Sens istnienia Sens istnienia ?Nie wątp nigdy, że mała grupa troskliwych ludzi mogłaby zmienić świat. Tak naprawdę to jedyna rzecz, która go kiedykolwiek zmieniła.? ? Margart Mead ************************************************************* Ta strona internetowa jest dedykowana tym wszystkim, niezależnie od wieku, którzy mają odwagę, żeby stawić czoła Prawdzie i o niej mówić. (This webpage is dedicated to those in all ages who have the courage to face the truth and speak out) Ta strona internetowa została stworzona głównie dlatego, że na Ziemi toczy się obecnie wojna o Duszę Człowieka na tej planecie. ************************************************************* Powyższa sentencja znaczy, moim zdaniem, "Prawdy nigdy nie ma tam, gdzie jej szukasz" Przedstawiam elementy, będące, moim zdaniem, Prawdą: Ktoś kiedyś po rozmowie ze mną zapytał mnie: "Ty myślisz, że jesteś Jezusem?", a ja odpowiedziałem mu: "Ja właściwie tak nie myślę. Ja to wiem". Podpisuję się Neo - postać ta symbolizuje szóste wcielenie Jeszui. W moim życiu wydarzyło się tysiące cudów, ale trzy z nich były najbardziej niezwykłe. Pierwszy był taki, że otworzyłem słownik angielsko-polski liczący około 100 tysięcy haseł na losowej stronie i mój wzrok od razu padł na słowo "one" ("jedyny", "wybrany"), co było znakiem od Boga, że jestem Wybrańcem Boga - w pięciu ostatnich życiach i w tym szóstym. Poza tym z liter słowa "one" można ułożyć wyraz "neo", a Neo to w Matrixie Wybraniec Boga. Drugi zdarzył się na studiach w 2005 roku. Spojrzałem się na zegarek, gdy pani wykładowca mówiła "sens życia" i w tym momencie była 12:12:12. To znak, że byłem na drodze do pokonania śmierci. Kiedyś myślałem, że to znak, że moja dusza po śmierci pójdzie do Boga cieszyć się Wiecznym Szczęściem, ale od 2011 roku wiem, że sensem życia jest pokonanie śmierci i Życie Wieczne i tamten znak znaczył, że jestem na najlepszej drodze do pokonania śmierci. Trzeci cud miał miejsce 2 sierpnia 2011. Po krótkim patrzeniu w słońce zobaczyłem powidok, że piękny gołąb leci od lewej do prawej w górę, czyli do nieba. Moim zdaniem ten gołąb symbolizował mnie jak pokonuję śmierć i osiągam Życie Wieczne. Gołąb leciał do nieba, a niebo z religii chrześcijańskiej symbolizuje Życie Wieczne. Kłamstwem kościelnym jest to, że dusza po śmierci idzie do nieba, czyścca albo piekła. Dusza wciela się w kolejnej inkarnacji w kolejne ciało, a sensem życia jest wyrwanie się z tego cyklu, czyli osiągnięcie Życia Wiecznego. Wtedy już nie trzeba umierać i wcielać się w kolejne ciało. Jest się wyzwolonym z nużącego, niekończącego się cyklu odradzania się w kolejnych wcieleniach. Koło mojego domu przejechał książę William, gdyż jest on wcieleniem Szatana, który oczywiście jest bardzo dobrym człowiekiem i NAPRAWDĘ ZAWSZE NIM BYŁ. William jest synem Jezusa i Diany. Do jajeczka księżnej dodano kod z Całunu Turyńskiego, gdyż dobre siły Illuminati chciały, żeby Wielki Brat - William był dobry. Dzięki temu w ogóle nie było i w ogóle nie będzie III wojny światowej. Szatan to Wąż z biblijnej opowieści o Ogrodzie Eden. Jego wcieleniami był Szatan z czasów życia Marii Magdaleny i Jezusa Chrystusa, Lonshank (z okresu życia Murron i Williama Wallece'a (Bravehearta), szeryf z Nottingham (związany z życiem Lady Marian Dubois i Robin Hood'a), Szatan (wtedy, gdy żyli Kate Phillips Florence i Henry Morley Samuel - pierwowzory fikcyjnych postaci Jacka Dawsona oraz Rose Dawson z "Titanica Jamesa Camerona), Szatan z okresu życia