Należałoby też wspomnieć, że ta najdłuższa epopeja świata oryginalnie była napisana językiem nieśmiertelnych i że stała się podstawą głównych systemów filozoficznych Wschodu. Podanie głosi, że Dolinę Nieśmiertelnych odwiedził zarówno Siddhartha Gautama (Budda), jak i Laozi (ok. 600 p.n.e.), twórcy taoizmu.
Tybetańscy kapłani religii bon przyznają, że otrzymali swoją wiarę z tego samego strumienia filozoficznego (radziecki magazyn Bajkał, nr 3, 1969). Wiara bon, najstarszy duchowy kult Tybetu, wywodzi się z manuskryptu, który kapłani nazywali „Pierwszym Pismem… Prawdziwym Nauczaniem… przekazem Odwiecznej Mądrości… który pochodzi od Nieśmiertelnych z Szambali” (L.C. Hammoto, The Soul Doctrine (Doktryna duszy), Lhasa, przekład C. Chan, 1916, str. 97-99).
Z Himalajów pochodzi również inna starożytna tybetańska księga. Jej tybetańska nazwa brzmi Bardo Thodol, zaś na Zachodzie znana jest jako Tybetańska Księga Umarłych. Zgodnie ze zwyczajem czyta się ją głośno umierającym, aby ułatwić im wyzwolenie duszy po śmierci. Podanie głosi, że to niezwykłe dzieło pochodzi od rasy zwanej Naga. Lamajskie przekazy podają, że ośmiu jej członków spotkało się z królem Szambali. Wśród Tybetańczyków słyną oni z ogromnej mądrości, zaś ich istnienie potwierdzają starożytne podania północnych Indii. Mówią one, że Nagowie mają ludzkie twarze ogromnej urody, wijące się ciała i zdolność latania, gdy wyłaniają się z Patali, Świata Podziemi. Książę Arjuna, uczeń boga Kriszny, podobno odwiedził ich i z nimi rozmawiał. Podanie głosi, że mieszkają w Pałacu Węży w bajkowych podziemnych siedzibach oświetlonych kryształami i szlachetnymi kamieniami.
Jeden z obrazów Roericha nosi nazwę The Lake if the Nagas (Jezioro Nagów), z kolei inny ukazuje Nagę siedzącego na wyspie położonej na północno-tybetańskim jeziorze na wschód od gór Ałtaj. To umiejscawia Nagów w Trójkącie Szambalijskim.
Niektórzy starożytni autorzy utrzymują, że Nagowie (mężczyźni) i Naginie (kobiety) wchodzili początkowo w „związki małżeńskie z ludźmi, głownie królami, królowymi, mędrcami i ludźmi wielkiego ducha” (Jamblich, On the Mysteries, particulary those of the Egyptians, Chaldeans and the Assyrians (O tajemnicach, głównie egipskich, chaldejskich i asyryjskich), IV wiek; cytwane w: Passport to Shambhala (Paszport do Szambali), Towarzystwo Geograficzne Zachodniej Syberii, 1923, przekłąd na angielski profesora Władimira Andriejea Wasiliu, 1933, str. 174). Mówi się również, że wybrani ludzie mają przywilej wchodzenia do przepastnych jaskiń Nagów połączonych z tunelami, które tak jak w mrowisku ciągną się setki kilometrów wewnątrz górskich łańcuchów biegnących przez północne Indie i dalej w głąb północnego Tybetu.
Roerich namalował łącznie kilkaset obrazów. Przedstawiają one sceny z Rosji, Mongolii, Egiptu i innych miejsc. W jego sposobie przedstawiania perspektywy i atmosfery jest coś tajemniczego, coś, co wydaje się wskazywać na inne wymiary i obce zasady istnienia albo też prowadzące do nich wrota lub portale. fantastyczne kamienie z inskrypcjami umieszczone na bezludnych wyżynach, Laozi na grzbiecie bawołu kierujący się na zachód ku alei drzew tworzących łuk, otwarta potężna księga o grubości dwóch metrów oraz postać stojąca na stosie drewna przyglądająca się jej stronom, ludzka czaszka ogromnych rozmiarów, subtelne przedstawienie piramid w tle kilku obrazów – wszystko to sugeruje, że Roerich odsłaniał ukryte informacje w postaci malowanych szyfrów. Być może dochowywał „Przysięgi Szambali”, która mówi, że odwiedzającym ją nie wolno ujawniać otwarcie tego, co w niej widzieli (Passport to Shambhala,str.189).
