Miesiąc: grudzień 2024 Strona 4 z 6

Opowieść o kocie – mistrzu zen

OPOWIEŚĆ O KOCIE – MISTRZU ZEN (opracowano na podstawie książki Henri Bgautama Brunela „Opowieść o kocie, mistrzu zen”)

ŻYCIE JEST CIERPIENIEM

W przeddzień jego wielkiej podróży inicjacyjnej mistrz wzywa Koyabashiego i zwraca się do niego słowami: „Wyobraz sobie pięknego, postawnego księcia, żyjącego w jednym z królestw północnych Indii w V stuleciu przed naszą erą. Mając szesnaście lat Siddhartha Gautama zgodnie z obyczajem poślubia księżniczkę piękną jak światło dnia, dobrą i wierną Jasiodharną. Życie młodego księcia jest nieprzerwanym świętem. Żyje w szczęściu i beztrosce. Pewnego dnia wychodzi poza mury ojcowskiego pałacu. I oto staje twarzą w twarz z biedą, z wychudłym starcem, z konającym z głodu dzieckiem spowitym w łachmany. Nagle poraża go ta oczywistość: życie jest trudne i pełne bólu.

Owego dnia Siddhartha Gautama odkrywa pierwszą spośród „szlachetnych prawd”. Jest to początek długich dociekań, które przez lata będą go prowadzić przez rozległe równiny nad Gangesem, w poszukiwaniu rozwiązania. Próżne okaże się studiowanie pod kierunkiem najsłynniejszych mistrzów duchowych i praktykowanie najsurowszej ascezy. W końcu, pewnego wieczoru, mając trzydzieści pięć lat, siądzie u podnóża drzewa bodhi, zwanego także drzewem oświecenia, nad brzegiem rzeki Najrańdżana, i osiągnie Przebudzenie. Od tej chwili znany jest jako Budda, co znaczy właśnie Przebudzony.

Życie jest trudne

Skoro każde życie jest skończonością,

skoro celem każdego życia jest śmierć, 

skoro każde życie rozsypie się pewnego dnia

jak popiół na wietrze…

Życie jest cierpieniem

Koyabashi w milczeniu wysłuchał mistrza. Złożył mu pełen szacunku pokłon, składając łapki na wysokość czoła. I już miał zamiar odejść, a wtedy mistrz jeszcze powiedział: „Zabierzesz ze sobą, jak nakazuje obyczaj, młodego ucznia. Nazywa się Taneda, jest kotem z dobrej rodziny i ma szczere serce. Opiekuj się nim, a on będzie się opiekował tobą”.

Koyabashi jeszcze raz się kłania. Ostatnią noc przed wyruszeniem w drogę spędza na medytacji. I choć nie rozumie wszystkiego, co mistrz chciał mu przekazać, przepełnia go ufność…

JEDNA JEST PRZYCZYNA CIERPIENIA: EGO

Shokena – szlachetnego samuraja prześladował ogromny szczur. Co nocy bestia wykonywała szaleńczy taniec w jego domu. Shoken – mistrz szermierki – zaczajał się na niego godzinami – tylko ostrze błyskało. To nie mogło trwać wiecznie. Samuraj wybrał się do miasta, aby zebrać kocią armię, Łobuzy, łajdaki, szelmy, bez czci i wiary, przybyły nieustraszone, pożywiły się suto u pańskiego stołu i szykowały się wygodnie spędzić noc. Krwistooka bestia zjawiła się o pierwszym brzasku. Ociężałe z przeżarcia koty nawet nie drgnęły. Tylko jeden podniósł się i ruszył na spotkanie z wrogiem. Zaraz jednak uciekł, gdy szczur pokazał zęby i prychnął dziko. Szlachetny samuraj zwrócił się wtedy do zawodowca szczurołapa, ale ten wycofał się od razu na widok potwora. 

Również wyposażony we wspaniałe pazury stokrotny zwycięzca wszelakich walk cofnął się przerażony. W końcu Shoken dowiedział się, że w mieście gości niejaki Koyabashi – mistrz zen i osobowość wśród kotów. Samuraj wyruszył go odnalezć. Przedstawił pokornie swoją prośbę i opowiedział o nieszczęściach, jakie go spotykały.

Koyabashi gładził sobie wąsy, długo przyglądał się samurajowi, po czym odezwał się w te słowa: „Jeśli wszyscy moi pobratymcy odnieśli porażkę, to dlatego, że nie dbali tak jak ja o swoją energię wewnętrzną. My, mistrzowie zen, a zwłaszcza ja, mamy tak przemożną ki, że żaden człowiek ani żadne zwierzę nie zdoła się jej oprzeć. Osadza się w miejscu najbardziej okrutnych przeciwników. Niczym się nie martw! Pokonam twojego szczura i nie będę musiał nawet go tknąć. Moja ki tak go sterroryzuje, że ucieknie i nigdy tu nie wróci!

Koyabashi zamieszkał u samuraja, by oswoić się z nowym miejscem. Opowiadał o swoich wyczynach, no i najadał się do syta. Którejś nocy zdecydował się i stanął na czatach. Koyabashi, przyczajony na głównej belce, dostrzegł krwiste oczy szczura lśniące w półmroku. Wzdrygnął się, ale był poza zasięgiem. Wtedy zebrał siły i wydobył z siebie niegłośne ki, najbardziej przerażające, jakie miał w repertuarze. Szczur nawet nie podniósł głowy i dalej pożerał smakowite ciastko ryżowe. Kot – mistrz zen – tak oto dodawał sobie odwagi:

– Wszystko, co piszczy i skuczy, wszystkie myszy i koty są wobec mnie prochem, warci tyle co włos z mego ogona. Nikt mi się nigdy nie oprze.

Po czym wciąż z rozsądnej odległości na swojej belce wydobył z trzewi krzyk tak rozdzierające, tak dzikie, przerażające miauczenie, swoją najstraszliwszą ki.  Szczur podniósł na moment głowę, wzruszył ramionami i dalej spokojnie się posilał. Koyabashi, chcąc nie chcąc, musiał przyznać się do porażki. Przeprosił samuraja i zawstydzony odszedł. Kilka tygodni pozniej dowiedział się, będąc przelotnie w miasteczku, gdzie nauczał, że pewien przebiegły kot uwolnił samuraja od ogromnego szczura, uchodzącego za niezwyciężonego. 

„Jak on tego dokonał?” – zapytał Koyabashi mieszkańców miasteczka, którzy z szacunkiem go otoczyli.

„Och” odparł mężczyzna – „ten kot – mnich zen to zdaje się święty i już sama jego obecność skłoniła szczura do ucieczki”.

Koyabashi nie odezwał się ani słowem. Nie przyznał się, że i on spotkał się kiedyś z krwistooką bestią. Długo jednak cierpiał w swoim zranionym ego. 

WYMAZANIE EGO

Kamieniem węgielnym każdej prawdziwej duchowości jest wymazanie ego. „Ja” bowiem przesłania w nas nieskończoność. Wie o tym każdy mistrz zen, a nawet początkujący. Nie można jednak tego dokonać ot tak. Unicestwienie ego wymaga delikatności i wielu zabiegów. To długa droga, wymagająca powolności i ostrożności. Koyabashi dobrze to zrozumiał. Przygotowuje swoje ego. Błogo sypia na słońcu, najada się do syta myszami, kręcącymi mu się koło nosa, a kiedy się zakocha broni swoich praw zębami i pazurami.

To czyni mędrzec na początku drogi.

Aż nadejdzie taki dzień, że będzie trzeba uczynić postęp na trudnej drodze mądrości i uznać innego na równi z sobą. Koyabashi myśli o tym czasem w porze zalotów (gdyż będąc mnichem nie przestaje się być mężczyzną, czyli kotem oczywiście…). Próbuje grzecznie przyjąć swego rywala – słowem Koyabashi stara się być uprzejmy. Wtedy między jednym a drugim miauknięciem czy prychnięciem samiec-przeciwnik przygląda mu się najwyraźniej nie wiedząc, co ma o tym myśleć.

Koyabashi nie ustaje w poszukiwaniach. Jako wędrowny mnich przemierza Japonię wzdłuż i wszerz. Aż pewnego śnieżnego wieczoru pewien pustelnik udziela mu schronienia. Koyabashi z ogromnym zdumieniem odkrywa dziesiątki kotów namalowane na ścianach świątyni na zboczu góry.

Gospodarz, sympatyczny bonza opowiada mu następującą historię: „Dawno temu mieszkał tu pewien kot, którego jedynym towarzyszem był stary i mądry kot. Byli przyjaciółmi.

Którejś wiosny wszystko się zmieniło. Przybór rzeki spowodował inwazję szczurów. Smutny mnich już szykował się by odejść. Kot próbował walczyć, ale cóż mógł zrobić przeciwko armii gryzoni? 

Towarzysz mnicha odezwał się do niego: „To moja wina. Nie zdołałem przepędzić szczurów. Ale mam pomysł – ukryję się pod postacią kota, żyjącego w światłości Buddy. Stanę się odtąd jedynie cieniem kota, malowidłem na ścianie. W ten sposób będziesz mógł mnie pomnażać w nieskończoność. 

Pustelnik uczynił zgodnie ze szlachetną prośbą swego przyjaciela, a kiedy dziesiątki kotów pojawiły się na ścianach tej świątyni, szczury przelękły się i uciekły. Od tamtego czasu to miejsce było zawsze zamieszkane. Świątynia została poświęcona pamięci kota, który oddał życie za mnicha zen i wkroczył na drogę Buddy.

Poruszony tą opowieścią Koyabashi postanawia wstąpić na Drogę. Musi postępować teraz krok za krokiem Szlachetną Ośmiostopniową Ścieżką, aby pewnego dnia przekroczyć „bezbramną bramę” Przebudzenia. 

Szlachetna Ośmiostopniowa Ścieżka

1. Właściwe spojrzenie

2. Właściwa myśl

3. Właściwe słowo

4. Właściwy żywot

5. Właściwe dążenie

6. Właściwe postępowanie

7. Właściwa uważność

8. Właściwa koncentracja

Sześć doskonałości:

1. Szczodrość

2. Cierpliwość

3. Dyscyplina

4. Odwaga

5. Medytacja

6. Mądrość

Uzdrowienia przez obce istoty

Poniższy artykuł pochodzi z 14-go numeru Nexusa.

Jego wydawca (Agencja Nolpress) ma stronę internetową zamieszczoną pod adresemhttp://www.nexus.media.pl/.

Ich e-mail to nexus@nexus.media.pl

Telefon do Agencji Nolpress to 85 653 55 11

Wielu ludzi, którzy przeżyli bliskie spotkanie z UFO i ich pozaziemskimi załogantami, doznało nagłych uzdrowień z chronicznych dolegliwości i ma na to dowody w postaci zeznań świadków i dokumentacji medycznej.

Mimo ulotnej natury NOLi, badacze zdołali zgromadzić wiele dowodów, w tym relacje naocznych świadków, fotografie, filmy, odczyty radiowe, fragmenty metali, ślady lądowań, efekty natury medycznej, elektromagnetycznej, reakcje zwierząt i wreszcie tysiące stron rządowych dokumentów. Te liczne materiały to wciąż za mało dla sceptyków, aby ich przekonać. Prawdę powiedziawszy wszyscy czekamy na „strzał z grubej rury”, który dowiedzie ostatecznie prawdziwości istnienia NOLi.

Jednym z argumentów, które mogą dokonać tego przełomu, są dowody medyczne. Najczęściej badania nad dowodami tego typu ograniczały się do obrażeń powstałych na skutek spotkania z NOLem, natomiast niewielką uwagę zwracano na efekty pozytywne.

Tymczasem okazuje się, że istnieje ponad sto udokumentowanych przypadków uzdrowień dokonanych przez NOLe. Pojęcie to możemy zdefiniować jako pozytywną fizjologiczną reakcję na spotkanie z NOLem. Co więcej, przy dokładniejszym sprawdzeniu okazuje się, że z przypadkami tego typu zetknął się praktycznie każdy poważniejszy badacz zjawiska NOLi.

Czy zatem uleczenia dokonywane przez NOLe są owym „strzałem z grubej rury”. Czy stanowią najlepszy dowód, który zdoła przekonać świat, że NOLe są tutaj. Istnieje mnóstwo materiałów potwierdzających uzdrowienia przez NOLe, ale jaki właściwie powinien być ten najlepszy dowód? Czy za najbardziej wiarygodny należy uznać przypadek z udziałem powszechnie szanowanych świadków? A może taki, w którym świadków było najwięcej? Albo taki, gdzie lekarze zdiagnozowali stan przed i po zdarzeniu? Co powinno się robić z przypadkami, w których nie ma innych dowodów prócz twierdzenia świadka, że został uleczony przez obce istoty, po badaniu którego okazuje się, że wszelkie symptomy choroby zniknęły bez śladu? Idealny przypadek powinien zawierać wszystkie wymienione elementy. Wszyscy wiemy jednak, że  w realnym świecie sprawy rzadko przybierają idealny obrót. Badacze NOLi usiłują poskładać tę ogromną układankę, cały czas mając świadomość, że brakuje im co najmniej połowy elementów!

Dysponując przeszło stu przypadkami uzdrowienia przez NOLe, nie powinno się mieć problemów ze znalezieniem kilku solidnie udokumentowanych spraw. Poniżej przedstawiam 10 przypadków, które moim zdaniem najsilniej wspierają tezę o uzdrawianiu przez NOLe. Każdy z nich został wybrany z innych powodów.

PRZYPADEK 011: Rak

Tę pochodzącą z roku 1957 sprawę po raz pierwszy ujawnił brazylijski dziennikarz Joao Martins i znany badacz zjawiska NOLi z ramienia brazylijskiego rządu.

Według ich raportu córka pewnego wpływowego i zamożnego człowieka cierpiała na raka żołądka. Lekarze przewidywali, że dziewczyna wkrótce umrze. Tymczasem chora na oczach rodziny i służącej, została uzdrowiona przez obce istoty. Historia ta nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby służąca nie napisała listu do pewnego badacza NOLi. Oto fragment jej listu:

…Osobiście widziałam to, o czym piszę. Nie wiem, czy pan mi uwierzy, zapewniam jednak, że wszystko, o czym chcę opowiedzieć jest prawdą… Córka moich pracodawców chorowała na raka żołądka. Była poważnie chora, ja zaś zostałam zatrudniona między innymi po to, aby jej doglądać, to znaczy panienki Lais…

Bardzo dobrze pamiętam wieczór 25 października. Wszyscy spodziewali się, że panienka Lais właśnie umrze, ponieważ cierpiała straszliwe bóle. Zastrzyki już nic nie pomagały. Jej ojciec śpiewał modlitwę, kiedy nagle, gdzieś z boku rozbłysło ostre światło i rozjaśniło cały dom. Przebywaliśmy akurat w pokoju panienki Lais, którego okno wychodziło na stronę, z której padało światło. Wewnątrz świeciła tylko mała nocna lampka przy łóżku.

– Spójrzcie – zawołał Julinho, brat umierającej dziewczyny, gdy podbiegłszy do okna zobaczył otoczoną przez światło dyskokształtną maszynę. Urządzenie nie było zbyt duże, ja zaś nie jestem na tyle wykształcona, aby z daleka określić, jakie były jego prawdziwe wymiary. Wiem tylko, że nie było zbyt duże…

Nagle w tamtym obiekcie otworzył się automatyczny luk i ukazały się w nim dwie małe istoty. Podeszły do domu, natomiast trzecia pozostała w luku dysku…

Na rękach miały coś w rodzaju rękawic. Ich kombinezony były białe i robiły wrażenie grubych. Na piersi, po bokach i na mankietach lśniły jasnym blaskiem. Nie wiem jak to wyjaśnić. Zbliżyły się do jęczącej z bólu panienki Lais. Chora miała szeroko otwarte oczy, lecz zupełnie nie rozumiała, co się wokół niej dzieje…

Ci „ludzie” popatrzyli na mnie bez słowa, a następnie stanęli przy łóżku panienki Lais i na okrywającej ją mlecznej pościeli ułożyli przyniesione ze sobą instrumenty. Przywołali gestami mojego pracodawcę i jeden z nich przytknął dłoń do jego czoła i za pomocą niebieskawego światła jakie wypełniło całe wnętrze, „omówił” z nim przypadek panienki Lais. Zobaczyliśmy całe wnętrze jej żołądka. Ten sam „człowiek” wyciągnął inny, wydający jakieś dźwięki instrument, po czym skierował go w stronę brzucha dziewczyny. Zobaczyliśmy wtedy ten nowotwór. Operacja trwała około pół godziny… Potem dali „oni” mojemu pracodawcy kulę wykonaną z metalu wyglądającego jak nierdzewna stal zawierająca około 30 małych, białych pigułek. Żeby całkowicie odzyskać zdrowie, chora miała dostawać jedną pigułkę dziennie.

Jakiś czas później panienka Lais udała sie do swojego lekarza, który potwierdził, że jej nowotwór został wyleczony…

Skazana na śmierć z powodu raka panienka Lais została ocalona przez instrument w kształcie latarki, który emitował „rozpuszczające” nowotwór promienie. Tamte istoty uratowały życie panienki Lais i jeszcze tej samej nocy wróciły do swojej maszyny, którą gdzieś odleciały.

Przypadek ten jest ważny z wielu powodów. Po pierwsze, była to jedna z najwcześniejszych relacji udostępnionych opinii publicznej, a zatem nie mogła zostać skażona przez inne doniesienia. Po wtóre, świadkami zdarzenia była cała rodzina oraz służąca. Po trzecie, pacjentka, u której rozpoznano śmiertelną odmianę nowotworu, w cudowny sposób wyzdrowiała – niewątpliwie na skutek spotkania z NOLem. Później lekarze stwierdzili, że jest wolna od raka, a więc o oszustwie nie może tu być mowy. Jeszcze jeden interesujący aspekt tej sprawy, to ślady materialne. Istnieją jeszcze co najmniej dwa udokumentowane przypadki, w których ludzie otrzymali od obcych istot lekarstwo. W obu zachowano ich próbki do badań.

Prawdopodobnie najważniejszym aspektem tego przypadku jest oczywista szczerość listu. Całe to skomplikowane zajście jest jednym z pionierskich przykładów uzdrawiania przez NOLe.

Przypadek 016: Błonica

Przypadek ten omówił w swojej książce Secret Life (Tajemne życie) dr David Jacobs. Główny świadek wystąpił w niej pod pseudonimem Lynn Miller, jednak później autor ujawnił jej prawdziwe nazwisko, Alice Haggerty.

W roku 1962, mając sześć lat, Alice została zaatakowana przez błonicę, chorobę, która nierzadko kończy się tragicznie. Rodzice nie pozwolili z pobudek religijnych zaszczepić jej w dzieciństwie. Z tych samych powodów nie pozwolili zabrać jej do szpitala. Wezwali lekarza do domu, ten zaś stwierdził, że stan Alice jest bardzo poważny. Mimo to rodzice dziewczynki nie zmienili zdania.

W ciągu następnych dwóch tygodni stan chorej stale się pogarszał. Lekarz odwiedzał ją codziennie, aż podczas kolejnej wizyty oznajmił jej matce, że nie sądzi, by Alice przeżyła noc.

Tak się jednak składało, że Alice była wziętą, przeżywała kilkakrotnie w swoim życiu proces wzięcia. Owego krytycznego wieczoru została prawdopodobnie wzięta przez przyjaznych obcych, których opisała jako „anioły w białych szatach ze srebrnymi pasami”. Pamięta, że została przetransportowana do wnętrza NOLa, gdzie obce istoty powiedziały jej, że zostanie wyleczona. Poruszali wokół jej ciała małym, „podobnym do różdżki urządzeniem”, a potem kazali jej stanąć wewnątrz „dużego, niebieskiego cylindra” z małym okienkiem. Obce istoty patrzyły, jak emitowane z wierzchołka cylindra jasne światło sięgało coraz niżej, aby zatrzymać się w odległości około ośmiu cali (20 cm) od jej głowy. Potem światło cofnęła się i Alice otrzymała polecenie opuszczenia cylindra.

Według Jacksona obce istoty „poinformowały ją rzeczowym tonem, że teraz jest zdrowa i oczyszczona”. Następnie poddali ją szeregowi typowych procedur, jakie często są przeprowadzane na pokładzie NOLi. Nazajutrz rano matka zastała ją na podłodze zajętą zabawą, jak gdyby wszystko było w najlepszym porządku. Matka i lekarz kazali Alice położyć się natychmiast do łóżka, lecz po chwili stwierdzili, że jej błonica minęła bezpowrotnie, nie pozostawiając najmniejszych śladów.

Przypadek ten jest ważny z oczywistych względów. Po pierwsze, występuje w nim dziewczynka, u której lekarz stwierdził zaawansowane stadium błonicy. Będąc o krok od śmierci, dziecko przeżyło klasyczne spotkanie z NOLem. Rankiem następnego dnia, zaledwie kilka godzin po tym zajściu, opiekujący się nią lekarz stwierdził, że jest zupełnie zdrowa. Co więcej, świadek doskonale pamięta procedurę, która doprowadziła do ustąpienia choroby. Takiego dowodu nie można zignorować.

Na korzyść tej sprawy przemawia dodatkowo fakt, że została ona wyczerpująco zbadana nie tylko przez Davida Jacobsa, ale i przez samą Alice. Jej wagę podnosi również to, że jest jedyny opisany w raportach przykład uzdrowienia z błonicy.

Przypadek 017: Rana na ciele

Historia ta jest powtarzana w licznych poświęconych NOLom książkach oraz artykułach, stając się klasycznym przykładem uzdrowienia przez NOLa. 3 września 1965 roku dwaj policjanci, Robert W. Goode i Billy McCoy, spostrzegli przejeżdżając nieopodal w Damon w Teksasie, masywny obiekt, który świecąc różnokolorowymi światłami wzbił się w górę i zawisł w powietrzu.

Nieoczekiwanie nie zidentyfikowany obiekt przemieścił się nad samochód, a następnie wypuścił w dół strumień światła. Promień trafił Goode’a w lewe ramię. (Dwa dni wcześniej został ukąszony w lewy palec wskazujący przez należącego do syna młodego aligatora. W momencie zajścia z NOLem palec był obolały, spuchnięty i zawinięty w bandaż).

– Wnętrze wozu zalało jasne światło – powiedział Goode. – Czułem płynące z niego ciepło. Bezzwłocznie zabraliśmy się stamtąd.

Przerażeni policjanci pospiesznie odjechali.

Po jakimś czasie Goode spostrzegł, że palec już go nie boli.

– Nagle dotarło do mnie, że nie czuję bólu i ściągnąłem bandaż. Po ukąszeniu nie było najmniejszego śladu.

– Opuchlizna zeszła, a palec wyglądał o wiele lepiej. – Potwierdził relację Goode’a McCoy.

Po pewnym czasie policjanci wrócili na miejsce tego zdarzenia i ku swemu zdumieniu odkryli, że NOL wciąż tam tkwił. W końcu sporządzili raport dla sił powietrznych i zostali gruntownie przesłuchani przez majora L.R. Leacha z bazy sił powietrznych w Ellington, który ostatecznie stwierdził, że rzeczywiście uczestniczyli w spotkaniu z nie zidentyfikowanym obiektem latającym. Wiadomość o tej sprawie przedostała się do prasy i obaj stali się wkrótce rozchwytywani, a ich przeżycia powszechnie znane.

Przypadek ten jest ważny nie tylko ze względu na dużą wiarygodność i dobrą reputację obu policjantów, ale również dlatego, że został dogłębnie przeanalizowany przez majora sił powietrznych, który nie znalazł w ich relacjach słabych punktów. Niedorzecznością byłoby zignorowanie tak mocnego materiału dowodowego.

PRZYPADEK 019: Zapalenie wątroby

Poniższa historia jest niezwykła z wielu powodów. 7 grudnia 1967 roku duński badacz Hans Lauritzen uczestniczył wraz z czterema kolegami w obserwacji nieba w nadziei wypatrzenia NOLi.

W lutym 1966 roku przeszedł ciężkie zapalenie wątroby, wskutek czego musiał udać się na rentę. W czasie wspomnianej obserwacji był mocno osłabiony i miał powiększoną o 10 centymetrów wątrobę.

Na krótko przed zakończeniem swojego dyżuru 7 grudnia pięciu obserwatorów ze zdumieniem spostrzegło „dwa wielkie, przyćmione, żółte kule w odległości około stu metrów od siebie”. Laritzen momentalnie wpadł w trans, oddalił się od grupy i nawiązał telepatyczny kontakt z załogą NOLa. Dowiedział się od nich między innymi, że posiada wielką moc pomagania innym ludziom.

Po wyjściu z transu, Lautrizen usłyszał nawoływania kolegów. Pobiegł w ich kierunku i z miejsca zorientował się, że stan jego zdrowia uległ radykalnej poprawie.

– Biegłem i biegłem z taką szybkością, że przyjaciele nie mogli za mną nadążyć. Musiałem na nich zaczekać i wtedy zrozumiałem, że zostałem wyleczony z zapalenia wątroby.

Kierując się rozsądkiem poszedł do lekarza, który oznajmił mu, że jego choroba całkowicie ustąpiła.

– Przeszedłem badania medyczne, nie wspominając rzecz jasna o tym kontakcie. Ku zaskoczeniu lekarzy okazało się, że moja wątroba straciła owe 10 centymetrów, wracając do normalnych rozmiarów. Testy krwi potwierdziły, że obecnie funkcjonowała prawidłowo… a przecież jeszcze niedawno była chora. W pewnym momencie była nawet powiększona aż o 16 centymetrów. Teraz mam zdrową wątrobę. Jestem niezmiernie wdzięczny t emu NOLowi za wyleczenie mnie z przewlekłej choroby… Bóg mi świadkiem, że mówię prawdę.

Relacja ta jest wyjątkowa wśród przypadków uzdrowień przez NOLe, ponieważ uleczony został badacz tego zjawiska. Nie można przejść do porządku dziennego nad faktem, że w wyniku spotkania z NOLem uleczone zostało tak zwane „chroniczne” schorzenie. Wiarygodność tej historii zwiększa również obecność czterech świadków. No i są jeszcze wyniki badań lekarskich potwierdzające, że istotnie wydarzyło się coś niezwykłego.

PRZYPADEK 021: Rana i częściowy paraliż

Większość uzdrowień obejmuje ludzi o niewielkiej bądź żadnej wiedzy medycznej. Zdarzają się jednak wyjątki. W kolejnej historii uleczony został właśnie lekarz.

2 listopada 1968 roku pewnego lekarza mieszkającego we francuskich Alpach obudziły o czwartej nad ranem krzyki syna. Rozejrzawszy się dookoła, spostrzegł dwa święcące dyski wiszące w powietrzu przed wejściem do pokoju syna. Na jego oczach zlały się w jeden dysk, który wysłał silny strumień światła skierowany na  jego klatkę piersiową.

W chwili tego zdarzenia człowiek ten cierpiał na częściowy paraliż prawej ręki oraz nogi, który był skutkiem obrażeń doznanych przed wielu laty podczas wojny algierskiej. Miał ponadto jeszcze zupełnie świeże skaleczenie na kostce, które powstało trzy dni wcześniej, kiedy to podczas rąbania drzewa siekiera wyślizgnęła mu sie z dłoni i mocno uderzyła w kostkę, która wciąż była mocno opuchnięta i bolała.

Oszołomiony i wstrząśnięty, obudził żonę i opowiedział jej o tym, co przed chwilą zaszło. Kobieta natychmiast zauważyła, że rana na kostce męża zupełnie zniknęła. Następnego ranka lekarz odkrył, że minął również paraliż i może chodzić bez powłóczenia nogą. Mógł nawet wrócić do gry na pianinie, której oddawał się z zapałem, zanim został sparaliżowany.

Przypadek ten jest ważny nie tylko dlatego, że dotyczy lekarza, ale również dlatego, że uleczenie poddane było weryfikacji niezależnego świadka bezpośrednio po zajściu.

PRZYPADEK 029: Zęby

Przypadek ten jest bardzo wiarygodny z uwagi na dużą ilość materialnych dowodów. 30 grudnia 1972 roku nocny stróż Ventura Maceiras z Argentyny widział wiszące nad swoim domem jaskrawe światło, wewnątrz którego dostrzegł metalowy pojazd z otworami. W chwilę po rozpoczęciu obserwacji w Maceirasa uderzył „silny rozbłysk”, którego źródło znajdowało się na spodzie pojazdu.

Przez kilka tygodni po tym zajściu Maceiras cierpiał na szereg niepokojących symptomów zdających się wskazywać na promieniotwórcze skażenie – wypadanie włosów, bóle głowy, mdłości, biegunkę, podrażnienie oczu oraz „czerwone, nabrzmiałe krosty” na szyi. Lekarze nie potrafili ustalić przyczyny tego stanu rzeczy i kiedy Meceiras wyjaśnił, że jest to efekt spotkania z NOLem, nie pozostało im nic innego jak tylko uwierzyć w tę historię. Takich symptomów nie można było po prostu symulować.

Na potwierdzenie tego zajścia istnieje cały szereg dowodów materialnych. W miejscu, gdzie unosił się obiekt, osmalone zostały wierzchołki trzydziestometrowych drzew eukaliptusowych. Kot Maceirasa zniknął w momencie, gdy z pojazdu wystrzelił promień. Zwierzę pojawiło się ponownie po upływie 48 dni, a na jego grzbiecie widniały ślady poważnych poparzeń. W niewielkim strumieniu przepływającym w miejscu zdarzenia z nieznanych powodów doszło do masowego śnięcia sumów.

Dowodów było tak wiele, że aż zwróciło to uwagę władz. W ciągu miesiąca ponad sześćdziesiąt razy przesłuchiwali go na przemian lekarze, policja, przedstawiciele rządu, badacze zjawiska NOLi i inni urzędnicy.

Upłynęło wiele tygodni, zanim Maceiras wyleczył się z obrażeń spowodowanych przez spotkanie z NOLem. Niecałe dwa miesiące po tym zdarzeniu dał o sobie znać ostatni i zarazem najbardziej niewiarygodny spośród wszystkich symptomów, potwierdzony przez lekarzy, inżynierów, policję i zawodowych badaczy zjawiska NOLi.Był to trzeci garnitur zębów, który zaczął mu wyrastać, mimo iż miał już 73 lata.

Do pracy nad tym przypadkiem skierowano badacza NOLi Pedro Romaniuka, z uwagi na jego wysokie umiejętności nabyte podczas pracy w międzynarodowych liniach lotniczych, a także udział w charakterze technicznego eksperta w działalności Rady ds. Badania Wypadków Lotniczych Sił Powietrznych Argentyny.

Odwiedziwszy Maceirasa w celu określenia jego stanu, Romaniuk odnotował: „Gdzieś około 10 lutego Maceiras zauważył, że z górnego dziąsła po lewej stronie zaczynają wyrastać mu nowe zęby. W momencie mojej wizyty mogłem stwierdzić wyrzynanie się dwóch zębów przednich oraz dwóch policzkowych, które osiągnęły już od dwóch do trzech milimetrów długości”

Przypadek ten jest ważny zarówno dlatego, że został poparty mnóstwem dowodów materialnych, jak i ze względu na to, że stanowi jedną z najbardziej drobiazgowo zbadanych spraw w historii ufologii. Dzięki starannemu udokumentowaniu stanowi niepodważalny, klasyczny przykład, wymieniany w niezliczonych publikacjach na temat NOLi.

PRZYPADEK 054: Zmiany skóry

Poniższy przypadek zasługuje na uwagę przez wzgląd na oczywistą szczerość świadka, wyraźne zmiany fizjologiczne wywołane bliskim spotkaniem, a także obecność większej liczby świadków.

20 marca 1988 roku profesor Studiów Indiańskich Uniwersytetu Południowej Dakoty, John Salter jr., przejeżdżając pewnej nocy wraz z synem w okolicy Richland Center w stanie Wisconsin doznał bliskiego spotkania z NOLem, któremu towarzyszyło zjawisko luki czasowej. Obaj zapamiętali, że obce istoty poddały ich badaniom. Salter pamiętał ponadto, że w trakcie tych badań otrzymał jakieś zastrzyki.

Niemal natychmiast po tym zdarzeniu zaobserwował i siebie wiele istotnych zmian fizjologicznych. Były one tak widoczne, że uczony zaczął je bacznie śledzić, dzięki czemu wyodrębnił poprawę w osiemnastu obszarachobejmującą „lepsze napięcie skóry, poprawę krążenia, wzroku, szybsze krzepnięcie krwi przy skaleczeniach, szybszy wzrost oraz pogrubienie paznokci i włosów”. Na tym jednak nie koniec. Salter pisze: „wiele zmarszczek na twarzy zniknęło bez śladu, a inne ciągle sie zmniejszają; moja twarz uległa zwężeniu, a szyja zeszczuplała (co w pewnym stopniu dotyczy całego ciała), czemu nie towarzyszą żadne obwisłości. Mam też lepsze krążenie. Rozcięcia skóry zasklepiają się natychmiast i bardzo szybko się goją. Poziom energii mojego organizmu wyraźnie się podniósł; od marca 1998 roku nie miałem przeziębienia ani grypy i w ogóle nie chorowałem…”

Chociaż Salter nie odwiedził lekarza w celu uzyskania diagnozy, zmiany, jakim uległ, zostały z łatwością zauważone przez wszystkich znajomych. Jego syn również stwierdził u siebie niektóre spośród przedstawionych powyżej symptomów.

Salter aktywnie uczestniczy w ruchu na rzecz praw obywatelskich, jest też powszechnie szanowanym badaczem zjawiska NOLi. Liczne zmiany fizjologiczne, oczywista szczerość świadka, jak również fakt, że spotkanie z NOLem może potwierdzić większa liczba świadków, czynią z tego przypadku jeden z najbardziej zdumiewających, a zarazem wiarygodnych przykładów uzdrowienia przez NOLa.

PRZYPADEK 071: Torbiel

Jedną z najbardziej przekonujących form dowodu jest lekarska diagnozom. Między innymi dlatego przedstawiam powyższą historię.

W roku 1991 w stolicy stanu Georgia, Atlancie, lekarze wykryli u wziętej, Alicji Hansen, torbiel i wyznaczyli jej termin chirurgicznego zabiegu. Na krótko przed nim doszło do bliskiego spotkania, podczas którego Alicia została wyleczona i torbiel zniknęła w zdumiewający sposób.

Alicia wspomina: „Ta torbiel naprawdę mnie martwiła… diagnoza wykazała, że ją mam. Przysparzała mi sporo problemów. Lekarze zrobili mi rezonans magnetyczny i po uważnym obejrzeniu zdjęcia przedstawiającego torbiel powiedzieli mi, że muszę wrócić na zabieg”.

Alicia przypomina sobie, że na krótko przed operacją miała bliskie spotkanie. Kiedy w wyznaczonym czasie zgłosiła się do szpitala, została mile zaskoczona.

„No więc wróciłam do szpitala, żeby lekarze zrobili jeszcze jedno badanie i upewnili się, że wszystko jest w porządku. Kiedy czekałam na wyniki, podeszła do mnie pielęgniarka i powiedziała: „To wszystko jest takie dziwne … przepraszam, nie pielęgniarka, tylko osoba oglądająca zdjęcie. Lekarze oznajmili mi: „To jest naprawdę niezwykłe. Gdybyśmy nie widzieli wcześniejszego zdjęcia, bylibyśmy przekonani, że pani nigdy nie miała żadnej torbieli. W pani jajowodach występuje płyn, dokładnie tam, gdzie przedtem była cysta. Płynu by nie było gdyby torbiel pękła. Taki płyn jest zazwyczaj obecny po operacji”. Wyglądało więc na to, że przeszłam operację, choć nie miałam żadnego zabiegu”.

Taki typ medycznych dowodów jest praktycznie nie do podważenia. Diagnoza wykazała u Alicji torbiel, która niedługo potem w tajemniczy sposób zniknęła i jednocześnie pojawiły sie objawy jak po zabiegu operacyjnym, który nie został wykonany. Przynajmniej nie przez ziemskich lekarzy!

Alicia przeżyła jeszcze kilka godnych odnotowania uzdrowień. Ponadto dysponuje szeregiem świadków swoich spotkań. Obecności płynu w jej jajowodach nie da się wytłumaczyć inaczej jak przebytą operacją.

PRZYPADEK 078: Guz

Poniższy przypadek został zbadany przez znanego badaczy zjawiska NOLi Williama Hamiltona jra. Na uwagę zasługuje to, że świadek przeszedł diagnozę przed i po zdarzeniu, a ponadto zdołał uzyskać od swojego lekarza historię choroby potwierdzającą, że rzeczywiście wydarzyło się coś bardzo niezwykłego.

Morgana von Klausen (pseudonim) z południowej Kalifornii przeżyła pod koniec lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych kilka bliskich spotkań. 4 grudnia 1994 roku poszła do lekarza i dowiedziała się, że ma guza w prawej piersi.

Bill Hamilton zanotował: „Zdjęcie rentgenowskie wykazało jakąś zmianę w pachowej części prawej piersi. Przeprowadzono ultrasonografię tego obszaru. W problematycznym rejonie znaleziono masę nie będącą torbielą o wymiarach 1,6 na 0,6 cm”.

Zabieg wyznaczono na 14 grudnia. Dzień wcześniej, 13 grudnia, Morgana jechała samochodem razem z synem i w pewnym momencie unoszący się w pobliżu „biały, trójkątny pojazd”.

– Mamo, patrz! – zawołał syn. – Och, to dobry znak, widać, że nas chronią. Jesteśmy chronieni. Zobaczysz, nie będziesz już miała żadnych problemów!

Słowa te okazały sie prorocze. Wieczorem Morgana odczuwała silny ból w okolicach guza. Chciała wstać z łóżka, ale nie była zdolna do jakiegokolwiek ruchu i po chwili straciła przytomność.

Nazajutrz rano udała sie prosto do szpitala na zabieg. Lekarz wkłuł się w podejrzaną masę, a następnie zrobił prześwietlenie. Ku zaskoczeniu wszystkich, na nowym zdjęciu nie było śladu guza. Odszukano stare zdjęcie, gdzie widać go było bardzo wyraźnie. Dodatkowa ultrasonografia potwierdziła wynik rentgena – masa zniknęła.

Hamilton napisał: „Radiolog i chirurg potwierdzili, że poprzednia diagnoza wykazała obecność jakiejś stałej masy, jakie nie znikają ot tak sobie”.

Tutaj także dysponujemy diagnozę sprzed zajścia i po nim, jak również oświadczeniami radiologa i chirurga, z których jednoznacznie wynika, że musiał nastąpić zabieg.

PRZYPADEK 089: Ślepota barw

Przypadek ten dostarcza niezbitego dowodu na uzdrowienie przez NOLa nie tylko dlatego, że usunięte zostało chroniczne schorzenie, ale i dlatego, że fakt uzdrowienia został potwierdzony przez lekarza, u którego leczył się świadek.

Eddie X., mieszkaniec środkowo-zachodnich stanów USA, zwrócił się do badacza NOLi Johna Carpentera z prośbą o zbadanie jego licznych wzięć. Wzięcia miały miejsce także podczas pracy Carpentera z Eddie’m.

Badacz odnotował: „W trakcie prowadzonych przez obcych badań usunięto prawe oko Eddie’go. Świadek czuł, że wyjmują mu oko, a następnie wkładają z powrotem na miejsce. Potem oko było zaczerwienione i sprawiało ból. Nie zauważył przy tym, że obcy umieścili w oczodole coś jeszcze. Skutkiem ubocznym tego zabiegu okazała się natomiast poprawa w postrzeganiu barw. Bez wątpienia obcy wyjmowali mu oko wyłącznie dla swoich celów, a nie po to, by mu pomóc. Tak więc niejako przy okazji częściowo wyleczyli go ze ślepoty kolorów, na którą cierpiał od urodzenia”.

W celu lepszego udokumentowania tego przypadku Carpenter uzyskał oświadczenie okulisty Eddie’ego, w którym stwierdza on, że Eddie cierpiał na „głęboką ślepotę kolorów”, która „ograniczyła się po tym zdarzeniu do ślepoty koloru zielonego”.

Twierdzenie Carpentera, że uzdrowienie miało „charakter przypadkowy” zdaje się być wyłącznie czystą spekulacją. Niezbity pozostaje jedynie fakt, że doszło do wyleczenia chronicznej przypadłości, co zostało potwierdzone przez lekarza.

INNE CUDOWNE UZDROWIENIA PRZEZ NOLE/ISTOTY POZAZIEMSKIE

Przytoczone dziesięć przypadków należy do najlepiej udokumentowanych uzdrowień będących dziełem NOLi. Oczywiście, nie zamykają one listy wiarygodnych zdarzeń tego typu. Obok nich można by wymienić wiele innych. Wszystko zależy od tego, co uznamy za „najlepszy” dowód.

Na przykład, do szczególnie efektownych należą wszystkie przypadki uleczenia raka i/lub ciężkich/chronicznych schorzeń. Jeżeli komuś postawiono diagnozę, że cierpi na chroniczną lub śmiertelną chorobę i jeśli osoba ta przeżywa spotkanie z NOLem, a następnie okazuje się, że choroba ustąpiła, to czyż nie jest to wspaniały dowód uzdrawiającego działania NOLi?

Są też świadkowie utrzymujący, że posiadają historie swoich chorób sprzed i po zmianie, które to dokumenty w sposób jednoznaczny dowodzą autentyczności uleczenia. Dowody w sprawach nie do końca wyjaśnionych również potrafią być bardzo mocne – na tyle w każdym razie, aby przekonać sąd. A jeśli nawet jakiś przypadek okaże się niedostatecznie udowodniony w takim bądź innym aspekcie, zawsze znajdzie się następna historia czekająca w kolejce, by wypełnić niszę. Czy sam fakt, że istnieje tak wiele doniesień o uzdrowieniach, nie stanowi dostatecznie mocnego dowodu?

Istnieje niezliczona ilość innych przypadków, w których występuje ogromna liczba dowodów. Weźmy chociażby historię Ludwiga Pallmana wyleczonego z choroby wątroby przez obcą istotę w szpitalnej sali. Oddajmy głos Pallmanowi: „Czytelnicy mogą wszystko to sprawdzić. Stałem się cudownie ozdrowiałym pacjentem słynnego Szpitala Maison Francaise w stolicy Peru, Limie”. Po tym, jak Pallman odzyskał zdrowie, jego lekarz powiedział: „Jest pan zdrów jak ryba… to jest naprawdę niezwykłe. Wczoraj był pan schorowanym człowiekiem, a dziś sprawia pan wrażenie kogoś zupełnie innego”.

Albo prześledźmy przypadek pewnego pragnącego zachować anonimowość mężczyzny z Finlandii urodzonego z wadą, która sprawiała, że jego wątroba była znacznie powiększona – aż do chwili bliskiego spotkania z NOLem. W raporcie z tego zdarzenia możemy przeczytać: „W trakcie badania lekarze stwierdzili, że jego wątroba uległa zmniejszeniu do normalnej wielkości”.

W niniejszym artykule z pewnością także mógłbym powołać się na historię Freda White’a z Durham w Anglii, u którego wykryto dziurę w płucu i który został uzdrowiony przez obcą istotę podczas swojego pobytu w szpitalu. Nie posiadający się ze zdumienia lekarz powiedział White’owi: „Pańskie płuco jest pełne powietrza. Dziura, która tam była, zniknęła. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widzieliśmy”.

Równie niewiarygodny przypadek uleczenia, tym razem wady serca, przydarzył się pewnemu anonimowemu mężczyźnie z południowej Kalifornii. Lekarze powiedzieli mu: „To jest zdumiewające. Wygląda na to, że nie mamy pojęcia, co to takiego”.

Jeszcze jeden znany, a nie wyjaśniony przypadek to uleczenie bezpłodności u byłego brytyjskiego policjanta, Alana Godfreya. Jego lekarz stwierdził: „Zupełnie nie wiem, jak to się stało. Pański stan uległ całkowitemu odwróceniu. Test pokazuje, że jest pan płodny i wszystko jest w normie”.

Można by wymienić jeszcze wiele innych przypadków popartych oświadczeniami lekarzy, a także innymi materiałami dowodowymi. Wobec istnienia przeszło setki zarejestrowanych zdarzeń tego typu, w artykule tej wielkości brak na to po prostu miejsca, lecz ci, którzy zechcą szukać znajdą w nim mnóstwo dowodów.

Tym niemniej badacze NOLi nieustannie poszukują tego jednego przypadku, który rzuci na kolana wszystkich sceptyków dzięki wymowie nagromadzonych dowodów materialnych. Takie zdarzenie jest jednak dopiero przed nami, w przeciwnym razie istnienie NOLi zostałoby już przez wszystkich zaakceptowane. Liczne uzdrowienia oswajają jednak każdego z nas z możliwością istnienia istot pozaziemskich. Dzisiaj ufologią zajmuje się szereg dyscyplin naukowych, jak choćby astrofizyka czy psychologia. Zagadnieniom ufologii poświęcone są liczne konferencje, programy telewizyjne oraz niezliczone publikacje wszelkiego typu.

Czy to się nam podoba, czy nie, NOLe tu pozostaną. W naszym interesie leży zatem zdobycie jak największej wiedzy na ich temat. I jeśli istoty pozaziemskie nadal będą odwiedzać naszą planetę, zdobycie ostatecznych dowodów pozostanie tylko kwestią czasu. Im więcej będziemy o nich wiedzieć, tym lepiej będziemy przygotowani. Kiedy dowody takie zostaną wreszcie znalezione, przyczynią się zapewne do zmian w naszym świecie oraz w sposobie, w jaki patrzymy na nasze miejsce we wszechświecie. Przyszłość ufologii zapowiada się doprawdy fascynująco.

Preston Dennett

Moja kopalnia diamentów

 Do atmosfery tego, co tu opisuję, doskonale pasuje piosenka Piaska „Szczęście jest blisko”, która jest jedną z najlepszych piosenek mojego ulubionego artysty.

Możesz jej posłuchać poniżej:

Andrzej Piaseczny „Szczęście jest blisko”

Jeśli chcesz posłuchać piosenki „Z głębi duszy” to możesz to zrobić:

Andrzej Piaseczny „Z głębi duszy” 

Jeśli wolisz natomiast piękny utwór „Gdybym nie zdążył” to poniżej jest teledysk przeboju z płyty „Spis rzeczy ulubionych”:

Andrzej Piaseczny „Gdybym nie zdążył” 


W tekście „O kopalni diamentów” opisana jest historia farmara Ali Hafeda, który obsesyjnie poszukiwał bogactwa. Udał się on w podróż dookoła świata, żeby odnaleźć diamenty. W końcu po latach tułaczki popełnił samobójstwo. Ta obsesja na punkcie bogactwa go zabiła.

Z kolei farmer, który kupił ziemię od Hafeda był zadowolony z życia. Codziennie wieczorem przy kolacji z rodziną dziękował za owoce swojej pracy. Pewnego dnia zrobił niezwykłe odkrycie – w opuszczonym przez Hafeda ogrodzie znalazł kopalnię diamentów – prosty człowiek miał bogactwo, które przekraczało jego najśmielsze oczekiwania!

Ta opowieść była przytaczana po to, żeby przekazać niezwykłe przesłanie – w każdym z nas tkwi jakieś marzenie, które czeka, abyśmy je odkryli. Wszyscy mamy miejsce, od którego możemy zacząć kopać. Gdzie znajduje się Twoja kopalnia diamentów?

Moja kopalnia diamentów jest związana z faktem, że Jestem na najlepszej drodze do pokonania śmierci, czyli osiągnięcia Życia Wiecznego. Będę prawdopodobnie pierwszym człowiekiem od niepamiętnych czasów, który osiągnie Nieśmiertelność. Cały czas pracuję nad całkowitym zaniknięciem mojego ego (fałszywego ego).

Jestem także o krok od odnalezienia Prawdziwej Miłości i wierzę, że mogę żyć Wiecznie. Jestem strasznie blisko zakończenia cyklu reinkarnacji na Ziemi – gdy to nastąpi osiągnę Życie Wieczne i  w ogóle nie będę już musiał umierać i rodzić się ponownie.

Do tej pory umierałem 5 razy, gdyż tyle było moich poprzednich żyć. To jest moje szóste życie, w którym osiągnę Życie Wieczne. Zresztą jest bardzo dużo ludzi, którzy pomagają mi to osiągnąć, gdyż wtedy złamana zostanie śmierci moc i oni także będą mogli osiągnąć Nieśmiertelność. Pokonanie śmierci to sens istnienia Świętego Graala, a także sens życia każdego z Nas. Tak, można żyć Wiecznie i nigdy nie umrzeć – jest to możliwe!

Poniżej prezentuję piękne zdjęcie legendarnej Atlantydy, bo na tej wyspie istniał kiedyś Ziemi Złoty Wiek!

Poniżej prezentuję 3 zdjęcia z filmu Titanic. Co ciekawe, Titanic wyruszył w swój pierwszy i ostatni rejs 10 kwietnia:

„Punktualnie w południe 10 kwietnia 1912 długi i głęboki ryk syren Titanica dał znać, że nadszedł czas wypłynięcia. Był to znak dla holowników, by stanęły w dryf. Wydano rozkaz „Cała naprzód!”, a gdy trzy potężne śruby zaczęły się obracać, Titanic z wolna ruszył.

Wypłynięcie statku nie przebiegało bez problemów – o mało nie doszło do zderzenia z mniejszym statkiem „New York”, który oderwał się od lin cumujących, porwany ssącym kilwaterem nowej jednostki „White Star Line”. Przerwa, jaką spowodował ten incydent, trwała godzinę i została wykorzystana na błyskawiczną inspekcję statku. Część pasażerów potraktowała to wydarzenie jako zły omen i wysiadła w porcie w Queenstown. Ta decyzja – jak się okazało – prawdopodobnie uratowała im życie. Innym „złym omenem” był wygłup jednego z palaczy – wychylił się on przez będący atrapą czwarty komin statku, cały umorusany w pyle. Wywołało to przerażenie u niektórych pasażerów, którzy również woleli wysiąść w porcie w Queenstown.” (z Wikipedii; link; ostatnie 2 akapity pod „Wypłynięcie”)

(wiemy, że katastrofa w Smoleńsku (na którą naprawdę nie ma żadnych dowodów; raport MAK nie mówi NIC o zapisie od uderzenia w brzozę do rozbicia po 3-6 sekundach w okolicach asfaltowej drogi – BRAK ZAPISU PRZEBIEGU KATASTROFY OZNACZA BRAK DOWODÓW NA TO, ŻE MIAŁA ONA MIEJSCE) miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku – 98-mą rocznicę dnia, w który wypłynął Titanic)

100 snów, które wszyscy mamy i co one znaczą?

(opracowano na podstawie książki „100 snów, które wszyscy mamy i co one znaczą?” – jej autorem jest Ian Wallace)

Autor książki to brytyjski psycholog i psychoterapeuta, który od ponad 30 lat zajmuje się badaniem snów. Przeanalizował ich ponad 100 000. Założył Dream Organisation.

10 MILIARDÓW SNÓW

W chwili, gdy czytasz te słowa, jedna trzecia świata śpi. Zanim się obudzą, wyśnią razem ponad 10 miliardów snów.

100 snów

2. Wypadające zęby

Sen

Wszystko wydaje się w porządku aż do momentu, gdy zauważasz, że niektóre z twoich zębów ruszają się i zaczynają wypadać z dziąseł. Pomimo rozpaczliwej nadziej, że pozostałe są nietknięte, one także zaczynają się chwiać. Na koniec wypluwasz zęby, a usta wypełniają ci się krwią. Albo twoje zęby po prostu kruszą się w pył.

Znaczenie

Sen o zębach oznacza, że zastanawiasz się, jak pewny i silny jesteś w realnym życiu. Zęby pokazujesz, gdy uśmiechasz się i gryziesz, dlatego często oddają one to, jak pewny i asertywny się czujesz. Utrata zębów oznacza, że stajesz przed próbą. Jednocześnie wyzwanie to sprawia, że tracisz pewność, iż potrafisz sobie z nim poradzić.

Kruszące się zęby pokazują, że twoja pewność siebie ulatuje, ponieważ nie dbasz o swoją samoocenę. A jeśli z zżera je próchnica, wówczas czujesz, że słabnie twoja siła

Działanie

Sen ten mówi ci, że powinieneś być bardziej pewny siebie w sytuacji, której stawiasz obecnie czoła w realnym życiu. Choć może czujesz się bezsilny w obliczu przeciwności, często możesz zmienić układ sił, działając z większą pewnością.

Kontekst 

Wszyscy doświadczyliśmy wypadania zębów, tracąc mleczaki w dzieciństwie. W okresie, gdy wypadają mleczne zęby, zwykle zaczynamy sprawdzać swoją siłę i tożsamość w relacjach z innymi. Często mamy wówczas poczucie, że to inni ludzie – rodzice i nauczyciele – mają władzę, a my jesteśmy względnie bezsilni. W dzieciństwie może być to przyczyną utraty pewności siebie. A jeśli w dorosłości tracimy pewność siebie, często śnimy, że znów wypadają nam zęby.

25. Znowu w szkole

Znaczenie
Sny o szkole lub studiach sugerują, że w codziennym życiu mamy okazję nauczyć się czegoś ważnego. Szkoła reprezentuje, poza wykształceniem, także całą pozostałą wiedzę, którą zdobywasz, gdy dorastasz. Symbolizuje też twoją coraz większą niezależność oraz zdolność radzenia sobie z innymi ludźmi, zwłaszcza tymi, reprezentującymi autorytet, gdyż zaczynasz ją jako dziecko, a kończysz jako dorosły.
Zajęcia, w których uczestniczysz, często mogą wskazywać na to, czego uczysz się w realnym życiu. Lekcja historii to sugestia, abyś przestał tkwić w przeszłości i ruszył
w kierunku przyszłości. Geografia jest związana z poszerzaniem horyzontów i eksplorowania nowych obszarów.

Działanie
Ten sen jest lekcją, że nigdy nie przestajesz się uczyć, nawet po skończeniu formalnej edukacji. Im więcej uczysz się o otaczającym świecie, tym więcej dowiadujesz się o sobie samym. Nieważne czego się uczysz, najważniejszym rezultatem nauki jest zawsze większa samoświadomość.
Kontekst
Nasze doświadczenie szkolne znajduje odbicie w pracy zawodowej – lekcje zawodowe często odpowiadają doświadczeniom jakie mieliśmy jako uczniowie.

41. Wygrana w sporcie

Sen

Walka była bardzo wyrównana i odczuwasz olbrzymi przypływ radości, gdy uświadamiasz sobie, że prowadzisz. Gra z przeciwnikiem była trudnym wyzwaniem, ale włożyłeś w nią sporo wysiłku i zaczynasz zdobywać przewagę w rywalizacji. Gdy jest to sport zespołowy, zwykle koordynujesz działania grupy, gdy walczycie o kolejne punkty. Chociaż zwycięskie trafienie może nie należeć do ciebie, jesteś zachwycony, że pozostali członkowie drużyny doceniają twoje sportowe zdolności i to, że z nimi grasz.

Znaczenie

Gdy śnisz o sportowym zwycięstwie, myślisz, jak możesz zwiększyć swoją efektywność i osiągnąć cele w życiu na jawie. Sen o współzawodnictwie w dyscyplinie indywidualnej odzwierciedla osobiste wyzwanie, z którym obecnie się mierzysz. Choć często może wydawać się, że rywalizujesz z kimś o nagrodę, w rzeczywistości rzucasz wyzwanie swoim wątpliwościom i lękom, dotyczącym twojej zdolności działania w określonym obszarze.

Jeśli śnisz o dyscyplinie zespołowej , zastanawiasz się, jak możesz, razem z innymi, osiągnąć wspólny cel. Sytuacja ta może dotyczyć twojej rodziny i przyjaciół, jednak zwykle odnosi się do pracy, gdzie starasz się osiągnąć sukces wspólnie z kolegami. Im lepiej ci się wiedzie w grze zespołowej, tym większe prawdopodobieństwo, że ci się powiedzie.

Działanie

Sen ten rzuca ci wyzwanie, żebyś rozwiał wszelkie wątpliwości i obawy, jakie żywisz w odniesieniu do swojego działania. Choć wiesz, że masz mocne strony, martwisz się o pewne obszary, w których możesz czuć się bezbronny. Akceptacja tych cech i praca nad nimi wzmocni cię i pomoże odnieść jeszcze większy sukces. Kluczowe wyzwanie, w ogóle nie dotyczy innej osoby, ale wiąże się pokonaniem własnych obaw i lęków.

Kontekst

Zabawa zawsze stanowiła bardzo ważny element ludzkiej aktywności i z czasem przekształciła się w sport. Ten ostatni często traktujemy poważniej niż naszą pracę.

Święty Graal i tajemnica potomków Jezusa

(opracowano na podstawie książki Laurence Gardnera „Krew z krwi Jezusa. Święty Graal i tajemnica potomków Jezusa”)

Tytuł niniejszego artykułu to podtytuł świetnej książki sir Laurence Gardnera p.t. „Krew z krwi Jezusa” (ang. Bloodline of the Holy Grail). Przeczytałem ją i bardzo ją polecam. Nie jest ona dostępna w sklepach internetowych, ale można ją ściągnąć za darmo z Internetu (ja czytałem wersję z sieci w formacie pdf).

To, o czym ona traktuje, jest związane z fabułą filmu Kod da Vinci, który obejrzałem i bardzo mi się podobał. Przeczytałem wcześniej książkę, na podstawie której on powstał.

Wracając do książki „Krew z krwi Jezusa” to dowiedziałem się z niej bardzo wielu ciekawych rzeczy. Chodzi na przykład o anioły. Tak naprawdę słowo anioł oznacza „posłaniec”, a archanioł to nadrzędny anioł. Wizerunek aniołów ze skrzydłami został wprowadzony przez malarzy i rzeźbiarzy, którzy chcieli podkreślić, że pochodzą one z nieba.

Jezus urodził się w niedzielę 1 marca 7 roku p.n.e. Pochodził z plemienia Judy, z tej samej linii, co król Dawid. Jego narodziny miały miejsce w niewłaściwym czasie jeśli chodzi o zasady dynastycznych więzów małżeńskich rodziców (Józefa i Marii).

Dlatego właśnie Żydzi nie byli zgodni do tego, czy jest on ich prawdziwym Mesjaszem (słowo „mesjasz” pochodzi od słowa Messeh – „namaszczony”). Jego brat Jakub narodził się zgodnie z wszelkimi zasadami i dlatego Żydzi podzielili się na dwa obozy – jeden uważał, że Jezus jest prawdziwym Mesjaszem, a drugi, że jest nim Jakub (lepiej znany jako Józef z Arymatei). Ten spór należało jak najszybciej rozwiązać.

Jezus zdecydował się wziąć udział w życiu publicznym, żeby stać się zapowiadanym mesjaszem. Był pierworodnym synem, a poza tym w oczach hellenistów (Żydów, którzy przyjęli wpływy zachodnie – greckie) był władcą z rodu Dawida, duchowym synem anioła Gabriela (z hebr. Gebri-El – syn Boga), popieranego przez Żydów i protezolitów (Żydów nawróconych na judaizm).

Jezus wyznaczył 12 głównych apostołów (delegatów) i zaczął wypełniać swoje duchowe obowiązki. Dlatego stał się zagrożeniem dla króla Heroda i jego frakcji (herodian), władzy Rzymian oraz sekciarskich nacjonalistów (faryzeuszy i saduceuszy). Jezus rzucił wyzwanie kręgom władzy i chciał, aby zaakceptowano go jako króla i kapłana w nowym królestwie bez podziałów klasowych, wyznaniowych czy majątkowych. Głosił ideę książęcej służby.

Mesjasz wyznaczył 82 zwolenników – 70 miało głosić naukę, a 12 tworzyło otaczający go krąg. Zwoje znad Morza Martwego określają Mesjasza Izraela jako Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych Izraela. Nikogo nie zdziwi więc fakt, że apostołowie byli uzbrojeni. Z chwilą ich zwerbowania Jezus sprawdzał, czy każdy z nich ma miecz. Powiedział do nich: „Kto nie ma miecza, niech sprzeda suknię swą i kupi” (Łk 22, 36).

Jezus był zeuropeizowanym Żydem – hellenistą – w przeciwieństwie do Jana Chrzciciela, zagorzałego tradycjonalisty. Sprzeciwiał się rygorom narzucanym przez faryzeuszy. Jego postawa była bardzo liberalna. Misję swą określał jako wyzwolenie. Chciał wyzwolić ludzi ze swojego sekciarstwa, bo był to pierwszy krok do wyzwolenia z ucisku. Jako następca królewskiego tronu Dawida, Jezus miał pełne prawo ogłosić się zbawcą mesjaszem.

Jezus, chociaż nie miał oficjalnie przyznanej władzy, przystąpił do wprowadzenia zmian rytualnych (zarówno religijnych jak i społecznych). Pierwsza do tego sposobność była w Kanie, ale powiedział wtedy: „Jeszcze nie nadeszła godzina moja” (mając na myśli to, że jeszcze nie jest namaszczony), ale Jego matka Maria nakazała sługom: „Co wam powie, czyńcie” (J 2, 4-5).

Najważniejszym punktem misji Jezusa była idea wspólnego Boga Żydów i pogan. Dzięki temu Jehowa (Bóg narodu wybranego) stawał się dostępny dla wszystkich, nawet dla nieczystych (pod kilkoma nieistotnymi warunkami).

W Nowym Testamencie nie ma żadnej wzmianki o tym, że Jezus był żonaty. Nie ma jednak, co jest jeszcze ważniejsze, żadnej wzmianki o tym, że nie był żonaty.

Maria z Betanii dwukrotnie namaściła Jezusa olejkiem nardowym zgodnie z tradycją mesjańską. Pełny tytuł Marii to Siostra Miriam Magdala lub, (jak jest znacznie bardziej znana), Maria Magdalena.

W czasie drugiego namaszczenia Jezusa przez Marię Magdalenę w domu Szymona Zeloty, Judasz Sikariota sprzeciwił się temu i wkroczył na drogę zdrady. Judasz musiał się ukrywać w następstwie nieudanej rewolty zelotów przeciwko Piłatowi. Jezus był dla niego mało użyteczny (gdyż nie miał znaczenia w Sanchedrynie) i Judasz związał swój los z bratem Jezusa, Jakubem, który należał do rady. Wyniesienie Jezusa na mesjasza budziło niechęć Judasza w obliczu jego przymierza z Jakubem. 

W „Ewangelii Filipa” stosunki między Jezusem i Marią Magdaleną zostały określone wprost:

A towarzyszką Zbawcy jest Maria Magdalena. Bowiem Chrystus kochał ją bardziej niż wszystkich uczniów i często całował w usta. Reszta była tym oburzona i wyrażała naganę. Mówili mu: Czemu kochasz ją bardziej niż nas? Zbawca odpowiedział im: „Czemu nie kocham was, tak jak jej…? Wielka jest tajemnica małżeństwa – bo bez niego świat by nie istniał. Teraz istnienie świata zależy od człowieka, a istnienie człowieka od małżeństwa.

„Całowanie w usta” jest ważne, gdyż ma związek z urzędem świętej oblubienicy i oblubieńca. Takie pocałunki to temat pierwszego wersu Pieśni nad Pieśniami: „Niech mnie ucałuje pocałunkiem ust swoich!”

Gdy Jezus wjeżdżał na ośle do Jerozolimy, był nie tylko formalnie namaszczonym mesjańskim królem, ale także przyszłym ojcem, gdyż Maria Magdalena była w trzecim miesiącu ciąży.

Tak naprawdę wizyta w Jerozolimie okazała się fiaskiem. Jezusa nie spotkało oczekiwane powitanie i zdał sobie sprawę z tego, że jego dni są policzone. Mężowie uczeni w Piśmie i arcykapłani szukali sposobu „jak by go potajemnie schwytać i zabić” (Mk 14, 1). Nie udał się plan stworzenia idyllicznej Judei wolnej od rzymskiego jarzma.

Plan Jezusa zawiódł, gdyż Jego marzeń (o zjednoczeniu Żydów i pogan przeciwko Rzymianom) nie zaakceptowali sekciarscy ziomkowie.

Wśród apostołów nastąpił wtedy rozłam – Szymon Zelota toczył spór z Jonatanem Annaszem (Jakubem Alfeuszem). Obaj chcieli objąć najwyższe stanowisko Ojca. Spór był także między Jonatanem i Jezusem. Dotyczył tego, czy ochrzczeni poganie powinni podlegać obrzezaniu. Jezus uznawał ich prawo wyboru, a Jonatan chciał obowiązkowego zabiegu. Potem Jonatan odrzucił plan otwartej wojny z Rzymem, a zapalczywy Szymon był za wojną. Jezus poparł Szymona, ale dlatego że nie podobała mu się bierność Jonatana.

Pośród tych waśni szamotał się Judasz Iskariora, który chciał, żeby nowy Ojciec (Jonatan) zaakceptował jego wyniesienie. W kwestii obrzezania był po stronie Jonatana i zdawał sobie sprawę z osłabionej pozycji Szymona Zeloty, który razem z Tadeuszem był oskarżony o przestępstwo (razem z Judaszem i Tadeuszem) jako przywódca rewolty zelotów. Zagrażało to nawet Jezusowi jeśli udowodniono by mu aktywne wsparcie frakcji wojennej. Było to oczywiście wygodne rozwiązanie dla Judasza – mógł zdradzić poglądy Chrystusa i miejsce pobytu Tadeusza.

Potem odbyła się Ostatnia Wieczerza, która zgodnie ze zwojami znad Morza Martwego odbyła się nie w Jerozolimie, ale w Kumran. Reguła Wspólnoty (jeden ze zwojów znad Morza Martwego) świadczy, że sławna Ostatnia Wieczerza to w istocie Mesjańska Uczta (lub Wieczerza Pańska). Czystym przypadkiem było to, że odbyła się ona w czasie święta Paschy w Jerozolimie, gdyż miała ona inne znaczenie.

W czasie komunii Judasz opuścił pomieszczenie pod pretekstem rozdania jałmużny ubogim. (J 13, 28-30). Naprawdę udał się zdradzić Jezusa, który go przejrzał i powiedział: „Czyń zaraz, co masz czynić” (J 13, 27).

Po uczcie Jezus z apostołami udali się do Klasztoru Kumran, zwyczajowo zwanym „Górą Oliwną”. Chrystus przeżywał katusze na myśl, że próba zostania zbawcą mesjaszem może się nie udać. Po północy przybył Judasz Sikariota z żołnierzami.

Gdy nadeszła chwila pojmania Jonatan stanął po stronie Judasza. Nie było to dziwne, gdyż obaj byli przeciwnikami przyjaciela Jezusa, Szymona Zeloty. Po aresztowaniu „słudzy żydowscy pojmali Jezusa, i związali go. I zaprowadzili, najpierw do Annasza; był bowiem teściem Kajfasza, który był w tym roku arcykapłanem” (J 18, 12-13).

Występuje tu pewien epizod z młodzieńcem (mógł być nim Szymon Zelota), który zbliżył się do prowadzonego przez żołnierzy Jezusa, zrzucił swą szatę i uciekł.

Wprowadzono Jezusa na zamek do Kajfasza, ale było rano i sami nie weszli na zamek, aby się nie skalać, by móc spożyć wieczerzę paschalną. Piłat rzekł: „Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi?”, a on rzekł: „Gdyby ten nie był złoczyńcą, nie wydalibyśmy ci jego”. I odrzekł im Piłat: 'Weźcie go i osądźcie według waszego zakonu”. Oni zaś odpowiedzieli: „Nie wolno nam nikogo zabijać”.

Sanchedryn miał władzę osądzania przestępców oraz wydawania i wykonywania wyroków śmierci.

Według Ewangelii Piłat chciał uwolnić Jezusa, „bo na święto zwykł był namiestnik wypuszczać ludowi jednego więźnia” (Mt 27,15), ale nie jest to prawdą.

Potem na scenę wrócił Judasz, który żałując zdrady „zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym […] Po naradzie więc nabyli za nie pole garncarza” (Mt 27, 3-7).

Tadeusz, trzeci z przywódców zelotów (oprócz Szymona Zeloty i Judasza Sikarioty), pojawia się w scenie sądu. Tadeusz „Alfeusz” był zastępcą Ojca, a więc „synem Ojca” w sensie religijnym. W hebrajskim wyrażenie „syn Ojca” zawiera elementy bar (syn) i abba (ojciec), a więc Tadeusz mógł być określany jako „Bar-abba”, a człowiek nazywany Barabasz ma bezpośredni związek z możliwością uwolnienia Jezusa.

Gdy Szymon, Tadeusz i Jezus stanęli przed Piłatem, oskarżenia przeciwko pierwszym dwóm były jasne – byli przywódcami Zelotów. Najtrudniej było znaleźć winę w Jezusie. W trakcie przesłuchania Piłat powiedział do Żydów: „Ja w nim żadnej winy nie znajduję” (J 18, 33-38).

Wtedy na scenie pojawił się Herod Antypas z Galilei. Uwolnienie Jezusa było mu na rękę, nie był przyjacielem kapłanów i dlatego zawarł umowę z Piłatem – Jezus miał być uwolniony. W ten sposób plan Judasza i Jonatana został zniweczony przez układ Heroda Antypasa z Piłatem.

Piłat powiedział, że „każe Jezusa wychłostać i uwolni”.

Członkowie Sanchedrynu mogli odczekać do końca Paschy i sami osądzić Jezusa, ale umyślnie zrzucili odpowiedzialność na Piłata, gdyż nie potrafili wysunąć żadnych oskarżeń. Nie liczyli z pewnością na poczucie sprawiedliwości Piłata czy interwencję Heroda Antypasa. Piłat dał Żydom wybór: Jezus czy Barabasz? Na to zakrzyknęli więc wszyscy razem tymi słowy, strać tego, a wypuść nam Barabasza” (Łk 23, 18).

Piłat wstawiał się nadal za Jezusem, ale Żydzi krzyczeli: „Ukrzyżuj, ukrzyżuj go!” A Piłat ponownie przemówił do nich, chcąc uwolnić Jezusa: „Cóż złego ten uczynił?”, ale wobec nacisków starszyzny żydowskiej musiał ulec i uwolnił Barabasza (Tadeusza). Rzymscy żołnierze nałożyli Jezusowi koronę cierniową i narzucili na Niego purpurowy płaszcz (aby „król żydowski” miał koronę i barwy królewskie). Piłat oddał Go kapłanom mówiąc: „Oto wyprowadzam go do was, abyście poznali, że w nim żadnej winy nie znajduję” (J 19, 4).

Plan starszyzny żydowskiej się powiódł. Jezus, Szymon i Judasz byli w areszcie. Największym odstępcą był z pewnością Jonatan Annasz, który kiedyś był apostołem znanym jako Jakub Alfeusz (lub Natanael).

W miejscu zwanym „Trupią czaszką” wzniesiono pośpiesznie trzy krzyże. Jednak na Kalwarii doszło do ważnego wydarzenia – Szymon Cyrenejczyk zastąpił Szymona Zelotę. Postanowiono przechytrzyć żydowskie władze (być może w realizacji tego planu uczestniczyli ludzie Piłata). W drodze na Golgotę Szymon Cyrenejczyk przyjął ciężar Jezusa i w ten sposób znalazł się w grupie skazanych. Sama zamiana nastąpiła przed ukrzyżowaniem – w zamieszaniu przy wnoszeniu krzyży. Wtedy Cyrenejczyk „znikł”, a naprawdę zajął miejsce Szymona Zeloty. W ewangeliach dwaj złoczyńcy towarzyszący Jezusowi są jedynie określani jako „łotrzy”.

W ten sposób Szymon Zelota znalazł się na wolności i mógł reżyserować wydarzenia.

Jeżeli pozostaniemy w zgodzie z Ewangelią i nie ulegniemy ludowym podaniom przekonamy się, że Ukrzyżowanie nie było spektaklem na wzgórzu odbywającym się w obecności tłumu ludzi. W rzeczywistości było to wydarzenie na małą skalę na wydzielonym kawałku ziemi. Miejsce zwane Trupią Czaszką było ogrodem, do którego tylko nieliczni mieli wstęp.

Będąc na krzyżu Jezus zawołał: „Boże mój, Boże mój. Czemuś mnie opuścił?” („Eli, Eli lama sabachtani”). Wydaje się, że Jezus wzywa Boga, ale apostołowie zrozumieli to zupełnie inaczej i mówili: „Oto Eliasza woła”. Jezus w rzeczy samej wzywał swojego patriarchalnego Eliasza – „Eliasza”, Jonatana Annasza, apostoła i duchowego Ojca, który naprawdę go opuścił.

Ukrzyżowanie było zarówno egzekucją, jak i karą, śmiercią po okrutnej męce trwającej kilka dni. Na początku rozłożone dłonie przywiązywano na wysokości nadgarstków do belki, którą umieszczano na pionowym słupie. Gwoździe nie były konieczne. Zwis całym ciężarem na dłoniach prowadził do skurczu płuc i człowiek umierał stosunkowo szybko, dusząc się. By przedłużyć mękę, zmniejszano ucisk na tors, przytwierdzając stopy do słupa. Ofiara mogła cierpieć jeszcze kilka dni, a nawet więcej. Czasem kaci łamali nogi, by zwiększyć nacisk na tors i przyspieszyć śmierć (aby zwolnić krzyże).

Był piątek, 20 marca 33 roku. Jezusowi podano ocet i oddał on ducha (J 19, 30). Pozostałym dwóm skazańcom połamano nogi, ponieważ jeszcze żyli. Centurion przeszył ciało Jezusa włócznią (J 19, 34). Fakt, że Jezus krwawił (mówi się, że z jego boku wypłynęła krew i woda) miał być dowodem na śmierć. W rzeczywistości krew wypływająca z naczyń jest świadectwem życia, a nie śmierci.

Gdy Jezus wisiał na krzyżu Szymon Zelota, który był Ojcem oczekującym swojego króla mesjasza, podał Jezusowi ocet na gąbce podniesionej na trzcinie. Jezus woła: 'Ojcze, w twoje ręce powierzam ducha mego” (Łk 23, 46).

Brat Jezusa, Jakub (Józef z Arymatei) negocjował z Piłatem zdjęcie Jezusa z krzyża. Piłat był zdziwiony szybką śmiercią Chrystusa, a Józef, by jeszcze przyspieszyć bieg spraw „zacytował Piłatowi żydowską zasadę z Księgi Powtórzonego Prawa (21, 22-23) i potwierdzoną w Kumrańskim zwoju świątynnym”: „A jeśli ktoś popełni grzech pociągający za sobą karę śmierci i poniesie śmierć, i ty powiesisz go na drzewie, to nie mogą jego zwłoki pozostać na drzewie przez noc, ale mają być pochowane tego samego dnia”. Piłat zdecydował się więc wrócić do Jerozolimy i pozostawił dokończenie sprawy „Józefowi”.

Wszystkich trzech ukrzyżowanych zdjęto po upływie zaledwie pół dnia. Jezusa pozornie bez życia, ale naprawdę w stanie głębokiej śpiączki, a Judasza i Szymona ze świeżo połamanymi nogami. W przypadkach wszystkich skazanych mówi się o „ciałach” (w przeciwieństwie do nieżywych trupów) i to rozróżnienie bywa dokładne w wielu językach.

Według Jana (20, 14-15) w sobotę rano gdy Maria Magdalena przyszła do grobu odwróciła się i zobaczyła stojącego Jezusa, przy czym wzięła go za ogrodnika. Ruszyła ku niemu, ale Jezus zapobiegł zetknięciu mówiąc: „Nie dotykaj mnie” (J 20, 17).

Początkowo Cyrenejczyk i Judasz zostali żywi złożeni w drugiej komorze grobowca. Pogrzebanie żywcem było zwyczajową formą egzekucji. Ciało Jezusa było w głównej komorze i w ciasnej pieczarze drugiego grobowca był już Szymon Zelota z lampą i wszystkim, co było potrzebne do operacji (co bardzo interesujące lampa była wśród przedmiotów znalezionych w grobowcu w latach pięćdziesiątych).

Następnie pojawił się Nikodem przynosząc „około sto funtów mieszaniny mirry i aloesu”. Jak wyjaśniają farmakolodzy sok z aloesu jest środkiem wymiotnym i był potrzebny do usunięcia trującej „żółci” (jadu) z ciała Jezusa.  

Jeśli chodzi o godzinę Ukrzyżowania, to trzeba było przesunąć czas o trzy godziny do przodu. Marek podaje, że Jezus zawisł na krzyżu o trzeciej, a Jan – o szóstej. Wynika to stąd, że Marek stosował hellenistyczną miarę czasu, a Jan hebrajską. Rezultatem zmiany czasu było to, że ” o godzinie szóstej ciemność zaległa całą ziemię, do godziny dziewiątej”, co opisuje Marek (15, 33). Te trzy godziny ciemności były iście symboliczne. Nastąpiły w ułamku sekundy (jak my dzisiaj zmieniamy czas przesuwając zegarki do przodu lub cofając czas zegara). Po godzinie szóstej nastąpiła bezpośrednio dziewiąta.

Jest to klucz do zrozumienia relacji o zmartwychwstaniu. Określony na nowo początek sabatu wypadał trzy godziny wcześniej przed dotychczasową dwunastą tj. o dotychczasowej godzinie dziewiątej, odczytanej teraz jako dwunasta. Jednak samarytańscy magowie (których głową był Szymon Zelota) pracowali zgodnie z czasem astronomicznym, więc nie łamiąc prawa mogli pracować trzy godziny, gdy pozostali rozpoczęli trzygodzinny odpoczynek w sabat. Trzy godziny wystarczyły Szymonowi – podał Jezusowi lekarstwa i opatrzył złamania Cyrenejczyka. 

Następnego dnia z brzaskiem nowego dnia pojawiła się Maria Magdalena. Co do anioła, który przesunął kamień kobietom czytamy u Mateusza (28, 3), a oblicze jego było jak Błyskawica, a jego szata biała jak śnieg”. W języku politycznym Szymona Zelotę nazywano „Błyskawica”, nosił faktycznie białe szaty i miał rangę anioła. Zdanie to można więc przetłumaczyć jako: „Miał postać Szymona Zeloty w jego kapłańskiej szacie”. Kobiety były tak zaskoczone, gdyż uważały, że Szymon został ukrzyżowany i pochowany z połamanymi nogami.

Był obecny nie tylko Szymon, ale i Tadeusz: „I oto powstało wielkie trzęsienie ziemi, albowiem anioł Pański zstąpił z nieba”. Tadeusza nazywano „trzęsienie ziemi”(wedle stylu obrazowania związanego z Górą Synaj n.p. w Księdze Sędziów 5, 4-5). Stąd dwa anioły, które spotkała Maria to faktycznie Szymon i Tadeusz.

Ogród, w którym nastąpiło Ukrzyżowanie podlegał Józefowi z Arymatei (czyli Jakubowi, bratu Jezusa). Przypominał on ogród Edenu i dlatego Jakuba identyfikowano z Adamem – człowiekiem z ogrodu. Więc gdy Maria Magdalena ujrzała Jezusa, myślała, że ma przed sobą Jakuba – człowieka z ogrodu. Jezus nie dał się jej dotknąć, gdyż była w ciąży, a w tym okresie, wedle zasad obowiązujących królewskie panny młode, nie jest im dozwolony kontakt z mężem.

Oczywiście, Maria i większość uczniów nie brała udziału w całej „akcji”. Szymonowi Zelocie zależało na zachowaniu tajemnicy, gdyż mogło to tylko powiększyć jego ogromną już wtedy popularność. Pojawienie się Jezusa wywołało ogromne zdumienie. Wspólny wysiłek Szymona Zeloty, Szymona Cyrenejczyka i brata Jakuba (Józefa) ocalił misję mesjaszową. Apostołowie mogli kontynuować działalność.

Gdyby Jezus rzeczywiście umarł, jego uczniowie rozpierzchliby się w popłochu, a jego sprawa zginęłaby razem z nim. Dzięki męce i cudowi zmartwychwstania, jego misja zyskała nowy wymiar. Te wydarzenia stanowiły początek chrześcijaństwa.

Ewangelia Marii Magdaleny potwierdza, że na krótko po tym jak Chrystus „zmartwychwstał” wielu apostołów nie wiedziało o tym i sądziło, że ich Chrystusa ukrzyżowano. Łkali i pytali się jak mają głosić dobrą nowinę poganom. Jeśli byli bezlitośni wobec niego, to jak mają posłuchać nas. Maria Magdalena po odbyciu rozmowy z Jezusem przy grobie mogła powiedzieć im, żeby nie płakali i nabrali odwagi, gdyż łaska jego będzie z wami.

Jeśli chodzi o „Zmartwychwstanie” to w Ewangelii Tomasza występują słowa Jezusa: „Jeśli duch ożył dzięki ciału to jest to cud nad cudami”.

Często podkreślanym faktem jest to, że po blisko dwóch tysiącach lat chrześcijaństwa przynajmniej 3/4 ludzi na świecie nie identyfikuje się z ideą zmartwychwstania ciała. Dla bardzo wielu ludzi myśl o zmartwychwstaniu ciała jest raczej niepokojąca niż podnosząca na duchu.

Moim zdaniem Jezus dwa tysiące lat temu przekazywał prawdę o życiu (jego sensie) związaną z wędrówką dusz, czyli reinkarnacją. Mówił on, że „Jan Chrzciciel przyszedł lecz wy go nie poznaliście”. Chodzi o to, że Jan przyszedł w nowym wcieleniu i tej inkarnacji (wcielenia) nie rozpoznali.

Według Renee Henry Jezus był Królem Słonecznym, a jego Ukrzyżowanie zostało użyte do ostatecznego pogrzebania idei reinkarnacji.

W czasie Ukrzyżowania Maria Magdalena była w trzecim miesiącu ciąży. Zawarli z Jezusem drugi ślub (namaszczenie w Betanii) w marcu 33 roku. Ich pierwszy ślub miał miejsce we wrześniu 30 roku (czyli w czasie trzydziestego szóstego września życia Jezusa).

Chrystus urodził się 1 marca 7 r. p.n.e., ale oficjalne urodziny obchodzono 15 września. Dopiero w 314 roku cesarz Konstantyn Wielki zmienił tę datę na 25 grudnia. Pierwszym tego powodem było zerwanie z tradycjami żydowskimi, żeby podkreślić, że Jezus był chrześcijaninem, a nie Żydem (później podobnie przesunięto Wielkanoc, żeby zerwać ze Świętem Paschy). Poza tym 25 grudnia obchodzono pogańskie Święto Słońca. Jednak w czasach Jezusa 15 września 33 roku pół roku po Ukrzyżowaniu Maria powiła córkę – nazwano ją Tamar, co znaczy Drzewo Palmowe. Było to tradycyjne imię żeńskie potomków z linii Dawida.

Z chwilą urodzenia się dynastycznego dziecka rodzice byli rozdzielani na sześć lat, jeśli to był chłopiec, i na trzy lata, jeśli urodziła się dziewczynka. Ich małżeństwo było restytuowane dopiero po tym czasie. W międzyczasie matka z dzieckiem udawała się do odpowiednika klasztoru, zaś o małżonku mówiło się, że wstępuje do „Królestwa Niebios”.

To Królestwo Niebios było w rzeczywistości Esseńskim Nadrzędnym Klasztorem w Mird nad Morzem Martwym, zaś ceremonia wstępowania była prowadzona przez anielskich kapłanów pielgrzymów.

W Księdze Wyjścia Starego Testamentu izraelskich pielgrzymów prowadził do Ziemii Świętej „obłok”. Kontynuując tę tradycję kapłan, przywódca pielgrzymów, nosił od tamtego czasu tytuł „Obłok”.

Jeśli przeczytamy teraz Dzieje Apostolskie zgodnie z intencją autorów, zobaczymy, że Jezus został wzięty przez „Obłok” (czyli wodza pielgrzymów) do Królestwa Niebieskiego (czyli do Nadrzędnego Klasztoru w Mird), zaś człowiek w bieli (anielski kapłan) powiedział, że Jezus powróci, kiedy nadejdzie czas restytucji (kiedy przywrócone zostanie fizyczne małżeństwo).

Trzyletni okres separacji Jezusa zakończył się we wrześniu 36 roku. Do żony mógł zbliżyć się w grudniu tego roku.

Jezus doczekał się syna, a te mesjanistyczne narodziny miały miejsce zgodnie z zasadami w 37 roku – rok po powrocie Jezusa w „czasie odnowienia”. Jednak Chrystusa czekało teraz nie mniej niż sześć lat klasztornego odosobnienia i wstrzemięźliwości małżeńskiej.

Pierworodny syn został nazwany Jezus Justus („Justus” znaczy „sprawiedliwy”).

Jezus i Maria ponownie podjęli współżycie małżeńskie w grudniu 43 roku, czyli sześć lat po urodzeniu pierwszego syna. Związki Marii z gnostyczną frakcją Szymona i Heleny (lub nazyrejczykami Jakuba) były Jezusowi na rękę, gdyż wolał to niż jej ewentualne zaangażowanie się w sektę Piotra i Pawła. Maria (tak jak Marta) była kultową Siostrą Łazarza z Betanii i wszyscy dobrze się znali.

Wiosną 44 roku Jezus udał się do Galacji (w Azji Mniejszej) z głównym protezolitą Janem Markiem.

Tego roku Maria urodziła w Prowansji drugiego syna. Był on niesłychanie ważnym Graalowym Dziecięciem i nazwano go Józef.

W 53 roku Jezusa młodszego oficjalnie uznano następcą tronu w synagodze w Koryncie, gdzie otrzymał dawidowy tytuł następcy tronu „Justus” („Sprawiedliwy” lub „Prawy” – Dz 18, 7). W ten sposób zastąpił stryja, Jakuba Sprawiedliwego, jako królewski następca. Osiągając wiek 16 lat Jezus Justus stał się także wielkim Nazyrejczykiem i mógł włożyć czarna szatę, taką jaką nosiła kapłanka Izydy, Bogini Matka.

Jego ojciec, Jezus Chrystus, udał się w 60 roku do Rzymu przez Kretę i Maltę.

Mniej więcej w tym czasie, młodszy brat Jezusa Justusa z dala od niebezpieczeństw Rzymu zakończył edukację i osiadł z matką w Galii. Potem dołączył do nich stryj młodego Józefa, Jakub wygnany w 62 roku z Jerozolimy.

Piotr pojawił się w Rzymie Nerona przyjmując odpowiedzialność za sektę Pawłową, która tymczasem zyskała nazwę „chrześcijanie”. Nerona ogarnęła obsesyjna nienawiść do chrześcijan i wprowadził fanatyczne represyjne rządy. Jego ulubioną torturą było wbijanie nocą na pale i robienie z ofiar żywych pochodni. W wyniku powstania chrześcijan w 64 roku Rzym stanął w płomieniach. O podpalenie podejrzewano niezrównoważonego Nerona, ale cesarz zrzucił winę na chrześcijan. Piotr i Paweł zostali skazani na śmierć.

Przed zgonem Paweł powiedział, że Jezus jest w bezpiecznym miejscu, ale nie zdradził gdzie. Niektórzy sądzili, że udał się do Indii i zmarł w Srinagar w Kaszmirze, gdzie stoi przypisywany mu grobowiec.

Maria Magdalena zmarła w 63 roku w wieku 60 lat w (dzisiejszym) St Baume w południowej Francji daleko od rodzinnego domu i od miejsca gdzie zginął jej małżonek.

W erze Kumran „Maria” nie było imieniem, ale znakomitym tytułem pochodzącym od „Miriam” (imię siostry Mojżesza i Aarona). Miriam (Marie) uczestniczyły w formalnych obowiązkach kapłańskich zakonów tak jak ascetyczna i uzdrowicielska wspólnota terapeutów.

W tradycji gnostycznej Marię Magdalenę łączono z Mądrością (Sophia) reprezentowaną przez Słońce, Księżyc i krąg gwiazd. Wczesne teksty chrześcijańskie określają ją jako „kobietę znającą tego, który jest wszystkim i którą Chrystus ukochał bardziej niż wszystkich uczniów”. Była apostołem obdarzonym wiedzą, widzeniem i przenikliwością znacznie przewyższającą Piotra. Była ukochaną panną młodą, która namaściła Jezusa podczas świętego ślubu (Hieros Gamos) w Betanii.

Zanim Maria Magdalena zmarła w 63 roku, jej syn, Józef został biskupem Saraz. W Morthe d’Arthur Malory’ego Saraz (Sarras) występuje jako królestwo Eweleaka, jest wspomniane w opowieści o Galaadzie, synu Lancelota. Opowieść zaczyna się, gdy Galaad dziedziczy cudowną tarczę Chrystusa i spotyka tajemniczego Białego Rycerza. 

Sarras (Saraz) było to Sahr-Azzach na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Lepiej znane jako Gaza było centrum filistyńskim.

Szymon Zelota, wielki przyjaciel Jezusa, przyjął tytuł nadany mu przez Chrystusa po „wskrzeszeniu” – Abrahamowego ojca Eliazara (lub Łazarza). Pod tym imieniem stał się pierwszym biskupem Marsylii.

Jak wskazuje romans pióra Geoffreya z Manmouth, wyspa Avalon była wiązana z mitycznym Tamtym Światem. To właśnie tam Arturem opiekowały się panny. Morgan le Frey obiecała uleczyć rany Artura i nie słyszano o jego śmierci. Dlatego wierzono, że Artur kiedyś może powrócić.

Wątek Świętego Graala jest najbardziej romantyczny w całej literaturze arturiańskiej. Tradycja Graala jest wiekowa, więc trudno umiejscowić ją w czasie. Zwolennicy Graala byli opisani w I-szym wieku, w okresie arturiańskim i w średniowieczu. Sam Graal jest w istocie rzeczy bezczasowy.

Symbolizowały go: talerz, misa, kielich, kamień, hełm, aura, klejnot i winorośl. Działa między innymi leczniczo, edukacyjnie, opiekuńczo tak jak Chrystus był uzdrowicielem, nauczycielem i opiekunem. Jego imię było „Graal”, „Saint Graal”, „Seynt Grayle”, „Sangral”, „Sankgreal”, „SanGrail”, „Sankryal”, ale bez względu na jego nazwę, jego duch wyrażał się przez istotę bohaterskiego czynu.

W najbardziej powszechnej roli Święty Graal to kielich używany przez Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy. Józef z Arymatei (Jakub) miał napełnić go po Ukrzyżowaniu krwią Chrystusa. Ta idea narodziła się w XII wieku.

Młodszy syn  Jezusa i Marii Magdaleny kształcił się w druidyjskim kolegium. Miały one ogromną renomę. W całej Europie było zaledwie 60 takich kolegiów i uniwersytetów, mających 60 tysięcy uczniów. Kapłani druidyjscy nie należeli do Kościoła celtyckiego, ale byli zwartym, utrwalonym elementem w strukturze celtyckiej społeczności w Galii, Brytanii i Irlandii.

Sycylijczyk Diodor opisywał druidów jako „wielkich filozofów i teologów, cieszących się ogromnym szacunkiem”.

Druidowie doskonale znali astronomię i wierzyli w wędrówkę dusz (reinkarnację), będącą elementem starożytnego pitagoreizmu. Już w VI w. p.n.e. Pitagoras założył jedną z najwcześniejszych szkół mistycyzmu. Panował w nich pogląd heliocentryczny (Słońce jest centrum Układu Słonecznego, a nie Ziemia), który głosił potem Mikołaj Kopernik. Dla druidów heliocentryzm był oczywistością i nie do pomyślenia był dla nich pogląd, że Ziemia „stoi” w miejscu i jest centrum Wszechświata.

Graala podobnie jak kamień filozoficzny uznawano za klucz wiedzy i sumę wszystkich rzeczy. W warstwie językowej „Graal” ma swoje źródło w celtyckim słowie gral (kamień), także gar-al to puchar z kamienia.

Tajemnicza, pokryta krwią biała włócznia, zwykle towarzyszy Graalowi i ma być orężem, które przeszyło uda Króla Rybaka. Jest ona identyfikowana z mityczną włócznią Longinusa, która przebiła bok Jezusa i sprawiła, że spłynął krwią. Ta włócznia wraz z kielichem, mieczem i półmiskiem to Świętość Zamku Graala.

Sięgnijmy do kart tarota. Pojawiły się w XIV wieku w północnej Italii, Marsylii i Lyonie. Najbardziej odkrywcze prace związane z symboliką tych kart związane są z amerykańską autorką, Margaret Starbird. Symbolika kart tarota bliska jest tradycji Graala.

Cztery główne kolory Minor Arkanów tarota (56 kart, w tym 4 figuralne – Król, Królowa, Rycerz i Giermek) to Miecze, Kielichy, Denary i Buławy. Odpowiadają one mieczowi, kielichowi, półmiskowi i włóczni – Świętościom Graala.

Po jakimś czasie przybrały postać pików, kierów, kar i trefli, czyli kolorów używanych w obecnych taliach do gry w karty. Pik przedstawia ostrze (męski symbol /\), kiery to Kielich alternatywnego kościoła (kobiecy symbol V), karo to znak służby (półmisek czy drewniany talerz na chleb), a trefl (symbol trwałości rodu Dawida) jest uznawany za puszczającą pędy różdżkę Isajego.

Sekrety tarota tkwiły w 22 kartach Major Arkanów. Karty te zwano z francuska trumfami (atutami). Słowo trumf pochodzi od starofrancuskiego tromfe symbolizując trąbę, która symbolicznie rozdzieliła Kościół Piotrowy.

Współczesne karty do gry zachowały tylko jedną figurę z kart tarota. Jest to Głupiec (Dżoker), który nie jest figurą poważną, ale zawsze wygrywa.

Inną z ważniejszych kart tarota jest Sprawiedliwość, ugwieżdżona Panna z dwusiecznym mieczem i szalkami wagi. Pierwotnie karta ta pokazywała słabość Graala w porównaniu z rzymską inkwizycją  i była znana jako karta Magdaleny.

Inne karty związane z Marią Magdaleną to Wieża, Świat i Moc. W tradycji Graala Wieża (lub Dom Boga) reprezentowała Magdal-eder (Wieżę Trzody jak w księdze Micheasza 4, 8). Przypominała szachową wieżę.

Duch Marii przejawiał się też w Świecie. Stojąca lub tańcząca w obrębie wieńca, naga lub odziana kobieta trzyma berło lub inny symbol monarchy.

W niektórych taliach wizerunek Graala znajdował się na licu karty, a kobietę identyfikowano z Marią Magdaleną. To symbolizowało kontynuację linii Dawida zgodnie z psalmem 89: „Na wieki utwierdzę ród twój, zbudowałem na całe pokolenia tron twój”.

Wykorzystując Tablice Świadectwa, Kosmiczne Prawo i świętą geometrię templariuszowscy budowniczowie wznieśli najdoskonalsze święte pomniki jakie kiedykolwiek ozdobiły chrześcijański świat.

Idea „Notre Dame” („Naszej Pani” – chodziło o Marię Magdalenę) była domeną wyłącznie templariuszów i cystersów.

Legendy arturiańskie mają niewiele wspólnego z mitycznym Arturem – celtyckim Ard-ri (najwyższym królem) i warlordem, którego wojownicy zdobyli groźną reputację w VI wieku. To mądrość Graala wprowadziła Artura w „światła rampy”, w legendach przypisywano jego rycerzom poszukiwania świętego naczynia.

Rycerze Graala i templariusze byli nie tylko Strażnikami Sangreala Stewartów w Szkocji, ale też stali się opiekunami Kamienia Przeznaczenia (Kamienia ze Scone). Ten najświętszy ze szkockich skarbów sprowadził do Szkocji z Irlandii Fergus Móc mac Erk, pierwszy król Dałriadii (V wiek), a do Irlandii trafił około 586 r. p.n.e. z Judei. Święta relikwia podobno jest Kamieniem Przymierza, znanym jako „poduszka Jakuba” (Rdz 28, 18-20), na której w Betel Jakub złożył głowę i podobno zobaczył drabinę sięgającą do nieba. We śnie Bóg obiecał Jakubowi, że jego nasienie wyda licznych królów, którzy z czasem utworzą linię sięgającą do Dawida.

Szkocki królewski dom Stewartów powstał z małżeńskiej unii dziedzicznych następców Jezusa i jego brata Jakuba – Merowingów i celtyckich ludów Brytanii. Sterwartowie byli jedyną dynastią wywodzącą się spod linii Graala. Ich dom z dawien dawna zwano „domem jednorożców”.

Jednorożec desposynes włączono do królewskiego herbu Szkocji. Jednorożec miał odpowiadać męskiemu Jezusowi i wiązał się z przedstawieniem namaszczonego mesjasza w Psalmie 92. Mityczne zwierzę zajmowało poczesne miejsce u albigensów (katarów), którzy zostali unicestwieni przez Inkwizycję.

Z nałogów wybrałem sport i radio Cud miłości FM

Jeśli chodzi o WYNISZCZAJĄCE organizm nałogi, to mam tu na myśli na przykład palenie papierosów, picie alkoholu (szkodzi zdrowiu i wywołuje najprawdopodobniej raka jamy ustnej), branie narkotyków, jedzenie sacharozy, czyli sztucznego cukru (czytałem kiedyś, że jest trzecim narkotykiem – po nikotynie i alkoholu – pod względem liczby uzależnionych ludzi i szybkości uzależnienia), spożywanie niezdrowej żywności, takiej jak fast-foody i chipsy (kaczki w ogóle nie chcą jeść chipsów; najwyraźniej wyczuwają intuicyjnie, że mogłyby im zaszkodzić) oraz picie niesportowych napojów gazowanych.

Moim wielkim nałogiem jest sport, a szczególnie koszykówka. Gdy ileś lat temu w ogóle jeszcze nie było dużo śniegu jeździłem dosyć daleko na rowerze na boisko i grałem w koszykówkę około 3 godziny dziennie na jednym z ulubionych boisk także przy dużym deszczu i niskiej temperaturze, a jak byli jacyś koledzy, to graliśmy mecze na jeden kosz.

Moim ulubionym koszykarzem jest Juan Carlos Navarro, którego zdjęcie prezentuję poniżej.

Inne sporty, które pomagają mi zachować dobrą kondycję to m.in. tenis ziemny, piłka nożna, bieganie, rower, pływanie i kung fu. Od 20 marca 2016 wykonuję też 3 (z 11 dodatkowych ćwiczeń) ćwiczenia „Powrót wiosny” („Huichungong”; czytaj „Heiczungun”): podążanie za policzkami, uderzenie w smoczy pysk i pocieranie głowy smoka.

Właściwie na początku (od pierwszego dnia astronomicznej wiosny) wykonywałem 2 pierwsze z podanych ćwiczeń, a po dwóch, trzech dniach jeszcze to trzecie (pocieranie głowy smoka).

Teraz trochę o stacji radiowej wymienionej w tytule. Można było jej słuchać do około 2015 roku, a potem, w ogóle nie z mojej winy, przestało być dostępne, także dla mnie.

Na początku, gdy wyskakiwało okno, warto było kliknąć w święcący się na czerwono napis „Gram ulubione”. Wtedy nie były grane te same utwory w takiej samej kolejności, ale różne przeboje bardzo fajnie ułożone jeśli chodzi o kolejność. Gdy w ogóle nie klikaliśmy w napis „Gram ulubione” słyszeliśmy tylko ulubione piosenki w ustalonej, tej samej kolejności. 

Tworząc radio CUD MIŁOŚCI FM MUZYKA NAJLEPSZA DLA DUSZY wybrałem Andrzeja Piasecznego (jako ulubionego wykonawcę) i piosenki świąteczne (jako rodzaj muzyki, która ma być grana). Bardzo wiele z nich nie było granych w żadnych innych stacjach, a niektórych nie było też na YouTube.

Poniżej prezentuję 14 pięknych, według mnie, piosenek, które można było usłyszeć w tej stacji.

Pierwsza z nich – Borys „Odnalazłem Cię”:

Borys „Odnalazłem Cię”

Kolejna to przebój Ferid p.t. „Mamy nas”:

Ferid „Mamy nas”

Następny jest przepiękny utwór Shania’i Twain p.t. „You’re still the one”:

Shania Twain „You’re still the one”

Teraz czas na przebój „Tylko z tobą chcę być sobą” Łukasza Zagrobelnego:

Łukasz Zagrobelny „Tylko z Tobą chcę być sobą”

Poniżej prezentuję wspaniały utwór „Pokonaj siebie” Feel i Iwony Węgrowskiej:

Feel/Iwona Węgrowska „Pokonaj siebie”

Kolejna piosenka to „Niezwyczajna miłość” wykonywana przez Seventeen:

Seventeen „Niezwyczajna miłość”

Następny jest utwór Chada Kroegera i Josey Scotta p.t. „Hero”:

Chad Kroeger feat. Josey Scott „Hero”

Teraz czas na piękny przebój zespołu Wilki p.t. „O miłości”:

Wilki „O miłości”

Kolejna piosenka to „Wracam” Anity Lipnickiej:

Anita Lipnicka „Wracam”

Następnie możesz posłuchać przeboju Bajm „Miłość i ja”:

Bajm „Miłość i ja”

Teraz czas na mojego ulubionego artystę Andrzeja Piasecznego i jego przebój „Szczęście jest blisko” z jego solowego albumu z 2003 roku:

Andrzej Piaseczny „Szczęście jest blisko”

Teraz niezwykły przebój Sixteen p.t. „Boskie lato”:

Sixteen „Boskie lato”

Ania Wyszkoni z jej znanym utworem:

Ania Wyszkoni- Wiem, że jesteś tam + tekst

Wspaniała piosenka Maćka Starnawskiego „Nie ma takich gór”:

Maciek Starnawski „Nie ma takich gór”

Poniżej Ha-dwa-O i „Cud”:

Ha-Dwa-O „CUD”

Na koniec Muniek i „Święty” 

Muniek „Święty”

Poland’s national basketball team pose prior to their EuroBasket 2011 European Basketball Championships group A match with Poland in Spain, Lithuania, on Wednesday, Aug. 31, 2011. (AP Photo/Mindaugas Kulbis)

Legendy kung fu

(opracowano na podstawie książki „Tao kung fu. Studia nad metodą chińskiej sztuki walki zebrane przez Johna Little” Bruce’a Lee)

Moje spojrzenie na kung fu jest bardzo podobne do tego, co głosił w swoim czasie Bruce Lee. Dla mnie kung fu jest prostą ekspresją uczuć wykonywaną  przy minimum ruchów i energii. Każdy ruch jest osobnym istnieniem bez tych wszystkich sztuczności przy pomocy których ludzie starają się go skomplikować. Prosta droga jest zawsze drogą właściwą, a kung fu nie jest niczym szczególnym. Im bliżej jest się prawdziwej drogi kung fu, tym mniej marnotrawstwa wyrazu.

Do czego się to wszystko sprowadza?

Zanim zacząłem trenować kung fu uderzenie było dla mnie po prostu uderzeniem, kopnięcie tylko kopnięciem. Po tym jak zacząłem trenować uderzenie nie było już tylko uderzeniem, kopnięcie tylko kopnięciem. Teraz, kiedy pojąłem na czym polega kung fu uderzenie jest dla mnie po prostu uderzeniem, kopnięcie tylko kopnięciem.

Nie ma nic więcej w tej sztuce. Bierz rzeczy jakimi są. Uderzaj kiedy musisz uderzać. Kop, kiedy musisz kopnąć.

Nie być spiętym, ale gotowym, nie myśleć, ale i nie śnić, nie być sztywnym, ale elastycznym – to być całkowicie i zupełnie żywym, świadomym i ostrożnym, gotowym na cokolwiek może nadejść.

Najwyższe pielęgnowanie sprowadza się do prostoty. Połowiczne pielęgnowanie prowadzi do ozdobników.

To nie jest codzienny wzrost, ale codzienny spadek – odrzuć to, co nieistotne.

Gdybyż było tak, żeby można było uderzać wprost z oczu! Na długiej drodze od oczu do ramienia do pięści – ileż czasu się traci!

Proszę, nie pozbywaj się swoich pięciu zmysłów aby polegać tylko na tym tak zwanym szóstym.

Poruszam się i nie poruszam się jednocześnie. Jestem jak odbicie księżyca w falach, które wiecznie kołyszą się i toczą.

Porzuć myślenie jakbyś go nie porzucał wcale. Obserwuj techniki jakbyś ich w ogóle nie obserwował.

Zmienić się wraz ze zmianą to niezmienny stan.

Stałość w stałości nie jest prawdziwą stałością. Uniwersalny rytm przejawia się tylko w stałości w ruchu.

Nicości nie można ograniczyć, najmiększej rzeczy nie da się złamać.

O Yin i Yang

Kung fu opiera się na teorii yin i yang, pary współzależnych i wzajemnie dopełniających się sił, które nieustannie oddziałują na siebie determinując bieg Wszechrzeczy. Dla Chińczyków yin i yang to kosmiczne pole sił, w którym yin i yang wiecznie uzupełniają się i wiecznie zmieniają. Europejski dualizm postrzega byty fizycznie i metafizyczne jako dwie oddzielne jakości, w najlepszym razie jako przyczynę i skutek, ale nigdy jako nierozdzielne zjawiska jak na przykład dźwięk i echo czy światło i cień tak jak są one ujęte w chińskim symbolu yin i yang.

Prezentowany powyżej znak przedstawia symbol tai chi lub, w dialekcie kantońskim, tai kik, w którym yin i yang to dwie wzajemnie powiązane części całości, każda zawierająca w sobie element pierwiastka przeciwnego. Etymologicznie znaki yin i yang oznaczają ciemność i jasność. Starożytny znak yin, oznaczający czarną część koła, pisany jest przy pomocy dwóch innych znaków: „chmury” i „wzgórze”.

Yin to wszystko we Wszechświecie, czemu można by przypisać następujące cechy:

negatywny  pasywny delikatny wewnętrzny

nieistotny żeński ciemny księżycowy nocny

Pierwiastkiem dopełniającym yin i jednocześnie drugą połową koła jest yang.

Yang to cokolwiek, czemu można by przypisać następujące cechy:

pozytywny aktywny solidny zewnętrzny

istotny męski jasny słoneczny dzienny

Naturalna równowaga istnieje we wszystkim

Widniejący na czarnej części biały element (oraz czarny na białej części) ilustruje równowagę istniejącą we wszystkim, gdyż nie przetrwa nic, co dąży do skrajności – żar może zabić, zabić może też mróz. Twardość bez miękkości jest jak beczka bez wody, zaś miękkość bez twardości jest jak woda bez beczki.

Dopóki yin i yang będą traktowane jak dwie odrębne całości realizacja Tao kung fu nie będzie możliwa.

W kung fu powinno się być w harmonii z siłą przeciwnika, a nie opierać się jej. Kiedy ktoś nas atakuje powinniśmy dopełnić siłę przeciwnika swoją (mniejszą) siłą (twardość zawarta w miękkości) i skierować siłę przeciwnika w pożądanym kierunku. Wtedy atakujący zostanie wmanipulowany w sytuację niekorzystną dla siebie i poniesie klęskę.

Z serialu „Legendy kung fu” z Davidem Carradinem i Chrisem Potterem pamiętam, że mistrz Caine (grany przez Davida Carradine’a) mówił podopiecznemu i synowi (granemu przez Chrisa Potter’a), że musi stać się jednością z przeciwnikiem. Polega to na tym, co opisałem powyżej – trzeba być w harmonii z siłą przeciwnika, a nie opierać się jej.

Ponadto kung fu jest niezwyciężone jeżeli stosuje się je w obronie.

Adept kung fu powinien unikać:

1. Chęci zwycięstwa

2. Chęci uciekania się do technicznych sztuczek

3. Chęci pokazania wszystkiego, czego się dotychczas nauczył

4. Chęci odgrywania biernej roli

5. Chęci pozbycia się jakiejkolwiek choroby jaką może się zarazić

Oto, co adept kung fu powinien robić:

1. Myśleć nie myśląc. Obserwować techniki nie obserwując ich.

2. Przy umyśle całkowicie pustym utrzymywać go w stanie czystości od jakiejkolwiek treści – wtedy lustro pokaże obrazy w ich podstawowej treści.

3. Cały dzień poruszam się i nie poruszam się wcale. Jestem jak księżyc pod falami, który stale toczy się i kołysze. Podążaj za swoją chorobą, bądź z nią, dotrzymuj jej towarzystwa – to jedyny sposób by się jej pozbyć.

4. Mówi się, że stałeś się mistrzem kung fu kiedy twoje techniki wychodzą z twojego ciała i kończyn jakby niezależnie od twojego świadomego umysłu.

5. Stań się lalką wykonaną z drewna – ona nie ma ego, nie myśli – i pozwól ciału i kończynom pracować niezależnie od umysłu w zgodzie z wyuczoną techniką. To jest sposób na zwycięstwo.

6. Zrozum związek między yin i yang, miękkością i twardością. Miękkość nie pozostaje miękkością, twardość nie pozostaje twardością. Gotowe są stale zmieniać się z jednego stanu w drugi. Taki jest prawdziwy bieg rzeczy i adept kung fu powinien być zawsze gotowy aby dostosować się do zmiany sytuacji będącej wynikiem działania przeciwnika. Ale kiedy tylko jego umysł zatrzyma się na którymkolwiek z nich, traci swą płynność. Dlatego adept kung fu powinien utrzymywać swój umysł w stanie pustki, tak aby nie zakłócić swobody swych działań.

Poniżej filmy z serialu „Legendy kung fu” z Davidem Carradinne’m i Chrisem Potterem w rolach głównych:    

http://www.youtube.com/watch?v=ncqntFxkdWg

http://www.youtube.com/watch?v=b9TZjjWu4cg

http://www.youtube.com/watch?v=uudaEW-HaQY 

Polska finalistą Eurobasketu 2017!

POLSKA FINALISTĄ EUROBASKETU 2017!

W sobotę 17.09.2016 polska reprezentacja w najlepszą dla mnie dyscyplinę na świecie, czyli w koszykówkę, wygrywając 94:63 w Tartu z Estonią awansowała do mistrzostw Europy 2017! Odbędą się one w Finlandii, Izraelu, Rumunii i Turcji (w tym ostatnim kraju faza grupowa i pucharowa).

Eurobasket 2017 można było oglądać (31 sierpnia 2017 – 17 września 2017) w telewizji TVP Sport, na stronie http://sport.tvp.pl/ oraz w aplikacji mobilnej.

Gdy zacząłem chodzić na koszykówkę (Prokom Trefl Sopot), koszykówka stała się moim ulubionym sportem i tak, moim zdaniem, będzie zawsze (przez Wieczność). 

Polecam stronę Koszykówka – wiadomości, wyniki, tabele | TVP SPORT

Twierdzenie, że Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia (ekstraklasa koszykarska) to dziewięciokrotny mistrz Polski, moim zdaniem, na 100% NIE MA NIC WSPÓLNEGO z Prawdą.

Pewnego dnia przeczytałem, że Arka Gdynia została założona w 1995 roku jako Trefl Sopot. Natomiast w tym samym źródle było napisane, że Trefl Sopot założony został w 2009 roku – w podobny sposób rzeczy przestawiane były (i pewnie są) w innych źródłach (np. internetowych). 

Ja się NIGDY NA TO NIE NABIORĘ, bo wiem, że mój klub (Trefl Sopot) został założony w 1995 roku, a Arka Gdynia powstała w 2009 roku i zdobyła 3 tytuły mistrza Polski (2010, 2011, 2012) Prawda PO PROSTU JEST. Trefl Sopot jest obecnie SIEDMIOKROTNYM Mistrzem Polski(2004, 2005, 2006, 2007, 2008, 2009 i 2024).

16 czerwca 2024 Trefl wygrał z Kingiem Wilki Morskie Szczecin i zdobył siódme mistrzostwo Polski!:)))

Drużyna z kurortu kiedyś nazywała się Prokom Trefl Sopot, a W OGÓLE NIE „Prokom Trefl Gdynia”.

MIOM ZDANIEM CAŁY FAŁSZ TO FATAMORGANA – NA PRZYKŁADZIE Z ARKĄ GDYNIA UWAŻAM, ŻE KTOŚ, KTO UWAŻA, ŻE NA CHWILĘ OBECNĄ, ARKA GDYNIA TO 9-KROTNY MISTRZ POLSKI, „WIDZI OAZĘ, KTÓREJ NAPRAWDĘ W OGÓLE NIE MA”. WEDŁUG MNIE ISTNIEJE TYLKO PRAWDA, A CAŁEGO FAŁSZU (W TYM, ZWIĄZANEGO Z ARKĄ) NA 100% NAPRAWDĘ W OGÓLE NIE MA. JESTEM PEWNY NA 100%, ŻE TREFL TO SIEDMIOKROTNY MISTZ POLSKI, A GDYŃSKA DRUŻYNA TO TRZYKROTNY MISTRZ KRAJU. 

Serdeczne gratulacje dla Anwilu Włocławek, który w środę 26 kwietnia 2023 wygrał FIBA Europe Cup:)

W meczu koszykarskim jest bardzo dużo ciekawych zagrań – efektowne wejścia pod kosz, wsady, rzuty za 3, rzuty o tablicę (tzw. „bank shot” to rzut o tablicę), przechwyty, niesamowite bloki, zbiórki w ataku, świetne asysty, rajdy między obrońcami, rzuty z odchylenia, rzuty po zwodach, rzuty „siłą wyskoku” po dwutakcie czy rzuty z wyjściem z nóg po naskoku, żeby wymienić najważniejsze.

Jedną z moich ulubionych stron jest strona Polskiej Ligi Koszykówki (http://plk.pl/), gdzie można np. zobaczyć statystyki z wszystkich meczów czy obejrzeć dużo fajnych koszykarskich filmów i nie tylko.

Poniżej prezentuję linki koszykarskie. Pierwszy z nich to popis strzelecki za 3 Przemysława Zamojskiego, który w pewnym momencie wspomnianego meczu z Estonią miał 5/6 za 3 (83%) – 5 celnym rzutów za 3 na 6 wykonanych:

Przemysław Zamojski – 3 pointing machine #Eurobasket2017

Kolejne video to niesamowita akcja A.J. Slauthera:

A.J Slaughter!!! Magiczne zagranie! #dawajPolska #Eurobasket2017

Następny film to efektowny alley-oop Łukasza Koszarka do Mateusza Ponitki:

Alley-oop Koszarka do Ponitki! #dawajPolska #Eurobasket2017

I na koniec najlepsze 10 zagrań reprezentacji Polski z przygotowań do kwalifikacji do Eurobasketu2017:

TOP10 reprezentacji Polski z przygotowań do kwalifikacji do Eurobasketu2017

Na ostatnim Eurobaskecie (w 2015 roku) Polska odpadła w 1/8 finału z Hiszpanią, która potem zdobyła mistrzostwo Europy, głównie dzięki Pau Gasolowi, który miał 6/7 za 3 (86%) i wygrał ten mecz dla swojej reprezentacji. Po trzech kwartach było jednak 55:55, co świadczy dobitnie o tym, że Polacy nie oddali tego meczu za darmo.

Jeśli chodzi o eliminacje do mistrzostw Europy, to Polska wygrała trzeci raz z rzędu grupę eliminacyjną – ostatnio z bilansem 5:1 w grupie D – takim samym jak w poprzednich eliminacjach, w których wygraliśmy dwa razy z Niemcami.

Mateusz Ponitka, najwszechstronniejszy koszykarz naszej reprezentacji znalazł się w czołówkach statystyk FIBA-Europe zakończonych w sobotę 17 września 2016 eliminacji mistrzostw Europy 2017 (EL. ME koszykarzy: Ponitka w czołówkach statystyk) – ze strony http://www.polsatsport.pl/

Mateusz jest m.in trzeci jeśli chodzi o wszystkie rzuty z gry (58,1 proc.) – chodzi o procent rzutów za 2 i za 3 punkty. Kapitan kadry – Adam Waczyński, zajmuje szóste miejsce pod względem skuteczności z linii rzutów wolnych (rzutów za 1 punkt) – 89,5 proc skuteczności.

Polska (w statystykach drużynowych) zajmuje trzecie miejsce pod względem skuteczności rzutów osobistych – 80,4 proc. oraz pierwsze miejsce jeśli chodzi o rzuty za 2 (58,3 proc.), a także drugie jeśli chodzi o rzuty z gry (50 proc.).

Były zawodnik i trener reprezentacji – Eugeniusz Kijewski – mówił, że życzy drużynie Taylora poprawienia jego siódmego miejsca z ME w Barcelonie w 1997 roku (Kijewski: Życzę koszykarzom poprawienia mojego 7. miejsca) – ze strony http://www.polsatsport.pl/    Drużyna Kijewskiego była też wtedy bliska awansu do mistrzostw świata.

Polską drużynę pochwalił przede wszystkim za zespołowość. – W Toruniu słabo zagrali wszyscy. Nie było kogo wyróżnić. Trzy dni później ręce same składały się do oklasków. Każdy kto wchodził na parkiet coś dawał. Slaughter, Ponitka, Zamojski, dobrze rozgrywał Koszarek, ale przede wszystkim dobrze broniliśmy. Pomysły trenera, żeby przekazywać w obronie wszystkich graczy sprawiały im wiele problemów. Dlatego wyszliśmy piątką z Czyżem, żeby bronił obwodowych zawodników – analizował. 

Kijewski podkreślił, że dla koszykówki mogą nadejść lepsze lata. – To może być wspaniały okres dla dyscypliny. Jak pamiętam 1997 rok, po naszym występie w Barcelonie od razu znaleźli się sponsorzy, było duże zainteresowanie koszykówką. Gdy dobrze gra drużyna narodowa, to na drugi plan schodzą inne rozgrywki. Reprezentacja jest wykładnikiem popularności dyscypliny – zauważył. 

Tutaj bardzo ciekawy link Kosz marzeń, czy marzenia do kosza? – ze strony http://www.polsatsport.pl/

„Sukces potrzebny jak tlen. Koszykówka w Polsce wiele lat temu popadła w marazm i naprawdę trudno odnaleźć światełko w tunelu. Chyba, że drogowskazem będzie reprezentacja. Kilka dni temu powołana została szeroka kadra przed mistrzostwami Europy. Dobry występ podczas Eurobasketu i awans do mistrzostw świata to mógłby być impuls. Pytanie tylko, czy z kadrą narodową można wiązać nadzieje? Można, ale bardzo ostrożne.”

Dzisiaj (13.03.2018) o 20:30 Stelmet Enea BC Zielona Góra gra rewanż na wyjeździe z AS Monaco (w Monaco – księstwie na Riwierze Francuskiej) w Lidzie Mistrzów FIBA. U siebie przegrał 2-ma punktami i musi odrobić tę stratę, aby awansować do najlepszej ósemki Ligi Mistrzów. Transmisja z meczu jest w Eleven Sports 1. Stelmet przegrał wysoko wspomniany mecz i odpadł z rywalizacji w Lidze Mistrzów FIBA.  

Zauważyłem, że moja praca nad sobą jeśli chodzi o  uwalnianie się od fałszu (ego) wpływa na poprawę mojej gry w koszykówkę. Jest to związane z tym, że błędy (czyli niecelne rzuty) odpowiadają fałszowi, a celne rzuty oczywiście Prawdzie. Mam nieprzeparte wrażenie, że to, co osiągnąłem szczególnie od 2 sierpnia 2011, od kiedy to SZCZEGÓLNIE INTENSYWNIE I W PRZEMYŚLANY SPOSÓB pracuję nad sobą w jakimś stopniu POMOGŁO mi w koszykarskim treningu.

Moim zdaniem, JEŚLI nie ma w Nas żadnego fałszu, to w ogóle nie musi przełożyć się SAME celne rzuty (na treningach i ewentualnych meczach). Trzeba jak NAJWIĘCEJ TRENOWAĆ. A gdy w meczu spotkają się koszykarze, w których już nie ma żadnego fałszu i sama Prawda, to, według mnie, w DUŻYM STOPNIU od ich wytrenowania zależy to, czy atakujący rzuci celnie, czy też spudłuje.

Pomogła mi też gra lewą ręką, gdyż z powodu na problem zdrowotny od końcówki kwietnia 2016 roku gram BARDZO DUŻO tylko lewą ręką (prawa wtedy może jedynie przytrzymywać piłkę). Lewa strona ciała jest związana z prawą półkulą duchową, która jest znacznie bardziej DUCHOWA niż lewa półkula. Dlatego, moim zdaniem, trenowanie lewą ręką może nam pomóc.

Jednym z ćwiczeń, które można wykonywać, jest „ćwiczenie lustrzane”. Polega na tym, że wykonuje się np. dwutakt z lewej strony, zaczynając od prawej nogi – czyli prawa, lewa i wyskok z prawą nogą u góry oraz „winner” siłą wyskoku, celując, aby piłka wpadła po odbiciu od tablicy.

Natomiast gdyby na linii prostej od środka jednego kosza do środka drugiego umieścić lustro, to odbicie lustrzane wykonało by – lewa, prawa i wyskok z lewą nogą u góry oraz „winner” siłą wyskoku, celując, aby piłka wpadła po odbiciu od tablicy. Uważam, że nasze myśli i emocje powinny być, jak odbicie lustrzane – jest to związane, moim zdaniem, z filozofią wschodnią.

Poland’s national basketball team pose prior to their EuroBasket 2011 European Basketball Championships group A match with Poland in Spain, Lithuania, on Wednesday, Aug. 31, 2011. (AP Photo/Mindaugas Kulbis)

W ostatnim czasie zauważyłem, że tym, co może nam bardzo pomóc w celnych rzutach jest połączenie 2 rzeczy. Po pierwsze „odłączanie się” trochę przed rzutem i w jego trakcie. Jest ono związane, z tego co wiem, z filozofią kung fu. Kiedy odłączymy się i nawet będą jakieś czynniki rozpraszające (np. ktoś coś krzyknie), to w ogóle nie powinno nam to przeszkodzić w trafieniu do kosza. 

Według mnie jednocześnie powinniśmy skupić się na właściwym wykonaniu rzutu – dobra dźwignia, ręka ułożona w odpowiedniej płaszczyźnie, oraz cały czas jak najlepiej ułożona ręka, jak najlepiej ułożony nadgarstek przy końcu i jak najlepsze wykończenie. Uważam, że jeśli połączymy te 2 rzeczy (odłączanie się i koncentracja na jak najlepszym wykonaniu rzutu), to może nam to w znacznym stopniu pomóc w trafieniu.

Jeszcze jednym czynnikiem, pomagającym w treningu koszykarskim, jest dieta – Żyję Wiecznie: bez narkotyków, bez papierosów, bez alkoholu, bez cukru (i wszystkich produktów zawierających go), bez pączków (zero pączków w „Tłusty Czwartek” od wielu lat) bez kawy, bez pizzy, bez słodyczy, bez lodów, bez tortów i ciast, bez fast-foodów, bez kurczaka z rożna (skóra zawiera dużo niezdrowego cholesterolu), bez zapychaczy (paluszków i krakersów), bez niesportowych napojów gazowanych (na pewno wiesz, jakie napoje mam na myśli), bez szczepionek, bez lizaków, bez gumy do żucia i bez chipsów i bez chrupków.

Niezdrowe rzeczy mogły by niekorzystnie wpłynąć na mój mózg (i przez to na wyniki koszykarskie) i czuję, że zdrowa dieta mi pomaga. Jem same zdrowe produkty – ciemny chleb, warzywa, owoce, ryby, miód i inne oraz piję nisko sodową nie gazowaną wodę mineralną, nisko sodową nie gazowaną wodę mineralną z sokiem z cytryny (0,75l wody z sokiem cytrynowym z połówki cytryny – wstrząśnięte – tak od kilku lat, a ogólnie wodę z cytryną piję prawie 19 lat) wodę alkaliczną, sok wyciśnięty z pomarańczy BEZ ŻADNYCH DODATKÓW i bardzo rzadko sok pomidorowy oczywiście bez żadnej chemii.

Stosuję też wizualizacje, że gram na swoim ulubionym boisku do kosza oraz wykonuję rzuty i akcje. Czasem sam, a czasem z drugą osobą, podającą mi piłkę i mogącą rzucać do kosza. Wizualizacja jest, moim zdaniem, potężna i jest świetnym sposobem, żeby powstałe w umyśle akcje stały się RZECZYWISTOŚCIĄ:)

Staram się też, trenując rzuty do kosza, ZAWSZE STARAĆ SIĘ TRAFIĆ W SAM ŚRODEK KOSZA – także wtedy, gdy rzucam o tablicę. I nawet jeśli rzut „trochę mi zejdzie”, to jest szansa, że będzie celny – piłka w ogóle nie wpadnie w sam środek obręczy, ale zostanie umieszczona w koszu.

Niesamowity film NBA Unbelievable Momets – wszystkie z tych akcji z NBA są niesamowite, ale niektóre są nieprawdopodobne! Naprawdę warto obejrzeć!

Obejrzyj film Kobe Bryant’s Top 100 One on One Plays 

Polecam krótki film 5 Plays That Prove Stephen Curry Isn’t Human 

Euroliga to druga po NBA najlepsza liga świata. Ostatnio obejrzałem ciekawy film o najciekawszych fragmentach z finału tych rozgrywek pomiędzy Fenerbahce Istanbul a CSKA Moscow. Mecz odbył się w Berlinie, a teoretyczny gospodarz (Fenerbahce) był bardzo blisko zwycięstwa. Oto link do tego spotkania:

Championship Game Highlights: Fenerbahce Istanbul-CSKA Moscow

O EUROBASKECIE 2017  

Pierwszy mecz Eurobasketu – Polska: Słowenia 81:90 (22:24, 24:29, 12:21, 23:16). 

Gdybyśmy grali ten mecz bardzo dobrze – głównie popełniali dużo mniej strat (niektórych nawet „dziecinnych”) i mieli lepszą skuteczność z gry, to wierzę, że wygralibyśmy go.

Polska : Islandia 91:61 (16:14, 25:15, 19:8, 31:24).

Polacy zrehabilitowali się za porażkę w meczu otwarcia i pewnie pokonali Islandczyków, odnosząc pierwsze zwycięstwo na tegorocznym Eurobaskecie. 

Polska – Finlandia 87 : 90 (8:18, 24:18, 20:16, 14:14, 12:12, 9:12) (po dwóch dogrywkach)

Prowadząc 66:57 na 92 sekundy do końca nie udało się zdobyć punktów czy wręcz oddać rzutu na kosz Finów. Przy 66:64 dla Polski strata przy aucie, Lauri Markkanen zdobył 2 punkty i doprowadził do dodatkowych 5 minut. 

W drugiej dogrywce przy -3 Damian Kulig wyrzuca piłkę w aut i przegrywamy 87:90 ważny mecz. Ale to nie koniec szans na wyjście z grupy. Grecja (gramy z nią ostatni mecz grupowy) ma też bilans 1-2. We wtorek gramy z Francją, a potem właśnie z Grecją.

Polacy przegrali mecze z Francją i Grecją, odpadając tym samym z mistrzostw i zajmując piąte miejsce z jedną wygraną nad najsłabszą Islandią, która zajęła szóste miejsce w grupie.

Jeden z komentatorów powiedział  podczas jednego meczu, że bardzo niewiele nam brakuje (polskiej reprezentacji). Było to, z tego co pamiętam, po akcji, w której dobre, szybkie podanie do zawodnika mogącego zdobyć punkty dość blisko kosza, było minimalnie niecelne i nie udało się pomyślnie zakończyć akcji. Takich przykładów było oczywiście więcej.

Chodzi o to, że trzeba dopracować to, czego brakuje i liczyć, że na kolejnym Eurobaskecie pójdzie nam zdecydowanie lepiej. Przed nami eliminacje MŚ w koszykówce i nasi reprezentanci mają okazję by „się odegrać”.

Najmniej zabrakło w meczu z Finlandią, gdzie ktoś napisał w Internecie, że „spuchliśmy” w końcówce 4-tej kwarty, co pewnie było jedną z głównych przyczyn tego, że była dogrywka. Trzeba liczyć, że wyciągniemy konsekwencje z tego turnieju i w eliminacjach Mistrzostw Świata zagramy lepiej i awansujemy do nich. 

Polska została sklasyfikowana na Eurobaskecie 2017 na 18-tym miejscu (na 24 drużyny). W 2015 roku zajęliśmy 11-te miejsce.

Dziś, w niedzielę 17 września 2017, mecz o trzecie miejsce (Hiszpania – Rosja 16:00; przekaz od 15:50) oraz wielki finał (Słowenia – Serbia; 20:30; przekaz od 20:20) (transmisje w http://sport.tvp.pl/).

Polecam ciekawy artykuł „Nigdy nie było takiej euforii” – Słowenia chce złota, z którego dwa fragmenty cytuję tutaj:

„Słoweński dziennikarz (Primoż Salmic, dziennikarz słoweńskiej gazety „Ekipa” – mój przyp.) dodał, że na finał spodziewanych jest od trzech do pięciu tysięcy tamtejszych fanów. ? W niedzielę z Lublany do Stambułu wyleci 11 samolotów samych Turkish Airlines. Z tego co wiem, kibice będą przylatywać też z Grazu, Pragi czy Zagrzebia ?poinformował. 

Determinacja tym bardziej godna podziwu, że mało komu uda się wejść do hali, w którym rozegrany zostanie finał. ? Wiele osób jedzie też samochodami! Od 17 do 20 godzin w drodze ich nie odstrasza. To będzie niesamowite ? kończy Salmić. „

Słowenia pierwszy raz w historii mistrzem Europy!

Slovenia v Serbia Highlights – Final – FIBA EuroBasket 2017

Goran Dragic ze zwycięskiej ekipy rzucił 35 punktów i miał 7 zbiórek!

Goran Dragic (35pts, 7 reb) puts on a show in the FIBA EuroBasket 2017 Final

Trzecie miejsce zajęła Hiszpania – obrońca tytułu mistrzowskiego z 2015 roku!

Spain v Russia Highlights 3-rd Place – FIBA EuroBasket 2017

Bracia Gasol (Marc i Pau) z Hiszpanii rzucili w sumie 51 punktów. Zapewnili swojemu przyjacielowi – Juanowi Carlosowi Navarro – zakończenie meczu jako zwycięzca z brązowym medalem mistrzostw. Katalończyk w reprezentacji uzbierał ich aż 10, natomiast Pau Gasol ma ich o jeden więcej.

Jedną z moich ulubionych stron internetowych jest http://www.plk.pl/. Jest tam aktualna tabela Tauron Basket Ligii (męskiej ekstraligi koszykarskiej) oraz różne newsy, filmy, zdjęcia czy statystyki meczów ligowych. Jak już pisałem, koszykówka jest dla mnie ciekawszym i bardziej widowiskowym sportem od piłki nożnej i może stać się się sportem narodowym w Polsce. Zachęcam wszystkich do pójścia na mecz koszykarski i zakochania się w koszykówce!

Polecam też kanał Tauron Basket Ligi na YouTube – Tauron Basket Liga YouTube.

POLSKA FINALISTĄ MŚ CHINY 2019!!

Polska po raz drugi od 52 lat (od 1967 roku) na Koszykarskim Mundialu! Po wywalczeniu 5 miejsca w MŚ w Urugwaju w 1967 roku nigdy nie graliśmy na mistrzostwach świata w koszykówkę. 
W drugiej fazie eliminacji osiągnęliśmy bilans 5/6 – 5 zwycięstw w sześciu meczach. Przegraliśmy na wyjeździe z Włochami, a potem 5 zwycięstw z rzędu – z Chorwacją u siebie, z Holandią na wyjeździe, z Włochami u siebie, z Chorwacją na wyjeździe oraz z Holandią u siebie. Polska zajęła w „drugiej” grupie trzecie miejsce – ostatnie premiowane awansem.
W sumie bilans eliminacji to 8/12 – 3/6 w pierwszej grupie oraz 5/6 w drugiej (wyniki z pierwszej fazy były zaliczane automatycznie do drugiej). Moim zdaniem, druga grupa była mocniejsza, ale nasza bardzo dobra gra pozwoliła nam awansować po raz pierwszy od 52 lat na Mundial!
W sobotę 16 marca Kobe Bryant wylosuje w kim Polacy zagrają w swojej grupie. Są osoby liczące, że trafimy na USA, czyli „Dream Team”. Ja też nie miał bym nic przeciwko
temu!

Losowanie było bardzo dobre – w pierwszym etapie grupowym zagramy z Wenezuelą, Chinami (gospodarzami) i z Wybrzeżem Kości Słoniowej!

MISTRZOSTWA ŚWIATA W KOSZYKÓWCE CHINY 2019 

Po zwycięstwie z Wenezuelą w sobotę 31 sierpnia w pierwszym meczu mistrzostw, 2 września 2019 wygrywamy 79:76 z gospodarzami – Chinami po dogrywce (7:4 w dogrywce)!!! Awansujemy w ten sposób do najlepszej 16-ki Mistrzostw Świata! 

NASI KOSZYKARZE GRALI BARDZO DOBRZE – BYLI SPOKOJNI I DOWIEZLI TEN WYRÓWNANY, EPICKI MECZ DO KOŃCA!!!!!! 

Wiara CZYNI CUDA – powtarzałem, że wierzę cały czas bezgranicznie w zwycięstwo niezależnie OD CZEGOKOLWIEK. Czuję, że nasi WSPANIALI POLSCY KIBICE NA HALI I PRZED TELEWIZORAMI mieli tak samo! Zresztą wiele razy POLSCY KIBICE PRZEKRZYKIWALI chińską publiczność!!!!!! BRAWO!!!!!!

Graliśmy z sercem, walecznie i zespołowo – było dużych pięknych akcji! Przełamaliśmy się i wygraliśmy z gospodarzami na dużej imprezie mistrzowskiej (wcześniej przegrywaliśmy z Francją na Eurobaskecie we Francji w 2015 roku oraz z Finlandią na Eurobaskecie w 2017 roku). Polecam – Koszykarskie MŚ: na przekór ścianom! Polska pokonała Chiny | Skrót meczu

Moim zdaniem na tym czempionacie globu w koszykówkę, JESTEŚMY W STANIE POKONAĆ KAŻDEGO PRZECIWNIKA. Naszą siłą jest zgrana ekipa, grająca bardzo zespołowo i  wzajemnie motywująca się.

W piątek 6 września zagramy z Rosją, a potem w niedzielę 8 września zagramy z Argentyną.  Jak najbardziej mamy szansę wyjść z drugiej grupy i awansować do najlepszej 8-ki mistrzostw, gdyż w pierwszej fazie grupowej uzyskaliśmy komplet zwycięstw (3 zwycięstwa i zero porażek).

Wiele wskazuje, że w ćwierćfinale trafimy na Hiszpanię lub Serbię. Czuję, że będzie to Hiszpania i zrewanżujemy się jej za porażkę w 1/8 finału Eurobasketu 2015. Wtedy po trzech kwartach remisowaliśmy 55:55, a wygraną Hiszpanii dał niezawodny Pau Gasol, rzucając 6 trójek na 7 prób. 

Jednak Pau Gasola nie ma w składzie Hiszpanii w obecnych mistrzostwach w Chinach. 2 najlepsze ekipy MŚ w największym kraju na świecie z Europy zapewnią sobie automatyczną kwalifikację na Igrzyska Tokio 2020. Jak najbardziej mamy na to szansę!

Już teraz mamy gwarancję (po awansie do 16-ki) udziału w przedolimpijskich turniejach kwalifikacyjnych na te igrzyska.

6 września 2019 WYGRYWAMY 79:74 Z ROSJĄ W DRUGIM ETAPIE GRUPOWYM MŚ W CHINACH I NAJPRAWDOPODOBNIEJ (JEŚLI ARGENTYNA WYGRA DZIŚ Z WENEZUELĄ TO NA 100%) AWANSUJEMY DO ĆWIERĆFINAŁU (1/4 FINAŁU) TYCH MISTRZOSTW!!!!!!!!

Przegrywaliśmy większość meczu, ale czwartą kwartę rozpoczęliśmy od serii 8:1. W pewnym momencie czwartej kwarty wyszliśmy na prowadzenie i już do końca go nie oddaliśmy! Wytrzymaliśmy nerwowo między innymi na linii rzutów wolnych – byliśmy świetni w tym elemencie (w rzutach za 1 punkt).  Zobacz Tak walczą Polacy! Wielka wygrana z Rosją | FIBA MŚ 2019. Polska – Rosja 79:74 [SKRÓT]  

We wtorek 10 września o godz. 15:00 zagramy w Szanghaju z Hiszpanią w ćwierćfinale MŚ Chiny 2019! Stanie się tak, gdyż w niedzielę (8.09.2019) przegraliśmy 65:91 z Argentyną, a tego samego dnia Hiszpania ograła Serbię (uważaną przez FIBA za faworyta do złota tuż przed reprezentacją USA).

Moim zdaniem, jak najbardziej jesteśmy w stanie wygrać ten ćwierćfinał – to będzie rewanż za 1/8 finału Eurobasketu 2015. Pod koniec meczu z Argentyną trener Mike Taylor oszczędzał naszych najlepszych graczy na ten bardzo ważny mecz. To będzie pierwszy ćwierćfinał Polski w Mistrzostwach Świata – graliśmy w nich też w 1967 roku – jednak tam w ogóle nie było formuły play-off, więc i ćwierćfinału. 

8 września 1967 roku wygraliśmy w Montevideo z Argentyną i zajęliśmy w tamtym czempionacie globu 5 miejsce. Na tych mistrzostwach JAK NAJBARDZIEJ JESTEŚMY W STANIE POPRAWIĆ TAMTEN WYNIK – wygrywając we wtorek z Hiszpanią zapewnimy sobie CO NAJMNIEJ 4 miejsce. 

W pewnym sensie dobrze, że słaba forma rzutowa przyszła na mecz z Argentyną, który w ogóle nie eliminuje nas z dalszej walki o mistrzostwo świata. Trzeba liczyć, że znacznie lepsza forma, między innymi rzutowa, przyjdzie we wtorek 10 września w historycznym dla Polski pierwszym ćwierćfinale Mistrzostw Świata w koszykówkę!

Po porażce z Hiszpanią dwunastoma punktami, walczymy o miejsca 5-8. Zagraliśmy równy mecz z Czechami (drugim „czarnym koniem”). który jednak przegraliśmy. Potem w walce z USA o siódme miejsce, przegrywamy z Amerykanami i zajmujemy ostatecznie 8-me miejsce w czempionacie globu.

Wyprzedziliśmy m.in. Litwę, Włochy, Grecję, Rosję, Brazylię, Wenezuelę, Niemcy, Kanadę i Turcję – TO WSKAZUJE, ŻE TEGOROCZNY MUNDIAL BYŁ BARDZO UDANY DLA POLSKI!!

Hiszpania zdobyła mistrzostwo świata w koszykówce 2019, wygrywając w niedzielę 15 września 95:75 z Argentyną w wielkim finale!

EUROBASKET 2022 Z UDZIAŁEM POLSKI

2 września 2022 roku Polska zaczyna udział w mistrzostwach Europy w koszykówce mężczyzn! Wszystkie mecze grupowe gramy w Pradze – na początek 2 września o 17:30 z Czechami (jedni z gospodarzy), potem 3 września o 14:00 z Finlandią, 5 września o 14:00 z Izraelem, 6 września o 14:00 z Holandią, a 8 września o 21:30 z Serbią. Z grupy wyjdą 4 najlepsze reprezentacje.

Transmisje z imprezy m.in na TVP Sport i na sport.tvp.pl

Strona facebookowa reprezentacji to KOSZ KADRA | Facebook 

Nasza reprezentacja zagra po raz 29-ty w czempionacie Starego Kontynentu. W latach 60-tych XXI wieku zdobyliśmy 3 medale – w tym srebro w 1963 roku. 

Po raz piąty z rzędu w mistrzostwach wystąpią 24 reprezentacje. W składzie reprezentacji jest dwóch graczy Trefla Sopot (pięciokrotnych mistrzów Polski) – Michał Kolenda i Jarosław Zyskowski.

Trzymajmy kciuki za naszą drużynę!! 

Bardzo polecam linkhttps://portal.abczdrowie.pl/woda-z-cytryna-5-powodow-dla-ktorych-warto-ja-pic

Polecam l- https://portal.abczdrowie.pl/zamiast-ciepla-mamy-problem-gwaltowne-zaostrzenie-choroby

Ewangelia Marii Magdaleny

(opracowano na podstawie książki Jeana-Yves’a Leloupa p.t. „Ewangelia Marii Magdaleny”)

EWANGELIA MARII MAGDALENY

Od odkrycia manuskryptów z Nag-Hammadi corpus ewangelii wzbogacił się o fascynujące teksty przypisywane Tomaszowi, Filipowi a nawet Piotrowi. Wśród nich ewangelia Marii jest jedynym tekstem, za którego autora uznaje się kobietę.

Spisana około roku 150 jest cennym świadectwem pierwotnego chrześcijaństwa – tradycji, co której prowadzi nas przekład ortodoksyjnego teologa i filozofa Jeana-Yves’a Leloupa.

Miriam z Magdali, inaczej Maria Magdalena, kobieta będąca pierwszym świadkiem Zmartwychwstania przekazuje w niej tajemne nauki objawione jej w widzeniu. Grzesznica z ewangelii kanonicznych ukazuje się tu jako bliska przyjaciółka Jezusa, której zawierzono słowa nieznane nawet apostołom…

STRONA 7

[Strony 1-6 nie zachowały się.]

1 […] „Czym jest materia?

2 Czy będzie trwać wiecznie?”

3 Nauczyciel odrzekł:

4 „Wszystko, co zrodzone, wszystko, co stworzone,

5 wszystkie cząstki natury

6 zazębiają się i są ze sobą połączone.

7 Wszystko, co złożone, zostanie rozwiązane,

8 wszystko powróci do swoich korzeni,

9 materia powróci do początków materii.

10 Kto ma uszy do słuchania, niech słucha”.

„[…] Czym jest materia?” Zanim postawimy sobie pytania dotyczące sensu świata, jego „jak?” i „dlaczego?”, wypada najpierw zapytać, czym ów świat jest, czy rzeczywiście istnieje, czy stworzony jest po to, by trwać, „czy będzie istnieć wiecznie?”, czy nie jest jedynie złudzeniem?

Zanim zadamy pytanie o przyczyny zła i cierpienia w świecie, trzeba najpierw rozstrzygnąć kwestię, czy ów świat „istnieje”, w jaki sposób i dlaczego…

Nauczyciel odrzekł:

„Wszystko, co zrodzone, wszystko, co stworzone,

wszystkie cząstki natury

zazębiają się i są ze sobą połączone.

Wszystko, co złożone, zostanie rozwiązane,”

Nic nie istnieje „samo w sobie” lub „samo z siebie”, świat jest tkaniną zależności; nie można niczego wyłuskać tak, by zarazem nie uchwycić całej sieci powiązań i wszystkich tworzących ją węzłów. Dotyczy to zarówno materii, jak i ludzkiej natury, cielesności człowieka i poruszających go myśli…

20 „Oto dlaczego pojawiło się wśród was Dobro:

21 złączyło się z elementami waszej natury,

22 by ponownie zjednoczyć się z jej korzeniami”.

Brak przyzywa pełni.

Pragnienie przyzywa Źródła.

Dobro jest przejawem wzniosłej Triady sławionej przez mędrców i świętych: Prawdy, Dobroci i Piękna. Dobro jest ich jednością – wyrazem Jedni w wielości wyrażających się przez nie jakości.

– Czym byłaby dobroć, która nie byłaby także światłem, świadomością i prawdą?

Uległością, przyzwoleniem na wszelkiego rodzaju fanatyzm i inkwizycję.

– Czym byłaby prawda, która nie byłaby także dobrocią, miłością, współczuciem?

Surowością, przyzwoleniem na wszelkiego rodzaju fanatyzm i inkwizycję.

– Czym byłoby piękno, które nie byłoby także wyrazem prawdy i dobroci?

Estetyzmem, przyzwoleniem na wszystko, co lśni, lecz nie oświeca, grą sztucznych ogni.

Dobro jest połączeniem Piękna, Dobroci i Prawdy. Jest Jednią, jest przyzwoleniem na Byt.

23 [Nauczyciel] Mówił dalej:

24 „Oto dlaczego jesteście chorzy

25 i dlaczego umrzecie:

26 winne są temu wasze czyny;

27 czynicie to, co oddala was…

28 Kto potrafi, niech zrozumie”.

komentarz:

Omówiwszy kwestię materii, jej nietrwałości i identyfikacji z nią – Nauczyciel pokazuje konsekwencje niewiedzy i przywiązania:

:Oto dlaczego jesteście chorzy

i dlaczego umrzecie:

winne są temu wasze czyny”.

Choroba, cierpienie, śmierć są konsekwencjami naszych uczynków. Nie można więc oskarżać o to nikogo ani niczego i nie ma sensu rozwodzić się nad światem, materią i człowiekiem, nawet gdyby były złe. Nie! Jak powiedziano, zła nie ma, grzechu nie ma; zło i grzech to „Oskarżyciel”, który jest w nas! Zauważmy, że Ojcowie pustyni, w ślad za Apokalipsą, w owym zaniechaniu oskarżania bliźniego, świata i wydarzeń będą widzieć znak „wyzwolenia”: „Oto umarł oskarżyciel naszych braci”. Oskarżyciel, czyli szatan (heb. przeszkoda), diabolos (gr. ten, który dzieli). Jeżeli w nas umarł, jeżeli nie ma już dlań miejsca, jesteśmy wolni. Nie ma w nas już ani niewolnika, ani ofiary, nie ma więc również tego, który oskarżał by okoliczności. Jest Syn Żywy, który bierze odpowiedzialność za to, co go spotyka, nie wini innych ani też siebie. Obserwuje natomiast, w kontekście powiązania przyczyn i skutków, co mogło doprowadzić go do owego stanu choroby, cierpienia i śmierci. W odnowie postępowania i zmianie swego trybu życia widzi sposób, który być może przyniesie mu poprawę jego sytuacji. Możliwości tej nie oczekuje od nikogo innego. Zbawiciel jest w jego wnętrzu, nigdzie indziej.

Źródło wiedzy, która pozwoli mu zrozumieć to, co go spotyka, jest w jego wnętrzu; nikt nie może mu dyktować ani postawy, ani sposobu zachowania się, za którymi musiałby „ślepo” podążać.

Nauczyciel ceni spostrzegawczość. Jest tym, który otwiera w nas inteligencję, serce i oczy służące im za okno na zewnątrz, na świat, w którym będziemy musieli „jakiś czas”, „jeszcze jakiś czas”, żyć, myśleć, cierpieć, szlochać, śmiać się, kochać…

Słowa Nauczyciela są wymagające, ale przynoszą wyzwolenie; jesteście chorzy – zaniechajcie oskarżania dzieciństwa, rodziców, społeczeństwa, kościoła, „niedobrego świata” itd., nie oskarżajcie również siebie: są to wspaniałe słowa, które znajdujemy w pozostałych ewangeliach:

„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni.

Albowiem jakim sądem sądzicie,

takim was osądzą”.

Obserwujcie, bądźcie uważni i baczcie na to, co możecie zrobić, nie trwońcie czasu, energii i duszy na oskarżenia; jesteście konsekwencją waszych czynów. To przez wasze czyny zmieniacie się i to dzięki nim możecie mieć nadzieję na lepsze życie. Śmierć lub to, co nią nazywacie, także jest konsekwencją waszych uczynków, skoro w bezładnym akcie inteligencji identyfikujecie się z waszym „śmiertelnym ciałem”, z jego śmiertelnymi myślami, emocjami, powiązaniami. Oto skutek lub owoc waszego, jak powiedziano wcześniej, „cudzołożnego” postępowania…

„Czynicie to, co oddala was…”

STRONA 8

1 „Przywiązanie do materii

2 wzbudza namiętność przeciwną naturze.

3 W całym ciele rodzi się troska;

4 dlatego mówię wam:

5 bądźcie w harmonii…<<.

6 A jeżeli trapi was niepokój,

7 niech natchnieniem wam będą

8 wyobrażenia waszej prawdziwej natury.

9 kto ma uczy do słuchania,

10 niech słucha

Oprócz niewiedzy, która byłaby chorobą serca i inteligencji, istnieje przywiązanie będące chorobą pożądania, jego zatrzymaniem lub odrętwieniem, patologicznym skoncentrowaniem na przedmiocie, w którego posiadaniu pożądanie zamierza odnaleźć ukojenie lub zaspokojenie.

Nauczyciel mówi tu o przywiązaniu do materii. Jeżeli przez materię rozumie się wszystko, co złożone i co pewnego dnia zostanie rozwiązane, to nie chodzi wyłącznie o nasze skrawki ziemi, wiejkie posiadłości, skrzynki klejnotów czy konta bankowe. Moga nimi także być osoba lub osoby, stowarzyszenie lub ojczyzna – jeżeli czynimy z nich należący do nas przedmiot. To w tym sensie Jeszua prosi nas na przykład w innych ewangeliach, by w ogóle nie spoglądać na kobietę z pożądliwością, gdyż wówczas nie na kobietę się spogląda, ale na przedmiot możliwej przyjemności lub rozkoszy, pomijając zupełnie Podmiot, którym kobieta ta jest, oraz związek – nieskończenie bardziej bogaty niż fakt posiadania – który mógłby się z ową kobietą zawiązać.

„W całym ciele rodzi się troska”; ciało już to wie, zanim nawet zadamy sobie trud, aby się nad tym zastanowić: jego skarby, jego tak cenne skarby wkrótce zostaną mu odebrane.

Kiedy lekarz mówi umierającemu, że już wkrótce wróci do zdrowia, „ciało ogarnia troska”. Dociera do niego podwójna informacja mogąca wywołac więcej szaleństwa (schizofrenii) i cierpienia niż ukojenia: ciało bardzo dobrze wie, jaki jest jego los, i być może ma prawo oczekiwać innych słów, które nie kierują się wyłącznie do tego, co na skutek swej złożonej natury skazane jest w nim – czy się tego chce, czy nie – na rozwiązanie…

Nauczyciel nie głosi żadnej wiary. Przypomina prawdy oczywiste, trudne do słuchania, ale piękne; przywiązanie, namiętność są przeciwne naturze i do trosk ciała dodają niepokój duszy. Jego celem jest wydobycie nas z tego stanu i sprawienie, byśmy powrócili do swojej prawdziwej natury. Jak powiedzą niektórzy Ojcowie Kościoła: „Nawrócenie się jest powrotem tego, co przeciwne naturze, do tego co jest jej właściwe” (św. Jan Damasceński).

Gdy na jakąś rzecz, krajobraz, osobę spogląda się z miłością, bez przywiązywania się, bez woli zawłaszczania, wówczas widzi się ją lepiej, widzi się jasno; jest to jasne postrzeganie tego, co jest, bez „chęci posiadania”. Dzięki „przyzwoleniu na to, by owa rzecz była tym, czym jest” może się nam objawić Dar. Wszystko zostaje nam ofiarowane choć nic nam się nie należy. Nie zostaliśmy stworzeni po to, aby posiadać, jesteśmy stworzeni po to, aby „być razem z…>>, co pociąga za sobą poczucie odpowiedzialności za wszystkie rzeczy, rozwijające się na ogół poza poczuciem własności.

Scheda po Marii Magdalenie

Poniższy artykuł pochodzi z 47-go numeru Nexusa.

Jego wydawca (Agencja Nolpress) ma stronę internetową zamieszczoną pod adresemhttp://www.nexus.media.pl/

Ich e-mail to nexus@nexus.media.pl

Telefon do Agencji Nolpress to 85 653 55 11

Jeśli kogoś zaciekawiły artykuły „Święty Graal i tajemnica potomków Jezusa” i „Święty Graal i tajemnica potomków Jezusa – dokończenie” to pewnie zainteresuje go poniższy artykuł, który nawiązuje także do bestsellerowej powieści Dana Browna p.t. „Kod da Vinci”. Między innymi Laurence Gardner wyjaśnia, że pierwsze dziecko Jezusa i Marii Magdaleny to nie była Sarah (jak w książce i w filmie „Kod da Vinci”), ale Tamar (Tamar Sarah), co oznacza „palmowy liść”, a Sarah było po prostu izraelskim terminem oznaczającym księżniczkę i te imię nie występowało w I wieku.

Artykuł wyjaśnia także sprawę rzekomego przedstawienia Marii Magdaleny na obrazie „Ostatnia Wieczerza” znajdującym się w klasztorze Santa Maria delle Grazie w Mediolanie. Gdyby Leonardo da Vinci chciał przedstawić żonę Jezusa na obrazie mógł by to zrobić bezkarnie tak jak uczynił n.p. Fro Angelico. Historyczne znaczenie wizerunków Marii Magdaleny w dziełach sztuki czy na malowidłach jest znacznie bardziej wybuchowe, niż to ma miejsce w scenariuszu zaprezentowanym w Kodzie Leonarda da Vinci.

***************************** 

Żona Jezusa, Maria Magdalena, była w początkowym okresie chrześcijaństwa jego najważniejszą postacią, znacznie przewyższającą znaczeniem Piotra i Pawła.

Dziesięć lat temu w książce Bloodline of the Holy Grail (Krew z krwi Jezusa) po raz pierwszy omówiłem ukrywane dane archiwalne dotyczące Chrystusa i Marii Magdaleny oraz znaczenie rodowodu ich potomstwa. Temat ten został podchwycony przez Dana Browna w jego beletrystycznej książce The Da Vinci Code (Kod Leonarda Da Vinci) o wybuchowym i kontrowersyjnym charakterze, która rzuca nowe światło na życie Marii Magdaleny.

W czasie ostatnich dziesięciu lat udało się pozyskać szereg nowych informacji z archiwów klasztornych i templariuszy, które znacznie poszerzają zakres wcześniej opublikowanych danych.

Maria Magdalena jest jedną z najczęściej portretowanych i rzeźbionych klasycystycznych postaci. Artyści i romantycy uwielbiali ją, natomiast kościelny establishment nieustannie ją szkalował. W Nowym Testamencie jest przedstawiona jako sponsor Jezusa, kobieta, którą kochał, bliska towarzyszka jego matki i pierwsza osoba, z którą rozmawiał po zmartwychwstaniu. Mimo to doktryna kościoła głosi, że była ona grzesznicą, co nie przeszkodziło, by ta grzesznica została ostatecznie w roku 1969 uznana za świętą.

Pozycja Marii Magdaleny ma charakter unikalny w historii chrześcijaństwa. Mimo jej wyraźnie drugorzędnej roli w ewangelii w innych tekstach jest przedstawiana jako jedna z czołowych postaci. W rzeczywistości jest najważniejszą postacią chrześcijaństwa, znacznie przewyższającą znaczeniem Piotra i Pawła. Dramat wyłaniający się z watykańskich i klasztornych archiwów dotyczy jej małżeństwa z Jezusem, jej wygnania z Judei w roku 44 n.e. pod zarzutem podburzania i udokumentowanego prześladowania jej potomków przez kolejnych rzymskich cesarzy. Dlaczego Biblia nie zawiera tych faktów? Otóż częściowo zawiera, lecz tych faktów nie naucza się i nie omawia.

Warto tu podkreślić, że mimo istnienia wielu wczesnochrześcijańskich malowideł naściennych w położonych pod ulicami Rzymu katakumbach, najstarsze dotąd odkryte w obiektach położonych na powierzchni wcale nie przedstawiają Jezusa lub jego matki, ale Marię Magdalenę. Jedno z nich zatytułowane Myrrophore (Zwiastun Marii) przedstawia Marię u grobu Chrystusa z alabastronem (naczynie z alabastru, gliny lub szkła przeznaczone na wonności, używane w starożytnej Grecji, Egipcie i Rzymie. – Przyp. tłum.) zawierającym maść. To pochodzące z początku III wieku (na długo przed ustanowieniem Kościoła Rzymskokatolickiego) malowidło zostało znalezione w kaplicy nad rzeką Eufrat w Syrii, skąd w latach trzydziestych XX wieku zostało przeniesione do Galerii Sztuki Uniwersytetu Yale.

Liturgiczne ewangelie nie mówią nic o rodzicach Marii Magdaleny. Mówią o tym natomiast inne teksty historyczne i najistotniejszy w tym przekazie jest jej status cywilny. W ewangeliach, które ze względów strategicznych zostały wykluczone z Nowego Testamentu. W roku 397 n.e. na Radzie w Kartaginie, Maria Magdalena została określona jako żona Mesjasza. Nawet z dokumentów katarskich pochodzących z Prowansji z XIII wieku n.e. jasno wynika, że w kołach gnostycznych była ona „zawsze rozumiana jako żona Jezusa”.

Pewne ustne przekazy, które tego dowodziły, zostały usunięte z Nowego Testamentu przed jego wydaniem, ale szereg innych pozostawiono nietkniętych w ewangeliach i innych księgach kanonu wiary. Nie bez znaczenia są tu relacje z ceremonii ich zaślubin. Nie jest to jednak Kanie, jak sugerowali niektórzy teolodzy, ale znacznie bardziej wyraźny obrzęd namaszczenia sięgający korzeniami tradycji syryjskiej rodziny królewskiej Marii Magdaleny, co potwierdza hebrajski Stary Testament.

Książka Dana Browna Kod Leonarda Da Vinci sugeruje, że Maria pochodziła z linii Benjamina, ale tak nie było. Jej pochodzenie jest znacznie wyższe, wywodziła się z tej samej linii Dawida, co Jezus, z suwerennym rodowodem wiodącym przez panujący w II wieku p.n.e. w Judzie kapłański ród królewski Hasmoneuszy. Dominikańskie i benedyktyńskie zapiski są również zgodne z tym, że pochodzenie Marii Magdaleny ze strony matki wywodzi się z rodzin królewskich Judei, z ze strony ojca z rodzin królewskich Syrii.

Kodzie Leonarda Da Vinci mówi się, że Maria Magdalena i Jezus mieli córkę imieniem Sarah, ale imię to nie występowało w I wieku – był to natomiast izraelski tytuł oznaczający księżniczkę. Imię ich córki (urodzonej w roku 33 n.e.) brzmi Tamar – Tamar Sarah. Imię Tamar znaczy „liść palmowy” i jest identyczne z imieniem, jakie nosiła wymieniana w Starym Testamencie założycielka królewskiego domu Judy i jakie nadano siostrze króla Dawida. Jednak Maria Magdalena i Jezus oprócz córki mieli jeszcze dwóch synów, co potwierdziła dr Barbara Thiering z Rady ds. Badań Teologicznych przy Uniwersytecie w Sydney.

Skąd pochodzą te informacje? O dziwo, większość z nich znaleźć można w tych częściach Nowego Testamentu, które są powszechnie pomijane w naukach serwowanych przez kościelną hierarchię. Są również doskonałe źródła datowane na I wiek n.e. (uściślone przez ojców ruchu chrześcijańskiego), które mówią o brutalnych prześladowaniach, jakich doświadczyła ta linia rodowa.

Po ukrzyżowaniu, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Jezusa kolejni rzymscy cesarze, począwszy od Wespazjana (lata 69-79 n.e.), przesyłali swoim dowódcom wojskowym rozkazy mówiące, że potomków Jezusa i jego rodziny należy ścigać i ścinać im głowy. Wybitni historycy, tacy jak Hegesippos i Euzebiusz odnotowali, że dążono do przerwania kontynuacji tego mesjanistycznego królewskiego domu.

Wydany w roku 70 n.e. (około 40 lat po ukrzyżowaniu) cesarski edykt nakazywał: „rodzinę Dawida należy odszukać, nikt królewskiego pochodzenia nie może ostać sie pośród Żydów”. Kolejne doniesienia mówią, że chociaż wielu członków tej rodziny zostało złapanych, niektórych zwolniono i po „zwolnieniu zostali oni przywódcami Kościoła w ściśle dynastycznym porządku, ponieważ posiadali wrodzone prawa i ponieważ pochodzili z królewskiej rodziny”. Ci prześladowani potomkowie nosili nazwę Desposyni (Następcy Pana).

Archiwum Watykańskie ujawnia, że w roku 318 n.e. delegacja potomków Mesjasza stanęła przed Sylwestrem, biskupem Rzymu. Twierdzili oni, że Nazareński Kościół Jezusa ulega deprawacji i że powinien być zarządzany przez prawowitych potomków rodziny, a nie przez despotyczny imperialny reżym. Oświadczono im jednak, że moc zbawienia nie jest związana z Jezusem, lecz z cesarzem Konstantynem, dla którego zostało „zarezerwowane mesjanistyczne dziedzictwo od początku świata”!

Ciężkie było położenie i dola potomków Jezusa i Marii Magdaleny. Wbrew przekazom historycznym ortodoksyjny kler Rzymu, który wykształcał się od IV wieku n.e., doprowadził do ich odsunięcia. Kiedy Jan Kasjan z Betlejem zakładał w IV wieku zakon Kasjanitów, Maria Magdalena cieszyła się w tym zakonie ogromną czcią i jego członkowie stali się oficjalnymi strażnikami jej grobu. W czasach późniejszych Maria Magdalena została ogłoszona Matką Opiekunką Zakonu Dominikanów i szata graficzna z nią związana w wersji dominikanów, franciszkanów i innych grup zakonnych znacznie różniła się od propagowanej przez Kościół Rzymskokatolicki.

Warto tu zauważyć, że podczas gdy Kościół pomniejszał znaczenie Marii Magdaleny, kardynałowie i biskupi zamówili dodatkową liczbę jej portretów do europejskich kościołów. Trudno było pojąć tego przyczynę, ale na szczęście zachowały się zapiski wyjaśniające, jak i dlaczego do tego doszło, przede wszystkim pochodzące z pracowni renesansowego artysty Rafaela, ucznia Michała Anioła i Leonarda da Vinci, którego w roku 1508 wezwał do Rzymu papież Juliusz II.

Pracownia otrzymała zamówienie na udekorowanie kaplicy poświęconej Marii Magdalenie w rzymskich Kościele Trinita dei Monti. Zamówienie mówiło o namalowaniu nastawy w postaci sceny zmartwychwstania i czterech związanych z Marią Magdaleną ściennych fresków. Modelem do tych fresków była Lukrecja Scanatoria, opisywana jako „unafamossima cortigiana di Roma” („sławna rzymska kurtyzana”). W rzeczywistości była ona ulubioną kochanką samego papieża Juliusza. Inne znane kurtyzany dworu papieskiego z okresu odrodzenia to Masina, Vanozza dei Cattanei, Giulia Farnese, Gaspara Stampa, Veronica Franco i Tullia d’Aragona. Kobiety te żyły w największym papieskim przepychu obdarowywane domami, winnicami i wszelkimi dobrami.

Nie stosując się do celibatu obowiązującego w Kościele, watykańscy hierarchowie prowadzili ekstrawaganckie życie seksualne, ale to nie była nowinka okresu renesansu. Była to scheda kultury papieskiej sięgającej korzeniami do rzymskiego prawa cesarza Teodozjusza z V wieku i Justyniana z VI wieku spisanego w Corpus Juris Civilis (Kodeks Prawa Cywilnego). To właśnie wtedy Marii Magdalenie po raz pierwszy przypisano pozabiblijny status nierządnicy, co w roku 591 ogłosił papież Grzegorz.

Obecnie, jak wynika z kronik, jest już oczywiste, że dokument z roku 591 był manewrem rzymskich hierarchów. Maria stała się kozłem ofiarnym. Była konsekwentnie oczerniana przez Kościół, który przypisał jej żal za grzechy, których nie popełniła. Biskupi traktowali ją jako swoje nie kończące sie źródło rozgrzeszenia – czuli się w pełni rozgrzeszeni z łamania celibatu tak długo, jak długo zamawiali portrety pokutnicy Marii Magdaleny.

W pierwszych wiekach Kościoła Rzymskokatolickiego Jezus został odsunięty na bok, nie był traktowany jako postać o dużym znaczeniu. Od czasów Konstantyna Wielkiego cesarze byli ostatecznymi bóstwami ruchu, pełniąc rolę, którą przejęli papieże po upadku Zachodniego Cesarstwa. W kolejnych wiekach autorytet papiestwa stale spadał i w VIII wieku Kościół był bliski całkowitego upadku.

Kluczowi monarchowie Europy wywodzili się z linii Dawida, a niektórzy z nich pochodzili z bezpośredniej linii potomków Jezusa, Desposynów. Wszystkie wysiłki, by ich zniszczyć (jak opisuje to Euzebiusz, Hegesippos i inni) spełzły na niczym. Jedynym sposobem umożliwiającym dworowi papieskiemu ugruntowanie swojej nadrzędnej roli było przejęcie kontroli nad strukturą monarchii, co w roku 751 udało się zrealizować papieżowi Zachariaszowi.

Bez podawania źródła Zachariasz przedstawił nieznany dotąd dokument, który wyglądał na sporządzony 400 lat wcześniej i opatrzony podpisem cesarza Konstantyna. Głosił on, że papież jest osobiście wyznaczonym przez Chrystusa jego reprezentantem na Ziemi z pałacem, którego ranga znacznie przewyższa wszystkie pozostałe pałace świata. Dokument głosił, że udzielona mu przez Boga godność przewyższa godność wszystkich ziemskich władców i że on, papież, posiada moc i upoważnienie do „wyznaczania” królów i królowych jako swoich podwładnych.

Dokument stał się znany jako Donacja Konstantyna i jego zasady zostały z miejsca wprowadzone w życie. Za jego sprawą monarchia przeobraziła się ze strażnika społeczeństwa we władzę absolutną. Od tego momentu europejscy władcy byli koronowani przez papieża i w ten sposób stawali się sługami Kościoła zamiast ludzi. Zlikwidowane Cesarstwo Rzymskie było już reliktem historycznym i Zachariasz wpadł na pomysł utworzenia Świętego Cesarstwa Rzymskiego kontrolowanego z Watykanu.

Pierwszym posunięciem było zdetronizowanie najbardziej wpływowego domu królewskiego Europy – władającej Galią (Francją) dynastii Merowingów. Ta enigmatyczna dynastia szczycąca się genealogią wywodzącą się od izraelskiego króla Dawida rządziła Frankami od 300 lat. Zgodnie z edyktem cesarza Wespazjana z I wieku n.e. który nakazał: „rodzinę Dawida należy odszukać, nikt królewskiego pochodzenia nie może ostać się pośród Żydów” – Merowingowie nie powinni według Zachariasza w ogóle istnieć. W rezultacie doprowadził do ujęcia i uwięzienia ich króla Childerica III, a następnie do osadzenia w jego pałacu rodziny miejscowych notabli, którzy przyjęli nazwę Karolingów. W całym 236-letnim okresie panowania Karolingów jedynym znaczącym królem był Karol Wielki.

W ten sposób udało się ustanowić nowy zwyczaj i zapoczątkować Święte Cesarstwo Rzymskie. Od tego momentu europejscy królowie byli koronowani przez papieża – w Anglii z jego nominacji nastał arcybiskup Cantenbury. Szkocja pozostała osamotniona w swoim oporze przeciwko tej pokrętnej katolickiej inwazji i jej monarchowie byli kolejno ekskomunikowani.

Donacja Konstantyna jest obecnie we wszystkich encyklopediach świata opisywana jako „największe na świecie fałszerstwo”. Dowód na to został odkryty 500 lat temu, Donacja powołuje się na Nowy Testament według Wulgatyprzełożonej na łacinę przez św. Hieronima, który urodził się w roku 347 n.e. czyli co najmniej 20 lat po rzekomym wydaniu i podpisaniu tego dokumentu przez Konstantyna (różne źródła podają odmienne daty rzekomego wydania Donacji przez Konstantyna. Było to według nich między rokiem 315 a 325 n.e. – Przyp. red.). Co więcej, język Donacji jest typowy dla VIII wieku i nie zdradza żadnych cech podobieństwa ze stylem stosowanym w czasach Konstantyna.

Pierwszym, który w roku 1001 ogłosił Donację oszustwem, był saksoński cesarz Otto III, ale tę sprawę ignorowano aż do XV wieku, w którym włoski lingwista Lorenzo Valla zdecydowanie podważył jej prawdziwość. Doszło do tego, kiedy został zatrudniony przez papieża Mikołaja V do pracy w Bibliotece Watykańskiej gdzie odnalazł Donację i ogłosił, że jest ośmiowiecznym fałszerstwem. Tak czy inaczej, dokument ten umożliwił wprowadzenie nowego stylu papieskich rządów. Było to narzędzie, przy pomocy którego Kościół Rzymskokatolicki zawłaszczył władzę polityczną i po upadku Zachodniego Imperium usunął Desposynów, potomków Jezusa i Marii Magdaleny. Dokument ten stał się podstawowym dokumentem papieskiej dominacji nad całym chrześcijaństwem i jego monarchami.

Kodzie Leonarda da Vinci mówi się, w jaki sposób Leonardo da Vinci umieścił skrycie Marię Magdalenę na swoim malowidle naściennym „Ostatnia Wieczerza” znajdującym sie w klasztorze Santa Maria delle Grazie w Mediolanie. W rzeczywistości tak nie było. To przypuszczenie zostało oparte na przestarzałej koncepcji wysuniętej w roku 1994 na podstawie stanu tego malowidła w postaci, jaka zachowała się po oczyszczeniu go w roku 1954 przez Mauro Pellicciolego.

Kodzie da Vinci mówi się, że w czasie renowacji w roku 1954 malowidło „Ostatnia Wieczerza” zostało „oczyszczone aż do oryginalnej farby położonej przez da Vinci”, jednak nie jest to zgodne z prawdą. Już wtedy było wiadomo, że jedynie jedna piąta oryginalnego obrazu da Vinci pozostała nietknięta i że wszystko było pozacierane przez późniejsze przemalowania i kolejne próby renowacji Pelliccioli jedynie oczyścił powierzchnię i zabezpieczył dzieło przed pleśnią.

Dopiero w roku 1978 właściwej renowacji malowidła dokonał znany konserwator dzieł sztuki dr Pinin Brambilla Barcilon. Renowacja zajęła mu dwadzieścia lat i w tym czasie malowidło nie było dostępne dla zwiedzających. Zostało odsłonięte dopiero w roku 1999, zaś źródło, na które powołuje się Dan Brown w swojej książce, zostało napisane pięć lat wcześniej i nie opierało się na obecnie istniejącej „Ostatniej Wieczerzy”.

Podczas zakończonej w roku 1999 renowacji malowidło rzeczywiście zostało odsłonięte aż do oryginalnej farby Leonarda da Vinci, które by świadczyły, że w miejscu, gdzie znajduje się apostoł Jan, była kobieta. Na przykład łańcuch na szyi okazał się pęknięciem ściany. Domniemany zarys piersi na postaci został spowodowany ciemnymi plamami sztukaterii pochodzącej z wcześniejszych prób uzupełnienia tynku. Ponadto w Bibliotece Ambrosina w Mediolanie znajduje się szkic projektu tej postaci, która jest z całą pewnością podpisana „Jan”, natomiast dwa znane portrety Marii Magdaleny autorstwa Leonarda da Vinci nie mają nic wspólnego z postacią apostoła przedstawioną na „Ostatniej Wieczerzy”.

Gdyby Leonardo chciał przedstawić Marię Magdalenę na „Ostatniej Wieczerzy”, mógłby zrobić to bezkarnie. Postąpili tak inni artyści, na przykład Fro Angelico, który przedstawił Marię Magdalenę jako trzynastego apostoła. Nie było żadnej potrzeby, aby artysta zatrudniony przez dominikanów wprowadzał potajemnie Marię Magdalenę, która od XIII wieku była wiodącą postacią w dominikańskich dziełach sztuki jako Matka Protektora Zakonu.

Kolejny wątek Kodu Leonarda da Vinci sugeruje, że Klasztor Syjonu (stolica kantonu Valais położonego w południowo-zachodniej części Szwajcarii; Sion to nazwa francuska, zaś jej niemiecki odpowiednik to Sitten. – Przyp. tłum.) był siedzibą tajnego zakonu zwolenników Marii Magdaleny, którego początki sięgają czasów wypraw krzyżowych. To jest zupełnie wyssane z palca, ponieważ nie było stałej organizacji o tej nazwie. W różnych czasach były cztery nie związane ze sobą organizacje o podobnych nazwach, z których tylko jedna miała bezpośredni związek z Marią Magdaleną.

W rzeczywistości opis tego stowarzyszenia pochodzący z renesansowych kronik Prieure Notre Dame de Sion jest bardzo odkrywczy. Stowarzyszenie to kierowane przez Rene d’Anjou, króla Neapolu, wymienia różnych europejskich królów i królowe oraz osoby z kół artystycznych, takie jak Giotto di Bondone, Jan Van Eyck, Leonardo da Vinci i inni, jako zagorzałych zwolenników spuścizny po Marii Magdalenie. To właśnie w wyniku ich działań założono eremiczną szkołę La Madelaine de St Baumette w Prowansji oraz  ustanowiono betańskie święta w Marsylii, Tarascon i Aix.

Poza tym to, co pisze Dan Brown, Maria Magdalena jest od stuleci ulubienicą artystów, od Giotta di Bondone poczynając, a na Salwadorze Dali kończąc. Obrazy Marii Magdaleny są często bardzo odległe od biblijnych wizerunków, ale nigdy nie jest ona przedstawiana w sposób złośliwy.

Wizerunki Marii Magdaleny w dziełach sztuki, czy to na malowidłach „Ostatnia Wieczerza”, „Magdalena w Kanie”, czy też innych, są zawsze przedstawiane otwarcie i ich historyczne znaczenie jest znacznie bardziej wybuchowe, niż to ma miejsce w scenariuszu zaprezentowanym w Kodzie Leonarda da Vinci.

Sir Laurence Gardner

Autor powyższego artykułu jest autorem książki Bloodline of the Holy Grail (Krew z krwi Jezusa. Święty Graal i tajemnica potomków Jezusa). 

Strona 4 z 6

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén