Humor

Ze strony http://www.budowniczy.net/humor/humor-szkolny.php:

„Pegaz na biegunach

„Pegaz na biegunach. Humor z zeszytów szkolnych”. Zebrał Józef Bułatowicz. Młodzieżowa Agencja Wydawnicza. Warszawa 1989.”

Wybrane fragmenty:

„Chłop wolał iść gdzieś pod drzewo, byle nie robić u pana.

Człowiek jest ssakiem, bo nie znosi jajek, a jeśli, to je zjada.

Kajetan Koźmian przez 25 lat gładził swój język.

Robinson z Piętaszkiem wkrótce zaludnili bezludną wyspę.

Kazimierz Wielki chciał zamurować całą Polskę.

Główny wątek „Zemsty”: Spur o mór.

Jan Kochanowski pisał pod lipą, gdzie mieszkał.

Mickiewicz urodził się w latach 1789 – 1855.

W lutym 1828 roku, Konrad Wallenrod uzyskawszy zezwolenie cenzury przyszedł na świat.

Stolnik po śmierci zdołał jeszcze palcem wskazać zabójcę.

Wokulski spotkał Izabelę na spacerze w łazience.

Rej powiedział, że Polacy nie gęsi, ale gęgać umieją.

Jagna całe życie robiła na pierzynę.

Skrzetuskiemu na myśl o Helenie posiwiała broda.

Chopin już od dawna nie żyje, ale jego muzyka nadal prześladuje wielkich pianistów.

Jak strażacy zobaczą ogień, to sikają.

Trasę pokonali w trzy godziny i sześćdziesiąt minut.

Z niejednego byłby wielki pisarz, gdyby umiał pisać.

Pod broń powołano całą młodzież – od 16 do 60 lat.

W Średniowieczu drogi były tak wąskie, że mogły się minąć najwyżej dwa samochody.

Chłop pańszczyźniany musiał znosić panu jajka.

Serce zdrowego człowieka powinno bić 70 do 75 minut.

Skłodowska była kobietą niespotykanie wytrwałą, o czym świadczy zatruwanie się radem przez wiele lat.

Na klimat Europy wpływa morze, które nas olewa.”

Poniżej śmieszne fragmenty z filmów:

Problem Child-Speak English Lady (z filmu „Kochany urwis”)

The Naked Gun: From the Files of The Polish Squad!:The American National Anthem. (z filmu: „Naga broń: z akt Wydziału Specjalnego”)

problem child (1990)- camp scene HD (z filmu „Kochany urwis”)

Jaś Fasola – Nadciąga Totalny Kataklizm

Jaś Fasola – Odcinek 2 – „Powrót Jasia Fasoli” (szczególnie polecam fragment z królową Anglii! – od 17:28 do końca)

Jaś Fasola egzamin po polsku

Jaś Fasola w Kościele

A tu Shaqtin’ A Fool: Defensive Fail Edition

Czy wiecie, że… zaskakujące odpowiedzi na pytania, jakie stawia przed nami życie codzienne

(opracowano na podstawie książki Petera-Matthiasa Gaede i Jensa Rehlander’a „Kto pompuje powietrze do papryki? Zaskakujące odpowiedzi na pytania, jakie stawia przed nami życie codzienne)

Oto najciekawsze pytania i odpowiedzi na nie z powyższej książki.

Które zwierzę ma trzy serca?

Jedyne istoty żywe, których krew wprawiają w ruch jednocześnie trzy serca, to dziesięciornice o nazwie mątwa (sepia): serce centralne pompuje krew wprost do mózgu i ciała tego głowonoga, a dwa dodatkowe serca, umiejscowione przed skrzelami, dbają o odpowiednio szybki przepływ krwi przez te narządy oddechowe.

Zaopatrywane tak doskonale w tlen, współczesne mątwy mogą bez trudu funkcjonować jako łowcy, podczas gdy ich archaiczny krewniak, łodzik (Nautilus). pozostał padlinożercą. Siła trzech serc zapewnia mątwie nader spokojne tętno: około 40 uderzeń na minutę.

Który z żywych organizmów jest największy?

W sierpniu 2000 roku naukowcy poinformowali o spektakularnym odkryciu: w jednym z lasów w amerykańskim stanie Oregon natknęli się na ogromny grzyb, opieńkę wielką (Armillaria ostoyae). Ten olbrzym rozprzestrzenił się na przestrzeni około dziewięciu kilometrów kwadratowych; jest to teren, jaki zajęłoby 1200 boisk do piłki nożnej!

Kto wyobraża sobie teraz olbrzymią nogę grzyba z gigantyczną czapą, rzucającą cień na całą okolicę, jest w błędzie. Opieńka, podobnie jak wiele innych grzybów, żyje bowiem w większości pod powierzchnią ziemi. Jedynie w niewielkich miejscach spod ściółki leśnej wyglądają małe kapelusiki; są to owocniki. Zawierają one zarodniki, z których rozwijają się nowe grzyby.

Wiek tej matuzalemowej opieńki z Oregonu ocenia się na 2400 lat. Gdyby wydobyć na powierzchnię cały grzyb, razem ze wszystkimi podziemnymi odnogami, jego masa według szacunków naukowców wyniosłaby ponad 100 ton.

Kto właściwie nazwał skaczącego torbacza kangurem?

Nazwę „kangur” zwierzę to zawdzięcza nieporozumieniu językowemu. A było to podobno tak: kiedy pewien badacz z Europy po raz pierwszy ujrzał przed sobą australijskiego torbacza, zapytał tubylca, Aborygena, co za dziwaczne zwierzę. Tamten odparł w swoim języku: „kangaru”, co znaczy po prostu: „nie rozumiem cię”.

Kto nawozi rośliny w lesie deszczowym?

Brzmi to niewiarygodnie, ale takie są fakty: wiatry podzwrotnikowe po obu stronach równika (pasaty) gnają na zachód piach z Sahary, który wchłaniają potem gwałtowne burze nad lasami Amazonii. Z atmosfery wypłukują go natomiast ulewne deszcze. Te cząsteczki pyłu, bogate w materię organiczną, sole mineralne i pierwiastki śladowe, dostają się w ten sposób z Afryki do Ameryki Południowej w olbrzymich ilościach: ponad 500 milionów ton rocznie.

Obieg substancji odżywczych w tropikalnych lasach deszczowych ma wprawdzie charakter zamknięty, mimo to dochodzi do ubytków, które na tak olbrzymich terenach sumują się w znaczne ilości. Kompensuje je piasek z Sahary. Część naukowców przypuszcza, że rozrost południowoamerykańskich lasów deszczowych w ciągu minionych milionów lat zależał od tego, czy powierzchnia Sahary kurczyła się, czy powiększała wskutek zmian klimatycznych.

Jak mucha to robi, że potrafi zawisnąć na suficie pokoju głową w dół?

„Podchodząc do lądowania” na suficie, mucha wyciąga przednie odnóża nad głowę. Po dotknięciu nimi sufitu obraca odwłok tak, aby po wykonaniu częściowego salta pewną podporę znalazły wszystkie odnóża, czyli sześć. Na taki cyrkowy manewr pozwalają muchom lepkie, pokryte włoskami przylgi na nogach.

Ile wody znajduje się we wszechświecie?

Fizycy kosmiczni, którzy nie boją się widoku długiego szeregu zer, oszalowali ilość wody w kosmosie na dziesięć milionów miliardów masy Słońca. Gdyby całą tę ilość można było zgromadzić w jednym naczyniu, wystarczyłoby lekko je przechylić, aby napełnić oceany na Ziemi odpowiednią ilością, czyli ponad 1,4 miliarda kilometrów sześciennych wody.

Dlaczego wskazówki zegarów poruszają się w kierunku od lewej do prawej?

Ponieważ wynalazcy zegara skonstruowali go w taki sposób, aby wskazówki obracały się w tym samym kierunku co „wskazówka” zegara słonecznego na półkuli północnej.

Gdyby wynalazcy zegara żyli na półkuli południowej, gdzie cień zegarów słonecznych przesuwa się od prawej do lewej, dziś zapewne wskazówki wszystkich zegarów obracałyby się w tym właśnie kierunku.

Ta liczba jest doskonała – co więcej: jest to najwspanialsza ze wszystkich liczb doskonałych. Uwzględniali ją w swych poczynaniach Bóg, Mojżesz i Jezus. Ale nie o nią tutaj chodzi, lecz o następną w szyku, ściśle, jak się uważa, związaną z Księżycem.

Tą liczbą jest 28, gdyż Księżyc okrąża Ziemię w ciągu 28 dni. Jest ona następną po 6 liczbą doskonałą, to znaczy równą sumie wszystkich jej dodatnich dzielników: 28 = 1 + 2 +4 + 7+14 (6 = 1 + 2 +3). Liczbę 6 uznawano za najwspanialszą z doskonałych, ponieważ Bóg stworzył świat w ciągu sześciu dni, Mojżesz polecił uprawiać pole przez sześć lat i dopiero potem zostawić je przez rok odłogiem, a Jezus został ukrzyżowany w szóstej godzinie szóstego dnia tygodnia.

Dlaczego byki reagują na czerwone płachty toreadorów?

Barwa płachty nie ma dla byków znaczenia, są one bowiem ślepe na kolory, a więc nawet nie wiedzą, że płachta jest czerwona. Tym, co wywołuje furię zwierzęcia na arenie, jest zapewne samo wymachiwanie mu przed oczami kawałkiem materiału. Czerwień w tym wypadku stanowi sygnał raczej dla widzów, którzy mogą sobie kojarzyć ten kolor z krwią i niebezpieczeństwem.

Dlaczego Kościół katolicki przez stulecia potępiał widelec jako narzędzie diabła?

Dlatego, że pokarm będący darem bożym miał być spożywany wyłącznie palcami – danymi nam również przez Stwórcę. Dopiero w XVI wieku mieszczaństwo osiągnęło pozycję społeczną dość silną, aby móc się przeciwstawić dyktatowi Kościoła. Od tej pory widelec wszedł do powszechnego użytku.

Czy brzuchomówcy mówią brzuchem?

Nie. Tak jak u wszystkich ludzi, u brzuchomówców udział w mowie biorą struny głosowe. Osoby te próbują jednak ograniczyć do minimum ruchy warg, toteż unikają wymawiania głosek wargowych, na przykład „p” lub „m”. Podobnie jak śpiewacy, wykorzystują brzuch jako wzmacniacz siły dźwięku, dzięki czemu głos rozbrzmiewa donośniej.

Skąd się bierze znana cisza przed burzą?

Jednym z możliwych wyjaśnień jest występujący przed burzą spadek ciśnienia powietrza, co – podobnie jak na pokładzie samolotu – zmniejsza zdolność słyszenia. Cicho jest również wewnątrz trąby powietrznej, gdyż wiatr wiejący z ogromną prędkością porywa dźwięk.

Kto pompuje powietrze do papryki?

Pusta komora w papryce to zaprogramowany genetycznie element jej budowy. Owoc rozwija się w zalążni złożonej z wielu zrośniętych owocolistków zawierających zalążki. Początkowo tworzy się w nich parę pustych komór, ale cienkie ścianki między nimi nie dotrzymują kroku szybkiemu wzrostowi ścian zalążni i ulegają rozerwaniu. W ten sposób powstaje jedna duża komora wypełniona powietrzem.

W tkankach rośliny odbywają się dwa przeciwstawne procesy biochemiczne: po pierwsze, fotosynteza (asymilacja), podczas której roślina przyswaja dwutlenek węgla z powietrza, a w wyniku rozkładu wody wytwarza tlen, a po drugie, oddychanie, podczas którego spala się węgiel, zużywając tlen. Gazy, które powstają w obu tych procesach przemiany materii, przenikają przez ścianki papryki na zasadzie wymiany – a więc zarówno do wewnątrz przez pory (zwane szparkami), w błyszczącej skórce owocu, jak i na zewnątrz. Dzięki temu papryka sprawuje swoistą kontrolę nad ciśnieniem gazu wewnątrz swoich owoców, które można nazwać nadętymi jagodami, bo – podobnie jak pomidor, dynia czy ogórek – papryka nie jest strąkiem, lecz zalicza się do jagód.

Budda i kwiat

(opracowano na podstawie książki Henri Brunela „Budda i kwiat”)

„Trzeba opróżnić filiżankę, zanim się ją napełni” rzecze mistrz herbaty. Zebrane w tej książce baśnie i opowieści zen z Japonii. Chin, Indii i Tybetu kryją w sobie myśl znacznie starszą niż chrześcijaństwo. Henri Brunel przystosował ją do naszej wrażliwości, biorąc na siebie rolę pośrednika między Wschodem i Zachodem. Z tego zadania wywiązał się znakomicie. W książce „Budda i kwiat” czytelnik znajdzie zarówno odmienne spojrzenie na świat, jak i bezcenną przyjemność czytania, jaką daje tylko dobra literatura. Szczególnie wtedy, gdy barwne, pełne humoru i czułości opowieści Henri Brunela ilustrują proste szczęście płynące z doświadczania życia. Za pomocą paradoksu i zaskoczenia, której jest mistrzem, autor odkrywa przed nami cudowność ukrytą w codzienności. Czy opowiada o przygodach dwóch wędrownych mnichów, czy o miłości tybetańskiej księżniczki, prowadzi nas do świata pełnego świeżości, jak dzieciństwo.

Wybrane baśnie i opowieści z książki „Budda o kwiat”:

BUDDA I KWIAT (59):

Baśń indyjska

W owym czasie, w VI wieku przed naszą erą, Siddharta, zwany także Gautamą albo Siakjamunim, albo też Przebudzonym, Buddą, kończył osiemdziesiąt jeden lat. Od czasu, kiedy przemówił po raz pierwszy w parku Gazeli w Samath, nieopodal Benares, do tego dnia, kiedy usiadł pod drzewem figowym wiecznego powrotu, minęło sześć dziesiąt lat. Dzisiaj Budda jest stary.

„Późny wieku, oto jesteśmy – i nasz człowieczy krok, który wiedzie ku wyjściu. Plon zebrany, czas ziarno odwiać od plewy i oddać honor klepisku. (…) Wielki wieku, oto jesteśmy. Bierz miarę człowieczego serca!”, wspaniale pisze Saint-John Perse.

Ale Budda…

Niezliczone dni w kurzu i błocie dróg. Zimą, latem. Dni bez końca spędzone na nauczaniu, modlitwie, cierpliwym odpowiadaniu na pytania uczniów… bez końca, bez końca. Tej nocy Budda, przyjąwszy zwyczajną pozycję kwiatu lotosu, pod figowcem, drzewem wiecznego powrotu, nie mówi nic. Każdy w niezmierzonej ciżbie przeczuwa, że szykuje się coś podniosłego. Błogosławiony opuści swoją śmiertelną powłokę. Błogosławiony odchodzi od swoich.

Wtedy wstaje Ananda, ulubiony uczeń.

– Mistrzu – mówi – oto sześćdziesiąt lat przemawiasz do nas, prowadzisz nas, wytłumacz nam teraz sens swojej nauki, zdradź nam swoją tajemnicę!

Budda, siedząc w pozycji lotosu, pod tarczą księżyca, milczy. Pełna napięcia cisza przedłuża się. Pięć tysięcy osób wstrzymuje oddech. Budda niezwykle powolnym gestem zrywa kwiat, zwyczajny polny kwiatek. Ujmuje go delikatnie kciukiem i palcem wskazującym i wolno obraca. Na jego twarzy pojawia się uśmiech. A wszyscy mężczyźni i wszystkie kobiety wydają z siebie westchnienie. Przebudzony, Budda, zamyka tym sposobem cykl swoich ponownych narodzin. Osiąga spokój wiecznego Atmy.

Anicca: niestałość, chwiejność. Wszystko rozmywa się, zamazuje, znika. Wszystkie kształty tracą ostrość, bledną niczym światło żarówek w blasku porannego słońca. Grać w grę życia, nie myląc ekranu z filmem, tego, co wieczne, z tym, co ulotne. Oto, co znaczy „żyć z wdziękiem”.

SZLACHETNY SAMURAJ (21):

Pięknego letniego dnia szlachetny samuraj, łatwy do rozpoznania z uwago na charakterystyczny kok wojownika, metalowe ochranicze na przedramionach, czteroczęściowy gorset i dwa tradycyjne miecze, wchodzi zdecydowanym, lecz spokojnym krokiem do wiejskiej oberży. Mamy wiek XIV, znajdujemy się w jednej z wiosek rozległej wyspy Honsiu. Chmura owadów brzęczy w przegrzanym powietrzu.

********************

Szlachetny samuraj siada, zamawia potrawę z ryżu. Rozpina górną część gorsetu, ostrożnie i z szacunkiem odkłada obydwa miecze. Prócz niego nie ma innych podróżnych. Je, harmonijjnym gestem, precyzyjnie podnosząc pałeczki do ust. W tym momencie dają się słyszeć hałaśliwe głosy. Trzech roninów, bezpańskich1 rycerzy-włóczęgów, bardziej przypominających wprawdzie bandytów z gościńców niż autentycznych samurajów, wkracza do sali. Grubiańsko przywołują oberżystów, żądają sake i poszturchując się, zajmują miejsca. Ich miecze błyszczą. Nagle jeden zauważa milczącego samuraja, który siedzi pochylony nad misą, i dwa wspaniałe, leżące obok niego miecze. Daje znak towarzyszom. Włóczędzy wymieniają porozumiewawcze spojrzenia i naradzają się po cichu. Samuraj jest sam i niczego nie podejrzewa. Oberżysta, który nie jest wojownikiem, nie liczy się. Ich jest trzech. Kładą dłonie na rękojeściach swych mieczy, gotowi w każdej chwili do skoku. W tym momencie szlachetny samuraj podnosi lekceważąco pałeczkę, którą trzyma w prawej ręce i gestem tnącym i czystym, szybkim jak błyskawica: „Ciach, ciach, ciach!”, zabija trzy muchy, które brzęczały mu koło uszu, po czym spokojnie wraca do jedzenia, nie podnosząc już głowy znad potrawy.

Trzej włóczędzy kładą trzy miedziaki na stole i w milczeniu opuszczają oberżę.

********************

Kiedy obdarzony mądrością adept zen wolny jest od pragnienia, próżności, strachu, kiedy jego „ja” uległo zatarciu, kiedy jest otwarty na nieskończoność Atmy wewnątrz siebie – wówczas może zwyciężyć bez miecza, bez szabli, bez walki.

1 Samurajowie składali przysięgę wierności panu feudalnemu, daymio. Po jego śmierci zaliczali się do klasy roninów, bezpańskich rycerzy, którzy często żyli w nędzy (przyp. tłum.).

CESARZ WYBIERA PIERWSZEGO MINISTRA (56):

Pewnego razu byłcesarz, który pragnął wybrać na Pierwszego Ministra najmądrzejszego, najbardziej roztropnego z poddanych. Po serii niełatwych prób ostało się w szrankach tylko trzech rywali:

– Oto ostatnia przeszkoda, końcowe wyzwanie – rzekł do nich cesarz. – Zostaniecie zamknięci w pomieszczeniu. Drzwi będą wyposażone w skomplikowany, masywny zamek. Pierwszy, który zdoła się wydostać, zostanie wybranym!

Dwóch kandydatów, którzy wielce byli uczeni, bez zwłoki zagłebiło się w trudne wyliczenia. Ustawiali w szeregi kolumny cyfr, kreślili zagmatwane szkice i niezrozumiałe schematy, Od czasu do czasu przerywali pracę, badali zamek z wyrazem głębokiego namysłu na twarzy i z ciężkim westchnieniem wracali do swych zadań.

Trzeci siedział na krześle i nie robił nic. Rozmyślał. Nagle wstał, podszedł do drzwi, przekręcił gałkę: drzwi ustąpiły, i wyszedł.

KSIĘŻNICZKA I ŻEBRAK (70):

Baśń tybetańska

Żyjemy na powierzchni istot i rzeczy. Bierzemy udział w pantomimie, odwracając głowę, aby nie widzieć śmierci, która krąży dokoła, która zaczaja się w cieniu. Nigdy w pełni bezpieczni mimo naszych zabawek dla dorosłych, naszych zajęć, przechodzący od daremnego oczekiwania na nietrwałe nasycenia, do błahych przyjemności.

Nadejdzie jednak taki dzień…

W tym nasza nadzieja: nasze małe życie roztopi się w wielkim Życiu. Wejdziemy do krainy Absolutu. Wykonamy niewyobrażalny skok. Odkryjemy, że jesteśmy nieśmiertelni. Zen pozwala nam konkretnie dotrzeć do tej wewnętrznej rzeczywistości. Pomaga nam odnaleźć „ukrytego Boga”, o którym mówią Ewangelie, odkryć w nas Nieskończoność. Zen we wszystkim dostrzega ukryte światło. I tak jest z pełną wdzięku księżniczką z tybetańskiej baśni, która dostrzegła miłość w twarzy czarnej od brudu, i z uroczym księciem w żebraczych łachmanach.

**************

Pewnego razu było w samym sercu Tybetu małe, maleńkie królestwo. Maciupeńkie. Król Ten-Sing miał żonę delikatną jak jedwab i trzy córki piękne jak dzień w rozkwicie. Księżniczki chodziły po kolei czerpać wodę ze srebrnego źródła położonego nieopodal pałacu.

Tego ranka Złoty Liść, najstarsza z księżniczek, przywdziała swą długą, tkaną ze złota suknię, założyła na czoło diamentową ozdobę, dźwignęła na ramię złoty dzban i wzięła do prawej dłoni złoty czerpak. Zbliżając się do źródła, dostrzegła żebraka całego w łachmanach, o twarzy czarnej i zabrudzonej, który leżał nad brzegiem wody. Księżniczka wykrzyknęła:

– Nędzarzu, jak śmiesz brukać swoją obecnością to święte źródło!

– O cudowna młoda dziewczyno, która błyszczysz jak złoto! Wspiąłem się na dziewięćdziesiąt dziewięć gór, szedłem długo w śniegu i chłodzie, i pod palącym słońcem pustyni, aby spotkać trzy najpiękniejsze na ziemi księżniczki. Czy to tu ich królestwo?

– Ty brudny wszarzu! A czy możesz zbierać gwiazdy na niebie? – odparła z ironią księżniczka. – Lepiej odejdź, zanim każę przegonić cię strażom mego ojca!

Żebrak odszedł, smutno zwieszając głowę.

Nazajutrz druga księżniczka, Nefrytowy Liść, przywdziała swą długą suknię z błękitnego jedwabiu, założyła turkusową kolię, dźwignęła na ramię dzban z niebieskiego nefrytu i przyczepiła do paska szmaragdowy czerpak. Tak przystrojona, poszła ona z kolei zaczerpnąć wody ze źródła. Spotkała żebraka leżącego na kryształowych schodach.

– Ooooch! – wykrzyknęła i zmarszczyła swój śliczny nosek w grymasie pogardy i obrzydzenia. – Co tutaj robi ten zarobaczony żebrak?!

– Litości! Promienna młoda dziewczyno, usłyszałem o królestwie Nawabodeng, gdzie żyją trzy księżniczki piękne jak dzień w rozkwicie. Przybyłem z mojego dalekiego kraju w nadziei na spotkanie z nimi. Pokonałem dziewięćdziesiąt dziewięć gór, przekroczyłem sto trzy potoki, cierpiałem głód i zimno…

– Jak śmiesz się do mnie odzywać, nędzny! – przerwała mu brutalnie nefrytowa księżniczka. – Czy możesz uszyć sobie ubranie w chmurach lub złowić księżyc w wodzie, aby uczynić zeń lustro? Odejdź, zanim każę wtrącić cię do lochu strażom mego ojca!

Nieszczęśnik odszedł ze spuszczoną głową.:

Trzeciego dnia najmłodsza księżniczka, Perłowy Liść, ubrała się, aby spełnić swą powinność przy źródle. Włożyła długą białą suknię i perłowy naszyjnik, dźwignęła na ramię dzban z ciemnozielonych muszli ślimaka i ujęła w dłoń czerpak wysadzany drobnymi muszelkami. Kiedy spostrzegła żebraka o czarnej twarzy, odzianego w łachmany, który leżał nieopodal srebrnego źródła, odezwała się cicho

– Młody człowieku biednie ubrany, jesteś chory czy pokonałeś jakiegoś potwora, a może jesteś ranny? Czy mogłabym ci pomóc?

Żebrak, słysząc te miłe słowa, poczuł jak świeża woda rozkosznie spływa na jego serce. Spojrzał na młodą dziewczynę. Była podobna do wróżki. Oczy błyszczały jej jak dwa diamenty, talia była giętka jak bambus, czarne włosy rozlewały się na ramionach niczym wody rzeki Jiqu na żyznych równinach, a jej twarz, o czystości białego kwiatu lotosu, zdradzała pełne dobroci serce.

– Szlachetna pani – rzekł – pochodzę z królestwa Sewacang. W młodości straciłem rodziców, a wyrocznia kazała mi wyruszyć na poszukiwanie królestwa, gdzie żyją trzy księżniczki tak piękne jak dzień w rozkwicie. Przeszedłem długą drogę, doznałem tysiąca niebezpieczeństw. Jestem zmęczony, mam zziębnięte stopy i nogi ciężkie jak kamień. Czy mógłbym w domu twego ojca znaleźć zajęcie jako służący albo stajenny?

Księżniczkę Perłowy Liść poruszyły pełne grzeczności słowa młodego człowieka. Wyjawiła mu, że jest jedną z trzech księżniczek i że wstawi się za nim u króla – swego ojca.

– Moja córko – powiedział król – mam już trzy tysiące dwustu stajennych, dlaczego pragniesz, bym zatrudnił brudnego i obdartego, nikomu nieznanego żebraka?

Młoda i łagodna księżniczka padła ojcu do stóp, trzy razy pokłoniła się czołem do samej ziemi, i tak go błagała:

– Ojcze uwielbiany, mam już piętnaście lat, nigdy cię o nic nie prosiłam, przyjmij, błagam, tego młodego człowieka bez dachu nad głową!

W tym momencie łagodnie wtrąciła się królowa Yiqicaixin, która miała naturę miękką niczym jedwab:

– Mój szlachetny mężu – rzekła – Perłowy Liść jest najbardziej posłuszną spośród naszych trzech córek, zgódź się na to, o co cię prosi, przez miłość do mnie.

Żebrak o czarnej twarzy został stajennym króla.

Czas płynął. Nowy stajenny wspaniale wywiązywał się ze swojego zadania. Udało mu się, grając na flecie, okiełznać czarnego ogiera, którego wszyscy się lękali. Pewnego dnia, gdy rozpętała się straszliwa burza, uratował w górach dzikie konie, które galopowały za nim równie posłusznie, co wody rzeki Yarlungzabo. Księżniczka Perłowy Liść często go odwiedzała. Przynosiła mu jęczmienne placki i pomagała parzyć herbatę. Zawiązała się między nimi głęboka przyjaźń.

Księżniczki Złoty Liść i Nefrytowy Liść zauważyły wybiegi ich siostry. Były oburzone:

– Przyjaźnić się ze stajennym o czarnej twarzy – jakaż to hańba dla naszej rodziny – mówiła Złoty Liść.

– Nasza siostra zawsze miała podły charakter, a to upodabnia ją do nędzarzy i sług – przytakiwała Nefrytowy Liść. – Chodźmy do ojca, niechże ukróci ten skandal!

Kiedy król Ten-Sing dowiedział się o złym prowadzeniu się najmłodszej z córek, wpadł w furię:

– Skoro kochasz żebraka o czarnej twarzy, zamknę cię razem z innymi niewolnikami! Wiedz, że pozwolę ci poślubić tego obdartusa, kiedy koniom wyrosną rogi, a kurom zęby!

– Ojcze – odrzekła zdecydowanie Perłowy Liść – od początku świata kaskady spływają z góry na dół, groszek wyrasta na strączkach, a pióra pawia są niebieskie, choć nikt ich nie barwił. Kocham żebraka, choć nikt nas z sobą nie związał.

A ponieważ król pozostawał niewzruszony, delikatna księżniczka zdjęła swą długą suknię z białego jedwabiu i niebieski jedwabny pasek i odpięła naszyjnik z pereł. Ubrała się w zniszczoną tunikę, opasała się rzemieniem ze skóry jaka i wzięła w dłonie kościany różaniec. Następnie dołączyła do niewolników w budynkach gospodarczych pałacu.

Królowa Yiqicaixin, miękka jak jedwab, nie mogła sprzeciwić się postanowieniom męża. Ale jej serce potajemnie krwawiło. Pewnego wieczoru udała się po kryjomu do stajni. Przyniosła ze sobą szkatułkę z kosztownościami, którą podarowała młodej parze.

– Moje dzieci – rzekła – mogę wam tylko podarować ten ubogi srebrny pierścień i naszyjnik z drobnych perełek. Weźcie je.

I odwracając się do żebraka o czarnej twarzy, dodała:

– Zabierz moją córkę do swojego kraju, pobierzcie się, bądźcie razem niczym masło i herbata. Błogosławię wam.

Żebrak upadł królowej do stóp, przyrzekł czuwać nad księżniczką Perłowym Liściem. Jeszcze tej samej nocy kochankowie ruszyli w drogę.

Wędrowali trzydzieści dni i trzydzieści nocy, śpiąc w jaskiniach, prosząc o odrobinę pożywienia przy drogach. W końcu dotarli do królestwa Sewacang. Perłowy Liść, nieprzywykła do takich trudów, była wyczerpana. Wtedy żebrak o czarnej twarzy powiedział:

– Moja ukochana, udam się wybadać sytuację i oznajmić o naszym przybyciu mojej siostrze, a ty podążysz drogą, którą wskazałem ci kijem.

– O, mój ukochany – rzekła księżniczka – prócz ciebie nie mam nikogo na tym świecie, nie opuszczaj mnie!

– Jesteś mi droższa od moich oczu, od złota ważącego tyle co moje ciało, zaufaj mi i podążaj drogą, którą narysowałem ci tu kijem.

Perłowy Liść sama ruszyła w dalszą drogę. Pytała wieśniaków, pasterzy:

– Czy nie widzieliście żebraka o czarnej twarzy, z kijem w ręce?

Każdy odpowiadał jej miło i grzecznie, a pewien starzec poczęstował ją winem z czarki o srebrzonych brzegach i rzekł:

– Spój, tam w dolinie, gdzie płynie rzeka Jiqu, leży nasza stolica, a na horyzoncie pałac królewski! Nasz książę, który podróżował przez trzy ostatnie lata, właśnie powrócił, i w całym kraju nastało radosne święto!

– Czy w tym kierunku udał się żebrak o czarnej twarzy?

– Tak – odpowiedział starzec. – Przechodził tędy wczoraj wieczorem.

Królewski pałac w Sewacang stał w całej swojej okazałości pomiędzy górami a rzeką. Od szczytu dachów aż do podnóża murów migotał złotem i drogimi kamieniami. W pobliżu świętowały krowy, barany i konie. Nawet. Nawet niebieskie pawie, drozdy i kukułki śpiewały i tańczyły z radości. Księżniczka nie mogła się temu nadziwić.

– Nasz sławny książę powrócił! I całe królestwo ogarnęła radość! – powiedzieli jej mijani ludzie.

Księżniczka, podążając wciąż drogą wskazaną kijem, dotarła do wrót pałacu. Zapukała.

– Czego tu szukasz? – zapytały straże.

– Żebraka o czarnej twarzy, gdyż to tutaj zaprowadziła mnie droga wskazana kijem.

– Wejdź, księżniczko Perłowy Liściu – odpowiedzieli straży, skłaniając się.

Nieśmiała księżniczka, zaskoczona takim przyjęciem, weszła na pałacowy dziedziniec.