Martwa obca istota, która okazała się być żywa
Amerykański handlarz narkotyków i broni John Spencer, który zamieszkał po I wojnie światowej w Chinach, trafił za sprawą przypadku do lamajskiego klasztoru położonego w Tuerin w południowo-zachodniej Mongolii. Padł z wyczerpania na górskim szlaku podczas ucieczki przed chińskimi władzami. Na szczęście znaleźli go mnisi i zabrali do górskiego klasztoru. W tym samym czasie mnisi gościli jeszcze jednego Amerykanina, Williama Thompsona, naukowca studiującego w ich bibliotece dalekowschodnie wierzenia religijne. Kilka dni później wracający do zdrowia Spencer natknął się w czasie wędrówki po okolicach klasztoru na mocno zerodowane schody prowadzące w dół do małych metalowych drzwi, które otworzył. Za nimi znajdowało się duże dwunastoboczne pomieszczenie. Jego ściany ozdobione były kolorowymi rysunkami konstelacji gwiezdnych, ciał niebieskich i znaków zodiaku. Zdziwiony tym widokiem przesunął ręką po powierzchni jednej ze ścian i nieoczekiwanie pobliska płyta bezszelestnie otworzyła się do wewnątrz, odsłaniając wejście do ciemnego korytarza. Zajrzawszy do niego dostrzegł w nim w pewnej odległości blade zielone światło. Zaciekawiony wszedł do środka. Po kilku minutach dotarł do końca korytarza i wszedł do dużej jaskini wypełnionej jaskrawozielonym światłem. Wzdłuż jendej ze ścian stało 30 trumien ustawionych jedna obok drugiej w długim rzędzie. Zaczął je otwierać, sądząc, że mogą zawierać klejnoty lub inne skarby. W trzech pierwszych znalazł zwłoki mnichów ubrane w podobny strój do tego, jaki nosili jego wybawcy z klasztoru.
Jak podaje Hartwig Hausdorf w Die Weisse Pyramide, w czwartej leżała kobieta w męskim ubiorze, w piątej mężczyzna, który pochodził, jak mu się zdawało, z Indii i był ubrany w jedwabny czerwony kaftan… w trzeciej od końca spoczywało doskonale zachowane, ubrane w szatę z białego lnu, ciało mężczyzny, w czwartej ciało kobiety, której etnicznego pochodzenia nie udało mu się określić”. Co niezwykłe, zwłoki nie wykazywały oznak rozkładu, mimo iż zdaniem Spencera trumny musiały znajdować się tam od dłuższego czasu.
Rozczarowany, że nie znalazł żadnych skarbów, poszedł do ostatniej trumny i uniósł jej wieko. Ku jego zdziwieniu zobaczył w niej małe stworzenie ubrane w błyszczącą srebrzystą szatę. Jego wieka głowa była srebrzystego koloru, zaś oczy zakryte ogromnymi powiekami. Istota nie miała ust, zaś w miejscu nosa widniał krótki kikut. Kiedy schylił się, aby dotknąć jej zwłok, ogromne oczy nagle otworzyły się i spojrzały na niego, emitując przenikliwe zielone światło, które go oślepiło. Przestraszony zatrzasnął wieko i wybiegł z jaskini rozdzierając w panicznej ucieczce ubranie o wystające skały. Wrócił do klasztoru, gdzie wysoki rangą lama powiedział mu, że istota, którą widział, była podobizną „wielkiego mistrza, który przybył z gwiazd”. Lama próbował przekonać go, że tylko mu się wydawało, iż ta istota była żywa, jednak Spencer nie dał się przekonać, że było to tylko złudzenie. Wciąż przestraszony opowiedział o swoim przeżyciu Williamowi Thompsonowi, który po powrocie do Stanów Zjednoczonych opisał jego relację w amerykańskim magazynie Adventure. Kilka dni później Spencer opuścił klasztor i zniknął bez śladu. Nigdy potem już o nim nie słyszano.
Obserwacja eterycznego układu słonecznego przez rosyjskich uczonych
„- W podziemnym Tybecie – oświadczył Roerichowi brodaty przewodnik w roku 1928 – przechowywanych jest wiele skarbów Mądrości. Kiedy zostaną ujawnione, jeden bardzo stary skład naukowych artefaktów zadziwi świat” (M.K. Roerich, Flame in Chalice).
W roku 1870 delegacji rosyjskich uczonych pozwolono obejrzeć jeden z tych pochodzących z wcześniejszej epoki artefaktów. W tybetańskim klasztorze lamów w pobliżu świętej góry Bełucha ich delegację przedstawiono wiekowemu lamie posiadającemu głęboką wiedzę z zakresu astronomii i fizyki. Lama wybrał dwóch członków delegacji, specjalistów od planet, i poinformował ich o buddyjskich technikach koncentracji, po czym poprosił ich, aby zastosowali wegetariańską dietę. Kilka dni później zaprosił ich, aby zastosowali wegeteriańską dietę. Kilka dni później zaprosił ich do swojej celi, gdzie pokazał im dziwne metaliczne urządzenie.
Tajemnicze urządzenie stało na podłodze i emitowało dziwny przytłumiony dźwięk. W pewnym momencie wyłoniła się z niego mgiełka, która rozprzestrzeniła się i przekształciła w miniaturowy ruchomy model naszego układu słonecznego z Ziemią, Marsem, Merkurym i pozostałymi planetami powoli obracającymi się wokół Słońca. W tym eterycznym układzie słonecznym naukowcy spostrzegli nienormalną cechę: dziesiątą planetę krążącą za orbitą Plutona. Stary lama odmówił odpowiedzi na pytania dotyczące natury i pochodzenia tej preholograficznej maszyny na światło słoneczne, dał jednak do zrozumienia, że została ona „dostarczona w celu demonstracji” (Trzeci Panchen Lama, Road to Shambhala).
Laboratoria Szambali
Koncepcja istnienia starożytnej nadnaturalnej społeczności określanej w dawnej nomenklaturze „Wspomagaczami Rozwoju Ludzkości”, która żyje w odludnych dolinach położonych na górzystych wyżynach północnego Tybetu, jest z pewnością zbyt fantastyczna, aby mogła być zaakceptowana przez racjonalnie myślące zachodnie umysły. Tym niemniej przegląd historycznych danych zgromadzonych w minionych wiekach w odległych od siebie krajach wykazuje ich wzajemne podobieństwo.
Lamajskie kroniki mówią o „kulturze Mądrych Ludzi, którzy rozwinęli na przestrzeni wieków swoją własną cywilizację i naukę żyjąc pod osłoną ośnieżonych łańcuchów górskich północnej Azji” (Passport to Shambhala).
Dr George Roerich, starszy syn Mikołaja i Heleny Roerichów, sprawdził wiarygodność podań o Szambali:
Szambala jest nie tylko uważana za azyl tajemnych buddyjskich nauk, ale i za wiodącą zasadę nadchodzącego Kalpa, czyli Kosmicznego Wieku [Wieku Szambali?]. Mówi się, ze wykształceni opaci i medytujący lamowie są w stałym kontakcie z mistycznym bractwem, które kieruje losami świata. Zachodni obserwator ma skłonność do umniejszania znaczenia tej nazwy oraz degradowania obszernej literatury na jej temat, a jeszcze bardziej ustnych przekazów jako swego rodzaju folkloru lub mitologii, ale ci, którzy studiowali zarówno literaturę, jak i popularny buddyzm, wiedzą, jak potężną siłę stanowi ta nazwa dla mas buddystów z wyższej Azji.
G.N. Roerich, Trails to immost Asia (Szlaki ku najgłębszej Azji), Yale Uniwersity Press, New Heaven, 1931.
Kiedy zbierze się razem wszystkie skrawki informacji o Szambali, wówczas naszym oczom ukazuje się wyraźny obraz miejsca pobytu nieprzeciętnych istot, dla których przestrzeń i czas nie stanowią przeszkody. Tym, co pogłębia nasze rozumienie rzeczywistości Doliny Nieśmiertelnych, są opisy podróży do tego baśniowego miejsca przesiąknięte absolutnym przekonaniem o jego istnieniu – na przykład bardzo dobrze udokumentowanej podróży Apoloniusza w pierwszym wieku n.e. oraz pielgrzymki do Szambali odbytej na początku lat 1920. przez chińskiego chirurga i jego nepalskiego przewodnika jogina:
Nie tak dawno temu w gazecie Shanghai Times, a potem w wielu innych gazetach, ukazał się obszerny artykuł podpisany przez dra Lao-Tsina opisujący jego podróż do Doliny Szambali. Dr Lao-Tsin podaje w swojej barwnej relacji wiele szczegółów swojej ciężkiej podróży z nepalskim joginem przez mongolskie pustynie i wyżynne bezdroża do doliny, w której znalazło swój dom wielu joginów studiujących Wyższą Wiedzę. Jego opis laboratoriów oraz słynnej wieży jest zadziwiająco podobny do opisów tych niezwykłych miejsc pochodzących z innych źródeł. Opowiada on o wielu naukowych cudach i skomplikowanych eksperymentach z zakresu siły woli oraz telepatii realizowanej na wielkie odległości.
