Poniższy artykuł pochodzi z 5-tego numeru Nexusa. 

Jego wydawca (Agencja Nolpress) ma stronę internetową zamieszczoną pod adresemhttp://www.nexus.media.pl/

Ich e-mail to Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Telefon do Agencji Nolpress to 85 653 55 11

  

 

Były oficer korpusu łączności oraz CIA potwierdza, że rząd Stanów Zjednoczonych ukrywa fakty na temat posiadanych przez siebie pojazdów pozaziemskich oraz ciał członków ich załóg.

Kiedy 1 kwietnia 1998 roku w księgarniach w Stanach Zjednoczonych ukazała się moja nowa książka Glimpes of Ither Realities - Volume II High Strageness (Przebłyski innych rzeczywistości - tom 2: wysoka dziwność), dowiedziałam się, że wywołała duże poruszenie w kręgach byłych wojskowych i byłych agentów wywiadu w całym kraju. Twierdzili, że zawarte w niej dokumenty oraz wypowiedzi wojskowych na temat tego, co nasz rząd wie o istnieniu istot pozaziemskich, i ukrywania przezeń tej wiedzy, są prawdziwe.

 

Miesiąc temu w maju, skontaktowałam się telefonicznie z pewną osobą, którą ze względów bezpieczeństwa będę nazywała w dalszej części tego artykułu "Kewper". W latach 1957-1960 człowiek ten służył w stopniu porucznika w korpusie łączności stacjonującym w jednej z baz na południowym wschodzie USA i był koordynatorem CIA na tę bazę. Na dowód, że jest tym, za kogo się podaje, przedstawił świadectwo zwolnienia ze służby DD-214 oraz poświęcony jego osobie artykuł z jednej z gazet z 1956 roku. Jego dane osobowe oraz nazwa bazy, w której służył, zgadzały się z danymi widniejącymi na jego świadectwie zwolnienia ze służby.

 

Mogłabym podać nazwę tej bazy, ale nie zrobię tego ze względu na prośbę, z jaką zwrócił się do Kewpera nadzorujący go przedstawiciel rządu, o czym będzie w poniższym wywiadzie mowa. Ujawnienie jej nazwy mogłoby, jak mu powiedziano , zaszkodzić prowadzonym obecnie z jej terenu tajnym operacjom CIA.

 

 

 

 

 

  

 

W latach 1957-1960 Kewper szkolił oficerów korpusu łączności w zakresie łączności radiowej oraz kryptografii pod fałszywym imieniem i nazwiskiem przydzielonym mu przez CIA. Szef szkoły korpusu łączności pracował w czasie drugiej wojny światowej w Biurze Służb Strategicznych, które w roku 1947 przemianowano na Centralną Agencję Wywiadowczą (CIA). W ramach dodatkowych zajęć poprosił on Kewpera, aby pomógł mu przeanalizować ściśle tajne obserwacje zebrane i opisane przez projekt sił powietrznych Blue Book (Błękitna Księga) zajmujący się badaniem doniesień na temat latających spodków.

 

W czasie naszej pierwszej rozmowy przeprowadzonej miesiąc temu Kewper powiedział, że jego przysięga na dochowanie tajemnicy trwająca 30 lub 35 lat, którą złożył w roku 1960 odchodząc z wojska i CIA, wygasła w roku 1995. Dlatego nie widzi, jak stwierdził, nic złego w rozmowie ze mną o swojej pochodzącej z pierwszej ręki wiedzy na temat "istot pozaziemskich", jak je nazywano w ściśle tajnych dokumentach, które czytał i analizował. Miesiąc temu nie był jeszcze jednak zdecydowany podzielić się swoją wiedzą na ten temat z opinią publiczną.

 

W sobotę, 30 maja, zatelefonowałam do niego ponownie, aby poprosić go o wystąpienie w audycji radiowej godząc się na zachowanie jego prawdziwego nazwiska w tajemnicy. Od roku 1993 prowadziłam audycje radiowe na tematy związane z nauką i ochroną środowiska w stacji radiowej należącej do Chancellor Radio Broadcasting Network. Bardzo mnie zaskoczył, gdy nieoczekiwanie powiedział mi: "Obawiam się, że twoje rozmowy telefoniczne są podsłuchiwane". Wyznał mi, że 25 maja zadzwonił do niego jakiś mężczyzna, który nie przedstawiając się ani nie zwracając się do niego w żaden powszechnie przyjęty sposób zaczął do niego mówić, jak gdyby doskonale wiedział, z kim rozmawia. Kewper zgodził się na wyemitowanie naszej rozmowy, pod warunkiem że usunę z niej wszystko to, o co prosił go jego tajemniczy rozmówca. Wszystkie usunięte z naszej rozmowy szczegóły zostały oznaczone w poniższej transkrypcji za pomocą kwadratowych nawiasów. Rozmowa ta po raz pierwszy wyemitowana została 31 maja 1998 roku w programie Dreamland, a następnie dzień później w nocy z 1 na 2 czerwca w audycji Coast to Coast AM Hosted by Art Bell stacji radiowej North American. Oto, co mi powiedział 30 maja:

 

Howe: Podniosłeś słuchawkę i co usłyszałeś...?

 

Kewper: Nie wymienili nawet mojego nazwiska. Po prostu powiedzieli: "Wiemy, że rozmawiał pan z kimś z Pensylwanii o sprawach, które są ściśle tajne, i będziemy radzi, jeśli w żadnym wywiadzie radiowym lub telewizyjnym nie będzie pan opowiadał o [usunięta nazwa bazy wojskowej], o której wspominał pan w rozmowie telefonicznej, a także o tym, co dzieje się w [usunięta nazwa lotniczej bazy logistycznej CIA]. Zależy nam na tym, ponieważ dziennikarze i różne wścibskie osoby usłyszawszy o tym starałyby sie tam dostać, co mogłoby się dla nich zakończyć przykrymi następstwami.

 

Howe: Nie przestrzegali pana przed mówieniem o tym filmie, na którym widać tego sześciopalczastego humanoida?

 

Kewper: Nie, nic takiego nie mówili.

 

Howe: Czy zgodzi się pan zatem na udzielenie mi dzisiaj wywiadu? Obiecuję, że nie ujawnię pańskiego nazwiska. Powiem jedynie, że służył pan w armii i widział ten film, chyba że ma pan inną propozycję w tym względzie. Czy mógłby pan powiedzieć, w którym to było roku? Czy potrafi pan to określić?

 

Kewper: Myślę, że tak, o ile nie będę musiał mówić przy okazji o...

 

Howe: Zatem miał pan dostęp do raportów gromadzonych przez Projekt Blue Book. Opinii publicznej udostępniono jedynie te raporty, które dawało się jakoś wyjaśnić. z kolei pan zajmował się tymi, które nie dawały się wyjaśnić w żaden racjonalny sposób, czy tak?

 

Kewper: Tak, tyle że prawdopodobnie nie wszystkimi, byliśmy bowiem tylko jedną z grup, która miała za zadanie badanie tych nie wyjaśnionych. Kiedy zamknięto Projekt Blue Book, ludzie, którzy w nim pracowali, powiedzieli, że nie natknęli się na nic, czego nie dałoby się wyjaśnić. Mówili prawdę, ponieważ to, czego nie można było wyjaśnić, odsyłano do Fort Belvoir w stanie Wirginia, a stamtąd dalej. W niektóre obserwacje zaangażowane było również FBI. Wiem o tym, ponieważ kontaktując się ze świadkami często dowiadywaliśmy się od nich, że byli już u nich ludzie z FBI.

 

Howe: W jakim okresie pracował pan dla CIA, analizując ściśle tajne raporty dotyczące zjawiska UFO?

 

Kewper: W latach 1957-1960. Służbę rozpocząłem w roku 1956, ale wie pani, nie od razu zlecono mi te sprawy.

 

Howe: Jaki miał pan wtedy stopień i w jakiej formacji pan służył?

 

Kewper: Służyłem w siłach lądowych w stopniu porucznika, a ściślej w korpusie łączności i dodatkowo w CIA, ponieważ zapłatę dostawałem z dwóch źródeł - jedną z CIA a drugą z armii.

 

Home: Wracając do pańskiej służby w latach 1957-1960. proszę powiedzieć mi, czy widział pan w tamtym okresie jakiekolwiek filmy nagrane na taśmie szesnastomilimetrowej, które odnosiłyby się do tego zjawiska?

 

Kewper: Odnoszący się do NOLa z Roswell, czy tak?

 

Howe: Tak.

 

Kewper: jedynym filmem, jaki widziałem, był ten, który kilka lat temu został udostępniony opinii publicznej i przedstawiał autopsję obcej istoty. Dokładnie ten sam film widziałem w roku 1957.

 

Howe: W jakich okolicznościach widział go pan?

 

Kewper: W czasie badania zjawiska UFO, analizując różne jego aspekty w odniesieniu do całej gamy obserwacji. Ktoś z Fort Belvoir w Wirginii przesłał go mojemu szefowi. Cały nasz zespół obejrzał go w sobotę rano, po czym szef odesłał go z powrotem do Fort Belvoir. I to był właśnie ten film. W tym samym okresie widzieliśmy kilka innych filmów przedstawiających ściśle tajne obserwacje. Na jednym z nich widać było NOLa, który pojawiał się lub materializował nad elektrownią położoną w którymś zachodnim stanie - Oregonie, Waszyngtonie, Utah lub innym leżącym w tamtym rejonie.

 

Howe: To oznacza, że ktoś miał szczęście znaleźć się z kamerą we właściwym miejscu i czasie?

 

Kewper: Tak. Ktoś właśnie wypróbował swoją nowiutką kamerę i filmował akurat elektrownię. Wpierw na filmie widać górzystą okolicę a następnie elektrownię. Na jej terenie stoi komin, z którego ulatuje dym. Obok miejsca, w którym wznosił się dym, w pewnym momencie ukazał się biały kształt... chmurka, która stopniowi gęstniała i zaokrąglała się. Po chwili widać już było maleńkie okienka biegnące wkoło dolnej części. Te okienka nazywam tak tylko umownie. Widoczny na filmie obiekt stawał się coraz bardziej wyrazisty i po pewnym czasie nabrał srebrzystego koloru. Wkrótce potem zaczął powoli przesuwać się w bok i odleciał.

 

Howe: Zatem pracując dla Centralnej Agencji Wywiadowczej widział pan na filmie coś, co można nazwać materializacją srebrzystego dysku, który wyłonił się z czegoś, co wyglądało jak niewielki obłok pary?

 

Kewper: Tak, tylko że ten obłok pojawił się w pewnej odległości od dymu ulatującego z komina. To doprowadziło nas do wniosku, że te istoty muszą mieć jakiś sposób na materializację lub przemieszczanie się z jednego miejsca w drugie i materializację w punkcie docelowym. Sądziliśmy, że wykorzystywali do tego celu wytwarzaną przez elektrownię energię elektryczną i przeobrażali ją w coś elektromagnetycznego lub ciś trwałego, takiego jak materia.

 

Howe: Proszę powiedzieć mi, w jaki sposób zaprezentowano wam film przedstawiający autopsję sześciopalczastego humanoida? Czy wyjaśniono wam okoliczności związane z tym, co przedstawiał?

 

Kewper: Powiedziano nam, że przeprowadzono ją w Roswell w tym samym dniu lub dzień później, kiedy zabrano już, jak sądzę, szczątki statku, którym leciały te istoty. Nazajutrz jedną autopsję przeprowadzono w bazie wojskowej, a drugą w niewielkiej miejskiej klinice lub szpitalu.

 

Howe: To, co pan widział jest sprzeczne z wypowiedzią pewnego człowieka, który twierdzi, że to właśnie on nakręcił ten film i widział wrak statku oraz belki pokryte jakimiś symbolami i że, o ile dobrze pamiętam, dwa tygodnie później poproszono go o powrót w tamto miejsce w celu nakręcenia autopsji. Czy potrafi pan jakoś wyjaśnić tę rozbieżność?

 

Kewper: Nie, nie potrafię. Po prostu powiedziano nam - tak brzmiał komentarz na filmie - że nakręcono go w Nowym Meksyku, przy czym większa jego część powstała na terenie bazy powstałej w pobliżu Roswell, a reszta we wspomnianej klinice lub szpitalu.

 

Howe: Co wam powiedziano o tych sześciopalczastych humanoidach? Jak je określano? Mówiono w ogóle coś o nich?

 

Kewper: Tak, była krótka wzmianka na ten temat. W czasie kiedy oglądaliśmy ten film, miał on już dziesięć lat. Powiedziano nam, że jest to jedyny film będący w naszym posiadaniu przedstawiający te istoty. Były jeszcze inne zdjęcia wykonane przez różnych ludzi ukazujące te istoty obok ich pojazdów, lecz ten film był jedynym, który przedstawiał z bliska ciało obcej istoty. Ich wygląd pasował do opisów zawartych w raportach nadsyłanych przez różnych ludzi.

 

Howe: Czy film, który pan widział, był kolorowy, czy czarno-biały?

 

Kewper: Czarno-biały.

 

Howe: Czy widział pana kiedykolwiek kolorowy film lub zdjęcia przedstawiające obce istoty?

 

Kewper: Nie, nie widziałem. O ile pamiętam, jedynym kolorowym filmem, jaki widziałem, był ten z materializacją statku kosmicznego.

 

 Howe: Pracował pan dla CIA, dzięki czemu zetknął się pan z Projektem Blue Book. W jakich okolicznościach widział pan ten film? Był pan wtedy w Waszyngtonie? Czy może na południu Stanów Zjednoczonych?

 

Kewper: Tak, przysłano go do [nazwa miejsca usunięta na prośbę Kewpera po otrzymaniu przezeń tajemniczego telefonu] i tam go obejrzeliśmy. Jednak nazajutrz mój szef musiał odesłać go z powrotem. Zrobił to przez specjalnego kuriera, który krążył między Fort Belvoir i główną kwaterą CIA.

 

Howe: Ile osób oglądało ten film?

 

Kewper: Około dwudziestu. W naszej grupie pracowało 26 osób, z czego ten film obejrzało, jak sądzę, około 20. Część nieobecnych przebywała w tym czasie za granicą. Wiele posiadanych przez nas zdjęć pochodziło spoza Stanów Zjednoczonych. Były tam zdjęcia z Europy, Ameryki Środkowej, Meksyku i Ameryki Południowej. Mieliśmy także film z Włoch. Te materiały otrzymaliśmy od CIA, która zdobyła je dzięki temu, że miała swoje placówki w tych krajach i była w stanie zweryfikować niektóre z nich. Zawdzięczaliśmy to rozsianym po całym świecie agentom.

 

Howe: Zatem był to pierwszy pański wizualny kontakt z istotą nie będącą człowiekiem. Czy pamięta pan, co pan wtedy myślał?

 

Kewper: W pewnym sensie byłem zdezorientowany. Myślałem: Jak to możliwe? W jaki sposób te istoty dostały się na Ziemię? Jak mogły tak bardzo różnić się od człowieka?

 

Howe: Były jednak w pewnym stopniu do nas podobne, ostatecznie miały humanoidalny kształt.

 

Kewper: Tak, to prawda, były trochę do nas podobne. Jednak obca istota, którą widziałem na filmie, ta z sześcioma palcami, w ogóle nas nie przypominała. Wyglądała jak miniaturka dorosłego człowieka. Miała mniejszą głowę bez tej dużej trójkątnej twarzy z ogromnymi oczami. Jej uszy nie były podobne do naszych, przypominały raczej okrągłe otwory wywiercone do środka czaszki. Jej nos był nawet podobny [do naszego], ale usta były za to dużo mniejsze.

 

Howe: Czy jest pan pewien, że ten film widział pan w roku 1957, to jest dziesięć lat po roku 1947. Czy agencje wywiadowcze wiedziały, skąd pochodzą te istoty?

 

Kewper: Raczej nie. Przez trzy lata mojej pracy w CIA nigdy nie dotarły do nas żadne informacje na temat miejsca pochodzenia tych istot ani tego, co tu robią. Nigdy nie wypłynęło nic, co by wyjaśniało tę sprawę. Czasem zastanawiałem się z moim szefem, co te istoty tu robią? Po co tu przyleciały? I skąd? O ile mi wiadomo, nasz rząd nie miał pojęcia w tamtym czasie, skąd one pochodzą i tu robią.

 

Howe: Czy wojsko i CIA uważały je za zagrożenie?

 

Kewper: Brano to pod uwagę, ale nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Próbowano rozlokować na terenie całego kraju różnego rodzaju dodatkowe radary, aby ustalić, czy przebywają one z przestrzeni kosmicznej, a także żeby sprawdzić, czy te istoty są zdolne wywabić z baz nasze samoloty, aby je przetestować, zestrzelić lub zrobić z nimi jeszcze co innego.

 

Howe: Czy w latach 1957-1960 spotkał się pan z jakimiś innymi informacjami tego typu oprócz tych, które zawierał ten film z autopsji?

 

Kewper: Jeśli chodzi o te lata, raczej nie. Badaliśmy głównie zagraniczne obserwacje, rzadziej krajowe. Mieliśmy za granicą swoich ludzi, którzy kontaktowali się z osobami mającymi zdjęcia obcych istot sfotografowanych, w chwili gdy przebywały one na zewnątrz swojego pojazdu. W zasadzie widziałem ten film z autopsji tej sześciopalczastej istoty, ale jak już mówiłem wcześniej, kiedy byłem w roku 1958 w Strefie 51, widziałem jeszcze inną istotę, z głową w kształcie gruszki, wielkimi oczami i małym, ostrym podbródkiem, które, o ile dobrze pamiętam, nazywano "szarakami".

 

Howe: Mógłby pan o tym opowiedzieć?

 

Kewper: Do Strefy 51 pojechaliśmy na spotkanie z personelem CIA z całego kraju oraz Dalekiego Wschodu,  a także innych części świata. Byliśmy związani z Projektem Blue Book i dlatego zorganizowali to spotkanie, stąd nasza tam obecność.. Było nas pięcioro z [usunięta nazwa bazy]. Byliśmy jedynymi, ż którymi się tam spotkano. Spotkania odbywały się w głównych budynkach należących do sił powietrznych wewnątrz niewielkiej bazy, jaką tam mieli.

 

Howe: Mówi pan o bazie sił powietrznych Nellis w Nevadzie.

 

Kewper: Potem zostaliśmy przetransportowani do Groom Lake i do dwóch innych stref, jakie tam mieli. Oprowadzili nas po nich, ale tylko nas, bez ich własnego personelu z Dalekiego Wschodu i Ameryki Środkowej. Nie zabrano ich tam. Pojechało tylko nas pięciu. Do Strefy 51 dostaliśmy się drogą powietrzną lądując na głównym pasie. Następnie przesiedliśmy się do pojazdu wyglądającego jak minibus. Od tego momentu nie zatrzymywaliśmy się nigdzie, aby wejść do jakiegokolwiek budynku. Zabrano nas do pierwszej specjalnej strefy, do której jechaliśmy, jak sądzę, przez około dziesięć mil [16 km]. W strefie tej znajdowały się samoloty szpiegowskie U-2 i SR-71 Blackbird... jak przypuszczam już wtedy nimi latano. Przebywaliśmy tam stosunkowo krótko, po czym wsiedliśmy z powrotem do samochodów i przejechaliśmy osiem mil [12,8 km] dalej do trzeciej, ostatniej strefy, w której przechowywano ściśle tajne eksponaty. Zatrzymaliśmy się tam i weszliśmy do biura, w którym przywitał nas jakiś pułkownik. Po przedstawieniu się nam zabrał nas na wycieczkę do wykutego w skale hangaru. Mogła to być naturalna pieczara lub też hangar ten zaczynał się pieczarą i dalej był wykuty w skale. Nie przesadnie wielki.

 

Howe: Był wykuty w łańcuchu górskim Papoose.

 

Kewper: Nie wiem i nie przypominam sobie, abym o to pytał.

 

Howe: O ile dobrze zrozumiałam, był tam pułkownik, który was oprowadzał, pan, pański szef i troje innych ludzi z CIA należących do waszego zespołu. Czy tak?

 

Kewper: Dokładnie tak.

 

Howe: Tak więc było was tam tylko sześciu?

 

Kewper: Tak. Oczywiście, przechodząc między różnymi strefami spotykaliśmy pracujący tam personel oraz naukowców, jak również personel biurowy.

 

Howe: Czy wie pan, dlaczego pański szef zabrał was na tę wycieczkę z tym pułkownikiem jako przewodnikiem?

 

Kewper: Tak. Chcieli, abyśmy obejrzeli trzymane tam pojazdy i wiedząc, jak one wyglądają, mogli łatwiej odróżnić zdjęcia fałszywe od prawdziwych. Sądzili, ze to pomoże nam w naszej pracy. Był to główny powód, dla którego się tam znaleźliśmy i oglądaliśmy różne typy pojazdów. Mieli nadzieję, że dzięki temu będzie nam łatwiej oddzielać zdjęcia fałszywe od prawdziwych.

 

Howe: Tak więc wasza szóstka związana z projektem Blue Book spacerowała sobie po wykutym w skale hangarze?

 

Kewper: Tak.

 

Howe: Czy może mi pan opisać, co pan tam widział?

 

Kewper: Kiedy tylko weszliśmy do wnętrza hangaru, pierwszą rzeczą, jaką ujrzeliśmy, były dwa małe statki.

 

Howe: Jakiego były koloru?

 

Kewper: Srebrzystego. Ich powierzchnia nie była zbyt lśniąca, ale jasna. Głownie srebrzysta.

 

Howe: Jaką miały średnicę?

 

Kewper: Od 18 do 20 stóp [5,4-6,0 m]. Były stosunkowo małe.

 

Howe: Czy pozwolono wam wejść do nich i je dotknąć?

 

Kewper: Nie. Znajdowaliśmy się w strefie spacerowej i dlatego nie mogliśmy do nich podejść.

 

Howe: Ile jeszcze statków tam widzieliście?

 

Kewper:  Co najmniej siedem, jak sądzę. Na samym końcu hangaru umieszczone były dwa inne pojazdy. Mogliśmy je łatwo dostrzec, ponieważ ich średnica wynosiła od 50 do 60 stóp [15-18 m].

 

Howe: Czy wyglądały one jakoś szczególnie? Czy w jakiś sposób różniły się od pozostałych?

 

Kewper: Wszystkie pojazdy miały kształt dysku. Niektóre z nich miały jednak coś w kształcie nadbudówki, która znajdowała się zarówno na górze, jak i u dołu pojazdu, Pojazdy różniły się także kolorami. Te większe znajdujące się na końcu hangaru miały ciemnoszary kolor, inne były jasnosrebrzyste, a jeszcze inne jasno- lub ciemnobrązowe. Największe pojazdy, te, które znajdowały się na końcu hangaru, miały bardzo duże nadbudówki u góry i u dołu i spoczywały na metalowych podporach na pewnej wysokości nad ziemią.

 

Howe: Czy oprowadzający was pułkownik starał się wam wyjaśnić bądź znał zasadę działania napędu tych pojazdów?

 

Kewper: Tak, ktoś zapytał o to. Pułkownik odrzekł, że te statki napędzane są silnikami elektromagnetyczno-antygrawitacyjnymi. Niektóre z nich miały także inne systemy napędu. Mówiąc o tym nie wdawał się w szczegóły techniczne. Najprawdopodobniej był to napęd antygrawitacyjny lub coś w tym rodzaju. Widziałem, że próbowali skopiować jeden z tych pojazdów, ponieważ był rozebrany na części. Próbowali dowiedzieć się, jak on działa. Próbowali ustalić, jak działa, i pułkownik powiedział nam, że w rzeczywistości nie ma w nim silnika w naszym rozumieniu. Pojazd był czymś w rodzaju obwodu elektrycznego. Aby mógł on latać, istoty musiały przebywać w jego wnętrzu, gdyż stanowiły coś w rodzaju elementu zwierającego ten obwód. Ludzie, którzy pracowali w Strefie 51, wiedzieli o tym, ponieważ próbowali nim latać. Pojazd ten był też czymś w rodzaju baterii gromadzącej energię elektryczną, która generowała elektromagnetyczno-antygrawitacyjną siłę, przy czym pędnikiem był cały pojazd. Od wewnątrz był pokryty niklem i przypominał gigantyczny obwód elektryczny. Do jego zamknięcia potrzebne były te istoty, które stanowiły jego kluczowy element. Na głowach nosiły coś w rodzaju hełmów, do których były przymocowane elektrody. Wewnątrz statku znajdował się dotykowy panel kontrolny, za pomocą którego istoty te kierowały statkiem.

 

Howe: Czy był to taki sam panel kontrolny w kształcie sześciopalczastej dłoni, jaki pokazany był na filmie z sekcji zwłok obcej istoty?

 

Kewper:  Tak.

 

Howe: Widział pan te panele osobiście we wnętrzu tego pojazdu?

 

Kewper: Tak. Znajdowały się wewnątrz statku. Ludzie, którzy zajmowali się badaniem tych pojazdów, próbowali ustalić, w jaki sposób te panele łączą się z pozostałą częścią obwodu, ponieważ wewnątrz niego nie widać było żadnych kabli. Jednak później, kiedy zabrano je do Groom Lake, pracujący tam naukowcy, którzy obejrzeli je pod mikroskopem i odkryli, że w przycisków wychodzą mikroskopijne włókienka prowadzące do ich wnętrza. Jak się później okazało, były one czymś w rodzaju światłowodów przewodzących impulsy elektryczne, które biegły wzdłuż całego pojazdu.

 

Howe: Zatem przekaźnikiem było światło?

 

Kewper:  Tak. Oryginalny raport, który czytałem, mówił, że kiedy naukowcy zajrzeli do wnętrza pojazdu, wypełniała je bardzo jasna poświata emanująca ze światłowodów. Przypuszczalnie dzięki temu odkryciu mamy światłowody.

 

Howe: Czy pułkownik powiedział na temat tych pojazdów w odniesieniu do miejsca, do którego udaliście się później?

 

Kewper: Powiedział tylko, że pojazdy, które tam widzieliśmy, zostały przejęte w różnych częściach świata. Niektóre z nich zostały przetransportowane z odległych punktów naszego globu, niemniej większość przechwycono lub znaleziono na terenie Stanów Zjednoczonych. Następnie oznajmił nam, że zaraz wrócimy do strefy z pomieszczeniami biurowymi, skąd udamy się do innego mniejszego hangaru, gdzie zobaczymy obcą istotę pozaziemską, jaką mieli tam w tym czasie.

 

Howe: Proszę mi o tym opowiedzieć.

 

Kewper: Dobrze. Tak więc przeszliśmy osłoniętym korytarzem z hangaru, w którym trzymano latające spodki, do - jak go nazywam - kompleksu biurowego, z uwagi na znajdujące się tam liczne małe pokoje i biura. W jednym z nich zamontowane było w ścianie duże lustro weneckie, dzięki czemu mogliśmy przebywać po jego drugiej stronie i obserwować tę istotę, nie będąc przy tym przez nią widzianym.

 

Howe: Co było potem?

 

Kewper: Powiedziano nam, że jeśli chcemy, możemy wejść do pomieszczenia, w którym przebywa ta istota i z nią porozmawiać. Ja jednak wolałem tam nie wchodzić. Kilkanaście lat później uzmysłowiłem sobie, że tak naprawdę chciałem tam wejść, ale nie zrobiłem tego dlatego, że, jak nam powiedziano, ta istota porozumiewa się telepatycznie. Pułkownik nie nazywał tego telepatią, ale jakoś inaczej. W każdym razie istota ta mówiła w taki sposób, że nie słyszeliśmy tego uszami. Dlatego nie wszedłem tam w przeciwieństwie do pozostałych czterech osób.

 

Howe: Ma pan na myśli swojego szefa, trzech pańskich kolegów z zespołu i pułkownika Jima?

 

Kewper: Tak.

 

Howe: Mógłby pan teraz opisać tę istotę na podstawie tego, co pan widział i słyszał?

 

Kewper: Pułkownik nazywał ją "szarakiem". Miała dużą głowę i ogromne oczy, lekko skośne. Jej oczy wyglądały tak, jakby nosiła okulary przeciwsłoneczne, ponieważ były one bardzo ciemne. Jej twarz była raczej trójkątna i zwężała się w kierunku brody. Miała niewielki nos i wąskie usta. Po obu stronach głowy znajdowały się otwory, które służyły jako kanały słuchowe.

 

Howe: Ile miała wzrostu?

 

Kewper: Około pięciu stóp.

 

Howe: Jak wyglądała jej skóra, jaki miała kolor i teksturę?

 

Kewper: Jej skóra miała szarawy odcień i wyglądała na chropowatą. Nie była tak gładka jak nasza.

 

Howe: Czy w czasie kiedy pański szef, pułkownik Jim i trzej pańscy koledzy z zespołu przebywali w jednym pomieszczeniu razem z tą istotą, zadawali jej jakieś pytania?

 

Kewper: Mój szef zapytał ją: "Co tu robicie? Po co przylecieliście?" Jej odpowiedź brzmiała: "Nie przybyliśmy tu, aby podbić Ziemię. Nie jesteśmy tu po to, aby niszczyć cokolwiek. Przybyliśmy tu, aby podzielić się z wami naszą wiedzą. Abyście mogli powiększyć swoją wiedzę w różnych dziedzinach". Mój szef wspominał też, że ta istota wymieniła mu nazwę miejsca, z którego pochodzi. Było to szesnasto- lub dwudziestoliterowe słowo, ale jak wspominał nie mógł go sobie przypomnieć. Zapytałem go o to, kiedy wyszedł z pomieszczenia, w którym przebywała ta istota. Powiedział wtedy: "Nie jestem w stanie przypomnieć sobie nazwy miejsca, z którego ona pochodzi, wiem tylko, że była ona bardzo długa". Mój szef zapytał ją również, czy ta nazwa dotyczy części galaktyki czy też planety, którą zamieszkują. Istota odrzekła, że to część galaktyki, z której pochodzi. I nie była to nasza galaktyka, ale zupełnie inna.

 

Howe: Inna galaktyka?

 

Kewper: Tak.

 

Howe: Kiedy ta istota powiedziała pańskiemu szefowi telepatycznie, że nie przybyli na Ziemię, aby kogokolwiek krzywdzić, lecz aby szerzyć wiedzę, czy powiedziała, w jaki sposób chcieli to robić, jeśli nie zamierzali ujawniać swojej obecności na Ziemi?

 

Kewper: Pamiętam, że mój szef wspomniał coś o tym, kiedy poruszyliśmy tę kwestię. Podkreślał, że to, czy ta istota mówi prawdę, czy nie, wyczuć można było z tonu jej wypowiedzi... coś w tym rodzaju. Uważał, ze nie mówiła całej prawdy.

 

Howe: Czy pański szef lub pańscy koledzy z zespołu wyjaśnili panu potem, jak odbywał się proces telepatii? Co czuli, jak to odbierali?

 

Kewper: Mówili, że w ogóle nie słyszeli głosu, jaki normalnie słyszymy uszami. Słyszeli go bezpośrednio w swojej głowie. Gdyby zatkali uszy palcami, nadal by go słyszeli równie wyraźnie. Jeden z nich nawet tego spróbował i jak później powiedział, nadal słyszał głos tej istoty.

 

Howe: Zatem widział pan przez to lustro, jak ten człowiek zatyka uszy palcami?

 

Kewper: Tak, chciał sprawdzić, czy zatykając uszy palcami nadal będzie ją słyszał. Jednak nie słyszał jej głosu werbalnie, ale bezpośrednio w swojej głowie z pominięciem uszu.

 

Howe: Jak brzmiał jej głos?

 

Kewper: Z tego, co mi powiedział, zrozumiałem, że jej głos był sztuczny, jakby przetworzony elektronicznie. Teraz mamy komputery, które potrafią mówić, ale w tamtych czasach technologia komputerowa była w powijakach. Człowiek ten powiedział mi, że głos, który słyszał, nie był ludzki, brzmiał sztucznie, jakby był mechanicznie przetworzony.

 

Howe: Czy to był głos męski czy żeński?

 

Kewper: Ani taki, ani taki, brzmiał raczej pośrednio.

 

Howe: Dlaczego telepatia, którą ta istota wykorzystywała do porozumiewania się tak pana zirytowała?

 

Kewper: Bo było to coś, z czym nigdy wcześniej się nie spotkałem. Było to bardzo frapujące.

 

Howe: Czy pracując dla CIA dowiedział się pan, jaki był związek między sześciopalczastymi istotami i tak zwanymi "szarakami"?

 

Kewper: Nie, nigdy.

 

Howe: Czy wyjaśniono panu, dlaczego trzymano tę istotę?

 

Kewper: Nie. Nie powiedzieli, dlaczego tam ją trzymają ani jak długo, nic w tym rodzaju. Przypuszczam, że w odpowiedzi usłyszelibyśmy: "Nie wolno nam o tym rozmawiać". Myślę, że głównie to byśmy usłyszeli.

 

Howe: Jak pan sądzi, kto sprawował kontrolę nad tą istotą w Strefie 51? Która agencja?

 

Kewper: Wtedy na pewno siły powietrzne. Pułkownik, który nas oprowadzał, był z sił powietrznych.

 

Howe: Czy ten pułkownik lub ktokolwiek inny wyjaśnił panu, czy brano pod uwagę możliwość ataku ze strony "szaraków"?

 

Kewper: Nie sądzę, aby obawiano się jakiegokolwiek ataku z ich strony, mimo iż mawiano: "Nie jesteśmy tego pewni, ale nie sądzimy, aby te istoty chciały nas zaatakować, niemniej nie możemy tego zapewnić na sto procent. Nie możemy tego oświadczyć z całą pewnością, że te istoty nie próbują dokonać inwazji, że nie obserwują nas i naszego potencjału wojskowego". Mówiono tak dlatego, ponieważ w tamtym czasie latające spodki bardzo często kręciły się w pobliżu baz wojskowych i ściśle tajnych obszarów. Wyglądało to, jakby te istoty przeprowadzały zwiad.

 

Howe: Czy do roku 1960, w którym zakończył pan służbę w korpusie łączności i CIA, miał pan jeszcze styczność z obcymi istotami, których pochodzenie określano jako "pozaziemskie"?

 

Kewper: Tak, rzeczywiście te istoty określano jako "pozaziemskie". Przez większość czasu tak właśnie określano tamtego "szaraka".

 

Howe: Tego znajdującego się w strefie 51?

 

Kewper: Tak. Nazywali tę istotę "szarakiem".

 

Howe: Czy oprócz tego "szaraka" jest jeszcze gdzieś przetrzymywana żywa istota sześciopalczasta?

 

Kewper: Nic mi o tym nie wiadomo. Było to jedno z pytań, jakie zadałem pułkownikowi. Zapytałem go, czy były to te same istoty. Powiedział, że mają jedną, którą mamy zobaczyć. Zapytałem, czy była to ta sama istota co z Roswell. Odrzekł, że nie. Zapytałem go więc, czy mieli jakiekolwiek istoty podobne do tych z Roswell. Jego odpowiedź była przecząca.

 

Howe: Wracając do Roswell, czy w czasie tamtego pokazu filmu z sześciopalczastą istotą w roku 1957 wspomniano w komentarzu lub wprowadzeniu, gdzie znaleziono te istoty?

 

Kewper: Powiedziano tylko, że "w pobliżu Roswell".

 

Howe: Nie podali tego dokładnie?

 

Kewper: Nie, nie powiedzieli, czy to był pojazd przejęty w pobliżu Roswell... tego nie powiedzieli. Podano jedynie "w pobliżu Roswell". Zrozumiałem, że tego samego lata w roku 1947 znaleźli w tamtym rejonie dwa lub trzy latające spodki.

 

Howe: Czy ktokolwiek wspominał o balonach meteorologicznych, które wpuszczono tam, aby zatuszować sprawę...?

 

Kewper: Tak. ktoś o tym wspominał. Te balony to był tylko kamuflaż.

 

Howe: Zatem służyły one za kamuflaż, za którym kryły się odnalezienia obcych istot i ich pojazdów?

 

Kewper: Tak. Zapytałem ich również, dlaczego to ukrywają. Było to dziesięć lat później...

 

Howe: W roku 1957, tak?

 

Kewper: Tak, w roku 1958 [w czasie naszej wizyty w Strefie 51]. Zapytałem go [pułkownika Jima]: "Dlaczego nadal to ukrywacie?" Odrzekł, że ukrywa się to z powodu Zimnej Wojny, która właśnie się zaczęła, na polecenie kogoś wysoko postawionego z kręgów rządowych. Jestem pewien, że to właśnie prezydent Truman stanowczo nakazał to ukryć. Sądził, że Zimna Wojna i latające spodki, to zbyt wiele dla społeczeństwa. Nakaz wydany przez Trumana trwa do dzisiaj, przez co całą tę sprawę nadal ukrywa się pod płaszczykiem opowiastek o rozbitych balonach meteorologicznych.

 

Howe:W porządku, mamy obecnie rok 1998, czyli minęło już ponad 40 lat od czasu, kiedy po raz pierwszy widział pan ten film z sekcji sześciopalczastej istoty, a mimo to rząd nadal prowadzi politykę milczenia lub negowania istnienia obcych istot oraz posiadania jakiejkolwiek wiedzy na ten temat. Jak pan sądzi, dlaczego rząd Stanów Zjednoczonych nie chce powiedzieć swoim obywatelom oraz reszcie świata, co wie na ten temat?

 

Kewper: To nie do końca prawda. Wiem, ze w czasie trwania Zimnej Wojny w latach pięćdziesiątych, w czasie gdy miałem z tą sprawą związek, CIA kontaktowała się i nawet współpracowała z Rosjanami w sprawie obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających, aby zorientować się, co oni wiedzą na ten temat. Działo się tak dlatego, że Rosjanie kontaktowali się z nami z powodu obserwacji UFO dokonywanych na swoim terytorium. Kontaktowali się z nami, ponieważ podejrzewali, że to nasze wysoko zaawansowane technologicznie pojazdy latające. Chcieli nas ostrzec, abyśmy trzymali się z dala od ich terytorium. Jedyne, co im mogliśmy odpowiedzieć to, że to nie nasze pojazdy.

 

Howe: Jeśli Rosjanie i Amerykanie współpracowali ze sobą w tajemnicy w sprawie obecnści na Ziemi istot pozaziemskich, czy natknął się pan w ciągu minionych 40 lat na coś, co by mówiło, co nasz rząd wie obecnie o ich intencjach?

 

Kewper: Wiem, ze współpracowaliśmy z Rosjanami nad tym problemem. Od momentu nastania pieredtrojki wprowadzonej przez Gorbaczowa nasze stosunki nabrały bardziej przyjacielskiego tonu. Wiem, że Rosjanie pracują nad bronią promieniową mogącą razić zarówno z satelitów, jak i z ziemi. Nawet daliśmy im taką broń, aby mogli w razie potrzeby zestrzelić latający spodek.

 

Howe: Ale dlaczego mielibyśmy zestrzeliwać latające spodki, wiedząc, że te istoty są nastawione do nas przyjaźnie?

 

Kewper: Może dlatego, że coś niepokojącego wydarzyło się w przeszłości. Stało się to na terenie [byłego] Związku Radzieckiego. Nad ich terytorium przelatywał ogromny statek wielkości statku-matki i próbowali go zestrzelić, ale nie udało się im, ponieważ statek ten zestrzelił wszystkie ich samoloty, które wysłali w celu jego przechwycenia. Zestrzelił je w ciągu kilku sekund przy pomocy czegoś w rodzaju laserów lub innego rodzaju promieni.

 

Howe: Skąd pan o tym wie?

 

Kewper: Od mojego przyjaciela, syna mojego szefa. Podczas wspólnej rozmowy w 1993 roku wspominał o tym niezbyt przyjemnym zdarzeniu. Potem te istoty zaatakowały bazę, z której wysłano te samoloty, które miały zestrzelić ich statek.

 

Howe: Czy wie pan, jaki typ istot leciał tym statkiem?

 

Kewper: Nie, nie wiem. Nikt tego nie wie. Był to rodzaj jednostki latającej bez przerwy. Nic wówczas nie lądowało. Tak więc nikt nie wie, jakie istoty się w nim znajdowały. Wiem tylko, że ten wielki statek przewoził na swoim pokładzie wiele mniejszych jednostek. Był czymś w rodzaju powietrznego lotniskowca.

 

Howe: Tak więc podsumowując miał pan w latach 1957-1960 dostęp do ściśle tajnych raportów opisujących pozaziemskie istoty, ich technologię oraz pojazdy, jakimi latali. Widział też pan czarno-biały film przedstawiający sekcję zwłok sześciopalczastej istoty. Był pan ponadto w bazie sił powietrznych Nellis w stanie Nevada oraz w Strefie 51, gdzie na własne oczy widział pan 7 różnych pojazdów pozaziemskich oraz żywą obcą istotę określaną mianem "szaraka", która różniła się od tej widzianej przez pana na filmie. Jednak do roku 1960, kiedy to opuścił pan szeregi korpusu łączności oraz CIA, nie wiedziano, co sprowadza te istoty na Ziemię i jakie są ich zamiary w stosunku do nas.

 

Kewper: Dokładnie tak, w stu procentach. W tamtym czasie zadawano sobie jedno podstawowe pytanie, dlaczego obce istoty przybywają na naszą planetę. W niektórych przypadkach - przynajmniej tych pochodzących z terenu Stanów Zjednoczonych - obce istoty wydawały się być bardzo przyjazne.

 

Howe: Przyjazne?

 

Kewper: Tak, były przyjazne. O takich rzeczach jak wzięcia dowiedzieliśmy się dopiero później. W kartotekach Projektu Blue Book, które widziałem, kiedy w nim pracowałem, nie było ani jednego raportu na ten temat. Wiem, że w późniejszym okresie trafiło tam kilka relacji z wzięć.

 

Howe: A czy słyszał pan o tajemniczych okaleczeniach zwierząt lub nie wyjaśnionych przypadkach ich śmierci?

 

Kewper: Tak, słyszałem. O ile pamiętam, donoszono o nich z Kolorado. Na własne oczy widziałem kilka tych zwierząt. Te, które widziałem, miały powykrajane różne części ciała, na przykład żołądki, narządy płciowe bądź inne. Wyglądało, jakby wycięto je za pomocą lasera lub czegoś w tym rodzaju, ponieważ brzegi ran były bardzo gładkie.

 

Howe: Czy w latach 1957-1960 słyszał pan o podobnych przypadkach?

 

Kewper: Tak, donoszono o nich głównie z Kolorado.

 

Howe: Już wtedy?

 

Kewper: Tak.

 

Howe: Czy Centralna Agencja Wywiadowcza lub też wojsko dostrzegały istnienie związku między tymi niezwykłymi śmiertelnymi okaleczeniami zwierząt i itotami pozaziemskimi?

 

Kewper: Tak. O ile sobie dobrze przypominam, w owym czasie uważano, ze [te istoty] pobierały próbki ciał różnych zwierząt na Ziemi, aby zobaczyć do czego one służą i jak działają...

 

Howe: Czy nie uważa pan, że ta historia powinna już być dzisiaj opowiedziana w całości?

 

Kewper: Uważam, że powinna. Po pierwsze, pozwoliłabym jak sądzę, wyjaśnić wiele rzeczy. Przecież do dzisiaj dokonuje się licznych obserwacji.

 

Howe: Pewnie dlatego zgodził się pan ze mną rozmawiać, jak sądzę?

 

Kewper: Tak.

 

EPILOG

 

Wkrótce po wyemitowaniu tego wywiadu a audycjach Dreamland i Coast AM Hosted by ART Bell sieci radiowej North American dowiedziałam się od Kewpera, że skontaktował się z pewną ważną osobą w spółce telefonicznej w swoim mieście, aby zasięgnąć u niej informacji na temat anonimowego telefonu, jaki odebrał 25 maja. Osoba ta powiedziała mu, ze ten telefon był z firmy Wackenhut Corporation, która zajmuje się zbieraniem informacji dla Narodowego Biura Zwiadu i innych amerykańskich agencji wywiadowczych oraz wojskowych.

 

Chociaż od katastrofy w Roswell minęło 50 lat, wciąż brak odpowiedzi na zasadnicze pytanie: Co takiego wiedzą rządy Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Australii i innych zaprzyjaźnionych krajów, a nawet, jak twierdzi Kewper, Rosji, że wciąż stosują orwellowską politykę ukrywania i zaprzeczania w ramach której z kłamstw uczyniono prawdę... jak to napisano w SOM1-01, pochodzącym z kwietnia 1954 roku podręczniku Specjalnej Grupy Operacyjnej Majestic-12:

 

 

"Jakiekolwiek kontakty z istotami, których pochodzenie określa się jako pozaziemskie, podlegają instytucjom bezpieczeństwa narodowego i w związku z tym traktowane są jako ściśle tajne. Pod żadnym pozorem opinia publiczna oraz środki masowego przekazu nie powinny dowiedzieć się o istnieniu tych istot. Oficjalne stanowisko rządu w tej sprawie stwierdza, że tego rodzaju istoty nie istnieją i że żadna agencja rządu federalnego nie zajmuje się badaniem tych istot ani żadnych związanych z nimi rzeczy. Jakiekolwiek odstępstwa od tej polityki są całkowicie zakazane".

 

Co trzeba zrobić, aby zmienić trwającą do dziś politykę ustanowioną przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Harry'ego S. Trumana na mocy jego dyrektywy wydanej w roku 1947? Jaki interes ma w jej podtrzymywaniu kompleks militarno-przemysłowy? Przecież wszyscy ludzie na Ziemi mają prawo wiedzieć, że istoty pozaziemskie lub z innych wymiarów od wieków działają na naszej planecie wpływając na nasz biologiczny, społeczny i religijny rozwój. Dlaczego ta wiedza wciąż jest ukrywana?

Linda Moulton Howe

 

Liczba odsłon na "starej" stronie Cudu Miłości: 1533


You have no rights to post comments