Bruce'a Lee. Wiiliam należy do najwyższej loży masońskiej (Illuminati) i dowiedział się, gdzie żyje szóste wcielenie Jezusa (w Polsce). W odpowiednim momencie inni dobrzy Illuminaci stworzyli u mnie specjalnie fałszywe wrażenie, że są źli i są sługami Szatana i że to oni podali mu mój adres w Polsce. W piątek 8 kwietnia 2011 razem z Kate Middleton William jeździł tylko samochodem koło mojego domu. W nocy z soboty na niedzielę o trzeciej w nocy podjechał pod mój dom i "straszył" przez 3 godziny nie dając mi spać. Natomiast w niedzielę rano przejechał obok mojego domu i pozdrowił mnie ręką, na co ja tak samo odpowiedziałem. Pewna osoba, z która kiedyś regularnie się spotykałem, zapytała mnie kiedyś: "Książę William. I co, przebaczyłeś mu?", a ja odpowiedziałem: "Tak.". Wcześniej w ogóle nie mówiłem jej o mojej walce przez pięć żyć z "Antychrystem". Ta osoba wiedziała od początku, że jestem wcieleniem Jeszui, ale udawała, na co ja się nabrałem. Podobnie, po całym zajściu z Williamem zadzwoniłem do pewnej osoby i powiedziałem, że stało się coś niezwykłego, na co on odpowiedział: "Wiem." Ta osoba należy także do wtajemniczonych Illuminatów i dobrze wiedziała o planie z Williamem i Kate pojawiających się koło mojego domu. Ci dobrzy i oświeceni Illuminaci to osoby, które opiekują się mną od 2 tysięcy lat. W maju 2011 roku w trakcie meczu wyjazdowego Trefla Sopot z Turowem Zgorzelec przy stanie 3:3 ujawnili mi prawdę, że wiedzą kim jestem i że opiekują się mną. Ci ludzie należą do Klubu Kibica Trefla Sopotu i przekazali mi prawdę pośrednio poprzez piosenkę: "Bo ten nasz klub jest niczym Bóg. Kochamy go. Hej Trefl Sopot!" oraz piosenkę: "Dla nas ten klub jest niczym Bóg. Kochamy go, hej Trefl Sopot! W trakcie wyjazdu kobieta, która jest jedną z nich mówiła o mnie: "Nie mów mi, że nie wiem, co mam zrobić z własnym synem". Ta osoba to moja Duchowa Matka Maryja. Z kolei inna kobieta mówiła do mnie w pewnym momencie wyjazdu: "Zobacz kto jest najbardziej smutny". I spojrzałem na dwie osoby, z których jeden to mój przyjaciel z Klubu Kibica, którego znam i wiele razy z nim rozmawiałem, a drugi chłopak też był smutny i przypominał mi króla Roberta de Bruce'a i on był moim zdaniem nim w moim drugim życiu (gdy ja byłem Williamem Wallece'em) i wtedy zdradził mnie i z tego powodu był smutny. Z kolei w innym momencie osoba, która mówiła: "Zobacz kto jest najbardziej smutny" zapytała mnie, po co powstał ten klub? I odpowiedziała sobie: "Żeby pokazać zniewolenie. Trefl wygrywa te mecze, a ty właściwie nic z tego nie masz". Kiedy indziej także ona zapytała mnie: "Co miałeś zrozumieć?", a ja odpowiedziałem: "że rzeczy materialne są nic nie warte, gdy nie ma się tego, co jest najważniejsze (miałem na myśli Prawdziwą Miłość)", a ona odpowiedziała: "dobrze!". Innym razem ktoś (nie zidentyfikowałem kto dokładnie) powiedział o mnie: "Biegał po Osowej" (Osowa to dzielnica Gdańska). Doszło wtedy do mnie, że całe moje życie jestem obserwowany przez ukryte kamery. Oni wiedzą, że jestem Bogiem-Zbawcą i od urodzenia opiekują się mną, a na tym wyjeździe przekazali mi Prawdę, że wiedzą kim jestem. Krótki czas po tym zadzwoniłem do znajomej, z którą kiedyś się spotykałem i zapytałem: "Wie pani o wszystkim?", a ona odpowiedziała "Nie". Gdyby nie było żadnego "wszystkiego", to pewnie odpowiedziałaby: "O jakim wszystkim?". Z kolei w innym momencie chłopak o przezwisku Jordan krzyknął do mnie: "Uratuj nas! Mam nadzieję, że mu się uda". Wiedział, że domyślę się, że uratuj nas znaczy pokonaj śmierć, żeby oni (którzy mają już dosyć kolejnych inkarnacji) mogli też Żyć Wiecznie. Niedługo osiągnę Życie Wieczne i złamię moc śmierci na Ziemi, co znaczy, że zrobię to, co jest równoznaczne ze zbawieniem całego świata. Jednak, żeby to zrobić, potrzebuję mojej żony z poprzednich żyć. Teraz koncentruję się tylko na tym, żeby utrzymywać stan bez żadnego lęku, gdyż wtedy WIECZNOŚĆ ZROBI SWOJE I MOJE EGO UMRZE CAŁKOWICIE Z BRAKU POŻYWIENIA (gdyż, żeby żywić się energią mojej ludzkiej świadomości podaje mi lęk, a jego już w ogóle nie ma, więc psychiczny pasożyt W OGÓLE NIE MA SIĘ CZYM ŻYWIĆ). Wyobrażam sobie, że przede mną jest Wieczność, gdyż mam 36 lat, a Bóg sam powiedział mi w jednej piosence mniej więcej: "W ogóle nie musisz starzeć się, przecież jesteś też jak Ja". Razem z moją żoną na 100% pokonujemy śmierć. "Kto zwycięża innych jest tylko silny. Kto zwycięstwo nad sobą odnosi jest człowiekiem potężnym" NAJTRUDNIEJ JEST WYGRAĆ Z SAMYM SOBĄ ********************************************************** Zrobiłem już strasznie dużo jeśli chodzi o pokonanie śmierci - odnalazłem sens Prawdziwej Miłości także w kontekście pięciu naszych poprzednich żyć, wierzę bezgranicznie, że moje ciało może żyć Wiecznie, uwolniłem się od masy złej energii (po dostaniu w głowę piłką do kosza - przeżywałem koszmar przez około tydzień, bo miałem cały czas straszne zawroty głowy i nudności), wypłakałem dużo zła, które było we mnie, uwolniłem się całkowicie od nienawiści do zła (kiedyś nazywałem to "świętą nienawiścią", ale każda nienawiść prowadzi do zła, całkowicie uwolniłem się od sadomasochizmu (by móc przeżyć największą skrajność w tym względzie przeżyłem prawdziwy koszmar), całkowicie uwolniłem się od ostatniego przejawu lęku, jaki mi został, a wcześniej całkowicie uwolniłem się od lęku przed śmiercią, lęku przed przejawami zła (w tym kosmitami i kosmitami w ciele dzieci - w ogóle nie mam już koszmarnych snów, jakie kiedyś o tym miałem), uwolniłem się od ego, przez które można kogoś zranić (w ogóle nie mam tego fałszywego ego i żadne słowa mnie nie zranią) i całkowicie uwolniłem się od zła w umyśle. Teraz, gdy jestem bez lęku, WIECZNOŚĆ ZROBI SWOJE I MOJE EGO UMRZE CAŁKOWICIE Z BRAKU POŻYWIENIA. Moja żona z pięciu poprzednich żyć pomoże mi pokonać śmierć (największe zło świata) tak samo, jak Ja pomogę Jej stać się Nieśmiertelną. I już niedługo będzie tak jak w wymyślonej przeze mnie zwrotce do piosenki Piaska "Moja nieśmiałość": "Szósta noc, jakieś zło, nie wiadomo co, Zostań tu, popatrz już i biegnijmy stąd,I nie udawaj, bo udawać nie chcesz wcale, Gdy słowo kocham, wciąż na Wieczność tu pisałem". Ludzie przez tysiące lat szukali eliksiru Nieśmiertelności. Według jednej teorii picie wody ze Świętego Graala miało zapewnić Życie Wieczne, co zostało podchwycone w filmie "Indiana Jones: ostatnia krucjata". Ludzie szukali ostatecznej tajemnicy dającej Nieśmiertelność, ale tak naprawdę to ostateczna tajemnica polega na tym, że - NIE MA ŻADNEJ TAJEMNICY. NIE TRZEBA NIC ROBIĆ.TRZEBA TYLKO UWIERZYĆ. Nie trzeba pić wody ze Świętego Kielicha. Wystarczy ją pić z obojętnie jakiej butelki i obojętnie jakiego kubka. Sama wiara w to, że ta woda daje Ci Nieśmiertelność wystarczy, aby właśnie tak się stało. W filmie "Kung fu Panda" ojciec Po (głównego bohatera) mówił: "Muszę ci powiedzieć, że sekret zupy z tajnym składnikiem polega na tym, że nie ma żadnego tajnego składnika. Sama wiara w to, że zupa będzie bardzo dobra wystarczy". I wtedy Po zrozumiał sens tego, że na Smoczym Zwoju nie było NIC. Zrozumiał, że ostateczna tajemnica polega na tym, że nie ma żadnej tajemnicy. Wystarczy uwierzyć. OCZYWIŚCIE SAMO PICIE WODY Z BEZGRANICZNĄ WIARĄ, KTÓRA PRZEKSZTAŁCA SIĘ W BEZGRANICZNĄ PEWNOŚĆ w ogóle NIE WYSTARCZY do osiągnięcia Życia Wiecznego. Poniżej, co trzeba zrobić, by być Fizycznie Nieśmiertelnym. ************************************************************** Pokonanie śmierci (osiągnięcie Życia Wiecznego) to sens życia każdego z Nas. Wtedy kończymy cykl reinkarnacji i nie musimy już umierać i wcielać się w kolejne ciało. Jesteśmy wyzwoleni z nużącego, niekończącego się cyklu odradzania się w kolejnych wcieleniach. Jak osiągnąć Nieśmiertelność (Życie Wieczne)? Żeby osiągnąć Nieśmiertelność (Życie Wieczne) potrzebne są 3 rzeczy: 1. Trzeba odnaleźć Prawdziwą Miłość. Najważniejszym jej przejawem jest gotowość oddania życia za przyjaciół Twoich ("I die for You" - Robin Hood mówi, że za Lady Marian odda nawet swoje życie). Prawdziwa Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie wywyższa się, nie wie, co to nienawiść, gniew, złość - po prostu nie ma w niej żadnego przejawu fałszywego ego. W filmie Robin Hood: książę złodziejów postawę taką prezentuje tytułowy bohater, który jest gotowy oddać swoje życie za ukochaną Lady Marian. Ostateczny sekret bycia mistrzem życia (mistrzem kung fu) polega na byciu wolnym przed lękiem przed śmiercią. U takiej osoby, która, jak Robin, jest w stanie oddać swoje życie za innego człowieka występuje w takim momencie całkowite zaniknięcie świadomości fałszywego ego. Robin Hood (w scenie gdy wpada przez okno do zamku, żeby ratować Lady Marian) jest Prawdziwym Bogiem na Ziemi, gdyż kieruje się tylko Miłością do ukochanej i jest gotowy oddać za nią życie. Z tego też powodu jest całkiem czysty i Bóg go chroni i nie pozwala mu umrzeć. W sytuacji występującej w historii o Robin Hoodzie na miejscu bohatera powinniśmy być w pełni głupi, a w ogóle nie mądrzy. W tej sytuacji, gdy na długiej chuście Robin wpada przez okno ratować swoją miłość, fałszywe ego (ono nie pochodzi od Boga) podpowiada lęk, a Dusza (Prawdziwa Miłość) podpowiada odwagę. Taką odwagę, że Robin jest gotowy oddać życie za Lady Marian. Bohater jest całkowicie ?głupi? ponieważ jest na śmierć zakochany. I na tym polega sens Prawdziwej Miłości, która pokonuje śmierć. Ktoś kto Prawdziwie kocha odda życie za przyjaciela/przyjaciółkę. W tej Prawdziwej Miłości nie ma żadnego lęku, gdyż lęk jest fałszywy i nie pochodzi od Boga. W opisanej sytuacji Robin nie kierował się żadną mądrością, która jest marnością z Biblii (?vanitas vanitatum et omna vanitas? ? ?marność nad marnościami i wszystko marność?). Prawdziwa Miłość w ogóle nie zazdrości, nie szuka żadnego poklasku, nigdy nie wywyższa się, czyli nie ma w niej nic, co pochodzi od fałszywego ego, które wynika z odejścia od Nieskończonej Boskiej Miłości. Jest także Prawdziwa Miłość do samego siebie. Należy bezwarunkowo kochać siebie takim, jakim się jest, nawet z różnymi wadami. W Prawdziwej Miłości do samego siebie nie ma żadnego przejawu fałszu - chodzi o to, że jest zero nienawiści do siebie. Obecnie masa ludzi palących papierosy nie ma Prawdziwej Miłości do siebie, gdyż szkodzą sobie zatruwając płuca nikotyną. Robią to, gdyż nie kochają siebie w pełni. Inne przejawy szkodzenia sobie (alkohol, narkotyki, jedzenie rafinowanego cukru i fast-foodów oraz żywności spod znaku chipsy) to też przejaw tego, że ludzie w pełni siebie nie kochają i dlatego karają się podświadomie jedzeniem i piciem tych produktów Gdy ktoś ma Prawdziwą Miłość do samego siebie, w ogóle nie karze swojego ciała szkodzącymi mu substancjami. Prawdziwa Miłość do siebie to też to, że kochamy siebie w pełni i w ogóle nie dajemy sobą niesprawiedliwie pomiatać. Nigdy nie odgrywamy NIEPOTRZEBNIE roli męczennika/męczennicy, gdy mamy rację, a jacyś ludzie chcą zrobić nam przykrość.W ogóle nie musimy niepotrzebnie cierpieć. zdjęcie przedstawiające Robin Hood'a (Kevin Costner) 2. Całkowite uwolnienie się od złej strony Drugą rzeczą (i przedostatnią) jest to, że musimy całkowicie uwolnić się od zła, które jest fałszywe i wynika z nienawiści. Musimy dogłębnie poznać siebie i uwolnić się od swojej złej strony (fałszywego ego). Najskuteczniejszym sposobem uwalniania się od zła jest płacz. Jest to ?katharsis? ? oczyszczenie duszy z grzechów. Od fałszywego ego pochodzi także lęk i od niego też musimy się całkowicie uwolnić. Od 2 sierpnia 2011 (wtorek), BARDZO DUŻO I BARDZO INTENSYWNIE pracowałem nad całkowitym uwolnieniem się od fałszywego ego (czyli, żeby nie było we mnie żadnego zła ani żadnego lęku oraz CAŁEGO fałszu). Czuję, że całkowicie uwolniłem się od energii sadomasochistycznej oraz, związanej z nią, energii seksualnej. Wiem, że to BARDZO KONTROWERSYJNE, ale jestem na 100% pewny, że seks jest w PRZEOGROMNYM STOPNIU związany ze śmiercią i ponownymi narodzinami, czyli z fałszem. Słowa seks oraz sens są BARDZO PODOBNE i to w ogóle nie jest PRZYPADEK. Gdy nikt nie będzie umierał na Ziemi, też nikt nie będzie się rodził, i WTEDY W OGÓLE NIE BĘDZIE SEKSU NA ŚWIECIE. Poprzez płacz uwolniłem się także od niesprawiedliwego oceniania innych ludzi I KAŻDY MOŻE TO ZROBIĆ, JEŚLI ma taki problem - niesprawiedliwe ocenianie innych. Przez prawie 9 ostatnich lat wykonałem ogromną pracę nad sobą i bardzo niewiele dzieli mnie od WIECZNEGO ŻYCIA z moją żoną z poprzednich żyć, która w moim pierwszym życiu nazywała się Miriam z Magdali lub, jak jest znacznie bardziej znana, Maria Magdalena. 3. Wiara w to, że można żyć wiecznie. Że będą mijały setki, tysiące, miliony, miliardy lat, a My w ogóle nie umrzemy. Trzecia rzecz to wiara w to, że można żyć wiecznie ? że ciało to wytrzyma i nigdy nie zestarzejemy się i nigdy 1nie umrzemy. Tu chodzi jedynie o wiarę ? trzeba jedynie uwierzyć i nic więcej. Obecnie ludzie mają głębokie przekonanie o tym, że muszą się zestarzeć i dlatego tak się dzieje, ale gdy wyrobimy w sobie przekonanie, że jesteśmy wiecznie młodzi, to tak się stanie. Lęk przed śmiercią (myśl, że umrzemy) W JAKIMŚ STOPNIU MOŻE JĄ powodować. Nasze myśli są twórcze i tworzą nasz świat. Gdy będziemy mieli 100% pewność, że jesteśmy Nieśmiertelni tak się stanie. Do tego potrzebna jest także wiara, która, jak wiadomo, czyni cuda. Poprzez stosowanie filozofii kung fu w moim życiu doszedłem ostatecznie do opisanego sensu życia (pokonanie śmierci). Dla człowieka żyjącego Wiecznie cały czas jest Wieczne Teraz. Upływ czasu nie ma dla niego żadnego znaczenia. Ten człowiek jest wiecznie młody i nawet gdy dla świata minie milion lat dla niego będzie nadal Wieczne Teraz. I po kolejnym milionie lat też Wieczne Teraz. I tak przez Wieczność. Prawdopodobnie bardzo odkrywcze jest zdanie: ?Kto zwycięża innych jest tylko silny. Kto zwycięstwo nad sobą odnosi jest człowiekiem potężnym?. Najtrudniej jest wygrać z samym sobą. Poprzedni artykuł