M.K. Roerich, Heart of Asia (Serce Azji), Roerich museum Press, Nowy Jork, 1929; cytowane w: A.Tomas,Shambhala.
W XIX wieku do tej utopii dotarli również dwaj inni mężczyźni i przez pewien czas w niej przebywali. Po powrocie opisali niezwykłe rzeczy, które tam widzieli, ale „o innych cudach nie wolno im było opowiadać” (M.K. Roerich,Heart of Asia).
To właśnie ta skrytość jest tym, co utrudnia ustalenie pełnej prawdy o Szambali. Całą sprawę jeszcze bardziej komplikuje niechęć lamajskich mędrców do dyskusji o tej tajemnicy, która stanowi jeden z najświętszych przekazów ezoterycznego buddyzmu. Niektóre doniesienia mówią, że ludzie, którzy byli w Szambali, mogliby powiedzieć znacznie więcej o osiągnięciach jej mieszkańców, gdyby nie przysięga, która musieli złożyć.
Na podstawie tego, co pisał Roerich, wydaje się, że zarówno on, jak i jego syn George, odwiedzili Szambalę, a to, co powiedział, przywodzi na myśl słowa Mahatmy Moryi, który nazwał Szambalę „Miastem Nauki”. W nawiązaniu do jego komentarza warto zauważyć, że ezoteryczna nauka Wschodu mówi o zderzeniu podziemnego ognia Kamaduro z Ogniem Kosmicznym, które może wywołać geologiczne kataklizmy, jeśli te dwa żywioły nie są w równowadze. Roerichowie utrzymują, że widzieli przyrządy służące do mierzenia ciśnienia tych ogni „w jednym z laboratoriów Szambali” (M.K. Roerich, Heart of Asia , cytowane w:A.Tomas, Shambhala).
Wnioski
Do tej samotni udało się dotrzeć wielu szlachetnym poszukiwaczom prawdy pozbawionym samolubnych motywów przemierzającym niezmierzone pustkowia Środkowej Azji. Tybetańskie podania głoszą, że w Szambali słychać muzykę wydobywającą się z niewidzialnych instrumentów i że z Fontanny Wiecznego Życia napić się można eliksiru młodości.
Na zewnętrznych ścianach Jadeitowej Wieży wyrzeźbione są postacie tańczących bogiń, zaś kompleks pałacowy króla ma okna z ramami z lapis lazuli i dach pokryty złotem Jambu. Bardziej współcześni podróżnicy, tacy jak Hausdorf, Przewalski, Ossendowski, David-Neel, Tomas i Roerichowie, pisali o szeroko rozpowszechnionym podaniu mówiącym o Szambali i jej kosmicznej kulturze, którą odkryli w czasie swoich podróży w Azji. Teza o istnieniu egzotycznej, ukrytej społeczności doskonałych istot kierujących ewolucją rodzaju ludzkiego nie jest czczą spekulacją i objawi swoją realność, gdy władca Szambali przystąpi do niszczenia „Hord Ciemności”, zwiastując w ten sposób zapowiedziany „Wiek Szambali” (G.N. Roerich, Trails to immost Asia).
Być może oświeceni z Szambali komunikują się telepatycznie z nami poprzez nasze sny i intuicję lub obdarzonych parapsychicznymi zdolnościami ludzi, dostarczając nam sekretnie wskazówek przy podejmowaniu ważnych decyzji w tych krytycznych czasach.
Tony Bushby
(mój komentarz – Moim zdaniem w Szambali w ogóle nie ma istot Nieśmiertelnych (którzy zakończyli cykl reinkarnacji), ale są istoty, żyjące bardzo długo i mające szanse w przyszłości (gdy złamana zostanie moc śmierci we Wszechświecie) osiągnąć Życie Wieczne.)