Oczekiwało na nią ośmiu służących odzianych w stroje z białego lnu, którzy poprowadzili ją przez długie korytarze aż do rozświetlonej sali; spostrzegła tam kobietę o wyjątkowej urodzie.

– Jestem księżniczką Guisangwangumu, która włada tym królestwem, witam cię, moja droga siostro Perłowy Liściu, a oto mój brat, książę Gangsondundan.

Perłowy Liść aż krzyknęła. Pod uniesionym kirem, jej oczom ukazał się żebrak o czarnej twarzy. Postąpił kilka kroków, trzykrotnie obmył twarz w srebrnej miednicy wypełnionej mlekiem. Wtedy jego oblicze rozbłysło niczym wschodzące słońce. Był tak piękny, tak wspaniały, że księżniczka Perłowy Liść zamarła ze zdumienia, zachwytu i miłości.

Potem wzięli ślub, mieli dużo dzieci i żyli długo i szczęśliwie.

GOBUKI I SMOK (9)

Wszystkie kraje, wszystkie kultury opowiadają, każda na swój sposób, tę samą historię o bohaterze i smoku. To mityczna walka Dobra ze Złem, młodość i odwaga pokonujące straszliwe monstrum, Sprawiedliwość zwyciężająca Potwora. Teraz z kolei zen podejmuje ten wiekowy temat. Ujmuje go jednak inaczej.

*****************

Pewnego razu był sobie młodzieniec biedny, lecz dobrze zbudowany, który słynął z brawury. W tamtych czasach żyło w górach coś w rodzaju smoka, potwór, który zatrzymywał na drodze zdjętych trwogą podróżnych. Wieczorem wieśniacy opowiadali o jego przerażających postępkach. Nikt nie wiedział, jak potwór wygląda, jako że nikt nie wrócił z gór żywy. Gobuki oświadczył, że pójdzie na spotkanie z bestią. Usiłowano mu to wyperswadować, dziewczyna, która go kochała, płakała, zarzucając mu ręce na szyję, jednak nic nie osłabiło jego determinacji ani odwagi. Najbardziej roztropni wieśniacy dostarczyli mu broń: kij i widły. Władca tej krainy dorzucił włocznię i miecz, a pewien żołnierz – ciężką pikę. Tak wyekwipowany Gobuki ruszył sam w góry. Szedł przez trzy dni, w końcu rankiem czwartego dnia zjawił się sam przed wejściem do pieczary, w której żył potwór. Ten wkrótce wyszedł, złorzecząc i ziejąc ogniem. Wyglądał straszliwie. Ale Gobuki stał przed nim śmiało i nie cofnął się ani o krok.

Trwali tak przez kilka chwil, przyglądając się sobie. Czas jakby uległ zawieszeniu, w oczekiwaniu na tragedię. W końcu potwór zawołał:

– Dlaczego nie uciekasz jak inni?

– Nie boję się ciebie – odparł Gobuki.

– Zaraz cię pożrę! – ryknęło monstrum.

– Jak chcesz; zobacz, składam tu na ziemi broń: kij, widły, włócznię, miecz i ciężką pikę żołnierza, Wiem, że mnie nie tkniesz.

– Ale właściwie dlaczego się mnie nie przeraziłeś? – zapytał zdumiony potwór.

– Ja jestem Atma, jestem Rzeczywistością Uniwersalną, jestem tym. Jeśli mnie pożresz, to znaczy, że jesteś szalony, gdyż pożresz samego siebie. Stanowimy jedno. Ale proszę bardzo, jeśli chcesz to zrobić, jestem do twojej dyspozycji.

Oszołomiony potwór zagrzmiał:

– Nie rozumiem nic z tego, co mówisz, ale z tobą wszystko staje się zbyt skomplikowane. Inni uciekają, krzycząc ze strachu, ja ich ścigam, zabijam, pożeram. Wszystko jest proste. A tutaj nie wiem już nawet, co miałbym robić. Dlatego wolę się powstrzymać, myślę, że mój żołądek nie wytrzymałby kogoś takiego jak ty. Proszę cię, zabierz broń i odejdź stąd!

I wycofał się, odrażający i strapiony, z powrotem do swej pieczary.

BYK I STO WOZÓW Z KAMIENIAMI

Baśń indyjska

Legena głosi, że Sakjamuni, Budda, w jednym z poprzednich wcieleń przybrał postać niedużego cielaka. Traktowany miło i z uczuciem przez swego pana, szlachetnego bramina, byczek wyrósł na silnego, łagodnego byka. Pragnął wynagrodzić świętego człowieka i objawił mu się we śnie.

– Panie – rzekł z szacunkiem – zaproponuj zakład swojemu sąsiadowi, bogatemu kupcowi. Zapewnij go, że byłbym w stanie pociągnąć sto wozów wypełnionych kamieniami. Załóż się z nim o tysiąc sztuk złota!

Szlachetny bramin wierzyłw sny. Odnalazł bogatego kupca i przedstawił mu zakład. Sąsiad uznał, że święty człowiek jest albo prostakiem, albo szaleńcem. Był jednak chciwy i pozbawiony skrupułów, więc zgodził się, drwiąc skrycie z naiwności poczciwca.

Wybranego dnia bramin kazał wypełnić sto wozów kamieniami. Zaprzągł byka i chwycił za wodze. Był niespokojny. Zaangażował w ten zakład cały swój majątek; krzyknął teraz:

– Ciągnij, ciągnij, nawet gdybyś miał umrzeć z wysiłku, postawiłem tysiąc sztuk złota, a nie jestem bogaty! Ciągnij! – ryczał i okrutnie smagał zwierzę batem.

Byk napinał mięśnie swoich mocnych barków, ale wydawał się przykuty do ziemi, a wozy nie drgnęły.

– Przeklęty eunuchu! Każę poderżnąć ci gardło i rzucę twoje ścierwo sępom na pożarcie!

Nic to nei pomogło. Sto wozów nie poruszyło się ani o cal. Bramin przegrał zakład. Dał tysiąc sztuk złota kupcowi, który otwarcie z niego szydził. Zrujnowany i pełen wstydu, wszedł do domu i usnął, pogrążony w smutku.

Jeszcze tej nocy byk przyśnił mu się na nowo. I tak przemówił:

– Łagodność, dobroć i miłe słowo są skuteczniejsze niż wyzwiska i razy. Odwołaj się do współczucia, które masz w głębi serca, a wygrasz zakład. Rzuć jeszcze raz wyzwanie i tym razem zapropozuj twojemu sąsiadowi dwa tysiące sztuk złota!

Przebudziwszy się nazajutrz, bramin przypomniał sobie sen. „Z pewnością się ośmieszęm myślał, ale jestem zrujnowany i nie mam już  nic do stracenia.Zresztą, czemu nie spróbować tego zakładu…”. Kupiec wysłuchał go, nie wierząc własnym uszom. „Ten święty człowiek naprawdę jest wyjątkowo głupi, pomyślał, ale tym gorzej dla niego! Dwa tysiące sztuk złota nigdy nie chodzą piechotą!”

I przyjął zakład.

Umówionego dnia załadowano sto wozów ciężkimi kamieniami. Kupiec sprawdził skrupulatnie, czy wszystkie są pełne po brzegi. Byk wyraźnie był wdobrej formie. Wokół szyi miał girlandę z kwiatów, a z samego rana nakarmiono go wonnym ryżem. Kiedy dano sygnał do startu, bramin szepnął mu do ucha:

– Byku, mój przyjacielu, mój drogi Nida-Vasalam zawsze dobrze cię traktowałem od szczęśliwego dnia twoich narodzin. Karmiłem cię dobrą kaszą, pielęgnowałem, chroniłem, podczas gdy ty byłeś tylko małym cielaczkiem na chwiejnych nogach. To dlatego, że mam dla ciebie wiele przywiązania, moje serce pełne jest współczucia i miłośc dla twoich braci…

To powiedziawszy, bramin wdrapał się na pierwszy wóz, lekko klasnął językiem, a byk tytanicznym wysiłkiem… ruszył z miejsca sto wozów i pociągnał je na odległość dwunastu metrów.

************************

Współczucie, życzliwa miłość, otwarcie na bolączki drugiego, to najpiękniejsze ze wszystkich cnót. Mają „charakter magiczny”, jak twierdzi dalajlama. Niemowlę, któremu nazbyt brakuje „mleka czułości ludzkiej”, umiera od tego. Żadna nauka nie przynosi owoców bez zrozumienia, cierpliwości, uczucia. Także umierający potrzebuje. by potrzymano go za rękę. Jesteśmy zwierzętami społecznymi, zależymy jedni od drugich, potrzebujemy ich życzliwości, przyjaźni. Kiedy spacerując po moim miasteczku, napotkam wrogie albo obojętne oblicze, ciemna chmura przesłania mi dzień. Uśmiecham się do wszystkich, wszystkim oferuję moją cichą miłość, nawet tym, którzy odwracają się do mnie plecami. Współczucie jest bowiem cnotą, która wywołuje oddźwięk. Dobro, które czyni drugiemu, zwraca się nam stokrotnie. Współczucie, mówi zen, to skrót do szczęścia. Ale raczej posłuchajcie tej historii…

Bóg kibicuje Sopotowi

Od 2 tysięcy lat opiekują się mną dobrzy i wtajemniczeni Illuminaci, którzy obecnie należą do Klubu Kibica Żółto-Czarni (Klub Kibica Trefla Sopot – męska ekstraliga koszykarzy). W maju 2011 roku ujawnili mi się.

Wcześniej przez wiele lat w ogóle nie znałem Prawdy, że wiedzą, iż jestem Bogiem-Zbawcą i mam pokonać śmierć, żeby ich uratować (i nas z Aną i Lindą oczywiście też) – „Uratuj nas! Mam nadzieję, że mu się uda!” krzyczał w maju 2011 roku jeden z kibiców o przydomku „Jordan” w trakcie wyjazdu do Zgorzelca w półfinale play-off przy stanie 3:3. Uratować, pokonując śmierć z Anastazją  i Lindą(moimi żonami) – złamać moc śmierci we Wszechświecie.

Wcześniej ci ludzie też się mną opiekowali, ale ja nie wiedziałem, że oni zdają sobie doskonale sprawę, że jestem szóstym wcieleniem Jezusa Chrystusa. W 2008 roku, co moim zdaniem, było ich dziełem, przeczytałem w Internecie na jednej ze stron Prokomu Trefla Sopot (dawny Trefl Sopot), że „Bóg kibicuje Prokomowi”.

Wtedy na początku pomyślałem sobie, że chodzi o Boga Wszechmogącego, ale przyszła mi chyba też do głowy myśl, że chodzi o Boga, czyli o mnie, ale doszedłem do tego, że oni TYLKO podświadomie napisali, że Bóg, czyli ja, kibicuje Prokomowi, ale świadomie w ogóle nie zdają sobie z tego sprawy. Teraz już wiem, że dobrze wiedzieli, co piszą.

Teraz trochę o głośnym rozpadzie Prokomu Trefla Sopot na Trefl Sopot i Asseco Arkę Gdynia w sezonie 2009/2010. W tamtym czasie Adam Góral przeniósł BEZ ŻADNYCH KONSULTACJI Z KIBICAMI drużynę Asseco Prokom Sopot do Gdyni, która zaczęła się nazywać Asseco Prokom Gdynia. Tymczasem prezes Trefla, Kazimierz Wierzbicki, stworzył nowy klub – Trefl Sopot, który po wykupieniu dzikiej karty mógł występować w ekstraklasie koszykarzy.

Część kibiców zaczęła kibicować Asseco, a część pozostała w Sopocie. Ja zacząłem kibicować Asseco Prokomowi Gdynia (dawna Asseco Arka Gdynia), co było przeogromnym błędem. Jednak gdybym sam miał podjąć decyzję, to PEWNIE zostałbym kibicem Trefla Sopot, ale mój ojciec, z którym często jeździmy na mecze uważał za oczywiste, że należy kibicować Asseco. Moim zdaniem mnie na 100% w ogóle powinno być w klubie kibica Asseco Prokomu Gdynia (obecnie Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia).

Gdy go pytałem: „Komu będziemy kibicować?” odpowiedział: „Jak to komu. Drużyna przenosi się do Gdyni.” Po przeczytaniu artykułu „Gdzie jest moja drużyna?” powiedział, że jego autor „udaje idiotę? „Nie wie, gdzie jest Pacesas (trener Asseco Prokom Sopot), zawodnicy?”

I kibicowałem, mającej więcej pieniędzy drużynie Asseco, która awansowała do Elite 8 Euroligii, gdzie przegrała 1:3 z Olympiacosem Piraeus. W półfinale Prokom grał z Treflem i wygrał 3:0, ale w jednym meczu była dogrywka. Kiepsko się czułem wracając z Gdyni z drugiego meczu.

W wakacje za namową kolegi z Klubu Kibica Trefla i mojej mamy zdecydowałem się, że będę kibicować Sopotowi. I już przez Wieczność jestem PO STRONIE Trefla Sopotu. Asseco Arka Gdynia jest trzykrotnym mistrzem Polski (2009/2010, 2010/2011, 2011/2012). A Trefl Sopot sidmiokrotnym mistrzem naszego kraju (2003/2004, 2004/2005, 2005/2006, 2006/2007, 2007/2008, 2008/2009 i 2023/2024).

zdjęcie przedstawiające Gintariasa Kadżulisa (Trefl Sopot) i Davida Logana (Asseco Prokom Gdynia)

Gdy był mecz o Superpuchar 2013, wygrany przez Trefla 76:71 z mistrzem Polski Stelmetem Zielona Góra, to w tym meczu Sarunas Vasiliauskas miał 6/8 za 3 (i 20 punktów), a poprzez to, opiekujący się mną Illuminaci, dali mi do zrozumienia (mają możliwość wpływania na przeznaczenie, że on uzyskał 6/8 za 3 – bardzo mnie to fascynuje i wiem, że kiedyś poznam Prawdę, jak oni to robią), że aby doprowadzić do zaniknięcia ego i potem pokonania śmierci muszę pokonać lęk, gdyż liczba „68” symbolizuje dla mnie lęk lub pokonanie lęku.

Gdy nie ma żadnego lęku, w ogóle nie ma we mnie też zła i całego fałszu i ego umiera z braku pożywienia, gdyż żeby żywić się energią ludzkiej świadomości podaje mi lęk, a bez niego w ogóle nie ma się czym żywić.

Anioły

(opracowano na podstawie artykułu „Anioł w codziennym ubraniu” z 236-go (sierpień 2010) numeru miesięcznika Nieznany Świat)

Na początku muszę zaznaczyć, że anioły znajdują się zdecydowanie poza światem nauki. Odrzuca je także świat religii, który uznaje je za rodzaj literackiej metafory. Jednak bardzo wielu ludzi wierzy w ich istnienie. Jedną z nich jest Glennyce S. Eckersley – światowej sławy autorka książek o aniołach i specjalistka od anielskich zjawisk.

Artykuł w najnowszym Nieznanym Świecie to zapis rozmowy między nią, a Wojciechem Chudzińskim z tego czasopisma. W tym wywiadzie specjalistka od aniołów opowiada np. o historii młodego człowieka, który po wielu latach spędzonych w więzieniu (za kilka przestępstw) postanowił całkowicie odmienić swoje życie. Poślubił wspaniałą kobietę i spędził z nią wiele wspaniałych lat.

Niestety później skusił go widok ogromnych pieniędzy należących do jego szefa. Ukradł je mu, a także przywłaszczył sobie  jego samochód, którym uciekł. Po opadnięciu emocji zdał sobie sprawę, że zmarnował swoje życie i zaprzepaścił wszystko, co było mu drogie. Pojechał na wysoki klif i chciał rzucić się ze skały. Wtedy nad falami pojawiło się wielkie, jasne światło. Gdy już do niego dotarło, zobaczył w nim anioła, który wyciągał rękę i powstrzymywał skutecznie skok ze skały. Wtedy doszło do niego, że musi wrócić i naprawić swój błąd.

Wreszcie, po wielu kłopotach i gorących przeprosinach, zarówno żona jak i szef wybaczyli mu kradzież. Na koniec trzeba powiedzieć, że od 15 lat, jakie minęły od tamtego zdarzenia, ów człowiek prowadzi wzorowe i szczęśliwe życie. Moim zdaniem druga szansa od losu została mu podarowana przez anioła, który uchronił go przed samobójstwem. Powinniśmy kochać posłańca (słowo anioł oznacza właśnie „posłańca”), ale zawsze powinniśmy pamiętać, kto go wysłał.

Powyższe zdjęcie pochodzi ze świetnego filmu z Tom’em Hanks’em w roli głównej, który niedawno obejrzałem. W tym filmie nie występują ” anioły” i „demony” jako takie, ale jest tak, że dobre postacie walczą ze złymi. 

W islamie każdy człowiek posiada nie jednego, ale dwa anioły (każdy nad jednym ramieniem). Nazywają się one „aniołami piszącymi”, ponieważ zapisują dobre i złe uczynki człowieka.

Moim zdaniem można powiedzieć, że anioły to po prostu dusze. Pochodzą one od Boga (Nieskończonej Boskiej Miłości), a anioły to „wysłannicy Boga”.

Uważam też, że anioły to także istoty pochodzące z kosmosu. W odcinku „Starożytnych kosmitów” było powiedziane, że opowieść o Jakubie i aniele to klasyczna opowieść o UFO. Gdy ktoś mówi, że anioł zszedł po schodach z nieba, to można powiedzieć, że ze statku kosmicznego wyłoniło się światło do ziemi i ktoś stamtąd zszedł.

Anioły (istoty z kosmosu) wybierały konkretnych ludzi i opiekowały się nimi. Tak było powiedziane w tym odcinku „Starożytnych kosmitów” i zgadzam się z tym.

Sądzę, są też anioły i archanioły, pochodzące od Boga Wszechmogącego, które są jego „posłańcami”.

Wojciech Chudziński mówi o tej teorii. Glennyce S. Eckersley mówi, że trudno jest się jej zgodzić z tym pomysłem, gdyż przy bardzo licznych opowieściach o aniołach, ktoś dostrzegłby statek kosmiczny przed pojawieniem się anioła. Zastanawia się ona natomiast, czy anioły nie mieszkają w jednym z 17 nowych wymiarów, które według fizyków (w tym Stephena Hawkinsa) czekają wciąż na odkrycie.

Według słynnej autorki anioły pomagają nam nawet wtedy, gdy podważamy fakt ich istnienia. Jest ona przekonana, że anioły istnieją w naszym życiu, a znaki tej obecności są obecne wszędzie, tylko my ich nie dostrzegamy.

Bezimienni

Paweł Stasiak śpiewa przebój „Bezimienni”. Poniżej link do tego teledysku – naprawdę warto go zobaczyć!:

Papa D „Bezimienni”

Moim zdaniem, TAK NAPRAWDĘ WSZYSCY LUDZIE I WSZYSTKIE ŻYWE ISTOTY SĄ BEZIMIENNE. Bo fałszu NAPRAWDĘ W OGÓLE NIE MA – ON NAPRAWDĘ W OGÓLE NIE ISTNIEJE. 

Piszę teraz coś dla wszystkich – Polecam Wam gorąco, mając jakiś problem, powierzać go Bogu (Nieskończonej Boskiej Miłości). Ja wtedy myślę dobie coś takiego: „Boże, z bezgraniczną ufnością powierzam Ci zadanie, polegające na tym, żeby… . Z bezgraniczną ufnością powierzam Ci to zadanie z bezgraniczną ufnością ufając w Twoją Moc. Magiczne drzewo – czerwone krzesło.”

Ostatnie zdanie jest związane z serią książek Andrzeja Maleszki o magicznym drzewie. Pierwsza część serii nosi tytuł „Magiczne drzewo – czerwone krzesło”, są także inne części – np. „Magiczne drzewo – cień smoka”. czytam je wszystkie i bardzo mi się podobają! Pod ich wpływem zacząłem dodawać do podanych wyżej afirmacji do Boga – „Magiczne drzewo – czerwone krzesło”.

Chciałbym, aby kiedyś każdy człowiek korzystał z tych afirmacji w celu zmieniania świata na lepsze. Najważniejszą lub jedną z najważniejszych próśb do Boga jest na pewno osiągnięcie przez danego człowieka Nieśmiertelności (Życia Wiecznego). I każdy człowiek na Ziemi może prosić o nią Nieskończoną Boską Miłość.

Podobnie w serii książek Andrzeja Maleszki, dzieci prosiły magiczne krzesło o różne rzeczy i dostawały je. Z mojego doświadczenia powiem, że wielokrotnie korzystałem z podanej afirmacji i bardzo wiele razy uzyskiwałem to, czego chciałem!

I w ten sposób „magiczne drzewo” spełnia prośby. Potrzeba TYLKO i AŻ wiary. Ostateczna tajemnica polega na tym, że NIE MA ŻADNEJ TAJEMNICY. NIE TRZEBA NIC ROBIĆ. TRZEBA TYLKO UWIERZYĆ. 

Dla wielu, to, co najprostsze, jest najtrudniejsze.

Woda alkaliczna – życie bez chorób

WODA ALKALICZNA – ŻYCIE BEZ CHORÓB

Od mniej więcej półtora miesiąca piję regularnie wodę alkaliczną, czyli taką, jaka powstaje w procesie jonizacji (elektrolizy). Polega on na przepuszczeniu przez wodę prądu elektrycznego. Proces zachodzi przy pomocy jonizatora. W naczyniu z elektrodą ujemną (katodą) powstaje zjonizowana woda alkaliczna, a w naczyniu z elektrodą dodatnią (anodą) – woda kwaśna. Ja piję tylko alkaliczną. Kwaśna ma zastosowanie do innych celów.

Na skutek jedzenia przetworzonej żywności i picia różnych napojów (np. coca cola czy alkohol) organizm zakwasza się. Prowadzi to do chorób i starzenia się. 

Coca-cola posiada ORP (potencjał oksydacyjno-redukcyjny) tylko trochę niższy niż 5% kwas octowy (+400 dla kwasu, a +300 do +350 dla coca-coli). ORP określa zdolność (potencjał)  roztworu do przyłączania lub oddawania elektronów. Wartości potencjału utleniania-redukcji (utlenianie nie jest możliwe bez równoczesnej redukcji i odwrotnie; jeśli jedna substancja jest utleniana, tj. uwalnia elektrony, to inna substancja przyłącza te elektrony i redukuje się) są mierzone w miliwoltach (mV). Mogą być ujemne lub dodatnie.

Ujemna wartość ORP wskazuje na to, że roztwór zawiera wolne elektrony, które mogą być oddane, tj. roztwór ma właściwości redukcyjne. Takie właściwości posiada woda alkaliczna, która staje się swego rodzaju dawcą elektronów. Dlatego ta woda posiada właściwości przeciwutleniające.

Płyny z ujemnym ORP uzupełniają brakujące im elektrony, zabierając je z komórek i tkanek.

Ratujmy Naszą Planetę cz.2

ZANIECZYSZCZENIE POWIETRZA

Wstęp

Ziemia otoczona jest atmosferą (zwaną też powietrzem), czyli niewidzialną powłoką gazów. Gazy te są wchłaniane i użytkowane przez rośliny i zwierzęta. Atmosfera co prawda przepuszcza ciepło Słońca, ale zatrzymuje niebezpieczne frakcje jego promieniowania. Żadne życie nie może się obejść bez powietrza.

Zanieczyszczenia, wynikające z działalności człowieka, zagrażają temu źródłu wszelkiego życia. Do atmosfery wydzielane są spaliny samochodowe i gazy przemysłowe, co z wolna zamienia miasta w miejsca niezdatne do życia. W Mexico City powietrze jest tak zanieczyszczone, że tlen sprzedaje się tam na ulicach. Istnieje wiele miejsc na Ziemi, gdzie nawet deszcz nie oparł się zanieczyszczeniom.

Setki substancji zanieczyszczają powietrze, a niektóre z nich mogą poważnie zagrozić zdrowiu. Skutkiem zakłócenia równowagi gazowej w atmosferze mogą być zmiany temperatur na całym świecie i utrata ochronnej funkcji gazów atmosferycznych.

W większej części uprzemysłowionego świata powietrze jest dziś czystsze niż 50 lat temu. Stało się tak dzięki wynalezieniu metod, pozwalających zmniejszyć ilość zanieczyszczeń uwalnianych do atmosfery. Naukowcy kontynuują badania, poszukując dalszych rozwiązań, takich jak np. wyprodukowanie samochodu wydzielającego mniej spalin. Musimy popierać te działania, by zapobiec dalszym szkodom spowodowanym przez postępujące zanieczyszczenie powietrza.

Powietrze wokół nas

Powietrze to mieszanina gazów – głównie azot (78 procent) i tlen (21 procent). Dwutlenek węgla i ozon, czyli inne niezbędne do życia gazy, stanowią zaledwie 1 procent składu atmosfery. Ozon (bladoniebieski gaz, trujący przy bezpośrednim wdychaniu) wysoko w atmosferze tworzy tarczę, skutecznie osłaniającą Ziemię przed szkodliwym promieniowaniem Słońca.

Atmosfera wpływa na wszystko, co dzieje się na Ziemi, nawet na życie w oceanach. Odgrywa ważną rolę nawet w utrzymywaniu w oceanach odpowiedniej ilości wody. Powietrze zawiera bowiem parę wodną, która spada na Ziemię w postaci deszczu i śniegu, zasilając oceany. Część wody morskiej paruje, wracając w ten sposób do obiegu.

Zanieczyszczanie powietrza

Kiedy jakaś substancja dostaje się do środowiska w ilości wystarczającej, by spowodować szkody, nazywamy ją czynnikiem zanieczyszczającym.

Człowiek wytwarza o wiele więcej zanieczyszczeń niż natura może zneutralizować. Wulkany wytwarzają co prawda ten sam dwutlenek siarki, co elektrownie węglowe, lecz wulkany rzadko wybuchają, a poza tym rozsiane są na dużej powierzchni, podczas gdy elektrownie bez ustanku emitują gazy.

Drugi problem jest takim, że wynaleziono substancje, dotychczas w naturze nie występujące. Są szczególnie szkodliwe, gdyż nie istnieją żadne naturalne mechanizmy ich rozkładu.

Spalanie paliw kopalnych

Energia zapewnia nam światło i ciepło, porusza samochody i pociągi, gotuje nasze jedzenie i zasila różne urządzenia. Głównym sposobem jej wytwarzania jest spalanie węgla, ropy i gazu. Bogactwa te, zwane paliwami kopalnymi, powstały ze szczątków prehistorycznych roślin i zwierząt, uwięzionych w ziemi przed milionami lat.

Spalanie paliw kopalnych powoduje zanieczyszczenie powietrza, gdyż zawierają one dwutlenek węgla, przyswojony przez żyjące niegdyś rośliny oraz zwierzęta. Gaz ten zostaje uwolniony w procesie spalania i choć nie jest szkodliwy dla człowieka, pochłania znajdujące się w atmosferze ciepło. Na całym świecie spala się rocznie biliony ton paliw kopalnych, a uwolniony w ten sposób dwutlenek węgla może spowodować niekorzystne zmiany klimatyczne.

W procesie spalania paliw powstają też inne szkodliwe gazy, takie jak wywołujące kwaśne deszcze dwutlenek siarki i tlenki azotu. Ponad 85 procent tych gazów pochodzi właśnie ze spalania paliw kopalnych.

Zadymione miasta

Smog (smoky fog – dymna mgła), stanowiący plagę wielu miast, od Bombaju, po Benxi w Chinach, to mieszanka zanieczyszczonego powietrza, składająca się z tlenków siarki i tlenków azotu, tlenku węgla i innych gazów, wytwarzanych przez fabryki, samochody i elektrownie. Każdy z tych gazów może powodować łzawienie, problemy z oddychaniem, a nawet powstawanie nowotworów.

Są dwa rodzaje smogów. Pierwsze, zwany redukującym, jest rezultatem używania wielu domowych palenisk. Dym z kominów, w połączeniu z zanieczyszczeniami przemysłowymi, tworzy smog, zwłaszcza w czasie chłodnej pogody. Drugi typ smogu, zwany fotochemicznym, powodowany jest głównie przez spaliny samochodowe.

550 milionów pojazdów na świecie stanowi główne źródło gazów tworzących smog. W Atenach skażenie powietrza spalinami stało się tak groźne, że trzeba było zakazać samochodom wjazdu do centrum miasta.

Zatruty krajobraz

Kwaśny deszcz powstaje, gdy uwolnione w wyniku spalania paliw kopalnych czy drzewa tlenki siarki i azotu reagują z wodą z powietrza. Chmury mogą przenosić kwaśny deszcz daleko od miejsca powstania, zanim spadnie on na ziemię.

W Niemczech i Holandii kwaśne deszcze zniszczyły już połowę tamtejszych lasów. Kraje skandynawskie skażone są gazami pochodzącymi znad Wielkiej Brytanii. Kwaśne deszcze zabiły ryby w 80 procentach tamtejszych jezior.

Kwaśny deszcz wpływa też na ludzkie zdrowie. Ludzie mieszkający w okolicy, gdzie często spada taki deszcz, wdychają zbyt wiele niebezpiecznych substancji, co prowadzi do chorób płuc.

Dziura ozonowa

Życie na Ziemi jest uzależnione od warstwy ozonu znajdującej się wysoko w atmosferze. Ozon absorbuje niebezpieczne promieniowanie ultrafioletowe Słońca, które mogłoby poważnie zagrozić żywym organizmom, gdyby dotarło do powierzchni Ziemi.

W roku 1985 naukowcy odkryli, że ilość ozonu nad Antarktyda uległa znacznemu zmniejszeniu. Odkryto także, że uwalnianie do atmosfery pewnego rodzaju zanieczyszczeń, zwłaszcza substancji chemicznych, zwanych freonami, jest przyczyną owej „dziury: ozonowej. Freony to gazy, za pomocą których utrzymuje się niską temperaturę w lodówkach i klimatyzatorach, używa się ich także do produkcji niektórych aerozoli i pianki uretanowej. Unosząc się w atmosferze, freony napotykają promienie słoneczne, pod wpływem których uwalnia się z nich zabójczy dla ozonu chlor. Dziura ozonowa stale się powiększa. Ustalono, iż 1 – procentowy ubytek ozonu powoduje 2 – procentowy wzrost zachorowań na raka skóry, który już dziś stanowi przyczynę 100 000 zgonów rocznie. Promieniowanie ultrafioletowe szkodzi też roślinom, wpływając na zmniejszenie się liści i ogólne karłowacenie. Na nieszczęście ozon, który tyle szkód czyni na poziomie gruntu, nie może się wznieść, by wspomóc warstwę ozonową.

Globalne ocieplenie

Atmosfera umożliwia przetrwanie na Ziemi życia, gdyż utrzymuje przy jej powierzchni odpowiednią temperaturę. Promienie słoneczne przechodzą przez nią, ogrzewając Ziemię, a potem pewne gazy, takie jak dwutlenek węgla czy para wodna, zatrzymują ciepło oddawane przez powierzchnię Ziemi. Nazywa się to efektem cieplarnianym, gdyż gazy te działają na podobnej zasadzie, co szło w cieplarni. Bez nich na naszej planecie byłoby o około 30 stopni chłodniej.

Wypalanie lasów uwalnia do atmosfery jedną trzecią całego dwutlenku węgla wyprodukowanego przez człowieka. Drzewa, płonąc, wydzielają dwutlenek węgla. Prastare tropikalne lasy deszczowe pochłaniały dwutlenek węgla od milionów lat. Dziś są one masowo karczowane, by pozyskać grunty pod uprawę i hodowlę bydła. Wypala się tak wielkie ich obszary, że powstający przy tym dym widoczny jest nawet z kosmosu.

Oczyszczanie powietrza

Poczyniono pewne kroki w celu oczyszczenia powietrza. Wiele państw zażądało, by elektrownie wyposażono w instalacje odsiarczania spali, usuwające z wydostających się na zewnątrz gazów dwutlenek siarki.

W samochodach można zainstalować specjalne katalizatory, zmniejszające zawartość w spalinach tlenków ołowiu i innych zanieczyszczeń. W USA i w krajach Unii Europejskiej katalizatory takie instaluje się we wszystkich nowych samochodach.

W roku 1989 rządy 81 krajów zgodziły się na stopniowe ograniczanie użycia freonów, by chronić warstwę ozonową. W 1992 roku podjęto także międzynarodowe rozmowy na temat ograniczenia emisji dwutlenku węgla.

Jednak biednych regionów, takich jak niektóre kraje Azji i Afryki, nie stać na kontrolowanie zanieczyszczeń. Czasami nawet bogatsze państwa niechętnie wprowadzają kosztowne, choć korzystne dla środowiska technologie. Dlatego wiele jest jeszcze w tej dziedzinie do zrobienia.

Najważniejszym zadaniem, pozwalającym na efektywne oczyszczenie powietrza, jest zmniejszenie naszej zależności od paliw kopalnych w pozyskiwaniu energii. W Islandii całe ciepło, potrzebne mieszkańcom, produkują elektrownie geotermalne. Wykorzystują one gorące skały, znajdujące się pod powierzchnią Ziemi. W ten sposób unika się produkowania dwutlenku węgla.

Lepsza przyszłość?

Elektryczność powinna być wytwarzana w sposób, który powoduje jak najmniejsze zanieczyszczenie powietrza. Można to osiągnąć, wykorzystując siłę pływów fal, wiatru oraz ciepło Słońca. Jednak większość tych metod można zastosować tylko w określonych miejscach, więc by w pełni wykorzystać potrzeby danego regionu i jego możliwości, potrzebne będzie opracowanie kombinacji różnych form pozyskiwania energii.

Są nawet sposoby, by wykorzystać w tym celu ewentualne zanieczyszczenia powietrza. Metan, który powstaje w procesie gnicia szczątków roślinnych, jest gazem cieplarnianym. W niektórych miejscach Europy i USA (także w Polsce) opracowane już zostały pionierskie metody gromadzenia tego unoszącego się nad śmietniskami gazu, z następnie spalania go w celu pozyskania energii.

Kalifornijskie farmy wiatraków łącznie produkują 90% światowej energii pozyskiwanej tą drogą. Kalifornia ma nadzieję rozwinąć produkcję uzyskiwanej dzięki wiatrom energii. Także w Holandii planuje się budowę wielkiej elektrowni, wykorzystującej energię wiatru.

ZAGROŻENIA ŚRODOWISKA

Na całym świecie ludzie zmieniają oblicze Ziemi. Dzikie tereny karczuje się, by pozyskać miejsce pod uprawę, budowę dróg i rozwój miast. Nasze fabryki, samochody i elektrownie zatruwają środowisko, zanieczyszczając je gazami i toksycznymi odpadami.

Żywe istoty przez miliony lat przystosowywały się do przetrwania w określonym środowisku. Kiedy środowiska ulegają zniszczeniu, przyroda nie zawsze jest w stanie zaadaptować się do nowych warunków i w rezultacie działalności człowieka dziesiątkom tysięcy gatunków roślin i zwierząt zagraża wyginięcie.

Niszczenie środowisk może okazać się zgubne także dla ludzi. I tak np. w wyniku karczowania lasów na wyżynach Etiopii tony gleby zostały spłukane, co doprowadziło do nieurodzaju i klęski głodu wśród ludności. Należy pomyśleć także o przyszłości; rośliny oraz zwierzęta to podstawowe źródła żywności i lekarstw. Jeśli dopuścimy do wyginięcia następnych gatunków, być może nigdy się nawet nie dowiemy, jaką wartość mogłyby dla nas przedstawiać.

Środowiska niszczone są wszędzie na olbrzymią skalę. Karczuje się coraz więcej puszcz i lasów, osusza bagna, niszczy obszary trawiaste. Na całym świecie zagrożone są rafy koralowe, zwane lasami tropikalnymi oceanu ze względu na obfitość występującej tam flory i fauny. Musimy natychmiast powstrzymać postępującą zagładę środowisk, tak, by pozostały one dla nas cennym źródłem przyrodniczych zasobów także w przyszłości. 

Eksplozja demograficzna

Liczba ludności świata szybko rośnie. Dzieci są przyszłością świata, lecz nadmierne przeludnienie może doprowadzić do zniszczenia środowisk, gdyż coraz to większe obszary wykorzystuje się, by zapewnić ludziom żywność, surowce i miejsce do życia.

Nowoczesne rolnictwo produkuje dziś dosyć żywności, by nakarmić świat, lecz jeśli liczba ludności będzie dalej rosła, wkrótce jego możliwości mogą okazać się niewystarczające.

Szkody wyrządzane środowiskom

Zwiększająca się populacja potrzebuje więcej domów i przemysłu, zaś potrzeby żywnościowe wymagają zagospodarowywania coraz to większej liczby hektarów pod uprawę. Wynajdywanie ziemi w celu zaspokojenia tych potrzeb często wiąże się z zastąpieniem dzikich środowisk przez obszary zagospodarowane przez człowieka. Ziemie uprawne zajmują już 15 milionów kilometrów kwadratowych powierzchni lądowej świata. Tym samym wszystkie stosunkowo łatwo dostępne obszary zostały już zajęte, jako że olbrzymi procent powierzchni Ziemi zajmują przecież lody, góry i pustynie. Zanieczyszczono wiele uprawianej obecnie ziemi, gdyż rolnicy za wszelką cenę starali się uzyskać jak największe zbiory.

Wiele innych rodzajów ludzkiej aktywności także powoduje zniszczenie powierzchni Ziemi. Drogi, przemysł, kopalnie i tamy wymagają miejsca, a ich budowa powoduje często, że jakieś środowiska znikają lub ulegają zniszczeniu.

Nadmierna eksploatacja

Nadmierna eksploatacja oznacza użytkowanie żywych zasobów przyrody aż do ich całkowitego wyczerpania lub zniszczenia, wykluczającego dalsze ich wykorzystywanie. Zagraża ona środowiskom całego świata. Jeżeli nadmiernie eksploatujemy jakieś żywe zasoby, tracą one naturalną zdolność do samoodnowy, stając się dla nas bezużyteczne w przyszłości.

Jeśli na danym terenie pasie się naraz zbyt wiele zwierząt, trawa nie może odrastać na tyle szybko, by dotrzymać im kroku. A kiedy roślinność przestaje pokrywać glebę, może ona zostać zwiana lub zmyta. A wtedy na pewno nie wyrosną tam już żadne rośliny, co oznacza, że zarówno dzikie zwierzęta, jak bydło pozostaną bez paszy, tracąc swoje środowisko.

Oceany także eksploatowane są zbyt intensywnie. A tymczasem są one przecież dla nas istotnym źródłem żywności. Jednak w ostatnich latach odławia się coraz więcej ryb i to za pomocą urządzeń takich, jak sieci dryfujące (pławnice), które ciągną się kilometrami. Powoduje to poważne zmniejszenie niektórych gatunków ryb. A ponieważ każde żyjące w danym środowisku zwierzę pełni w nim jakąś ważną rolę, wyginięcie jednego gatunku może spowodować zagładę całego systemu.

Produkcja żywności może uszkadzać glebę. Uprawa roli wyczerpuje zapasy substancji odżywczych, zawarte w glebie, a niezbędne roślinom, by mogły rosnąć. Gleba wysycha i jest wywiewana przez wiatr. Stany Zjednoczone tracą w ten sposób co roku ilość ziemi wystarczającą, by zapełnić pociąg o długości 20 obwodów Ziemi. Lasy wycina się, by pozyskać drewno. Jeżeli w górach wycina się więcej drzew niż może w tym czasie odrosnąć, deszcz bez przeszkód zmywać ziemię z nagich stoków, przyczyniając się do powstania osuwisk i powodzi.

Tereny podmokłe

Tereny podmokłe to słone bagna i zarośla mangrowe, położone wzdłuż wybrzeży, a także słodkowodne mokradła i bagna, znajdujące się wzdłuż rzek i jezior oraz wszędzie tam, gdzie ląd jest regularnie zalewany. Są domem dla tysięcy gatunków. Dwie trzecie gatunków zjadanych przez nas ryb morskich uzależnionych jest od przybrzeżnych mokradeł na którymś etapie swego rozwoju. Moczary zapobiegają powodziom, ponieważ przyjmują wodę z rzek, a ich korzenie filtrują ją, wychwytując zanieczyszczenia. I tak np. na Węgrzech ścieki oczyszcza się, przepuszczając wodę przez porośnięte roślinnością bagniska.

Wszędzie na świecie tereny podmokłe są zagrożone. W Afryce wybudowanie zaplanowanych na najbliższą przyszłość systemów nawadniających i zrealizowanie innych projektów, takich jak zapory, zniszczy bogate życie terenów podmokłych.

Lasy

Uczestnicząc w obiegu wody, lasy pomagają w regulowaniu klimatu. Zapobiegają także erozji gleby, gdyż korzenie wchłaniają wodę, a liście powstrzymują intensywność opadów. Lasy są domem wielu ptaków, ssaków, owadów i roślin. Sosny rosnące w Górach Skalistych to najstarsze drzewa świata. Niektóre z nich były młodymi drzewkami już 4500 lat temu.

Lasy od zawsze zaopatrywały nas w drewno i materiały budowlane. Dostarczają nam także owoców i surowców do wyrobu lekarstw. Około jednej czwartej najważniejszych lekarstw świata produkuje się z roślin rosnących rosnących w lasach tropikalnych. Tysiąc lat temu lasy pokrywały połowę ziemskich lądów, dziś jest to zaledwie jedna piąta (stan na 1997 rok). 

Obszary trawiaste

Obszary trawiaste to sawanny Afryki, azjatyckie stepy i prerie Ameryki Północnej. Są to miejsca, w których suche lata, mroźne zimy, częste pożary i obfitość zwierząt roślinożernych nie pozwalają wyrosnąć drzewom. Afrykańskie sawanny zapewniają miejsce do życia lwom, żerafom, zebrom i słoniom, a także bydłu i kozom. Jeżeli tych ostatnich jest zbyt wiele, zjadają trawę szybciej, niż zdąży odrosnąć. Kiedy gleba zostaje ogołocona z roślinności, wiatry i deszcze znoszą wierzchnią jej warstwę. Rośliny nie mają na czym rosnąć i okolica przekształca się w pustynię.

Z powodu pustynnienia jedna piąta mieszkańców świata może zostać bez środków do życia. Chiny i Indie posadziły specjalne „ściany” z drzew, co ma zapobiec powiększaniu się piaskowych wydm. Nadmierny wypas i rabunkowe rolnictwo to główne przyczyny pustynnienia.

Obszary słodkowodne

Wody słodkie zajmują zaledwie 1 procent powierzchni wodnej świata. A jednak żadna forma życia nie może obejść się bez wody. Człowiek nie mógłby bez niej przeżyć. Wiele środowisk słodkowodnych zostało zmienionych przez ludzi. Rzeki zostały przegrodzone, zalewają znajdujące się w pobliżu tereny i niszcząc środowiska żyjących tam zwierząt, jak np. bobrów. Zapory blokują także drogę łososiom, płynącym w górę strumieni, by tam złożyć ikrę. 

Do jezior i rzek wyrzuca się odpady. Na całym świecie ścieki miejskie i płynne odpady z fabryk są wypuszczane do wód, zatruwając je. Rzeka Ganges w Indiach jest niebezpiecznie zatruta nieczystościami ludzkimi i zwierzęcymi. Niektóre odcinki Wisły są tak zanieczyszczone związkami chemicznymi, że nie nadają się nawet do wykorzystania w przemyśle.

Morza i ich wybrzeża

Większość wód na kuli ziemskiej znajduje się w morzach, które pokrywają około trzech czwartych powierzchni globu. Morza od dawna zaopatrywały nas w żywność. Blisko jedna czwarta zjadanego na świecie białka pochodzi z oceanów. Morza zaopatrują nas także w inne zasoby: sól, ropę naftową, metale i piasek.

Ogrom oceanów nie oznacza jednak, że nie mogą one zostać zniszczone. Jeżeli ryby odławia się szybciej niż ich populacja jest w stanie się odradzać, ilość ryb danego gatunku gwałtownie maleje. Naukowcy uważają, iż wiele łowisk było w ostatnich latach nadmiernie eksploatowanych. Zanieczyszczenie ropą, ściekami odpadami przemysłowymi i pestycydami to inne źródło kłopotów. Ścieki wpompowywane do Morza Śródziemnego, stały się przyczyną olbrzymich lokalnych zakwitów glonów, które pobierając cały dostępny w wodzie tlen dosłownie zadusiły wszelkie morskiej życie.

Góry

Szczyty wysokich gór są zbyt chłodne i wietrzne, by życie mogło się tam bujnie rozwijać. Jednakże na położonych niżej stokach żyje wiele doskonale przystosowanych do tych warunków roślin i zwierząt. Górskie kozice i owce odznaczają się olbrzymim poczuciem równowagi, umożliwiającym im wspinanie się na  niedostępne występy skalne. Rośliny rosną nisko przy gruncie, co zabezpiecza je przed zimnym, wysuszającym wiatrem. 

Lasy, pokrywające góry, wchłaniają deszcze, uwalniając stopniowo wodę, by napełniła znajdujące się niżej rzeki i potoki. Wycinanie tych lasów prowadzi do gwałtownego jałowienia stoków, co ma katastrofalne skutki. Połowa drzew, porastających niegdyś stoki Himalajów w Nepalu, została wycięta, co doprowadziło do osunięć się ziemi, pod którą pogrzebane zostały całe wioski. Podczas okresowych ulewnych deszczów zdarzają się tu powodzie. Ostatnio rząd Nepalu próbuje odwrócić ten proces, płacąc ludziom za sadzenie drzew i sianie trawy, co ma powstrzymać erozję.

Najbardziej znanymi górami Europy są Alpy. Koziorożce alpejskie niegdyś zagrożone wyginięciem, zostały w porę wzięte pod ochronę i dziś duża ich liczba pasie się  spokojnie na stokach.

Ratowanie środowisk

Na całym świecie wzrasta zainteresowanie ochroną środowiska. Wielu ludzi apeluje o przekształcenie nie skażonych jeszcze cywilizacją miejsc w rezerwaty przyrody, w których można by otoczyć ochroną środowiska i zamieszkujące je rośliny i zwierzęta. Dziś rezerwaty zajmują około trzech procent powierzchni świata.

Rezerwaty są bardzo pożyteczne. Pozwalają uchronić od zagłady wiele gatunków. Jednak ochrona środowisk nie może powieść się bez współpracy lokalnych społeczności. Wiele krajów ustanowiło ostatnio rezerwaty przynoszące korzyści tubylczej ludności. Nowa Gwinea na przykład objęła ochroną swoje obszary podmokłe, pozwalając jednocześnie miejscowej ludności prowadzić tradycyjny tryb życia, o ile nie wyrządza to szkody rezerwatowi. Powstrzymanie nędzy spowoduje, że ludzie biedni nie będą musieli mieć już tak dużo dzieci, co wpłynie z kolei przyczyny utraty środowisk: przyrostu liczby ludności.”

Polecam link, który tu podaję – https://lepiej.tauron.pl/styl-zycia/jak-oszczedzac-wode-12-sposobow/ Są to sposoby na oszczędzanie wody w związku z ochroną środowiska (dla mnie przede wszystkim liczy się ekologia), ale też ze względów ekonomicznych. 40% wody przypadającej na całe gospodarstwo domowe zużywamy w łazience, 10% w kuchni, a pozostałe 50% przeznaczamy na pranie, sprzątanie ogrodu, itd.

Zachęcam do oszczędzania wody (ze względów ekologicznych).

Kolorowe potrawy chronią wzrok

(opracowano na podstawie artykułu Elżbiety Bielińskiej „Kolorowe potrawy chronią wzrok” z 235-go (lipiec 2010) numeru miesięcznika Nieznany Świat)

Jedną z głównych przyczyn ślepnięcia ludzi powyżej pięćdziesiątki jest zwyrodnienie plamki żółtej w oku. Można temu zapobiec, a nawet doprowadzić do cofnięcia się choroby, ale należy jeść kilka razy w tygodniu szpinak, brokuły, kapustę i inne zielone warzywa oraz ryby morskie.

Aż 81 procent Polaków nigdy nie słyszało o zwyrodnieniu plamki żółtej, związanej z wiekiem (inaczej AMD, z ang.Age-related Macular Degeneration). Jest ona wykrywana co roku u około 250 tysięcy osób w naszym krajuW Polsce ogółem cierpi na nią około 1,9 miliona osób. W Europie z tego powodu choruje 50% pacjentów powyżej 65 roku życia, natomiast liczba chorych na świecie wynosi 50 milionów.

Plamka żółta to bardzo ważna część oka, a jej degeneracja jest związana z uszkodzeniem części siatkówki, która jest odpowiedzialna za centralne, ostre widzenie, a także za prawidłowe postrzeganie barw i kontrastów.

Pacjenci z AMD nie widzą jedynie tego, co znajduje się przed nimi.

Według badań przeprowadzonych przez uczonych jednym z ważnych czynników wpływających na rozwój AMD jest  zbyt niski poziom antyoksydantów: witamin A, C, E i beta-karotenu czy kartenoidów: luteiny i zeaksantyny, a także cynku i selenu. Witaminy A, C i E są odpowiedzialne za usuwanie wolnych rodników oraz nawilżają i odżywiają zewnętrzną powłokę oka i dzięki temu nie ulega ona wysuszeniu. Kartenoidy działają jak wewnętrzne okulary słoneczne. Luteina (żółty barwnik obecny w wielu roślinach) chroni oko przed wolnymi rodnikami, a zeaksantyna przyjmuje energię fali światła niebieskiego i chroni przed uszkodzeniami fotochemicznymi. Oba  te składniki są zdolne utrzymać plamkę żółtą w dobrym stanie.

Chociaż nie możemy zmienić naszego wieku, genów i płci, zawsze możemy zmienić sposób odżywiania na taki, który będzie bardziej dla nas korzystny.

Żeby dostarczyć naszemu organizmowi kartenoidów, powinno się trzy, cztery razy w tygodniu jeść bogate w luteinę zielone warzywa liściaste – jarmuż, kapustę, szpinak, brokuły, zielony groszek i brukselkę.

Dobrze też, aby w naszym jadłospisie znalazły się kukurydza i szafran, które są  dobrym źródłem zeaksantyny. Ryzyko choroby AMD  może zminimalizować spożywanie ryb morskich przynajmniej dwa razy w tygodniu. Kwasy tłuszczowe omega 3 (które te ryby zawierają) działają pozytywnie na naczynia krwionośne i siatkówkę  oka.

Zrobimy coś bardzo dobrego dla naszych oczu,jeśli wzbogacimy dietę w borówki czernice (są w nich zawarte antycyjanozydy, które  mają zdolność do regeneracji części oka odpowiedzialnej za dobre widzenie po zmierzchu).

Zdrowa dieta, przyjmowanie suplementów zawierających luteinę, zeaksantynę, selen, cynk oraz witamin A, C i E, unikanie nikotyny, okresowe badania wzroku u okulisty po ukończeniu 45 lat, noszenie dobranych u optyka, chroniących oko okularów przeciwsłonecznych – mogą skutecznie zapobiec utracie wzroku. (której to obawia się ponad połowa Polaków!)

Trzeba też powiedzieć, że należy unikać jedzenia w barach fast-food’owych chipsów, frytek, przemysłowo produkowanych ciasteczek, zawierających niezdrowe tłuszcze, które mogą doprowadzić do niebezpiecznej, mokrej odmiany choroby AMD.

Dlatego należy unikać szybko przygotowywanej żywności i samemu przygotowywać sobie jedzenie, które będzie dobre dla zdrowia.

O Quetzaelcoatl’u

O QUETZALCEOTL’U

W dzień wiosennej równonocy cień rzucany przez Piramidę Kukulkana w Meksyku wygląda jak wąż, wpełzający od dołu na szczyt tej piramidy. Natomiast w dzień jesiennej równonocy, ten cień wygląda jak wąż, spełzający ze szczytu piramidy na jej dół.

Moim zdaniem Kukulkan to „bóg”, którego można zidentyfikować też jako boga Quetzaelcoetl’a oraz Eskulapa. To „Pierzasty Wąż”, który, według mnie, był bogiem Enkim z opowieści o Ogrodzie Edenie – czyli biblijnym „Wężem”. Natomiast jego brat „Enlil” to biblijny „Pan”.

Obecną inkarnacją „Pierzastego Węża” jest brytyjski książę William. Uważam, że jego żona  – Kate Middleton – także w poprzednich życiach była jego żoną. To po prostu „związane dusze”, które spotykają się w kolejnych wcieleniach. Dotyczy to pewnie wszystkich ludzkich par. 

Dobry bóg Quetzaelcoetl jako Eskulap podarował ludziom medycynę i możliwość leczenia nią wielu chorób. Uważam też, że ten bóg nauczył ludzi wiedzy o liczbach – co one znaczą oraz wymyślił system sześć dziesiętny.

Strona 3 z 6

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén